Niemcy muszą stać się atrakcyjne dla imigrantów

Utrzymując przez 7 lat po rozszerzeniu UE restrykcje w dostępie do niemieckiego rynku pracy, straciliśmy wielką szansę na wykorzystanie potencjału imigracji z Europy Centralnej. Ludzie, których potrzebowała niemiecka gospodarka, podjęli pracę m.in. na Wyspach i w Szwecji, a teraz nie chcą do nas przyjechać, zwłaszcza że migracyjny potencjał w nowych krajach UE już się wyczerpał - uważa dr Michael Böhmer z ośrodka Prognos w Bazylei.

„Obserwator Finansowy”: Pański instytut Prognos opublikował raport przewidujący, że do 2035 r. niemiecka gospodarka będzie się rozwijać w średnim tempie 1 proc. PKB . To hiobowa wiadomość nie tylko dla Niemiec, ale również reszty Europy, która jest silnie uzależniona od koniunktury w Niemczech. Dlaczego są Państwo tak pesymistyczni?

Dr Michael Böhmer: To nie jest wcale pesymistyczny scenariusz. Wzrost o 1,0 proc. PKB oznacza, że w przeliczeniu na głowę będzie to 1,3 proc. w ciągu najbliższych 25 lat. To nie jest dużo, ale to oznacza jednak pewien wzrost. Wszystko to wiąże się demograficznym problemem, jakiemu w najbliższych dekadach muszą stawić czoła Niemcy, a który w tej skali nie pojawia się prawie nigdzie w Europie.

Przewidują Państwo, że liczba mieszkańców Niemiec zmniejszy się o 4 miliony, czyli o 5 proc.

Niestety. Społeczeństwo niemieckie szybko się starzeje. To oznacza konieczność dłuższej aktywności zawodowej. Zakładamy, że odsetek pracujących znacząco wzrośnie z obecnych 75 proc. do 83 proc. Mimo to około 2025 roku liczba pracujących będzie się zmniejszać. Zmniejszające się zasoby siły roboczej będą miały negatywny wpływ na rozwój gospodarczy. A to przecież podstawowe źródło wzrostu PKB – oprócz kumulacji kapitału i postępu technicznego.

A jak oceniają Państwo te  pozostałe filary rozwoju gospodarczego?

Już bardziej optymistycznie. Jeśli chodzi o inwestycje, to zakładamy ich wzrost z niecałych 20 proc. obecnie do ok. 22 proc. Również optymistyczni jesteśmy co do postępu technicznego. Mimo że już teraz jesteśmy na wysokim poziomie technicznym, to jednak liczymy, że jeszcze on wzrośnie, co pozwoli na zwiększenie produktywności przedsiębiorstw.

Demografia jako bariera rozwoju niemieckiej gospodarki – czy to perspektywa, której rzeczywiście nie da się zmienić?

W tej sprawie opieramy się na przewidywaniach Federalnego Urzędu Statystycznego. Nie ma wielkich szans, by ten trend się znacząco zmienił i wzrosła liczba narodzin. Dziś wynosi ona 1,4 dziecka na kobietę, co jest jednym z najniższych wskaźników dzietności w Europie. Nawet gdyby udało się nam osiągnąć 2,0 (co wydaje się teraz praktycznie niemożliwe), potrzebowaliśmy aż 20 lat, by zobaczyć jakiekolwiek efekty na rynku pracy.

Jedyną realną możliwością jest migracja do Niemiec.

To prawda. Zakładamy, że będzie ona liczniejsza niż w latach poprzednich. Warto przy okazji zauważyć, że ostatnio Niemcy były krajem o ujemnym bilansie migracji. Przewidujemy, że kierunek się zmieni i za kilka lat napływ netto migrantów do Niemiec będzie wynosił około 200 tysięcy osób rocznie. Przeciętna wieku imigrantów będzie poniżej przeciętnego wieku w Niemczech, co ma znaczenie dla rynku pracy.

Skąd ma napływać nowa siła robocza do Niemiec?

Niemcy muszą stać się na tyle atrakcyjnym krajem, by zawodowo aktywni migranci osiedlali się u nas, a nie np. w Wielkiej Brytanii czy Skandynawii. Pewien potencjał stanowią nowe kraje Unii Europejskiej. Jednak zarówno w Polsce, jak i innych krajach regionu prognozy demograficzne są niekorzystne – tamte społeczeństwa też się starzeją i te zasoby ludzkie również się kurczą. Straciliśmy wielką szansę na wykorzystanie tego potencjału, utrzymując przez 7 lat po rozszerzeniu UE restrykcje w dostępie do niemieckiego rynku pracy. Te osoby, których potrzebowała niemiecka gospodarka, podjęły pracę m.in. na Wyspach i w Szwecji, a teraz nie chcą do nas przyjechać.

Jednak w przyszłym roku te ograniczenia ostatecznie wygasają.

Wydaje nam się, że migracyjny potencjał w nowych krajach UE już się wyczerpał. Tym bardziej że szacunki, które podejmowano przed 10 laty, okazały się zawyżone. Ludzie, którzy chcieli gdzieś wyjechać, już to zrobili. Zaś poprawa sytuacji gospodarczej w tych państwach sprawiła, że zmniejszyła się grupa osób na tyle silnie zmotywowanych, by migrować.

Czyli podstawowym rozwiązaniem pozostaje wydłużenie aktywności zawodowej Niemców. Już wcześniej niemieckie władze zdecydowały się na stopniowe podwyższenie wieku emerytalnego do 67 lat. Teraz Komisja Europejska zaapelowała, by na podobne kroki zdecydowały się inne kraje UE oraz by wiek emerytalny skorelować z rosnącą średnią długością życia.

Byłoby dobrze, gdyby tak właśnie się stało. W naszych prognozach uwzględniliśmy już to stopniowe przesuwanie wieku emerytalnego w Niemczech, które zacznie się w 2013 roku i zakończy w roku 2029. To niezwykle ważna decyzja, która demograficznie stabilizuje rynek pracy. Ponieważ liczba ludności prawdopodobnie będzie spadać, należałoby zastanowić się (także względów gospodarczych) nad dalszym podwyższeniem wieku emerytalnego. Nie chodzi tu jednak o to, by sztywno podwyższać wiek emerytalny do 69 czy 70 lat. Teraz nie widzimy do tego żadnej konieczności. Jednak mogłyby się pojawić elastyczne regulacje, które pozwoliłby pracownikom na podjęcie decyzji o ewentualnym wydłużeniu aktywności zawodowej.

Mówił Pan, że odsetek osób aktywnych zawodowo w Niemczech wzrośnie do 83 proc. Czy to nie jest nazbyt ambitny cel? Dziś średnia europejska to 68 proc. i osiągnięcie obecnego poziomu w Niemczech, czyli 75 proc., już jest dla wielu państw poważnym wyzwaniem.

My nie formułujemy politycznych celów, a nasza prognoza nie ma statusu normatywnego. Wiemy jednak, że w pewnych dziedzinach może zabraknąć rąk do pracy. Jeśli doszłoby do uelastycznienia regulacji co do wieku, kiedy przechodzi się na emeryturę, to sami przedsiębiorcy będą uatrakcyjniać miejsca pracy (czy to poprzez wyższe zarobki, czy możliwości łatwiejszego łączenia pracy z rodziną), by tylko dłużej zatrzymać u siebie fachowców. To sprawi, że wzrośnie odsetek pracujących  Niemczech.

W swojej prognozie wychodzą Państwo z założenia, że wzrosną różnego rodzaju obciążenia w ramach ubezpieczeń społecznych – aż o 6 pkt. proc., do 46 proc. Szczególnie mocno, ze względu na starzenie się społeczeństwa, ma wzrosnąć ubezpieczenie pielęgnacyjne. W jaki sposób wpłynie to na konkurencyjność niemieckiej gospodarki?

To oczywiście będzie miało pewien negatywny wpływ. Jednak jesteśmy przekonani, że niemiecka gospodarka nadal będzie nastawiona na eksport. Przewidujemy, że niemieckie przedsiębiorstwa  nie tylko nie stracą zagranicznych rynków, ale również zwiększą swój eksport. Tym bardziej, że wzrost płac w Niemczech będzie prawdopodobnie nadal dość umiarkowany i niższy niż w innych krajach strefy euro. To oznacza, że pod względem gospodarczym Niemcy powinny pozostać krajem bardzo konkurencyjnym.

Czy ten scenariusz, który rysuje Pan dla Niemiec, jest typowy dla innych krajów Europy?

W porównaniu do innych państw nasz wzrost gospodarczy będzie niższy. Przede wszystkim dlatego, że mamy najgorszą demografię. We Francji na jedną kobietę przypada dwoje dzieci. W Hiszpanii bilans demograficzny poprawia migracja. W Wielkiej Brytanii wskaźnik dzietności jest wyższy od niemieckiego, a dodatkowo napływa tam więcej migrantów. Jednak tamte kraje mają inne słabości, które zmniejszają ich konkurencyjność wobec Niemiec.

Prze rokiem polski rząd przedstawił raport „Polska 2030”, który kreślił podobne scenariusze dla naszego kraju. W zależności od tempa reform przewidywano wzrost gospodarczy rzędu 3-4 proc. PKB rocznie lub nawet 6-7 proc. Czy Pańskim zdaniem to realne i przy takich uwarunkowaniach Polska mogłaby dogonić Niemcy?

Polska z pewnością będzie miała wyższe wskaźniki wzrostu niż Niemcy, chociaż nie wiem, czy osiągną one tak optymistyczny poziom jak prognozuje polski rząd. Jednak na wyrównanie poziomów życia potrzeba dekad i nie wiem, czy stanie się to w pespektywie, o której mówimy.

Czy przy tak niskich stopach wzrostu Europa czy USA nie zostaną już wkrótce zdominowane przez Chiny, Brazylię czy Indie? Czy nie stoimy już teraz na przegranych pozycjach?

Pod względem dynamiki wzrostu Stany Zjednoczone nie będą już w czołówce światowej. W tej dziedzinie również kraje Unii Europejskiej nie będą w stanie dorównać wschodniej Azji. Jednak mimo swojej ociężałości Europa nadal pozostanie wśród gospodarek kategorii ciężkiej. I to nie jest przegrana pozycja. Warto pamiętać, że około 2030 roku dochód PKB na głowę mieszkańca w Chinach będzie nadal znacznie niższy od tego wskaźnika w Polsce.

Czyli mimo wszystko nie jest Pan aż takim pesymistą co do naszej przyszłości?

W żadnym razie. W przypadku Niemiec wzrost PKB na głowę mieszkańca rzędu 1,2 proc. oznacza w liczbach bezwzględnych co roku dodatkowo 300-400 euro. To zawsze więcej niż nic.

Dr Michael Böhmer jest ekspertem ośrodka Prognos w Bazylei.


Tagi


Artykuły powiązane

Jak napięte są rynki pracy w Stanach Zjednoczonych?

Kategoria: Trendy gospodarcze
Badanie wskazuje, że rynki pracy w Stanach Zjednoczonych są obecnie bardzo „ciasne” i prawdopodobnie jeszcze przez pewien czas przyczyniać się będą do utrzymania presji inflacyjnej.
Jak napięte są rynki pracy w Stanach Zjednoczonych?

Polski rynek pracy w obliczu fali uchodźczej z Ukrainy

Kategoria: Analizy
Fala uchodźcza wywołana atakiem Rosji na Ukrainę 24 lutego 2022 r. przybrała rozmiary niespotykane w Europie od czasu II wojny światowej, a jej główny impet zaabsorbowany został przez Polskę.
Polski rynek pracy w obliczu fali uchodźczej z Ukrainy