W lutym 2019 r. w mieście Stockton w Kalifornii rozpoczęto eksperyment z tzw. bezwarunkowym dochodem podstawowym, czyli kwotą wypłacaną każdemu obywatelowi, niezależnie od wykonywanej pracy i innych dochodów. Karty debetowe z 500 dol. zostały rozesłane do 130 wylosowanych osób z dzielnic o niższych średnich zarobkach.
Teraz naukowcy będą monitorować przez osiemnaście miesięcy jak dodatkowy dochód wpłynął na strukturę wydatków, oszczędności itp. Zapewne z tego powodu także w lutym 2019 r. ukazała się analiza dwóch pracowników Univeristy of California Hilary W. Hoynes, Jesse Rothstein zatyułowana „Universal Basic Income in the US and Advanced Countries” (Uniwersalny dochód podstawowy w USA i krajach rozwiniętych).
Sondują oni w niej możliwość wprowadzenia podobnego bezwarunkowego dochodu podstawowego na terenie całego kraju. Autorzy wyliczyli, że gdyby taka „pensja” wypłacana każdej osobie powyżej osiemnastego roku życia wynosiła 12 tys. dol. rocznie (ok. 46 tys. zł) to kosztowałaby ona trzy billiony dolarów. To 75 proc. dzisiejszych wydatków budżetu federalnego w USA. Nawet gdyby wykluczyć z tego programu osoby powyżej 65 roku życia to jego koszt spadłby tylko o ok. jedną piątą. A więc gdybyśmy chcieli wprowadzić obecnie taki program w USA, nie dokonując cięć w innych wydatkach budżetu, konieczne byłoby zwiększenie federalnych dochodów podatkowych o 100 proc.
Ciekawych argumentów zwolennikom wolnego handlu dostarcza praca Stéphane Becuwe`a, Bertranda Blanchetona i Christophera M. Meissnera „International Competition and Adjustment: Evidence from the First Great Liberalization” (Międzynarodowa konkurencja i dostosowanie: dowody z pierwszej wielkiej liberalizacji handlu). Kiedy Napoleon III został cesarzem w 1852 r. postanowił dać impuls do szybszego rozwoju gospodarce za pomocą liberalizacji handlu z Wielką Brytanią.
Wcześniejsi władcy Francji nie odważyli się na taki krok, spotykając się z silnym oporem ze strony lokalnych przemysłowców, którzy obawiali się, że przegrają konkurencję z brytyjskimi firmami. Napoleon III, który wcześniej przebywał na wygnaniu na wyspach, przyglądał się brytyjskim decyzjom o obniżeniu barier celnych i bardzo one mu się spodobały. Ostatecznie w 1860 r. doszło do podpisania traktatu Cobden-Chevalier, który był jednym z najważniejszych porozumień handlowych w historii świata.
Wielka Brytania i Francja były wówczas największymi eksporterami świata. Obawy francuskich przemysłowców okazały się płonne. Handel wewnątrzgałęziowy (chodzi o sytuację kiedy kraj jednocześnie eksportuje i importuje produkty tej samej gałęzi przemysłu) w okresie 1859-1872 potroił się z 14 proc. do 38 proc. całkowitej wymiany handlowej. Choć trzeba przyznać, że rząd przyznał firmom pożyczki na dostosowanie się do konkurencji międzynarodowej.
Grey Gordon i Aaron Hedlund opracowali analizę „Accounting for the Rise in College Tuition” (Analizując wzrost opłat za studia). Badają w niej przyczyny gigantycznego wzrostu opłat za studia w USA. W przypadku elitarnych, prywatnych szkół, które istotnie selekcjonują chętnych, koszt edukacji wzrósł od 1987 r. do 2010 r., po uwzględnieniu inflacji, o 50 proc. (z 15 500 dol. do 23 700 dol.). W przypadku mniej wybrednych szkół, głównie publicznych, wzrost ten był jeszcze wyższy. W badanym okresie koszt edukacji wzrósł tam o 140 proc. (z 2700 dol. do 6400 dol.).
Z wyliczeń naukowców wynika, że do tych podwyżek najbardziej przyczyniło się poluzowanie ograniczeń w studenckich pożyczkach na edukację. Podobny mechanizm mieliśmy okazję zaobserwować w Polsce w latach 2004 – 2007, gdy w efekcie poluzowania dostępu do kredytów hipotecznych ceny nieruchomości w krótkim czasie wzrosły nawet o 100 proc.
Pracę pod intrygującym tytułem „Child Penalties Across Countries: Evidence and Explanations” (Kary za posiadanie dzieci w różnych krajach: dowody i wyjaśnienia) przygotowali Henrik Kleven, Camille Landais, Johanna Posch, Andreas Steinhauer i Josef Zweimüller. Badają w niej jak zmieniają się zarobki rodziców po urodzeniu dziecka. Brano pod uwagę tych, którzy zdecydowali się na dziecko, mając między 20 a 45 lat. Okazuje się, że w każdym z badanych krajów – Dania, Szwecja, Niemcy, Austria, Wielka Brytania, USA – główny mechanizm był podobny, ale natężenie jego skutków różne.
I tak, zaraz po urodzeniu pierwszego dziecka dochody mężczyzn się nie zmieniają istotnie. Tymczasem dochody kobiet zauważalnie spadają i nie wracają do poprzedniego poziomu, nawet po dziesięciu latach (wtedy zakończono badanie). Ten długoterminowy spadek w przypadku matek ze Skandynawii to 21-27 proc. pensji, w krajach anglosaskich to 31 – 44 proc., podczas gdy w krajach niemieckojęzycznych nawet 51-61 proc.
Olaf Hübler przygotował pracę „The Role of Body Weight for Health, Earnings and Life Satisfaction” (Zależność między wagą a zdrowiem, zarobkami i satysfakcją z życia). Na początku pracy autor dokonuje przeglądu dotychczasowych badań na temat zależności między zarobkami a wagą ciała. Wyniki badań są różne, ale można z nich wyciągnąć wniosek, że osoby które mają wyższy wskaźniki BMI (Body Mass Index – oblicza się go dzieląc wagę przez wzrost podniesiony do kwadratu) zarabiają mniej.
Zdaniem naukowców może to wynikać z faktu, że zwykle wyższa waga ciała wiąże się z częstszymi problemami ze zdrowiem, co z kolei może przeszkadzać w robieniu kariery. Olaf Hübler postanowił sprawdzić te i inne wnioski na postawie danych z Niemiec. I okazuje się, że w przypadku Niemców inna jest zależność między zarobkami a BMI u kobiet i mężczyzn. Mężczyźni o wskaźniku BMI w normie zarabiają więcej. Kobiety z nadwagą zarabiają średnio mniej niż pozostałe, ale te z niedowagą więcej. W tym kontekście okazuje się, że nadmierne odchudzanie, w przypadku kobiet, ma solidne podstawy ekonomiczne. Choć wyższe zarobki mają swoją cenę. Kobiety (i mężczyźni także) z niedowagą wykazują jednak niższą satysfakcję z życia.