Autor: Marcin Jendrzejczak

Dr nauk ekonomicznych w zakresie ekonomii i finansów; dziennikarz i publicysta.

Nieproduktywny majątek i nierówności rosną szybciej niż PKB

W największych gospodarkach majątek – wartość netto – rośnie w tempie nieproporcjonalnym do PKB, a wykorzystanie tego pierwszego niekoniecznie służy przyszłemu wzrostowi. Prowadzi to do skrajnych nierówności.
Nieproduktywny majątek i nierówności rosną szybciej niż PKB

(©Envato)

„Wśród dziesięciu krajów odpowiadających za około 60 proc. światowego PKB – Australii, Kanady, Chin, Francji, Niemiec, Japonii, Meksyku, Szwecji, Zjednoczonego Królestwa i Stanów Zjednoczonych – historyczne powiązanie wzrostu majątku netto i wzrostu PKB już nie obowiązuje” – czytamy we wprowadzeniu do raportu McKinsey autorstwa Jonathana Woetzela, JanaMischke’a, Anu Madgavkara, Eckarta Windhagena, Svena Smita, Michaela Birshana, Szabolcs Kemeny’ego i Rebeccy J. Anderson.

W ostatnich 20 latach wzrost PKB w gospodarkach rozwiniętych okazał się stosunkowo niewielki. Jednak wartość netto (majątek) w tym krajach potroiła się. Nie nastąpiło to dzięki dobrom niematerialnym, jak patenty (mimo że to one szczególnie napędzają gospodarkę XXI wieku), lecz przede wszystkim za sprawą nieruchomości, które w 2020 r. odpowiadały za 2/3 wartości netto. Autorzy raportu McKinsey postanowili wziąć pod lupę „bilans płatniczy” wspomnianych 10 krajów. Przebadali trzy aspekty:

-aktywa rzeczowe i wartość netto;

-aktywa oraz zobowiązania finansowe gospodarstw domowych, instytucji niefinansowych i rządów;

-aktywa i zobowiązania finansowe instytucji finansowych.

Każdy z nich odnotował wzrost z około 150 bilionów dolarów w 2000 roku (4-krotność PKB świata) do około 500 bilionów dolarów (około 6- krotność PKB świata) w 2020 roku.

Od pewnego już czasu wzrost wartości netto w stosunku do PKB szedł w parze ze spadkiem stóp procentowych. Prawidłowość tę widzimy szczególnie w ostatniej dekadzie. Raport McKinsey zwraca uwagę na „silną ujemną korelację między wartością netto w odniesieniu do PKB a 5-letnimi średnimi kroczącymi nominalnych długoterminowych stóp procentowych po 2000 r. Tak działo się we wszystkich omawianych  w raporcie 10 krajach z wyjątkiem Chin, Japonii i Stanów Zjednoczonych”. W tym ostatnim przyczyną okazał się krach na rynku nieruchomości 2007-08, choć od rzeczonego tąpnięcia nastąpiło już znaczne odbicie. Natomiast w Kraju Kwitnącej Wiśni wyceny nieruchomości spadły, co jednak stanowi anomalię. Wśród owych 10 krajów najwyższy wzrost cen nieruchomości odnotowano w Chinach (gdzie obecnie obserwujemy pęknięcie bańki – kryzys Evergrande), Kanadzie i Australii; najniższy zaś  w Japonii (spadek), Niemczech i Stanach Zjednoczonych.

Majątek oderwał się od wzrostu

Między 2000 a 2020 rokiem globalna wartość netto potroiła się i osiągnęła poziom 510 bilionów dolarów, co odpowiada 6,1-krotności globalnego PKB. Wartość netto w porównaniu z dochodem znajduje się obecnie niemal 50 procent powyżej długoterminowej średniej (z lat 1970-99). Ponadto aż 77 procent wzrostu wartości netto wynika z czynników finansowych – w tym 34 procent ze wzrostu cen spowodowanego inflacją CPI. Udział oszczędności i inwestycji w powiększaniu majątku okazuje się zatem stosunkowo niewielki.

„Główny wniosek płynący z tej analizy jest taki, że na poziomie gospodarki światowej historyczne powiązanie między wzrostem bogactwa, czyli wartości netto a wartością przepływów ekonomicznych jak PKB już nie istnieje. W czasie ostatnich dwóch dziesięcioleci wzrost gospodarczy w rozwiniętych gospodarkach okazał się powolny, lecz wartość netto, wcześniej przez długi czas podążająca za nim teraz gwałtownie wzrosła w stosunku do niego”- piszą autorzy raportu McKinsey.

W czasie ostatnich dwóch dziesięcioleci wzrost gospodarczy w rozwiniętych gospodarkach okazał się powolny, lecz wartość netto, wcześniej przez długi czas podążająca za nim teraz gwałtownie wzrosła.

2/3 globalnej wartości netto w badanych krajach tkwi w nieruchomościach, w tym 50 procent całości w budynkach mieszkalnych, a dodatkowe ok. 20 procent w samej ziemi oraz budynkach rządowych bądź należących do firm. Za pozostałe odpowiadają infrastruktura, maszyny, sprzęt, inwentarz magazynowy czy też rezerwy minerałów. Szczególnie uderzający jest fakt, że aktywa niematerialne (ang. intangibles) stanowią ledwie 4 procent całości wartości netto (gwoli precyzji odnotujmy, że badacze nie wzięli pod uwagę wartości kapitału ludzkiego ani naturalnego).

Warto zauważyć, że wśród 10 analizowanych przez autorów raportu krajów średni wzrost cen nieruchomości od 2000 do 2020 okazał się około 3-krotny. Fascynujących danych na temat ich wycen w ciągu – bagatela – kilku stuleci- dostarczają badania w kanale Herengracht w Amsterdamie. Wynika z nich, że wartość nieruchomości w 2005 roku osiągnęła najwyższy poziom od szczytu z końca XVIII wieku.

Problemy z produktywnością

Jaka naprawdę jest jednak produktywność takich form oszczędzania? Przynajmniej na pierwszy rzut oka wydaje się, że przechowywanie kapitału w nieruchomościach może wprawdzie obronić się przed inflacją i przynieść niezły dochód z najmu, lecz nie jest optymalnym zastosowaniem rzadkich środków. Takie wątpliwości żywią też autorzy raportu, twierdzący, że fakt, że „dwie trzecie globalnej wartości netto jest magazynowana w nieruchomościach, a jedynie 20 procent w innych trwałych aktywach rodzi pytania dotyczące tego czy społeczeństwa produktywnie przechowują wartość”.

Tym bardziej, że jak zauważają eksperci McKinsey, ten gwałtowny wzrost cen aktywów nie wynika wcale z trendów napędzających wzrost gospodarki XXI wieku, takich jak cyfryzacja. Choć postęp gospodarczy nakręcały głównie aktywa niematerialne i prawne, to w przypadku wzrostu wartości netto odegrały one stosunkowo niewielką rolę. Oszczędności wędrowały głównie do nieruchomości, ewentualnie finansowały odkupywanie akcji własnych przez korporacje. Pompowało to ceny tych aktywów, lecz niekoniecznie sprzyjało gospodarczemu rozwojowi.

Wzrost skrajnych nierówności

Co ciekawe – lwia część wzrostu wartości netto w okresie 2000-2020 dokonała się w sektorze gospodarstw domowych. Nastąpiło to na skutek wzrostu wartości akcji i nieruchomości. O ile w 2000 roku wartość netto gospodarstw domowych wynosiła 4,2-krotność PKB, o tyle w 2020 roku wzrosła do 5,7- krotności PKB. Oprócz rosnących cen nieruchomości (szczególnie we Francji, Zjednoczonym Królestwie i Szwecji) za wzrost wartości netto odpowiadają także rosnące ceny akcji oraz środki pieniężne otrzymane w ramach rządowych programów pobudzania gospodarki. Z tym wszystkim zaś wiąże się problem nierówności.

Jak zauważają autorzy raportu McKinsey wzrost wartości netto, wbrew pozorom nie zawsze jest zjawiskiem pozytywnym. Jeśli przyrost ogólnego majątku jest proporcjonalny do wzrostu PKB, jak to się dzieje zazwyczaj, to wszystko w porządku. Co jednak, gdy wartość netto rośnie o wiele szybciej niż PKB, jak właśnie w XXI wieku? Skutkami ubocznymi okazują się wyższe koszty produktywnych inwestycji w infrastrukturę. A także wyższe ceny domów, na czym tracą osoby, które ich jeszcze nie posiadają. Do tego dochodzą ogromne inwestycje międzynarodowe najzamożniejszych, niekiedy zaburzające bilans handlowy. Z powyższym wiąże się wzrost koncentracji kapitału w rękach wąskiej grupy, a co za tym idzie pogłębianie się nierówności społecznych. Posiadacze aktywów (takich jak nieruchomości) zyskują na wzroście wycen, a pragnący dopiero wejść w ich posiadanie – tracą.

Jak czytamy w opublikowanym w styczniu 2022 raporcie Oxfam (którego głównym autorem jest Nabil Ahmed), od początku pandemii bogactwo 10 najzamożniejszych ludzi świata podwoiło się. Tymczasem dochód 99 proc. ludności świata w tym okresie uległ obniżeniu. Oxfam alarmuje, że 10 najbogatszych ludzi posiada więcej niż dolne 3,1 miliarda ludzkości. Ponadto od 1995 przyrost majątku wśród najbogatszego procenta okazał się 19 razy większy niż u 50 proc. ludzkości. W efekcie poziom nierówności jest obecnie równie wysoki, jak na początku XX wieku. O ile więc proporcjonalne nierówności okazują się czymś naturalnym w wolnej gospodarce, o tyle po przekroczeniu pewnego pułapu mogą stać się niepożądane.

10 najbogatszych ludzi posiada więcej niż dolne 3,1 miliarda ludzkości.

Tym bardziej, że jak zauważa w „OF” Nikodem Szewczyk „uboższa połowa świata praktycznie nie posiada majątku. Przypada na nią jedynie 2 proc. światowego bogactwa. Równocześnie najbogatsze 10 proc. jest w posiadaniu około 76 proc. majątku. Globalne nierówności są porównywalne do tych, które obserwowane były w czasach La Belle Époque”.

Nierówności są wyborem politycznym

Najbogatsi mogą zbiednieć

Obecne w ostatnich dekadach tendencje utrzymujących się niskich stóp procentowych, zagęszczenia ludności w przestrzeni miejskiej, a także rosnące oszczędności zamożniejszych osób przyczynić się mogą do utrzymania rozpiętości między szybko rosnącą wartością netto a stagnacją PKB w świecie rozwiniętym.

Warto też pamiętać, że jak podał w październiku CNBC 1 procent najbogatszych zyskał na hossie ponad 6,5 bilionów funduszy i akcji. Ponadto najzamożniejsze 10 proc. Amerykanów posiada obecnie 89 proc. wszystkich udziałów amerykańskich spółek, co stanowi rekordową wartość. To potężna grupa, z którą decydenci w USA muszą się liczyć.

Równie możliwy scenariusz to obniżenie cen aktywów, w tym rzeczowych wraz z podwyżkami stóp procentowych. Takowe podwyżki dokonały się już w wielu krajach, przy czym najpotężniejsze banki centralne (Fed i EBC) utrzymują wciąż reżim niskich stóp mimo coraz bardziej alarmujących i zaskakujących ekonomistów danych o inflacji.  Jeśli jednak banki zdecydują się na raczej nieuniknione podwyżki stóp to prawdopodobnie nastąpi korekta cen aktywów. Zacieśnianie polityki monetarnej doprowadzi do zmniejszenia popytu na kredyty i spadku cen nieruchomości.

Spadki odczuwają też akcje firm technologicznych, częściej uzależnionych od kredytowania. Tę tendencję już obserwujemy. Wskutek oczekiwań  podwyżki stóp przez Rezerwę Federalną w okresie od 1 stycznia do 16 lutego indeks NASDAQ spadł o ok. 14 procent. Spadek indeksu S&P 500 wyniósł w tym okresie ok. 7 procent. Dla porównania WIG20 stracił w tym czasie „jedynie” ponad 3 procent.

Sytuacja ta doprowadziła już do korekty w dół majątku większości najbogatszych ludzi świata (jeszcze do niedawna zyskujących na pandemicznej hossie napędzanej niskimi stopami i skupem aktywów). Wyjątkiem okazał się Warren Buffet, którego Berkshire Hathway Inc. został najwyraźniej uznany za bezpieczną przystań w trudnych czasach. Wartość holdingu wzrosła bowiem o 5,52 procenta.

Fed o wymagających wycenach aktywów

Choć wszyscy spodziewają się kilku podwyżek stóp procentowych przez Fed i zaplanowanego na przełom lutego i marca zakończenia programu skupu aktywów, to pozostaje pytanie, jak długo ta sytuacja potrwa? Wiosna 2020 roku pokazuje, że Rezerwa Federalna nie jest skłonna do długiego przypatrywania się spadkom na giełdzie.

W Polsce jest inaczej

Polski nie brano pod uwagę w raporcie McKinsey, musimy więc zadowolić się danymi dotyczącymi pokrewnych kwestii z innych źródeł. W okresie od 2005 do 2020 roku ceny mieszkań w Polsce wzrosły o 142 procent  – wynika z analizy Jarosława Sadowskiego z Expandera na podstawie danych Eurostatu. Wzrost cen mieszkań nad Wisłą okazał się najwyższy wśród 24 państw Unii Europejskiej (raport nie bierze pod uwagę Węgier, Słowacji i Rumunii).

W Polsce mieszkanie kosztujące w 2005 roku 200 tysięcy złotych w 2020 roku wyceniano już na 483 342 złote. Tymczasem PKB Rzeczypospolitej według danych Banku Światowego wyniósł odpowiednio 327 miliardów dolarów, a w 2020 roku 555 miliardów dolarów (wartość dolarów z 2015 r.). Oznacza to wzrost o 169 proc. Płynie stąd ważny wniosek – w Polsce, inaczej niż w omawianych w raporcie McKinsey czołowych gospodarkach, PKB w okresie 2000-2015 r. powiększał się szybciej niż ceny mieszkań. Działo się tak pomimo rekordowo szybkiego wzrostu tych ostatnich. Co więcej, dostępność mieszkań według J. Sadowskiego poprawiła się.

W Polsce, inaczej niż w czołowych gospodarkach, PKB w okresie 2000-2015 r. powiększał się szybciej niż ceny mieszkań.

Wraz z PKB wzrosły bowiem dochody netto. Zwiększyła się też rata kredytu, choć w mniejszym stopniu niż ceny mieszkań (z powodu niskich stóp procentowych utrzymywanych przez znaczną część omawianego okresu). W efekcie w omawianych 15 latach poprawiła się u nas dostępność lokali.

„Przełóżmy to na konkretne kwoty. Jeśli nasza przykładowa para bez dzieci 15 lat temu zarabiała 3000 zł miesięcznie, to teraz ma dochód 6300 zł. Jeśli wcześniej rata kredytu na mieszkanie wynosiła 900 zł, to teraz rata za podobne mieszkanie wyniesie 1468 zł. Wtedy rata pochłaniała więc 30 proc. dochodu, a obecnie 23 proc. Po opłaceniu raty, na inne wydatki zostawało im 2100 zł, a teraz zostaje 4832 zł. Mimo najwyższego w UE wzrostu cen mieszkań ich dostępność w ciągu tych 15 lat się więc poprawiła i to zarówno dla pary z dziećmi, jak i bez dzieci” – pisze Sadowski.

Nie powinniśmy jednak popadać w hurraoptymizm. Inwestowanie w nieruchomości stało się nad Wisłą sportem narodowym, a wzrost cen mieszkań w Polsce wciąż stanowi problem i przyczynia się do premiowania osób już dysponujących aktywami (zwłaszcza wolnymi od kredytu). Co więcej, w dłuższej perspektywie, gdy Polska osiągnie poziom współczesnych gospodarek rozwiniętych i wzrost PKB spowolni, to problemy związane ze wzrostem wartości netto przy stagnacji PKB mogą również objąć nasz kraj.

(©Envato)

Tagi