Autor: Ewa Rzeszutek

Zastępca redaktora naczelnego

Od węgla do globalnych sieci produkcji

Jeszcze w 1997 r. najważniejszym towarem w polskim eksporcie był węgiel. Jednak od 1994 do 2008 roku wolumen naszego eksportu zwiększał się średnio o ponad 13 proc. rocznie i zmieniała się jego struktura. Ta dynamika eksportu niewiele ustępowała Chinom czy Korei – mówi Wojciech Mroczek z Departamentu Statystyki NBP.
Od węgla do globalnych sieci produkcji

(Fot. Włodzimierz Dąbkowski, NBP)

Obserwator Finansowy: Jak po 30 latach od wprowadzenia strategicznych reform polskiej gospodarki i po 15 latach członkostwa w UE wygląda bilans naszych obrotów handlowych z zagranicą?

Wojciech Mroczek: Obecnie saldo wymiany towarami jest zrównoważone, a dodatkowo mamy relatywnie duże dodatnie saldo w handlu usługami. Jednak na początku zmian systemowych w gospodarce sytuacja była zdecydowanie inna. Załamanie się eksportu do krajów Europy Środkowej i Wschodniej oraz byłego ZSRR na początku lat 90. spowodowało szybkie narastanie ujemnego salda w handlu zagranicznym. Pod koniec lat 90. deficyt w handlu towarami stanowił 8 proc. PKB. Wzmacnianie potencjału eksportowego przyczyniło się najpierw do zahamowania wzrostowej tendencji deficytu, a w kolejnych latach do jego obniżania się. W 2015 r. po raz pierwszy Polska osiągnęła nadwyżkę w handlu towarami.

Analiza danych wskazuje, że u podstaw poprawy salda towarowego stoi wzrost polskiego eksportu.

Tak. Jeśli weźmiemy pod uwagę dynamikę naszego eksportu, to bilans ostatniego trzydziestolecia jest spektakularny. W tym okresie polski eksport realnie zwiększył się ponad dziesięciokrotnie. W latach 1994-2008 wolumen eksportu zwiększał się średnio o ponad 13 proc. rocznie!  Zatem jego dynamika niewiele ustępowała Chinom czy Korei, a więc gospodarkom, które stawiane są za przykład sukcesu gospodarczego ostatnich dekad.

Początki były trudne. Nasz udział w światowym eksporcie obniżył się w 1993 r. do zalewie 0,37 proc., a Polska spadła na 40. miejsce pod względem wartości eksportu. To trochę jak po 1918 roku, niemal wszystko trzeba było budować od początku. Jednak już od 1994 r. polski eksport utrzymuje się w trendzie wzrostowym, przerwanym tylko jeden raz w 2009 r., na skutek światowego kryzysu.

Dziś udział Polski w światowym eksporcie kształtuje się na poziomie 1,34 proc., a nasz kraj jest 22. największym eksporterem, wyprzedzając m.in. Australię, Brazylię czy Indonezję.

Co stoi za tym sukcesem?

Jest to wynik wielu procesów dokonujących się jednocześnie w Polsce, czyli transformacji ekonomicznej i integracji naszej gospodarki z gospodarką światową, gdzie w wyniku rozszerzających się globalnych sieci produkcji nastąpiła prawdziwa ekspansja handlu międzynarodowego.

Więcej krajowej wartości dodanej w polskim eksporcie

Jak z perspektywy historycznej oceniłby Pan najważniejsze czynniki wspierające polski eksport?

Okresem najsilniejszego wzrostu obrotów handlowych były lata 90. ubiegłego wieku. Już w nowej rzeczywistości politycznej, w grudniu 1989 r. weszła w życie umowa o handlu i współpracy gospodarczej między Polską a EWG. Wspólnoty Europejskie przestały traktować nas jako kraj bloku wschodniego i wyeliminowały szereg restrykcji stosowanych w imporcie. Stopniowo porozumienia traktatowe z dzisiejszą Unią w coraz większym stopniu regulowały wzajemną współpracę gospodarczą, w tym przede wszystkim sferę handlu zagranicznego. Pod koniec 1991 r. podpisano układ o stowarzyszeniu Polski, na mocy którego w 1999 r. została utworzona strefa wolnego handlu wyrobami przemysłowymi między Polską a UE. Tak więc proces integracji z UE rozpoczął się na początku wprowadzania reform rynkowych i został zwieńczony w 2004 r. przystąpieniem do Unii Europejskiej.

Czyli to pierwsze dziesięciolecie przemian zapoczątkowało naszą integrację z gospodarką światową. Jak w tych nowych uwarunkowaniach zbudowany został polski potencjał eksportowy?

Głównie inwestycje zagraniczne zwiększyły nasz potencjał eksportowy. W ślad za postępem we wprowadzaniu reform rynkowych i integracji europejskiej Polska stała się jednym z głównych kierunków napływu bezpośrednich inwestycji zagranicznych. Łatwiejszy dostęp do dużych europejskich rynków powodował, że Polską interesowali się nie tylko inwestorzy z krajów UE, ale także z gospodarek pozaeuropejskich. Obecnie większość polskich eksporterów to firmy z udziałem kapitału zagranicznego. Znacząco ułatwia to lokowanie i rozwój sprzedaży na rynkach światowych. Poza tym duża część handlu odbywa się w ramach tych samych grup kapitałowych, dlatego towary wytwarzane w Polsce od razu trafiają do zagranicznych sieci dystrybucyjnych.

Inwestycje zagraniczne przyczyniły się do wzrostu internacjonalizacji produkcji i eksportu. W 2015 r. zagraniczna wartość dodana stanowiła prawie 27 proc. wartości polskiego eksportu towarów i usług, a od 1995 r. jej udział wzrósł o 14 pkt. proc. Oznacza to, że w polskim eksporcie w ciągu dwudziestu lat wyraźnie zwiększyło się znaczenie towarów i usług pośrednich wytworzonych w innych krajach.

Te zjawiska musiały zmienić strukturę naszego handlu,  geograficzną, ale i towarową?  

Owszem, struktura geograficzna naszego eksportu zmieniła się bardzo szybko. Unia Europejska już w 1990 r. stała się najważniejszym partnerem handlowym Polski. Od dwóch dekad udział unijnych rynków zbytu jest względnie stabilny. Na UE przypada obecnie 80 proc. polskiego eksportu, a kolejne 10 proc. – na pozostałe gospodarki europejskie. Na relatywnie niskim poziomie utrzymuje się natomiast udział gospodarek pozaeuropejskich.

To dobrze, że nasz eksport jest tak jednokierunkowy?

Czasami rzeczywiście narzeka się, że słabym punktem polskiego eksportu jest duża koncentracja na rynkach Unii Europejskiej. Zwłaszcza, że generalnie popyt w Europie Zachodniej rośnie zdecydowanie wolniej niż w pozostałych regionach świata. Pewnie gdyby w naszym eksporcie zwiększył się udział Chin, czy innych pozaeuropejskich gospodarek wschodzących oraz Stanów Zjednoczonych, to wpływ popytu zewnętrznego na towary pochodzące z Polski byłby większy. Ale jest i druga pozytywna strona tej dominacji UE w polskim eksporcie. To napływające inwestycje zagraniczne zarówno z krajów UE, jak i z innych gospodarek świata z tego względu, że znajdujemy się w tym miejscu, w którym się znajdujemy. Czyli bardzo blisko dużych rozwiniętych gospodarek o wysokiej skłonności do importu. Poza tym dynamika popytu w Europie Zachodniej jest też zdecydowanie bardziej stabilna.

Jak pokazują dane statystyki handlowej, silnie zmieniała się także struktura towarowa naszej wymiany.

Tak. U progu reform ustrojowych polski eksport opierał się przede wszystkim na sprzedaży surowców oraz dóbr surowcochłonnych i pracochłonnych. Jeszcze w 1997 r. najważniejszym towarem w polskim eksporcie był węgiel. Oznacza to, że był nim przez blisko 80 lat, niezależnie od formy ustroju.

Obecnie struktura polskiego eksportu jest dostosowana do popytu w krajach będących najważniejszymi partnerami handlowymi Polski. Dominują w niej zatem produkty związane z działalnością międzynarodowych sieci produkcji. Są to w większości wyroby wysoko przetworzone i zaawansowane technologicznie, chociaż z tym zaawansowaniem mogłoby być lepiej. Udało się także utrzymać na relatywnie wysokim poziomie eksport produktów rolno-spożywczych, co także należy uznać za sukces. Żeby zilustrować, jak duże były zmiany strukturalne eksportu w ciągu wspominanych 30 lat, posłużę się wskaźnikiem wartości jednostkowych eksportu.

W 1989 r. wartość 1 kilograma polskiego eksportu do krajów UE kształtowała się na poziomie 26 eurocentów, natomiast obecnie to już prawie 2 euro.

Jak by Pan ocenił obecną kondycję handlu światowego?

Handel międzynarodowy ciągle ewoluuje. Z jednej strony mówimy o spowolnieniu światowych obrotów handlowych w kontekście osłabienia rozwoju międzynarodowych sieci produkcji po kryzysie z lat 2008 i 2009, z drugiej strony wydaje się, że coraz większe znaczenie mają nowe zjawiska, jak np. handel elektroniczny, co nie do końca znajduje jeszcze odzwierciedlenie w statystykach. W każdym razie handel międzynarodowy staje się zjawiskiem coraz bardziej złożonym. W wymianę zaangażowanych jest coraz więcej podmiotów, z coraz większej liczby krajów. Coraz większa część procesów gospodarczych realizowana jest za pomocą internetu. Cyfryzacja wiąże się z większą otwartością handlową, sprzedażą większej liczby produktów na większej liczbie rynków. 10-procentowy wzrost „dwustronnej łączności cyfrowej” zwiększa handel towarami o prawie 2 proc., a handel usługami o ponad 3 proc. Cyfryzacja zwiększa również korzyści wynikające z regionalnych umów handlowych. Transakcje handlowe w coraz mniejszym stopniu są bilateralne.

Czy obecne zakłócenia w polityce handlowej na linii USA-Chiny oraz ryzyka wokół brexitu wpłynęły już na dynamikę handlu światowego? Czy eskalacja wojny handlowej może odwrócić zmiany w modelu globalnej współpracy handlowej, opartym na globalnych łańcuchach dostaw?

Tak, widać to już szczególnie w danych za pierwszy kwartał. Dynamika światowego handlu obniżyła się do poziomów obserwowanych w czasie kryzysu. Z pewnością nie spowoduje to odejścia od modelu globalnych łańcuchów dostaw, ale pewnie jego ewolucję w stronę sieci bardziej regionalnych niż globalnych. Zmiany te będą wpływać na strukturalne osłabienie handlu i wzrostu gospodarczego.

Niekorzystnym zjawiskiem jest też zahamowanie dalszej liberalizacji handlu, i to już nie tylko tej wielostronnej, ale także dwustronnych porozumień. Szczególnie negatywny wpływ będzie miało to na gospodarki, które dotychczas znajdowały się na uboczu wielkich procesów globalizacyjnych. Dotyczy to zwłaszcza krajów najuboższych, przede wszystkim z Afryki.

Istnieje opinia, że Polska i inne gospodarki państw Europy Środkowej mogą być bardziej podatne na globalną wojnę handlową, biorąc pod uwagę ich dużą zależność od handlu zagranicznego oraz nastawienie na pojedyncze gałęzie przemysłu, takie jak produkcja samochodów. 

Rzeczywiście sektor motoryzacyjny należy do najważniejszych eksporterów w Polsce, jak i w pozostałych krajach Europy Środkowej i Wschodniej. Jeśli myślimy o zagrożeniach bezpośrednich, to raczej nie podzielam tej opinii. Eksport Polski, podobnie jak pozostałych krajów regionu, jest wprawdzie silnie skoncentrowany na krajach Unii Europejskiej, ale jeśli mówimy o branży motoryzacyjnej, trzeba wziąć pod uwagę, że jest to sektor bardzo zróżnicowany.

Co prawda obecnie widzimy spadkową tendencję sprzedaży aut zarówno w Europie, jak i na świecie, ale polski eksport motoryzacyjny w dalszym ciągu rośnie. Zwłaszcza w wyniku szybkiego rozwoju segmentu elektromobilności.

Coraz większe znaczenie mają bowiem części do aut o alternatywnych napędach, na przykład akumulatory elektryczne, silniki benzynowe do aut hybrydowych itd. Potencjalnym zagrożeniem może być tylko protekcjonizm wewnątrz UE, który będzie polegał na przenoszeniu miejsc pracy z krajów Europy Środkowo-Wschodniej do Europy Zachodniej, tak jak to miało miejsce podczas kryzysu z 2009 r.

Jak Pan ocenia najbliższe perspektywy dla polskiego eksportu?

W każdym kolejnym roku polscy eksporterzy ustanawiają nowe rekordy. W 2018 r. wartości eksportu osiągnęła 220 mld euro. W dającej się przewidzieć przyszłości najważniejszymi czynnikami wzrostu polskiego eksportu pozostaną inwestycje zagraniczne, które przyciągają niższe koszty produkcji i nasze położenie w Europie oraz wysoka skłonność do importu gospodarek Europy Zachodniej.

Poza tym widzę jeszcze potencjał wzrostowy w innych obszarach. Mimo dużego wzrostu, wciąż na relatywnie niskim poziomie kształtuje się wartość eksportu per capita. Obecnie to 7 tys. euro, należy więc do najniższych w Unii Europejskiej, bo wyprzedzamy jedynie Grecję, Bułgarię i Rumunię. W Niemczech, które są naszym głównym partnerem handlowym, jest ona prawie trzykrotnie większa.

Porównując sytuację w eksporcie Polski i innych krajów UE, uwagę zwraca też niski udział małych przedsiębiorstw w eksporcie. W Polsce firmy zatrudniające do 9. osób realizują zaledwie 5 proc. wartości eksportu ogółem, natomiast np. w Austrii jest to 15 proc., a w Belgii ponad 40 proc. Działalność eksportowa małych przedsiębiorstw koncentruje się przede wszystkim na najbliższych rynkach, na krajach sąsiednich. I tu także widać, że udział sąsiadów w polskim eksporcie jest niższy niż w wielu krajach Unii. Zatem podsumowując – w polskim eksporcie bardzo wiele się dokonało, ale wciąż jest jeszcze miejsce do wzrostu.

– Rozmawiała Ewa Rzeszutek

Opinie wyrażone przez autorkę i rozmówcę nie reprezentują oficjalnego stanowiska NBP.

 

(Fot. Włodzimierz Dąbkowski, NBP)

Otwarta licencja


Tagi