Polska energetyka jądrowa – szanse i rozbudowa

Dużą szansą dla polskiej gospodarki jest energetyka jądrowa – mówi Mariusz Marszałkowski, redaktor portalu BiznesAlert.pl.

Jan Przemyłski: W Polsce, co wynika z planów przedstawianych w ciągu ostatnich miesięcy, ma powstać sześć bloków jądrowych, skupionych w dwóch lub trzy elektrowniach. Jak to będzie wyglądało?

Mariusz Marszałkowski: Polska do 2040 r., zgodnie z dokumentem strategicznym Polskiego Programu Energetyki Jądrowej, czyli PPEJ, ma zbudować elektrownie o mocy od 6 do 9 gigawatów. Nie sprecyzowano dokładnie liczby elektrowni czy liczby bloków, gdyż nieznany był wykonawca oraz dostawca tych technologii. Na rynku w walce o realizację tego programu startują obecnie trzy podmioty międzynarodowe. Każdy z nich ma swoją technologię, różniącą się mocą produkcyjną – np. Amerykanie z AP1000 mają bloki o mocy 1200 megawatów, natomiast Francuzi z EPR, czyli z technologią Framatome, mają bloki o mocy 1750 megawatów. Ilość bloków może być więc mniejsza, natomiast sam uzysk energii może być taki sam jak w przypadku jednego reaktora jądrowego amerykańskiej technologii Westinghouse.

Rozważane są dwie lokalizacje po trzy reaktory bądź trzy lokalizacje po dwa reaktory. W wyścigu o polską energetykę jądrową, poza oczywiście tym programem rządowym, stanął też biznes – Polska Grupa Energetyczna, która planuje, wspólnie z ZE PAK, budowę swojej elektrowni jądrowej opierając się na koreańskiej technologii. Pojawiają się pytania, czy ta elektrownia będzie działała razem z rządowym Polskim Programem Energetyki Jądrowej, czy osobno? Na razie tego nie wiemy.

Czyli ile elektrowni jądrowych może powstać na przestrzeni kolejnych 10 lat w Polsce?

To kolejny ciekawy wątek. Według PPEJ do 2033 r. ma powstać pierwszy reaktor jądrowy w elektrowni w gminie Choczewo. Swój program ma również ZE PAK, który zakłada, mniej więcej w połowie lat 30. XXI w., uruchomienie pierwszego bloku elektrowni jądrowej w Pątnowie. To oznacza, że w połowie lat 30. będziemy mieli dwa bloki jądrowe. Jeden oparty na amerykańskiej technologii Westinghouse, a drugi oparty na technologii koreańskiej firmy KHNP. Do tego dochodzą jeszcze tak zwane SMR, czyli Small Modular Reaktors. Firmy pracują już nad technologią małych reaktorów jądrowych. Według planów zarówno PKN Orlen, jak i KGHM, takie reaktory mają powstać w Polsce jeszcze w końcówce trzeciej dekady XXI w. Mniej więcej w latach 2029–2030 mają więc zostać zbudowane pierwsze SMR. Jeżeli wszystko pójdzie zgodnie z planem, to za 10 lat Polska będzie miała co najmniej dwa duże bloki jądrowe oparte na technologii klasycznego reaktora jądrowego – wodno-ciśnieniowego, i dodatkowo będzie miała kilka bloków jądrowych o małej skali, które w głównej mierze będą zaopatrywać polski przemysł w energię z atomu.

W jakiej sytuacji znajduje się Polska decydując się na taki krok? Czy my gonimy Zachód, czy jednak idziemy swoją drogą jądrową?

Patrząc z perspektywy naszych sąsiadów, to Polska goni i Zachód, i Wschód, a w zasadzie wszystkich poza Litwą, która jako jedyna nie ma swojego reaktora jądrowego, zaś pozostali nasi sąsiedzi mają reaktory jądrowe. Jesteśmy państwem, które dopiero wchodzi na rynek energetyki jądrowej i idziemy swoją ścieżką. A dla przykładu Niemcy obecnie nie tylko wygaszają, ale też nie planują rozbudowy swojej energetyki jądrowej. Podobne plany mają Szwedzi, którzy również zamierzają wyłączać swoje bloki jądrowe. Polska natomiast w blokach jądrowych widzi swoją przyszłość i nadzieję na tanią, ale także konkurencyjną oraz bezpieczną energię. Pamiętajmy bowiem, że energetyka jądrowa to taki rodzaj wytwarzania energii, który jest niezależny od czynników atmosferycznych – od pogody – oraz od dostaw surowców. Elektrownia jądrowa działa opierając się na paliwie jądrowym, na prętach paliwowych, które są sprowadzane raz do roku i magazynowane na terenie elektrowni. I to jest duża różnica w odróżnieniu od np. gazu ziemnego, ropy naftowej czy węgla, które muszą być sprowadzane praktycznie cały czas. Energetyka jądrowa jest zatem dużą szansą dla polskiej gospodarki i miejmy nadzieję, że ten program rozbudowy czy budowy tych mocy jądrowych będzie kontynuowany.

Dlaczego nasi sąsiedzi rezygnują z tego typu elektrowni, a my chcemy w to inwestować? Na czym polega różnica?

Wpływa na to kilka czynników. Pierwszy z nich dotyczy Niemiec, które 20 lat temu obrały drogę Energiewende, czyli zmianę miksu energetycznego z opartego na węglu i energetyce jądrowej na odnawialne źródła energii. Warto pamiętać, że nasi zachodni sąsiedzi są państwem antyatomowym, bo społeczeństwo niemieckie sprzeciwiało się i sprzeciwia się przebudowie oraz otwieraniu kolejnych bloków jądrowych. W Niemczech historia energetyki jądrowej to jest trochę jak historia życia brzydkiego kaczątka. Nikt tego kaczątka tam nie chce, nikt go nie lubi, ale to kaczątko, mimo iż przez to społeczeństwo nie jest kochane, to oddaje co najlepsze, czyli bezemisyjną i stabilną energię. Dlatego nawet przy tak dużym sprzeciwie społecznym rząd niemiecki zdecydował się na przedłużenie działania tych bloków jądrowych o kilka miesięcy, bo miały być przecież wyłączone do końca grudnia 2022 r., natomiast będą wyłączone prawdopodobnie w kwietniu lub w maju 2023 r., a może uda się utrzymać je przy życiu znacznie dłużej.

Podobnie zachowują się społeczeństwa austriackie, belgijskie i holenderskie, które też nie chcą energetyki jądrowej. Panuje tam bardzo silnie przekonanie, że energetyka ta stanowi zagrożenie i jako koronne przykłady podaje się Czarnobyl, elektrownię Fukushima w Japonii, która była zalana falą tsunami w 2011 r. Na taką postawę wpływa też przekonanie, że zużytego paliwa jądrowego rzekomo nie ma gdzie przechowywać, co jest oczywistą bzdurą. Każdy kto mniej więcej orientuje się w temacie, doskonale wie, że proces przechowywania paliwa jądrowego jest znacznie prostszy i bardziej uporządkowany niż np. przechowywanie żużli czy innych odpadów pokopalnianych. Zużyte paliwa jądrowe przechowuje się bowiem w sterylnych warunkach, w bezpiecznych miejscach, stosując się do odpowiednich regulacji. Natomiast popiół z elektrowni składowany jest na hałdach, na otwartej przestrzeni. I biorąc pod uwagę skażenie, toksyczność hałd pokopalnianych czy powęglowych, to okazuje się, że zużyte paliwo jądrowe, przechowywane przez 15 czy 20 lat, jest mniej niebezpieczne.

Dlaczego w Polsce chcemy budować energetykę jądrową? Bo nie mamy wyjścia. Bo musimy budować coś, co zastąpi nam te wysokoemisyjne bloki węglowe. W Polsce ponad 70 proc. energii wytwarza się z węgla. Jeżeli UE czy państwa zachodniej Europy chcą transformować europejską energetykę i gospodarkę oraz chcą, żeby Polska brała w tym udział, to muszą pozwolić nam na stosowanie energetyki jądrowej. Dlaczego? Dlatego, że do dzisiaj nie wynaleziono technologii, która byłaby po pierwsze bezemisyjna, po drugie generowałaby tak dużą ilość energii w konkretnym miejscu. Dla porównania największe bloki węglowe w Polsce to są bloki o mocy około 900 megawatów, np. blok w Jaworznie ma 910 megawatów, a oferowany przez Amerykanów wg technologii Westinghouse niższy blok jądrowy ma moc 1200 megawatów, czyli dużo więcej.

O ile więc sprawność bloku węglowego, czyli to rzeczywiste wytworzenie energii w bloku węglowym jest na poziomie około 40 proc., a w nowszych blokach 45 proc., to w przypadku energetyki jądrowej sprawność bloków wynosi ponad 90 proc. I to jest największa przewaga energetyki jądrowej. Nie wynaleziono niczego, co by miało taki poziom mocy produkowanej energii, było ogólnie dostępne i potrafiło zastąpić energetykę jądrową. Państwa zachodniej Europy chcą jednak, aby ta transformacja oparta była na odnawialnych źródłach energii. Ale te nie stanowią alternatywy dla stabilnych i konwencjonalnych bloków, gdyż są nieprzewidywalne, nieskalowalne. Energetyki odnawialnej w sytuacjach ekstremalnych – wzmożonej pracy przemysłu, urządzeń, komputerów, klimatyzatorów itd. albo przy temperaturze minus 20 st. albo upalnych 35 st. – nie można przestawić w taki sposób, żeby zabezpieczyła nasze funkcjonowanie. A energetyka jądrowa daje takie możliwości. Dlatego Polska musi iść w stronę energetyki jądrowej, jeżeli chce transformować swoją gospodarkę. Ale to wynika też z pewnego przymusu, ponieważ bloki węglowe już zbliżają się do końca swojego technologicznego żywota, więc trzeba je czymś zastąpić.

Budowa elektrowni jądrowych w Polsce wpłynie na wiele gałęzi gospodarki i to nie tylko na energetykę, ale też np. na naukę. Niektóre polskie uniwersytety już planują wprowadzenie nowych kierunków, które będą szkoliły przyszłych ekspertów pod kątem energetyki jądrowej. Co zyska polskie społeczeństwo dzięki tym inwestycjom, oczywiście poza czystą, zeroemisyjną energią?

Pierwszym elementem będzie rozwój technologii, polskiej nauki i edukacji. To jest ogromny bodziec do rozwoju szczególnie tych podmiotów, które są związane np. z dozorem i technologiami jądrowymi, z obsługą tych urządzeń. Polskie uczelnie nie tylko będą musiały, ale będą wręcz zobligowane do współpracy z najlepszymi ośrodkami naukowymi na świecie. Pamiętajmy, im więcej nauki, im więcej rozwoju, tym bardziej innowacyjna gospodarka, tym więcej patentów i technologii, które można sprzedać, zmaterializować. To już nie jest wyrobiskowa gospodarka, w której produkuje się coś prostego i taniego, tylko to już jest gospodarka pretendująca do bycia gospodarką rozwiniętą, opartą na wysokomarżowych, zaawansowanych technologicznie, przetworzonych produktach, które dają największe uzyski i gospodarce, i społeczeństwu.

Drugim elementem jest czas. Sama budowa elektrowni jądrowej trwa bowiem kilkanaście lat. I przez ten czas – od momentu rozpoczęcia projektu do momentu jego zakończenia – przez plac budowy przewinie się kilkadziesiąt tysięcy ludzi. To będą inżynierowie, technicy czy specjaliści, którzy będą mieli zagwarantowane wysokie wynagrodzenia. I choć nie mamy swoich elektrowni jądrowych, to jednak mamy firmy, które biorą udział na różnych etapach budowy takich elektrowni na całym świecie. W Polsce działa ponad 70 takich firm, które albo produkują różne elementy, albo świadczą usługi na rzecz elektrowni jądrowych i to od momentu produkcji czy budowy, przez projekty aż do ich eksploatacji. Mamy więc pewien potencjał, który znacznie się zwiększy w momencie, kiedy te elektrownie będą budowane i następnie obsługiwane w Polsce.

Trzecim elementem jest właśnie obsługa. Pamiętajmy, że w jednej elektrowni jądrowej zatrudnionych jest od 400 do 800 wysoko wyspecjalizowanych, wykształconych i dobrze opłacanych pracowników, którzy będą musieli gdzieś mieszkać, gdzieś robić zakupy. Zyska na tym więc też społeczność lokalna. Elektrownie te nie powstają przecież na odludziu, na pustyniach, gdzie nie ma ludzi. Dla przykłady mieszkańcy gminy Choczewo, gdzie ma powstać elektrownia, będą angażowani na różnych etapach budowy i obsługi tej elektrowni – od dostaw żywności, poprzez wywóz nieczystości czy konserwację lub obsługę podstawowych sprzętów. A to oznacza nie tylko powstanie nowych miejsc pracy, ale też pieniądze i stabilizację życia całej społeczności.

Mariusz Marszałkowski, ekspert ds. energetyki, redaktor portalu BiznesAlert.pl.

Otwarta licencja


Tagi


Artykuły powiązane

Nie ma alternatywy dla atomu

Kategoria: Trendy gospodarcze
Wobec kryzysu energetycznego wzrosło zainteresowanie energetyką jądrową. Niektóre kraje posiadające elektrownie atomowe zapowiedziały przedłużenie eksploatacji pracujących reaktorów, inne przygotowują się do budowy kolejnych elektrowni. Realnych kształtów nabiera „Program polskiej energetyki jądrowej”, zakładający budowę reaktorów jądrowych o łącznej mocy od 6 do 9 GWe.
Nie ma alternatywy dla atomu

Atom daje tanią energię i niskie emisje

Kategoria: Ekologia
Uranu wystarczy na co najmniej 200 lat, a może nawet na dziesiątki tysięcy lat – mówi dr inż. Andrzej Strupczewski, profesor Narodowego Centrum Badań Jądrowych.
Atom daje tanią energię i niskie emisje

Czy zyskamy na elektrowni jądrowej?

Kategoria: Trendy gospodarcze
Dodatkowy wzrost o 0,83 proc., a być może nawet znacznie powyżej 1 proc. – w taki sposób budowa elektrowni jądrowej może wpłynąć na PKB Polski. Nie wiadomo, czy tak się stanie, ale wokół tych liczb trudno przejść obojętnie.
Czy zyskamy na elektrowni jądrowej?