Autor: Andrzej Godlewski

Specjalizuje się w problematyce gospodarki niemieckiej.

Dylematy polskiej prezydencji oczami europeisty

Podczas ostatniego posiedzenia rady ministrów finansów UE (ECOFIN) część poświęcona budżetowi na 2012 r. moderowana była przez Jacka Rostowskiego. W ten sposób jeszcze przed rozpoczęciem prezydencji Polska wzięła na siebie odpowiedzialność za doprowadzenie do kompromisu w sprawie unijnego budżetu na kolejny rok. O zadaniach dla polskiej prezydencji rozmawiamy z Hansem Martenem dyrektorem European Policy Centre.

Ze względu na dążenia rządu Davida Camerona do cięcia wydatków w UE negocjacje w sprawie nowe budżetu Unii będą przynajmniej tak samo trudne, jak podczas negocjacji w 2010 r. Poza tym zadaniem Polski będzie zakończenie prac nad ustawami zwiększającymi gospodarczą koordynację w UE (o ile nie uporają się z tym Węgrzy) oraz rozpoczęcie negocjacji o finansowych ramach UE na lata 2014-20. Czy kraj, który po raz pierwszy będzie sprawował prezydencję jest w stanie sprostać bardzo wysokim oczekiwaniom poszczególnych krajów i instytucji oraz wyzwaniom związanym z tworzeniem nowych struktur finansowo – gospodarczych UE?

Debiut w tej roli jest szansą na nowe i świeższe spojrzenia na sprawy europejskie. Poza tym będzie to również okazja, by wreszcie zobaczyć jak naprawdę działa traktat lizboński. Polska będzie czwartym krajem, który kierować będzie pracami Unii w nowych warunkach prawnych, ale praktycznie będzie to pierwsza okazja to normalnego procedowania. Poprzednie prezydencje działały przecież od kryzysu do kryzysu i przywódcy europejscy oraz ich ministrowie prawie co miesiąc musieli się spotykać w trybie awaryjnym. To bardzo zwiększyło znaczenie ustaleń międzyrządowych w UE. Myślę, że Polska będzie zainteresowana tym, by zwiększyć teraz rolę instytucji europejskich w podejmowaniu decyzji i w większym stopniu zaangażuje do współpracy Komisję Europejską oraz Parlament Europejski. Spodziewam się również, że Polska, jako największy beneficjent budżetu UE, będzie chciała, by unijny budżet był „bardziej aktywny” niż domagają się tego płatnicy netto.

Czy w sprawie walki z kryzysem w strefie euro rola Polski będzie ograniczać się jedynie do organizowania spotkań polityków eurolandu, czyli – jak mówią polscy dyplomaci – do wynajmowania sali?

Duża część ustaleń w sprawie unii walutowej już została przyjęta i jest realizowana. To oraz fakt, że Polska nie należy do unii walutowej sprawiają, że problemy euro nie będą należały do pierwszoplanowych zadań polskiej prezydencji. Dobrze się stało, że Polska przystąpiła do Paktu Euro Plus, dzięki czemu będzie miała lepszy wgląd w to, co dzieje się eurogrupie, oraz silniejsza będzie jej pozycja jako kraju sprawującego przewodnictwo w UE.

Czy Polska będzie w stanie sprostać presji płatników netto, którzy chcą ograniczyć wydatki? Podczas ostatniego spotkania ministrów finansów dziewięciu krajów opowiedziało się przeciw projektowi budżetu na 2012 r. zaproponowanemu przez Komisję Europejską, a 11 rządów było za.

Zasadnicze negocjacje dotyczące perspektywy finansowej UE na lata 2014-20 będą prowadzone dopiero w 2012 r. pod przewodnictwem Danii, która jest płatnikiem netto. I nie jest to najlepsza wiadomość dla Polski. Także dlatego, że w Danii dominuje teraz bardzo negatywne nastawienie wobec Europy, które może się jeszcze utrzymać po jesiennych wyborach parlamentarnych, i które ma znaczenie nie tylko dla finansów UE. Dlatego tak ważne jest, by podczas swojej prezydencji Polska prowadziła postępową europejską politykę. Niestety, nie widzę wielkich szans na to, by przyszłe budżety UE mogły być większe niż do tej pory – opór w tej materii rzeczywiście jest duży. Poza wielkością budżetu kwestią do dyskusji pozostaje też dystrybucja środków UE. Jeśli Polska chce zrobić coś dobrego dla Europy, to powinna zabiegać, by unijne pieniądze były wydawane zgodnie ze strategią „Europa 2020” i więcej środków było przeznaczanych na innowacje i nowoczesne technologie proekologiczne. To znaczy, że pamiętając o zachowaniu solidarności z biedniejszymi krajami trzeba też pamiętać o mądrym wydawaniu pieniędzy. Dylematem Polski będzie również to, czy nie zgodzić się na to, by część środków ze Wspólnej Polityki Rolnej (WPR) przenieść na inteligentną politykę spójności.

WPR ma obrońców nie tylko w nowych krajach członkowskich UE, ale także we Francji. Tymczasem polityka spójności lubiana jest tylko na wschodzie Unii. Czy może pojawić się koalicja państw, które będą chciały ją ograniczyć lub tak zmienić jej zasady, że Polska straci w porównaniu do okresu 2007-13?

Na razie widoczna jest koalicja na rzecz zamrożenia, względnie redukcji unijnego budżetu. Tworzą ją głównie Brytyjczycy i Holendrzy oraz prawdopodobnie dołączą do nich Niemcy. Oczywiście, w trakcie negocjacji pojawią się z pewnością pomysły proponujące zmianę kompozycji również wydatkowej części budżetu UE.

Komisarzem UE ds. budżetu jest Janusz Lewandowski, który wspólnie z przewodniczącym Komisji Europejskim José Manuelem Barroso przygotowuje w dyskrecji projekt finansów UE na lata 2014-20. Zostanie on przedstawiony w czerwcu, czyli krótko przed rozpoczęciem polskiej prezydencji. Czy możemy liczyć, że tak jak w przeszłości, Komisja okaże się sojusznikiem mniejszych i biedniejszych państw Unii?

To, że Janusz Lewandowski jest Polakiem nie ma żadnego znaczenia. Jest on przecież teraz unijnym urzędnikiem i musi służyć całej Europie oraz uwzględniać interesy wszystkich krajów członkowskich. W tym kontekście znacznie ważniejsza jest rola Parlamentu Europejskiego, który zyskał więcej uprawnień po wejściu w życie traktatu lizbońskiego. Dlatego Polska powinna w znacznie większym stopniu koncentrować się na budowaniu sojuszu z PE niż na przypominaniu Lewandowskiemu jego polskich korzeni.

Czy istnieje ryzyko, że duże kraje członkowskie odrzucą propozycje Komisji jako nierealistyczne i przedstawią swoją wizję finansów UE po 2013 r., która będzie znacznie mniej korzystna dla takich krajów jak Polska?

Takie ryzyko oczywiście istnieje. I właśnie dlatego Polsce powinno zależeć na jak największym zaangażowaniu Parlamentu Europejskiego. PE po raz pierwszy w swojej historii ma tak duże możliwości działania w tworzeniu podstaw finansowych UE, a jego członkowie w większym stopniu kierują się interesem całej Europy niż ma to miejsce w przypadku przedstawicieli rządów państw członkowskich Unii.

Rozmawiał Andrzej Godlewski

Otwarta licencja


Tagi


Artykuły powiązane

Za mało Europy w G20

Kategoria: Trendy gospodarcze
Brak w G20 takich krajów jak Hiszpania, Holandia, Polska czy Nigeria zaprzecza rozpowszechnionemu poglądowi, że uczestnikami tego forum stały się państwa o największym produkcie krajowym brutto i liczbie ludności.
Za mało Europy w G20