Autor: Aleksander Piński

Dziennikarz ekonomiczny, autor recenzji książek i przeglądów najnowszych badań ekonomicznych

Najemnicy kapitalizmu

Są tylko trzy wielkie instytucje na świecie: Marines, Kościół Katolicki i McKinsey – pisze Duff McDonald w wydanej 10 września książce „The Firm: The Story of McKinsey and Its Secret Influence on American Business”. To prawdziwa skarbnica informacji dla każdego, kto chce zgłębić mechanizmy działania współczesnego kapitalizmu.
Najemnicy kapitalizmu

Duff McDonald: „The Firm: The Story of McKinsey…”

Autor „Firmy: Historii McKinsey i jej sekretnego wpływu na amerykański biznes” jest redaktorem na stałe związanym z magazynem „Fortune” i „The New York Observer”. Pisał także m.in. dla „The New Yorker”, „Vanity Fair”, „Business Week”, „Time” i „Newsweek”. W 2009 r. wydał biografię Jamie Dimona, prezesa JPMorgan Chase, zatytułowaną „Last Man Standing”. Mieszka w Nowym Jorku.

McKinsey to kuźnia kadr największych amerykańskich firm. Ponad 70 byłych i obecnych prezesów z listy 500 największych amerykańskich firm magazynu „Fortune” to jej byli pracownicy. W 2010 r. firma miała 7 mld dol. przychodów, 17 tys. pracowników, z czego 9 tys. to konsultanci.

Jak pisze McDonald podczas kampanii prezydenckiej w USA w 2012 r. republikański kandydat Mitt Romney został zapytany przez dziennikarzy „The Wall Street Journal” w jaki sposób zmniejszyłby udział rządu w gospodarce. Odpowiedział: „ Poprosiłbym McKinseya by przygotował dla mnie plan”. Kiedy dziennikarze wydawali się zdumieni jego odpowiedzią powtórzył: „Nie żartuję. Zaprosiłbym McKinseya do współpracy”.

Wbrew pozorom nie jest to taki absurdalny pomysł. W maju 1951 r. McKinsey otworzył biuro w Waszyngtonie chcąc skorzystać na rosnącej roli rządu w gospodarce (od 1939 r. do 1945 r. wydatki USA na zbrojenia wzrosły z 2,5 mld do 62 mld dol. – duża armia wiązała się z wyższymi podatkami i rozrostem administracji). Niespełna rok później nowo wybrany prezydent Dwight Eisenhower zatrudnił McKinseya. Zlecił firmie doradztwo przy politycznych nominacjach oraz zaplanowanie reorganizacji Białego Domu. Efektem tej współpracy było m.in. stworzenie stanowiska Szefa Personelu Białego Domu (odpowiednik szefa Kancelarii Prezydenta w innych krajach).

Ale to był dopiero początek kilkunastoletnich związków rządu federalnego z McKinseyem. McKinsey przygotował raport dla Eisenhowera, w którym podał, że do przejęcia kontroli nad działalnością dwumilionowej administracji wystarczy obsadzenie 610 kluczowych stanowisk. „To bardzo cenna informacja” – miał powiedzieć Eisenhower Marvinowi Bowerowi, ówczesnemu szefowi firmy. „Będziemy z tego korzystać jak z biblii” – dodał.

Firma dostała kontrakty od prawie 30 kolejnych agencji rządowych. W 1953 r. McKinsey wraz z Nelsonem Rockefellerem opracował reorganizację Departamentu Obrony USA. W 1958 r. firma zaplanowała strukturę NASA (otrzymała za to 232 tys. dol. i stanowisko w NASA dla byłego konsultanta McKinseya).

Jak argumentuje historyk Christopher McKenna, to właśnie współpraca McKinseya z rządem federalnym doprowadziła do stworzenia w USA systemu zlecania prywatnym firmom działań do tej pory wykonywanych przez państwo. W przypadku NASA McKinsey otwarcie zarekomendował, by agencja zlecała „na zewnątrz” jak najwięcej zadań.

McKinsey także rekomendował prywatne firmy do rządowych kontraktów i zadziwiająco często byli to klienci firmy. Na przykład North American Aviation, duży klient McKinseya, otrzymał ponad jedną trzecią z 24 mld dol. przeznaczonych przez NASA na program Apollo. W ten sposób pojawił się nowy, bardzo ważny powód, dla którego warto było zatrudniać McKinseya.

Współpraca z rządem pomogła Mc Kinseyowi zdobyć ogromne wpływy. Tak duże, że rząd przestał być firmie potrzebny. Jak stwierdził Bower: „Kongres, prasa i opinia publiczna mają negatywny stosunek do sensownych honorariów za konsultacje”. Pod koniec lat 60. praca dla rządu stanowiła już tylko 5 proc. przychodów firmy.

Jak pisze McDonald, firmę McKinsey założył w 1926 r. profesor rachunkowości James O. McKinsey. Mc Kinsey urodził się w 1889 r. w miasteczku Gamma w stanie Missouri. Wychował się w ubogiej rodzinie, w trzyizbowym domu na farmie. Od najmłodszych lat wyróżniał się tym, że lubił i rozumiał matematykę. I uwielbiał uczyć innych. Ukończył studia pedagogiczne w stanowym uniwersytecie w Warrensburgu specjalizującym się w kształceniu nauczycieli. Uzyskał także tytuł magistra prawa na Uniwersytecie Arkansas w Fayetteville. W 1923 r. został wiceprezesem Amerykańskiego Stowarzyszenia Akademickich Nauczycieli Rachunkowości, a w 1926 r. wykładowcą na Uniwersytecie Chicago.

Ci, którzy go znali zwracali uwagę, że był wysokim (miał ponad 190 cm wzrostu) i upartym mężczyzną. Kiedy był na studiach utracił na jakiś czas wzrok. Doktor ostrzegł go, że musi rzucić palenie cygar, jeżeli nie chce znowu mieć problemów z oczami. McKinsey zignorował rady lekarza odmawiając rezygnacji z ulubionej słabostki.

Był pracoholikiem, który rzadko bywał w domu, mimo tego że miał żonę i dwójkę dzieci – bliźniaków Roberta i Richarda. Kiedyś stwierdził, że jadł wszystkie lunche, połowę śniadań i jedną trzecią obiadów z potencjalnymi klientami. Pod koniec lat 30., kiedy był już bardzo zamożnym człowiekiem, odmawiał kupowania swoim dzieciom zabawek twierdząc, że nie są to „niezbędne” zakupy. McKinsey nie interesował się literaturą ani sztuką. Na kulturalnych imprezach bywał tylko w celach biznesowych.

Jednak już w 1935 r. McKinsey przestał pracować jako konsultant. Największa sieć domów towarowych na środkowych zachodzie USA Marshall Field&Company zwróciła się do McKinseya o pomoc. Straciła 12 mln dol. w ciągu poprzednich 5 lat i miała do spłaty 18 mln dol. pożyczki. McKinsey wysłał drużynę 12 konsultantów, by przepytała 752 sprzedawców w 32 stanach. Po analizie zarekomendował, by firma się wyspecjalizowała. Zalecił: sprzedać działalność hurtową i fabryki odzieżowe, skupić się na detalu i ciąć koszty. Zarządowi Marshall Field bardzo spodobał się ten plan. Nie tylko go zaakceptowali, ale poprosili McKinseya, by go wdrożył. W październiku McKinsey został prezesem spółki.

Po wdrożeniu planu McKinseya zwolniono 1200 pracowników. Firma przetrwała (w 2005 r. została przejęta przez sieć Macy`s), ale konieczność osobistego przeprowadzania restrukturyzacji bardzo zmieniła McKinseya. „Nigdy w życiu nie sądziłem, że podejmowanie decyzji w biznesie jest o tyle trudniejsze, niż doradzanie” – powiedział jednemu ze współpracowników. W czasie pracy w Marshall Field otrzymał prawie 20 listów z pogróżkami, w tym z groźbami śmierci. Zmarł w 1937 r. na zapalenie płuc. Miał wówczas zaledwie 48 lat.

Schedę po nim przejął niespełna 34-letni wówczas Marvin Bower, który uważany jest za twórcę potęgi firmy. Bower był pod wielkim wpływem McKinseya, do tego stopnia, że nazwał na jego cześć swojego trzeciego syna (Jamesa McKinseya Bowera).

Bower chciał, by konsultanci byli tak poważaną profesją jak lekarze, prawnicy czy inżynierowie. Aby tak się stało musiał wymyślić zasady, którymi mieli się oni kierować. Jego zdaniem konsultant McKinseya miał być bezinteresowny, nigdy nie starać się o poklask, być dyskretnym i pewnym siebie. Jak podsumował William Hague, minister spraw zagranicznych Wielkiej Brytanii i były konsultant McKinseya: „Byliśmy zachęcani do wiary w to, że należymy do elitarnego klubu wyjątkowych ludzi”.

Bower osobiście dawał przykład. Kiedy odchodził na emeryturę odsprzedał firmie wszystkie posiadane przez siebie udziały według ich wartości księgowej. W ten sposób zrezygnował z wielomilionowej fortuny dla dobra McKinseya (żaden z jego konkurentów nie zdecydował się na taki krok). W ten sposób wyróżniający się konsultanci, którym zaproponowano bycie partnerem w firmie nie musieli już brać gigantycznych pożyczek, by zapłacić za swoje udziały.

Bower chciał, by ludzie przestali uważać konsultantów za „lekarzy biznesu”. „Ci, którzy korzystają z naszych usług najczęściej potrzebują nas najmniej” – powiedział magazynowi „Fortune” w 1954 r. Ustalił też zasadę, że wszystkie zarobione przez konsultantów pieniądze wrzucane są „do jednego wora”. W innych firmach każdy dział pracował tylko na swoje zyski, co powodowało wewnętrzną rywalizację i utrudniało współpracę między departamentami. Jego decyzja zmniejszała ryzyko związane z otwieraniem nowego biura i umożliwiała pracownikom łatwe zmienianie działów w zależności od potrzeb firmy.

Bower twierdził też, że firma nigdy sama nie poszukuje klientów i nie reklamuje się. Jednak w 1966 r. wykupiła ogłoszenie w magazynie „Time”. Wielkimi literami pytała w nim: „Co jest potrzebne, by odnieść sukces u McKinseya? Znakomite zdolności umysłowe, połączone z najwyższej jakości edukacją i wyobraźnią, by rozwiązywać skomplikowane problemy. Pewność siebie, łatwość wypowiadania się, wrażliwość na innych ludzi prowadząca do wysokiej produktywności, a do tego wysokie standardy etyczne”. Formalnie ogłoszenie miało za zadanie znaleźć firmie pracowników, ale w praktyce było także sposobem na zainteresowanie potencjalnych klientów.

O tym, że brak reklamy to mit świadczy fakt, że firma w latach 60. wynajęła agencję Pendleton Dudley, a później korzystała także z usług Murden and Co. – firmy konsultingowej, która zajmowała się m.in. organizacją słynnych konferencji Bilderberg (owianych aurą tajemniczości regularnych spotkań najbardziej wpływowych ludzi świata).

Bower twierdził, że konsultant McKinseya musi mieć osobowość, która sprawia, że ludzie go lubią. Powinien także brać udział w życiu lokalnych społeczności, chodzić do kościoła, udzielać się w organizacjach charytatywnych. Do tego stopnia przywiązywano w firmie uwagę do prywatnego życia pracowników, że kiedy konsultant z Nowego Jorku Henry Golightly okazał się homoseksualistą usunięto go (słynny pisarz Truman Capote, który był przyjacielem zwolnionego konsultanta, w książce „Śniadanie u Tiffany’” nazwał jednego z bohaterów na jego cześć).

W 1937 r. Bower wprowadził obowiązek czytania przez każdego konsultanta 15 książek rocznie i zdawania z ich treści pisemnych raportów zwierzchnikom. Nie ukrywano, że celem tego jest wyrobienie w pracownikach umiejętności przyswajania dużej ilości informacji w możliwie krótkim czasie. Zachęcano więc do pobieżnego czytania i wyszukiwania w tekstach najważniejszych kwestii.

Początkowo McKinsey wystawiał rachunki w taki sposób jak kancelarie prawne – za dzień pracy konsultanta. W latach 40. zmieniono to na jednostronny rachunek z uznaniową kwotą za wykonaną pracę. Inną praktyką McKinseya, wprowadzoną w tym czasie, było nieujawnianie listy klientów. Bower zauważył, że prezesi często nie chcieli, aby postronni wiedzieli, że sięgają po pomoc McKinseya. Zresztą lubili, by to im przypisywać zasługi za wprowadzone w firmie zmiany. Już w latach 50. McKinsey pracował dla każdej liczącej się amerykańskiej firmy m.in. Colgate, Chrysler, Philip Morris.

Książka McDonalda to prawdziwa „perełka” dla każdego kto chce dogłębnie zrozumieć mechanizmy działania współczesnego kapitalizmu. Jest pełna anegdot i ciekawostek, czyta się ją świetnie. Jej wartość jest tym większa, że dotarcie do wiarygodnych, zakulisowych informacji o McKinsey nie jest łatwe ze względu na politykę prowadzoną przez firmę.

OF

Duff McDonald: „The Firm: The Story of McKinsey…”

Otwarta licencja


Tagi