O spontanicznej motywacji. Rzecz o konkurencji

W Ameryce czasów monopolu telekomunikacyjnego żartowano, że najlepszym sposobem wyleczenia się z wady jąkania jest międzystanowa rozmowa telefoniczna. Gdy przywrócono konkurencję w tym obszarze, Ameryka stała się pionierem technologicznym. Konkurencja jest najlepszym regulatorem rynku, przynosi rozkwit gospodarczy. Jej brak hamuje rozwój. Dziś znakomicie to widać w Polsce w tych obszarach, w których mimo zmiany systemu politycznego rządy utrzymują i przedłużają funkcjonowanie monopoli.

Kiedy mnogość ofert tego samego produktu czy usługi sprawia nam problemy z wyborem, odczuwamy chwilową ambiwalencję do „rozpasanej” konkurencji. Przypominamy sobie czasy, kiedy nie mieliśmy dzisiejszych rozterek, bo nie mieliśmy wyboru. Na dziesiątki lat pozbawiono Polaków tego prawa wolnych ludzi. Konkurencja została zdelegalizowana. Przemocą zaordynowano monopol, nie tylko w polityce, która była podporządkowana jedynej i dozwolonej „sile przewodniej narodu”, czyli partii komunistycznej, ale również w gospodarce.

Ten monopol miał o wiele bardziej niszczący i długotrwały wpływ na bogactwo narodu i rozwój gospodarczy. Tam na świecie, gdzie polityczne dyktatury zachowały konkurencję w gospodarce, straty były ograniczone. Poza tym łatwiej i szybciej przychodziło społeczeństwu zrzucenie dyktatorskich rządów. Wprowadzenie pełnego monopolu, politycznego i gospodarczego, w Polsce, zwłaszcza po dramacie spustoszenia demograficznego i materialnego II wojny światowej, zepchnęło nasz kraj w sytuację gospodarki niedoboru, i to w stanie permanentnego kryzysu. Każdy monopol był i jest szkodliwy, nie tylko w polityce, ale przede wszystkim w gospodarce.

Dziś znakomicie to widać w obszarach, w których mimo zmiany systemu politycznego rządy utrzymują i przedłużają funkcjonowanie monopoli.

Monopol nie jedno ma imię

W Polsce trudno rozpoznać na pierwszy rzut oka prawdziwą naturę czy to podatków, które dla niepoznaki nazywane są składkami, czy też monopoli. Trzeba pamiętać, że monopol może powstać tylko dzięki decyzjom politycznym i regulacjom. Nie ma znaczenia, czy uzyska od rządu jawnie ustawowy przywilej, np. wyłączności na organizowanie zakładów i gier przyznany Totalizatorowi Sportowemu oraz Polskiemu Monopolowi Loteryjnemu, czy też sprawi to dopiero suma różnych decyzji.

Celem mniej lub bardziej jawnego działania rządzących jest ograniczenie, utrudnienie bądź całkowite wyeliminowanie konkurencji, co jest niczym innym jak pozbawieniem obywateli prawa wyboru w gospodarce. Tworzenie monopolu może odbywać się w sposób niezauważalny dla konsumentów. Dobrze udokumentowane są działania rządów na rzecz stworzenia monopolu żelatynowegow Polsce. W latach 90. kolejne rządy tworzyły takie bariery celne, aby zagwarantować monopol jednemu tylko producentowi. Oprócz opłat wyrównawczych, rządzący posunęli się w 1998 roku do zakazu importu żelatyny do Polski. Instytucje rządowe przy eliminowaniu konkurencji i tworzeniu w latach 90. monopolu żelatynowego firm należących do Kazimierza Grabka wykazały się niezwykłą i niespotykaną urzędniczą sprawnością.

Można pod pretekstem wymogów bezpieczeństwa stworzyć takie procedury uzyskiwania zezwoleń, które firmie Lotos zajmą trzy lata (sic!), aby móc sprzedawać po konkurencyjnych cenach paliwo na lotniskach położonych w Polsce. Tylko na kilku lotniskach jest możliwa konkurencja w zaopatrywaniu samolotów w paliwo. Nic zatem dziwnego, że „tani przewoźnicy” tankują u siebie, aby starczyło w dwie strony, bo jest zwyczajnie zauważalnie taniej niż w Polsce. Formalnie nie było i nie ma mowy o jakimkolwiek monopolu, ale bariery wejścia są tak stworzone, aby ostatnią rzeczą w tym obszarze, która mogłaby się wydarzyć, była konkurencja.

Inny charakter, ale prowadzący do tego samego celu, ma działalność różnego rodzaju rządowych instytucji certyfikujących. Nie dość, że działają tak, jakby czas i pieniądz w gospodarce nie istniały, to w dodatku cena za ich „usługi” grubo wykracza ponad unijny poziom. W wielu krajach UE rządy przekazały funkcje standaryzujące i certyfikujące niezależnym i konkurującym ze sobą instytucjom. Wystarczy spełnienie określonych i jednoznaczych warunków, aby uzyskać prawa do świadczenia tego typu usług. Jest to bez wątpienia tańsze i dla samego podatnika, ale przede wszystkim przedsiębiorcy, który nawet przy nałożonych na niego obowiązkach przez rząd zachowuje prawo wyboru.

Przywołane przykłady tylko ilusturują i nie wyczerpują mnogości sposobów i formuł, w jakich dochodzi do ustanowienia i funkcjonowania monopoli.

Urząd antymonopolowy tropi zmowy przedsiębiorstw prowadzące do ograniczenia konkurencji na rynku. Nie ma natomiast urzędu, który eliminowałby zmowy wśród samych polityków i urzędników, mające na celu stworzenie monopoli, a zatem działanie przeciwko wolności gwarantowanej nam w konstytucji. Konspiracja taka z mocy prawa powinna być uznana za czyn kryminalny, zagrożony tak samo wysoko, jak działalność w zorganizowanych grupach przestępczych.

Przytoczone sytuacje potwierdzają tylko słowa Thomasa Jeffersona, że „ceną wolności jest wieczna czujność”.

Konkurencja i liberalizacja oddolna

W Polsce najważniejsze jak do tej pory jednoczesne uruchomienie konkurencji i liberalizacji gospodarki dokonało się dzięki ustawie o działalności gospodarczej, wprowadzonej 23 grudnia 1988 roku przez ostatni rząd komunistycznego systemu.

Pierwszy artykuł tej ustawy, który stanowił, że „podejmowanie i prowadzenie działalności gospodarczej jest wolne i dozwolone każdemu na równych prawach”, wraz z artykułem czwartym, stwierdzającym, że „podmioty gospodarcze mogą w ramach prowadzonej działalności gospodarczej dokonywać czynności oraz działań, które nie są przez prawo zabronione”, były podstawą przywrócenia wolności gospodarczej w Polsce. Ustawa utrzymywała tylko (!) jedenaście obszarów koncesjonowanych w gospodarce. Z dzisiejszej perspektywy, gdzie rządzący we współpracy z zawodowymi korporacjami wyszukują ostatnie miejsca wolne od koncesji i licencji, jest to wydarzenie bez precedensu w naszej historii.

Liberalizacja zmonopolizowanej gospodarki była konsekwencją przywrócenia wolności. Nie było praktycznie żadnej rządowej polityki liberalizacyjnej. A jeżeli już, to poddana była presji doraźnych interesów, tak jak w przypadku akceptacji sprzedaży monopolu telekomunikacyjnego polskiego rządu na rzecz monopolu rządu Francji. Jeżeli nie było ingerencji politycznej, jak w przypadku utrzymania wyżej wspomnianego, wystarczyły godziny, aby poupadały dotychczasowe monopole. Proces był widoczny zwłaszcza w obszarze handlu zagranicznego. Ulice polskich miast zapełniły się towarami znanymi tylko ze sklepów „Pewexu”. Polska gospodarka, uwolniona od znaczącej części monopoli, w sprinterskim tempie pokonywała i skracała kolejne dystanse, które dzieliły ją od gospodarek Europy Zachodniej.

Rozpad pozostawionych bez ochrony politycznej monopoli był procesem samoczynnym. Dokonała się liberalizacja oddolna, która była procesem równoległym do prywatyzacji oddolnej, czyli tworzenia od podstaw prywatnych przedsiębiorstw. To one uratowały kiełkującą demokrację, gdyż dawały miejsca pracy zwalnianym z zamykanych fabryk socjalistycznej ekonomiki.

Liberalizacja odgórna i wymuszona konkurencja

Kiedy rozwój gospodarczy wytracił swój impet po zderzeniu się z monopolami, takim jak telekomunikacyjny, uruchomiony został trwający do tej pory proces liberalizacji odgórnej i wymuszonej konkurencji. Jest ona wymuszona przede wszystkim polityką samej Unii Europejskiej. Rola polskiego rządu do tej pory sprowadzała się do celowego spowalniania i blokowania liberalizacji oraz rodzącej się mimo wszystko, i pełzającej w cieniu monopoli, konkurencji. Tolerowanie konkurencji wynika przede wszystkim z formalnych zobowiązań wobec UE, a nie wyboru zdrowych zasad gospodarczych. W negocjacjach, jakie polskie rządy były zmuszone prowadzić z liberalizującą się mimo wszystko Unią, dominowało żądanie odroczeń terminów likwidacji przywilejów dla dotychczasowych monopolistów.

Oprócz najbardziej spowalniającego rozwój gospodarczy monopolu telekomunikacyjnego można przypomnieć blokowanie przez rząd liberalizacji połączeń lotniczych. Utrzymanie jeszcze przez kilka lat zauważalnie wyższych cen biletów lotniczych było poważną finansową barierą dla polskich obywateli w nawiązywaniu i rozszerzaniu kontaktów gospodarczych.

Egzekwowanie liberalizacji i przywracanie konkurencji przez urząd antymonopolowy było niezwykle utrudnione wobec mniej lub bardziej jawnie wrogiej praktyki wszystkich bez wyjątku rządów.

Ubóstwo nie ma żadnej przyczyny…

… tylko dobrobyt je ma, pisała Jane Jacobs. Do jego źródeł oprócz gwarancji dla własności i wolności należy dołączyć prawo wolnego wyboru, a tym samym konkurencji. To dobrodziejstwo konkurencji utrzymuje organizmy gospodarcze przy życiu. Gdyby nie ona, stałoby się dokładnie to, co tak kosztownie doświadczaliśmy i doświadczamy w gospodarce rządowych monopoli, niezależnie od formalnie istniejącego ustroju politycznego. Konkurencja jest najlepszym regulatorem rynku. To ona przynosi rozkwit gospodarczy i kumulację bogactwa.

Kiedy na początku lat osiemdziesiątych ubiegłego już wieku w USA jeden tylko sędzia Harold H. Greene pozbawił AT&T monopolu telekomunikacyjnego, nastąpił niebywały rozkwit tej dziedziny. Jeden ten wyrok uruchomił nie tylko konkurencję w telekomunikacji, ale tak naprawdę rozwój w całej gospodarce.

W Ameryce czasów monopolu telekomunikacyjnego żartowano, że najlepszym sposobem wyleczenia się z wady jąkania jest międzystanowa rozmowa telefoniczna. Wysokość rachunku do zapłacenia była skuteczniejsza niż jakakolwiek medyczna terapia. Przy tak wysokich rachunkach wada wymowy była luksusem, na który nie było stać normalnie zarabiających Amerykanów.

Nic dziwnego zatem, że od momentu, gdy przywrócono konkurencję w tym obszarze, Ameryka jest pionierem technologicznym i informatycznym. Demonopolizacja, jaką przeprowadzono, wywołała prawdziwą rewolucję teleinformatyczną. Dziś kolejną jej falę uosabiają następne pokolenia, jej „dzieci”,  jak Facebook i Twitter.

Podobne możliwości otworzyły się w momencie, kiedy prezydent Jimi Carter podpisał akt deregulujący i uwalniający konkurencję w lotnictwie. Uczynił to pod zorganizowaną presją kampanii obywatelskiej „każdy ma prawo do latania, nie tylko bogaci”, prowadzoną pod wodzą think tanku Manhatann Institute.

Wolność gospodarcza, której następstwem jest konkurencja, uczyniły Stany Zjednoczone Ameryki Północnej najpotężnejszym krajem gospodarczym na świecie, a również potęgą militarną. Nigdy nie stało się na odwrót. Związek Socjalistycznych Republik Radzieckich, będąc mocarstwem atomowym i militarnym, nie był w stanie odtwarzać u siebie wykradanych z innych krajów technologii. Było to rezultatem systemowego wyeliminowania konkurencji, co skończyło się kompletnym niedorozwojem gospodarczym i najzwyczajniejszym bankructwem.

Kolej na konkurencję, bo nie będzie kolei na EURO 2012

Po latach działania takich monopoli, jak telekomunikacyjny, trzeba dokonywać rekultywacji, gdyż teren jest tak wyjałowiony oraz zdewastowany, że konkurencja sama z siebie nie zafunkcjonuje. Żaden monopol, nawet w obliczu międzynarodowej kompromitacji państwa, w którym działa, sam z siebie się nie zmieni. Nie ma takich nadzwyczajnych wydarzeń, które mogą spowodować dobrowolną jego przemianę. Naiwnością rządu było zatem publiczne podawanie informacji o inwestycjach kolei, która włączała się w program budowy pozytywnego wizerunku Polski, jakim miało być EURO 2012. Kolejne miesiące przynosiły wyłącznie doniesienia nie tyle o sprawnym rozpoczęciu zapowiadanych inwestycji, co o ich poniechaniu.

Żadne EURO ani w 2012, ani nawet w 2052 roku nie dokona tego, co konkurencja. Nie sprzyja jej ani rząd, ani Ministerstwo Infrastruktury, ani tym bardziej Urząd Transportu Kolejowego, który jest urzędem regulacyjnym. Trudno wymagać od tego „urzędu” rzetelnego wykonywania funkcji regulacyjnych i przywracających konkurencję, skoro spora część jego urzędników to oddelegowani na bezpłatne urlopy pracownicy monopolu PKP.

Rząd powinien zakończyć subsydiowanie, bezpośrednie i pośrednie, poszczególnych swoich przedsiębiorstw, do których od lat należą koleje. Działania rządu tylko konserwują niską efektywność tego typu„przedsiębiorstw”, i tym samym obniżają społeczny dobrobyt. Takich przykładów jak kolej jest, niestety, więcej.

Konkurencja demokracją na co dzień

Najlepszą innowacją w gospodarce jest konkurencja. Na nic nie zdadzą się kolejne rządowe programy, które ją „wspierają”. Przedsiębiorcy są innowacyjni z dwóch powodów: przewagi, jaką mogą uzyskać nad konkurencją, oraz dodatkowego zysku. To, co rząd może „wesprzeć”, to normalnie działające instytucje państwa, jak wymiar sprawiedliwości, który dziś jest bodajże największą barierą w rozwoju gospodarczym i społecznym Polski. Dziś rząd zajmuje się wszystkim, łącznie z klimatem. „Władza, która chce zarządzać wszystkim, dziwi się, gdy pociągają ją do odpowiedzialności za wszystko” – trafnie ujął ten proces etatyzacji Stefan Kisielewski już kilka dekad temu.

Siłą rozwoju jest nie rząd (nawet najmniej przeszkadzający), ale konkurencja. To ona jest jednym z filarów prostego systemu naturalnej wolności. Jej ograniczenie lub całkowity brak skutkuje działaniami niezależnymi od konkurencji klientów i w efekcie konsumentów. Bez niej niemożliwa jest rynkowa, a tym samym społeczna kontrola w gospodarce. Alternatwą dla konkurencji jest monopol, a monopol to zinstytucjonalizowana demotywacja. Jest rezultatem rozrostu funkcji rządu. Im większa ingerencja rządu w gospodarkę, tym więcej monopoli. Ryzyko kryzysu gospodarczego i jego głębokości oraz przewlekłości jest wprost proporcjonalne do liczby i rozmiarów monopoli.

Brak konkurencji lub jej ograniczenie uniemożliwia wykorzystanie zasobów i wiedzy znajdujących się w społeczeństwie dla dobra konsumentów. Monopol to wróg społeczeństwa wolnego wyboru i ładu spontanicznego. Wolność i przedsiębiorczość Polaków będzie tym większa, im bardziej ograniczona będzie interwencja rządu w gospodarkę. Tak jak w 1989 roku przywrócenie wolności gospodarczej unicestwi działające monopole i zapewni konkurencję. Zmieniona konstytucja Polski powinna zagwarantować wolność gospodarczą, uznając za nielegalną z mocy prawa działalność monopoli.

Ład 10 kwietnia

Paweł Jasienica pisał, iż „nieprawdą jest, że Polacy nie umieją korzystać z wolności; prawdą jest natomiast, że wielu Polaków lubi nadużywać władzy”. Dziś Polacy kolejny raz udowodnili, że ład spontaniczny jest od pokoleń częścią narodowego DNA. Nie potrzebowali żadnej ustawy ani wezwań rządu, aby zamanifestować swój patriotyzm w sytuacji narodowego dramatu. Odmawianie im prawa do wolnego wyboru, korzystania z dobrodziejstw wolności i konkurencji, to nie tylko marnowanie szansy na społeczny dobrobyt, ale dojmujący przykład całkowitej arogancji władzy, która nie szanuje i nie rozumie społeczeństwa, któremu chce przewodzić.

Andrzej Sadowski, wiceprezydent Centrum im. Adama Smitha – Pierwszego Niezależnego Instytutu w Polsce

Otwarta licencja


Tagi