Autor: Bogdan Góralczyk

Profesor Uniwersytetu Warszawskiego, politolog, dyplomata, znawca Azji.

Nowa jakość wielkich inwestycji w Chinach

Mamy do czynienia z procesem wielce symbolicznym - w czasach, gdy Stany Zjednoczone zamykają się, Chiny z nazwy wciąż komunistyczne, deklarują, że otworzą się bardziej. Symbolem tych zmian ma być wyspa Hajnan do 2035 r. przekształcona w ekologiczną, nowoczesną strefę wolnego handlu.
Nowa jakość wielkich inwestycji w Chinach

Wyspa Hajnan (CC0 Pixabay)

Xi Jinping, prezydent Chin, podczas dorocznego „chińskiego Davos” – Forum Boao, rzucił pomysł: Hajnan do 2025 roku ma być otwartym portem o „chińskiej specyfice”, a więc jednak nie tak otwartym jak Hongkong czy Singapur. Do roku 2035 ma zamienić się w „kompletnie rozwiniętą, wolną strefę handlową”, opartą na trzech założeniach: połączeniu nowoczesnej aglomeracji (smart city), z nowoczesnymi technologiami oraz z poszanowaniem dla środowiska naturalnego.

Propozycja odbiła się głośnym echem w świecie, bowiem padła w chwili, gdy prezydent Donald Trump zagroził wojną handlową z Chinami. Mamy obecnie do czynienia z procesem wielce symbolicznym, albowiem w czasach, gdy Stany Zjednoczone się zamykają, komunistyczne z nazwy Chiny deklarują, że otworzą się bardziej.

Drugie otwarcie na świat

W zachodnich mediach nie dostrzeżono na ogół tego, że obecna propozycja chińskiego prezydenta (z bezterminowym mandatem do sprawowania władzy) jest tylko jedną z wielu, kolejną i wcale nie najważniejszą. Najwyraźniej projekt utworzenia z Hajnanu (34,4 tys. km²) jednego nowoczesnego, otwartego portu, wkomponowuje się w nowo wprowadzaną strategię Państwa Środka, nazywaną „drugim otwarciem na świat” (chin. di er ci kaifang), podobnie jak nieco wcześniej wprowadzona w życie „druga reforma” (di er ci gaige). Ta ostatnia, to – najogólniej ujmując – przejście na klasę średnią i wysoce rozwinięty, dynamiczny rynek wewnętrzny, natomiast „drugie otwarcie na świat”, to z kolei chęć utrzymania wolnych rynków i procesów globalizacyjnych, tak dotąd dla Chin korzystnych, szczególnie po przystąpieniu do WTO.

Hajnan w tej strategii, choć relatywnie duży, wcale nie jest najważniejszy, daje bowiem tylko 0,5 proc. krajowego PKB (pobliski Hongkong prawie 4 proc.) i tylko 0,3 chińskiego eksportu. To ma się podnieść, ale też nie powali z nóg w świetle tego, co jeszcze planuje się w ramach strategii implementowanej w Chinach już od 2013 roku. To wtedy właśnie powołano pierwszą „pilotażową” wolną strefę gospodarczą „drugiej generacji” w Szanghaju, na obrzeżach dzielnicy Pudong, stanowiącej symbol chińskiej nowoczesności.

W roku 2015 takie same projekty wprowadzono w prowincjach Fujian, znów naprzeciwko Tajwanu, w Guangdongu na południu oraz w portowym mieście Tianjin. A w roku 2016 utworzono siedem kolejnych, w tym w największej chińskiej aglomeracji – liczącym ponad 30 mln mieszkańców Chongqingu. Łącznie, wraz z Hajnanem, mamy aż 11 takich projektów na terenie całych Chin.

Założenia we wszystkich z nich są podobne: ulgi i obniżki podatkowe dla producentów i eksporterów, uproszczenie procedur administracyjnych i bankowych, ułatwienia w inwestycjach i wspieranie start-upów. Najważniejsza jest jednak specjalizacja poszczególnych stref, szczególnie w dziedzinie wysokich technologii. Hajnan, jako „raj na południu”, ma się legitymować najlepszymi w świecie hotelami, resortami i ośrodkami wypoczynkowymi, i najnowocześniejszymi usługami. A wszystko ma się oczywiście opierać o wysokie technologie i innowacyjne rozwiązania.

To co odróżnia Hajnan od pozostałych projektów, to stawiany cel: zakładany wzrost gospodarczy na wyspie będzie przewyższać przeciętny w całym kraju.

Prezydent z marzeniami

Wszystko to razem jednak blednie w świetle kolejnego marzenia chińskiego prezydenta, czy też jego – jak trąbią chińskie media – „wielkiej strategii zakrojonej na tysiąc lat”. Jest nim Specjalna Strefa Xiongan, położona w prowincji Hebei, w raczej ekonomicznym trójkącie, jak się go już oficjalnie nazywa, Pekin – Tianjin – Hebei.

Według wydawanego w Hongkongu dziennika „South China Morning Post” jest to „prawdopodobnie największy projekt robót publicznych, jakiego kiedykolwiek podjęły się Chiny”. Morgan Stanley, który mu się uważnie przyjrzał, szacuje tamtejsze inwestycje na sumę 290 mld dolarów w okresie 15 lat.

Poniekąd sytuacja się powtarza: kiedy w 1979 roku powoływano do życia strefę Shenzhen, była to zapyziała wioska. Sam ją taką pamiętam, bo tam wtedy byłem. Obserwowałem na przykład chińskich chłopów ujeżdżających wodne bawoły. Dzisiaj jest to już wielka aglomeracja z blisko 13 mln mieszkańców (prawie o połowę więcej niż ma sąsiedni Hongkong) i PKB szacowanym na 308-332 mld dolarów (to mniej więcej połowa PKB liczących ponad 100 mln mieszkańców Filipin).

Shenzhen stał się symbolem sukcesu „epoki Deng Xiaopinga” (1978-1997). Xiongan najwyraźniej staje się oczkiem w głowie Xi Jinpinga.

Innowacje z dekretu

Samym sercem tego projektu jest nowy międzynarodowy port lotniczy Daxing, którego budowę zainicjowano w grudniu 2014 roku. Jego budowa ma trwać do września roku 2019 r., a więc dość szybko. W tym samym czasie, jak się zakłada, powstanie też łącząca szybka kolej z lotniska do Pekinu i nadmorskiego portu i otwartej strefy Tianjin. Szacowane koszty budowy samego lotniska: 12 mld dolarów. W projekt włączono londyńskie City jako inwestora wspierającego.

Chiny marzą o smart city najnowszej generacji, z rozwiniętymi usługami, modelem publicznego budownictwa mieszkalnego wzorowanym na tym z Singapuru (uznawanym za jeden z najlepszych na świecie) i troską o środowisko naturalne (czego nie można było powiedzieć przy budowie Shenzhenu). Na przykład cała komunikacja w zielonym mieście oparta będzie na alternatywnych źródłach energii.

Specjalizacją Xiongan ma być biotechnologia, nowa energia oraz sztuczna inteligencja, na rozwój której koncern Alibaba przeznaczył środki szacowane na ponad miliard dolarów.

Cały ten ambitny plan, mający, w założeniu, być obszarem wysokich technologii trzykrotnie większym od Nowego Jorku dziennik „South China Morning Post” nazwał „innowacyjną stolicą z dekretu”.

Amerykański sen uśpił biznes

A jednak Chińczycy w minionych czterech dekadach reform niejednokrotnie dowiedli, że ich plany tym różnią się od wielu innych, że są wprowadzane w życie. Zwłaszcza, gdy chodzi o projekt osobiście nadzorowany przez „nowego cesarza”.

Chiny idą po tropach wielkich gospodarek: Wielkiej Brytanii czy USA – gdy te były na początku fazy wzrostowej także opowiadały się za otwarciem, liberalizacją rynków, ścisłą współpracą z innymi, niezbędną im do szybkiej wewnętrznej ekspansji. Dziś w ocenach chińskich projektów na Zachodzie zaczyna się pojawiać nuta zazdrości.

Wyspa Hajnan (CC0 Pixabay)

Otwarta licencja


Tagi