Autor: Małgorzata Grzegorczyk

Dziennikarka dziennika Puls Biznesu, specjalizuje się w obszarze inwestycji zagranicznych w Polsce i na świecie.

Polski nie ma wśród krajów, które wprowadzają przepisy proinwestycyjne

Gdy Arnaud Montebourg, francuski minister ds. reindustrializacji, w 2012 roku wzywał na dywanik prezesów międzynarodowych koncernów i ostrzegał, by nie ważyli się zamykać fabryk nad Sekwaną, wywoływał uśmiech. Dziś prezydent Trump otwarcie mówi, że wprowadzi cła importowe i nikt się już nie śmieje. Co dalej?
Polski nie ma wśród krajów, które wprowadzają przepisy proinwestycyjne

W ciągu zaledwie czterech miesięcy od października 2016 roku do lutego 2017 roku 33 kraje wprowadziły zmiany w polityce inwestycyjnej. Większość poprawiła warunki wejścia do danego kraju, zmniejszyła restrykcje i ułatwiła zagraniczne inwestycje. Zmiany zorientowane na liberalizację i promocję stanowiły 82 proc. całości, to średni poziom z ostatnich pięciu lat (w 2016 roku wynosił 79 proc.). Nowe ograniczenia były związane głównie z obawami o bezpieczeństwo strategiczne kraju. Taki obraz rynku bezpośrednich inwestycji zagranicznych (BIZ) przedstawia raport UNCTAD „Investment Policy Monitor” o polityce inwestycyjnej na świecie, który ukazał się w marcu.

A jednak autorzy raportu nie są optymistami. Uważają, że mimo korzystnych zmian BIZ mogą zaszkodzić: protekcjonizm w handlu lub decyzje krajów dotyczące konkretnych projektów inwestycyjnych. Mogą to być nieoficjalne, trudniejsze do śledzenia kroki, jak uznaniowość przy stosowaniu obecnych przepisów czy polityczne przekazy adresowane do inwestorów. W ich efekcie istnieje niebezpieczeństwo, że wzrośnie protekcjonizm w inwestycjach – ostrzegają autorzy dokumentu Investment Policy Monitor.

Kogo stać na blokady

Warto przyjrzeć się zmianom wprowadzonym w ostatnich miesiącach. Kraje rozwijające się i gospodarki przechodzące transformację przodowały w tych pozytywnych.

UNCTAD dzieli zmiany na cztery kategorie:

  • związane z rozpoczęciem inwestycji,
  • dotyczące już istniejących inwestycji,
  • ułatwiające inwestycje,
  • mające wpływ na ogólny klimat biznesowy.

Wśród 18 krajów, które wprowadziły nowe przepisy z pierwszej kategorii, czyli dotyczące rozpoczęcia inwestycji, bardziej liberalne prawo zaczęło działać m.in. w:

  • Argentynie,
  • Brazylii,
  • Chinach,
  • Indiach,
  • Rumunii,
  • Francji,
  • Grecji,
  • Korei,
  • Holandii,
  • Rosji.

Większe restrykcje wprowadziły:

  • Kanada,
  • Niemcy,
  • Indonezja,
  • USA.

W drugiej kategorii, czyli zmian dotyczących inwestycji już istniejących w danym kraju, część z 10 państw, które je wprowadziły, ułatwia firmom funkcjonowanie, np. Islandia zmniejszyła kontrolę kapitału, ale inne utrudniają: np. Polska zablokowała sprzedaż aktywów EDF.

12 krajów wprowadziło zmiany w trzeciej kategorii, czyli ułatwiające inwestycje: Benin, Chiny, Kolumbia, Indie, Izrael, Włochy, Kazachstan, Korea, Tunezja, Turcja, Uzbekistan i Zimbabwe. Dziewięć państw wprowadziło przepisy, które mają wpływ na ogólny klimat biznesowy (czwarta kategoria): np. Egipt zmienił prawo dotyczące upadłości firm, Węgry zmniejszyły CIT do 9 proc., ale np. w Tunezji pojawił się nowy podatek wysokości 7,5 proc. od zysków firm (niezależnie od CIT).

Polska jest klasyfikowana w grupie krajów, które utrudniają inwestycje. Warto przypomnieć, że poprzednim razem nasz kraj znalazł się w Investment Policy Monitor (z października 2015 r.) w związku z wprowadzeniem przepisu, który wymaga zgody rządu na zakup przez zagraniczną spółkę 20-proc. lub większego pakietu akcji w spółce strategicznej – z sektora produkcji energii, przechowywania gazu, chemicznej czy telekomunikacyjnej.

W najnowszym monitorze widać, że podobne ruchy, co Polska, zrobiły USA czy Niemcy, co ciekawe wobec tego samego chińskiego inwestora. USA i Niemcy to jednak dość znaczący zagraniczni inwestorzy na świecie – w 2015 r. z tych krajów wypłynęło, odpowiednio, 300 mld dol. i 94 mld dol. inwestycji, co daje im 1. i 6. miejsce w światowej czołówce. Polskie firmy zainwestowały w tym czasie za granicą 2,9 mld dol. i było to powtórzenie rekordu z 2012 r.

Łatwo sobie wyobrazić, że bez inwestycji wspomnianego chińskiego Fujian Grand Chip tamte gospodarki poradzą sobie dzięki projektom własnych firm. Polska mogłaby więcej zyskać, gdyby znalazła się w grupie państw liberalizujących prawo, jak Włochy czy Izrael, albo – żeby poszukać po sąsiedzku – Węgry i Rumunia. Z niedawnego raportu 14 izb przemysłowo-handlowych przygotowanego przez Politykę Insight wynika, że przez 25 lat napłynęło do Polski 712 mld zł bezpośrednich inwestycji zagranicznych, co stanowi 40 proc. PKB kraju. Najważniejszymi inwestorami są Niemcy (19,1 proc.), USA (10,9 proc.) i Francja (10,8 proc.). Z badania wynika, że 1 zł BIZ oznacza 1,15 zł dla PKB.

Co dalej

Ubiegły rok nie był najgorszy. Z danych NBP o zobowiązaniach inwestorów wynika, że w trzech pierwszych kwartałach 2016 r. wyniosły one 10,2 mld dol. Z kolei fDi Intelligence z grupy Financial Times podaje, że zagraniczne firmy zapowiedziały w Polsce 311 inwestycji za 10,8 mld dol. (43,9 mld zł), czyli na kwotę prawie o 70 proc. wyższą niż w rok wcześniej. Przedsiębiorcy obiecali rekordowe 62 tys. miejsc pracy. Dane fDi Intelligence dotyczą projektów ogłoszonych przez przedsiębiorców lub opisanych w mediach, a nie faktycznie zrealizowanych. Różnią się tym od raportu UNCTAD opartym na napływie BIZ (dane te pochodzą z banków centralnych). Wyniki za 2016 r. UNCTAD poda czerwcu.

Można wyobrazić sobie kilka scenariuszy dla napływu BIZ w 2017 roku i kolejnych latach:

  1. BIZ na świecie pozostają bez zmian. Największe korporacje planują inwestycje z kilkuletnim wyprzedzeniem. Tych procesów nie da się zahamować. Do Polski nadal trafia większa część inwestycji w regionie.
  2. BIZ na świecie rosną – przynajmniej na papierze. Protekcjonizm inwestycyjny powoduje, że międzynarodowe korporacje ogłaszają wielomiliardowe inwestycje w wielu krajach. Pozwala im to zachować przychylność rządu i utrzymać rynki sprzedaży. Projekty rozkładają w czasie i średnioroczne nakłady są na tym samym, co wcześniej poziomie. W pierwszym roku mogą być nieco wyższe.
  3. BIZ na świecie spadają. Protekcjonizm inwestycyjny powoduje, że firmy koncentrują się na projektach w swoich krajach. To oznacza wyższe inwestycje w krajach, z których pochodzi najwięcej kapitału: USA, Chiny, Niemcy, Francja, Wielka Brytania i niższe w krajach, w których BIZ wciąż przewyższają zagraniczne inwestycje wychodzące, w tym w Polsce.
  4. BIZ na świecie spadają. Polityczne nawoływanie do protekcjonizmu wywołuje niechęć do podejmowania jakichkolwiek decyzji. W pierwszym roku inwestycje spadną, potem odbiją. Także w Polsce.

Na razie można założyć scenariusze optymistyczne, czyli nr 1 lub 2. Potwierdzają to wypowiedzi przedstawicieli 14 zagranicznych izb handlowych podczas niedawnej konferencji w ministerstwie rozwoju. Zapewniali, że nadal chcą inwestować w Polsce.

Francois Clombie, przewodniczący RN Auchan i były prezes Francusko-Polskiej Izby Handlowej, powiedział, że w przeprowadzonym kilka miesięcy wcześniej badaniu 80 proc. członków izby zadeklarowało dalsze inwestycje w Polsce. Co prawda ostatnio pojawiło się kilka niekorzystnych trendów, jak polityka podatkowa czy zerwanie umowy na Caracale, ale emocje we Francji już opadły i firmy nadal chcą inwestować – zapewniał Francois Clombie.

Antoni F. Reczek, prezes Brytyjsko-Polskiej Izby Handlowej, stwierdził, że brytyjskie spółki są skazane na inwestycje w Europie, w tym w Polsce. Przewidywał kontynuację lub nawet wzrost brytyjskich inwestycji do UE w reakcji na kłopoty z eksportem, które czekają te firmy po brexicie.

Zainteresowanie zagranicznych firm potwierdziła Iwona Chojnowska-Haponik, dyrektor w Polskiej Agencji Inwestycji i Handlu, która obsługuje 185 projektów, o 20 proc. więcej niż wynosi średnia z ostatnich lat, w tym 43 proc. projektów greenfield. Gdyby wszystkie zostały zrealizowane w Polsce, oznaczałoby to 4 mld euro kapitału i 52 tys. miejsc pracy.

Eksperci wskazywali, co może zaszkodzić napływowi BIZ do Polski. Antoni F. Reczek wśród zagrożeń wymienił rekordowe tempo, w którym przybywa w Polsce nowych przepisów (gorzej jest tylko w Wenezueli), słabość polskich uczelni – tylko dwa uniwersytety są w światowej 500, dyskryminację, gdy np. państwowe spółki muszą ubezpieczać się w państwowej firmie oraz problem wizerunkowy: ostatnio o Polsce pisze się tylko w negatywnym kontekście.

Peter Baudrexl, prezes Siemens Polska i szef zarządu Polsko-Niemieckiej Izby Przemysłowo-Handlowej, zauważył, że o ile firmy obecne w Polsce od lat nadal chcą inwestować, o tyle trudniej przy słabym PR-rze ściągnąć nowych inwestorów.

Otwarta licencja


Tagi