Autor: Daniel Gros

Dyrektor brukselskiego think tanku Ośrodek Badań Polityki Europejskiej, publicysta Project Syndicate.

Moment prawdy dla Wielkiej Brytanii

Wielka Brytania głosowała za opuszczeniem Unii Europejskiej, dlatego jej rola w Europie znalazła się w zawieszeniu. Każdy mijający dzień pogłębia impas między Wielką Brytanią a UE i sprawia, że przyszłość staje coraz bardziej niepewna.
Moment prawdy dla Wielkiej Brytanii

Kierownictwo UE chciałoby przyspieszyć ten proces i wzywa Wielką Brytanię do natychmiastowego podjęcia kroków, wynikających z klauzuli o rezygnacji z członkostwa, jak stanowi artykuł 50. Traktatu Lizbońskiego.

Po stronie brytyjskiej panuje zamęt – najpierw musi ona wybrać nowego przywódcę, jako że premier David Cameron ogłosił rezygnację. Większość brytyjskich polityków zdecydowała się jednak zaakceptować wyniki referendum w sprawie Brexitu oraz to, że wolę wyborców trzeba teraz zrealizować w sposób, który by najlepiej służył interesom narodowym.

Dla Wielkiej Brytanii głównym priorytetem był zawsze rynek wewnętrzny UE, dlatego też szeroko dyskutowaną i cieszącą się poparciem wszystkich partii opcję stanowi tak zwany „model norweski”; członkostwo w Europejskim Obszarze Gospodarczym (European Economic Area – EEA).

Zgodnie z umową o EEA, Norwegia (wraz z Islandią) ma pełny, nieskrępowany dostęp do jednolitego rynku UE, w tym również do rynku usług finansowych. Dostęp ten uwarunkowany jest jednak akceptacją przez członków EEA zasady pełnej swobody przepływu nie tylko towarów, usług i kapitału, ale także pracowników.

Czy opcja norweska byłaby dla Wielkiej Brytanii lepsza niż pełne członkostwo w UE? Do odpowiedzi na to pytanie pomocny może być prosty eksperyment myślowy; cofnijmy się o 40 lat i załóżmy, że Francja postawiła weto wobec wejścia Brytyjczyków do UE, a w tej sytuacji Wielka Brytanii dołączyła do EEA. Przy takim scenariuszu Brexit oznaczałby referendum dotyczące tego, czy Wielka Brytania powinna pozostać w EEA. Czy w tej hipotetycznej kampanii za „Wyjściem” jego zwolennicy przedstawialiby jakieś inne argumenty?

W prawdziwej kampanii na rzecz „Wyjścia” argumentacja skupiała się na trzech kwestiach: brytyjskiej składce do unijnego budżetu, swobodzie przepływu pracowników i suwerenności narodowej. Rozważmy je po kolei.

W kampanii za „Wyjściem” dowodzono, że pieniądze, wpłacane przez Wielką Brytanię – jako państwo członkowskie – można lepiej spożytkować w kraju. Ten sam argument wytaczano by przeciwko członkostwu w EEA. Brytyjska wpłata na rzecz EU jest przecież (w stosunku do dochodu narodowego) mniejsza, niż składka, jaką – zgodnie z porozumieniem o EEA – płaci Norwegia.

W kampanii na rzecz „Wyjścia” twierdzono także, że swoboda przepływu pracowników zwiększa domniemane zagrożenie terroryzmem, a dla brytyjskich pracowników oznacza wzrost zagrożenia bezrobociem. Jednak klauzule, regulujące przepływ pracowników w UE, odnoszą się również do Norwegii oraz do wszystkich krajów EEA. Jeśli więc główną przyczyną wyjścia z UE była swoboda przemieszczana się pracowników, to model norweski również będzie nie do przyjęcia.

Prowadzi to nas do trzeciego argumentu w kampanii na rzecz „Wyjścia” i jej głównego tematu: „odzyskania kontroli” nad prawami i przepisami, rządzącymi gospodarką Wielkiej Brytanii. Stanowiłoby to zresztą silniejszy argument przeciwko członkostwu w EEA niż wobec przynależności do UE. Zgodnie bowiem z umową o EEA Wielka Brytania nadal byłaby zobowiązana do przestrzegania ustalanych w Brukseli praw i przepisów – ale przy ich tworzeniu miałaby do powiedzenia znacznie mniej niż będąc członkiem UE. W ramach Unii Wielka Brytania miała znaczny wpływ na rozwiązania dotyczące usług finansowych, które są najważniejszą dziedziną jej gospodarki.

Hasło „odzyskania kontroli” skierowane było również przeciwko Trybunałowi Sprawiedliwości UE w Luksemburgu, którego wyroki mają zwyczajowo pierwszeństwo wobec wyroków sądów krajowych. Ale EEA także ma własny sąd, którego wyroki są dla państw członkowskich wiążące.

Krótko mówiąc, wszystkie argumenty przeciwko członkostwu w UE odnoszą się – czasem nawet silniej – także do członkostwa w EEA.

Niektóre kraje to właśnie przecież wybierają. Norwegowie ciągle wolą pozostawać w EEA i już dwa razy głosowali – dużą większością – przeciwko przystąpieniu do UE.

Dania od 1992 roku stanowi przypadek podobny, bo wtedy właśnie tamtejsi wyborcy odrzucili wymagane przez Traktat z Maastricht członkostwo w strefie euro. Duńska korona jest obecnie jednak tak ściśle powiązana z euro, że bank centralny Danii praktycznie utracił niezależność. Przystąpiwszy do strefy euro Duńczycy zyskaliby przynajmniej miejsce przy stole obrad.

Szwajcarzy nawet członkostwo w EEA odrzucili w referendum; później jednak rząd tego kraju – chcąc, żeby prowadzone interesy z UE miały odpowiedni poziom – musiał i tak zaakceptować większość praw UE, w tym swobodę przepływu osób oraz składkę do unijnego budżetu.

Wszystkie te przykłady ze świata rzeczywistego pokazują, że kraj, który chce ciągnąć korzyści z projektu europejskiej, nie jest w stanie „mieć ciastka i zjeść je”. Otwarte granice i integracja gospodarcza wymagają wspólnych praw. Dla kontynentu, na którym jest ponad 30 małych i średniej wielkości państw i który zamieszkuje ponad 500 milionów ludzi, nie nadaje się „misa ze spaghetti”, składająca się z różnych rozwiązań à la carte. Zapewniany przez Unia Europejska zestaw wspólnych praw, wspartych przez wspólne instytucje, stwarza każdemu krajowi – nawet najmniejszemu – możliwość uczestnictwa w jej decyzjach.

Taki jest właśnie w Europie sposób godzenia suwerennych interesów: każde państwo jest nadal formalnie suwerenne, ale jeśli chce pomyślnie funkcjonować pod względem gospodarczym, musi zaakceptować wspólne normy i przepisy, umożliwiające daleko posunięty, transgraniczny podział pracy. Europa to oczywiście coś więcej niż tylko obszar wolnego handlu: to również centrum wspólnego życia społecznego i kulturalnego. Właśnie dlatego – a nie tylko z ze względów ekonomicznych – swoboda przemieszczania się stanowi taką atrakcję.

Niektóre z mniejszych krajów zrzekły się swej roli przy wywieraniu wpływu na przyszłość Europy. Zadziwiające jednak, że nagle zamyka się w sobie kraj z tak długą jak Wielka Brytania tradycją globalnego przywództwa. Czy porzuciwszy swą historyczną rolę w kształtowaniu przyszłości Europy Wielka Brytania będzie naprawdę zadowolona z pozostawania na uboczu?

© Project Syndicate, 2016

www.project-syndicate.org

 

Otwarta licencja


Tagi