Prosty przepis na sukces finansowy – inwestowanie pasywne i długofalowe
Kategoria: Instytucje finansowe
Członek Zarządu Narodowego Banku Polskiego
więcej publikacji autora Paweł SzałamachaGetty Images
Świadomość naszego sukcesu gospodarczego jest w miarę powszechna, wobec czego zadajemy sobie pytanie o jego przyczyny. Klasyczna, liberalna teza brzmi: sukces był spowodowany wprowadzeniem szybkich i głębokich reform w latach 90. według wzorców Międzynarodowego Funduszu Walutowego (MFW), a następnie korzyściami z uczestnictwa w Unii Europejskiej. Nie zadowala mnie takie stanowisko i to nie tylko dlatego, że deprecjonuje nasz wysiłek, przypisując sukces przewodnictwu i opiece świadczonej z zewnątrz.
Argument „koniecznych i szybkich reform rynkowych” domyka dyskusję na temat popełnionych błędów, a nawet instytucjonalnych patologii wprowadzanych w kostiumie rynku, czego przykładem są NFI (Narodowe Fundusze Inwestycyjne) powołane w 1995 r. Większość krajów regionu wprowadzała reformy rynkowe w latach 90. Działo się tak ze względu na kryzys, w którym się znalazły (szczególnie nasz przypadek państwa niewypłacalnego). Dotyczyło to także państw, w których gospodarka centralnie planowana zachowała suboptymalną sterowność, jak np. w Czechosłowacji. Taki był klimat intelektualny lat 90., a także presja instytucji międzynarodowych i silnych państw rozwiniętych. Terapię szokową przeżyły również Rumunia i Bułgaria. Do UE należymy od 20 lat wraz z całym regionem (Bułgaria i Rumunia dołączyły w 2007 r.) i na jednolitych zasadach mamy dostęp do wspólnego rynku, rozwiązań instytucjonalnych i funduszy. Dlaczego zatem rozwijaliśmy się szybciej od Czech czy Węgier oraz krajów bałkańskich? Rygorystyczna analiza powinna koncentrować się na tych aspektach, które odróżniały nas od pozostałych państw i miały pozytywny wpływ na wzrost gospodarczy. Wskażę kilka z czynników, z zaznaczeniem, że ich lista nie jest wyczerpująca ani nie należą one do domeny polityki makroekonomicznej.
Zobacz również:
Mocna Polska to silna gospodarka
Pierwszym z nich są określone cechy kapitału ludzkiego – i nie chodzi o poziom wykształcenia nieodbiegający od krajów naszej grupy, ale o aspekty trudniej mierzalne: przedsiębiorczość, ambicję, potrzebę sukcesu i dorównania najlepszym. PRL odchodził, zostawiając nas w stanie upokorzenia, czuliśmy się gorsi, bo biedniejsi od sąsiadów. To powodowało silną mobilizację społeczną i szeroką akceptację własnej przedsiębiorczości jako modelu życia. Ponadto przez cały PRL przetrwało w Polsce znacznie więcej prywatnych firm niż u innych członków RWPG, gdzie nawet fryzjer czy cukiernia były częścią kompleksu „uspołecznionego”. PRL po okresie forsownej industrializacji finansowanej długiem – chaotycznej i przewymiarowanej, co spowodowało kryzys zadłużeniowy – przyniósł także pozytywny efekt. Był nim kapitał ludzki: inżynierowie, technicy, robotnicy wykwalifikowani, którzy umieli wytwarzać konkretne produkty – statki, papier, cement, maszyny, samochody. Te dwa elementy: przedsiębiorcy głodni sukcesu i wykwalifikowani pracownicy stworzyli podwaliny odbicia z recesji lat 90. Inwestycje zagraniczne do końca tego okresu były bowiem niewielkie, a inwestycje typu greenfield – wręcz znikome.
Prywatna własność ziemi chłopskiej to kolejna – do dziś niedoceniona i mało zbadana – różnica pomiędzy Polską a sąsiadami. Dominująca perspektywa mieszkańców aglomeracji przedstawiała rolników jako problem, grupę roszczeniową, niedostosowaną do gospodarki rynkowej, osoby gospodarujące na małych, a więc niewydajnych majątkach. Taka postawa, wspomagana przez opiniotwórcze instytucje, prezentujące szyderstwa ze wsi w korporacjach medialnych czy filmie, wynikała także z potrzeby awansu społecznego na skróty. Przecież dziadkowie około 2/3 obywateli Rzeczypospolitej byli mieszkańcami wsi. Roszczenia niewątpliwie występowały, zaspokajano je jednak w niewielkim stopniu, i to mimo formalnej reprezentacji politycznej wsi na poziomie kraju. Tymczasem praca na swoim, konieczność gospodarowania i liczenia pieniędzy, codzienne wypełnianie obowiązków to także zasób przedsiębiorczości i fundamenty dobrej etyki pracy, które siłą rzeczy musiały być słabsze w upaństwowionym przez dwa pokolenia rolnictwie innych krajów Europy Środkowej.
(…) niedocenioną przyczyną naszego ponadprzeciętnego wzrostu gospodarczego jest ograniczenie korupcji. Należy to szczególnie podkreślić, bo wynikało z własnych wyborów Polaków. Powołano wyspecjalizowaną służbę skoncentrowaną na zwalczaniu przestępczości korupcyjnej i godzącej w ekonomiczne interesy państwa tj. Centralne Biuro Antykorupcyjne
Kolejną niedocenioną przyczyną naszego ponadprzeciętnego wzrostu gospodarczego jest ograniczenie korupcji. Należy to szczególnie podkreślić, bo wynikało z własnych wyborów Polaków. Powołano wyspecjalizowaną służbę skoncentrowaną na zwalczaniu przestępczości korupcyjnej i godzącej w ekonomiczne interesy państwa tj. Centralne Biuro Antykorupcyjne. Stało się tak w 2006 r. na mocy decyzji Sejmu, z własnej inicjatywy, nie zaś w wyniku wdrażania zalecanych reform. Pomyślny był także moment wprowadzenia tej reformy instytucjonalnej tj. dwa lata po wejściu do UE, gdy pojawiły się realnie duże pieniądze w gestii władz publicznych wszystkich szczebli. Podkreślić należy, że zwalczanie korupcji nie jest priorytetem instytucji UE, gdy wchodzi w kolizję z ich interesem politycznym. Najlepszym przykładem jest włoski program zachęt do modernizacji budynków wdrożony w 2020 r., który uprawniał beneficjenta do odpisu podatkowego w wysokości 110 proc. wydatków. Wskutek jego funkcjonowania roztrwoniono 220 mld euro, z nikłym pozytywnym skutkiem dla gospodarki. Spowodowało to natomiast falę oszustw. Program ten był zaakceptowany przez Komisję Europejską jako część włoskiego krajowego planu odbudowy. Powszechna gangrena korupcji znana w naszym kraju z lat 90. została w znacznym stopniu ograniczona i choć trudno jest wyeliminować takie zjawiska całkowicie, to ten wysiłek także pozytywnie odróżnia nas od kilku krajów regionu.
Zobacz również:
Polski potencjał technologiczny, czyli kultura zaufania kluczem do rozwoju
Pełen obraz powinien zawierać odniesienie do poważnych błędów, w tym popełnionych częściowo z własnego wyboru. Podstawowy to brak strategii przemysłowo-prywatyzacyjnej w latach 90. Trzeba zrozumieć, że pole manewru rządu było ograniczone – państwo było faktycznie niewypłacalne, inflacja konsumencka w roku 1989 doszła do 350 proc., zaś w kolejnym roku wyniosła dwa razy tyle (według Głównego Urzędu Statystycznego; inne źródła podają odmienne poziomy). Priorytetem było jej zmniejszenie za pomocą niskich ceł, stopy procentowej banku centralnego, sztywnego kursu walutowego, „ciasnej” polityki budżetowej. Niskie cła miały wywołać presję konkurencyjną na krajowych producentów i zniechęcić ich do podwyżek cen. Oznaczało to jednak, że przedsiębiorstwa państwowe zostały wystawione na konkurencję z doskonale zorganizowanymi firmami zagranicznymi i gwałtownie zaczęły tracić udziały w rynku krajowym. Zanim opanowały podstawowe umiejętności w gospodarce rynkowej, tj. nauczyły się prawidłowo liczyć koszty i prowadzić marketing swoich towarów, zostały zepchnięte do defensywy. W połączeniu z wyższą ceną pieniądza (aczkolwiek realna stopa procentowa była ujemna do lat 1993–1994) spowodowało to problem zadłużenia i upadku morale w tych firmach. Jedynym ratunkiem było znalezienie inwestora strategicznego.
Właściciel państwowy nie zadbał o to, aby tysiące jego firm nauczyło się funkcjonować w warunkach gospodarki rynkowej. Ani przepisy ustaw regulujących działanie i prywatyzację przedsiębiorstw państwowych, ani działania faktyczne właściciela (reguły doboru kadr menedżerskich) nie stworzyły ścieżki ustawicznego doskonalenia firm. Nawet w branżach, w których dystans technologiczny polskich firm do czołówki światowej nie był znaczący, podstawowej szansy na przetrwanie szukano w prywatyzacji z udziałem kapitału zagranicznego. W rezultacie, firmy z dużym prywatnym kapitałem polskim, pozwalającym na ekspansję zagraniczną są nieliczne. To ważne, gdyż to one tworzą innowacje, lokując centra badawcze w granicach kraju. Istniejące ośrodki wywodzą się raczej z prywatnych firm założonych w latach 90. i organicznie rozwijanych przez kolejne dekady, niż z prywatyzacji. W scenariuszu historii alternatywnej, wymagającej wdrożenia merytokratycznej strategii właścicielskiej, liderem na rynku papieru, cementu czy farb w Europie mogłaby być firma z centralą w Świeciu lub odpowiednio Kielcach i Wrocławiu. Krótka lista poważnych błędów obejmowałaby wspomniane wyżej NFI, postawienie PGR-ów w stan likwidacji z mocy ustawy w 1991r., otwarte fundusze emerytalne (OFE) zawiązane w latach 1998/1999, zapaść fiskalną lat 2009–2015.
Obecnie największym ryzykiem dla dalszego rozwoju jest poziom konfliktu politycznego w naszym kraju. Jak gdyby sukcesy przyszły za szybko, za łatwo i można by je zaprzepaścić. Ofiarą dysfunkcjonalnego konfliktu jest dobry zwyczaj i kultura, ale także odpowiedzialne zarządzanie finansami publicznymi, a ostatnio niezależność banku centralnego
Mimo to odnieśliśmy sukces. Obecnie największym ryzykiem dla dalszego rozwoju jest poziom konfliktu politycznego w naszym kraju. Jak gdyby sukcesy przyszły za szybko, za łatwo i można by je zaprzepaścić. Ofiarą dysfunkcjonalnego konfliktu jest dobry zwyczaj i kultura, ale także odpowiedzialne zarządzanie finansami publicznymi, a ostatnio niezależność banku centralnego.
Autor wyraża własne opinie, a nie oficjalne stanowisko NBP.
Artykuł pochodzi z 20. wydania kwartalnika „Obserwator Finansowy” – marzec-maj 2025 r.