Czy to już recesja, czy tylko spowolnienie

To, co przeżywamy nie jest klasycznym cyklicznym kryzysem. Trudno mówić nawet o recesji, z której większość krajów wydźwignęła się w roku 2010. Jak wobec tego nazwać stan w jakim znajduje się światowa gospodarka, bez ryzyka zarzutu, że nie chcąc powiedzieć wprost jak jest, używa się eufemizmów?
Czy to już recesja, czy tylko spowolnienie

Według S&P wzrost w strefie euro w roku 2011 wyniesie 1,7 proc., a w 2012 r. 1,5 proc. (Fot. OF)

Są co najmniej trzy powody do niepokojów:

– Po ożywieniu, jakie miało miejsce w roku 2010 gospodarka w wielu krajach ponownie zwalnia;

– Ratowanie gospodarki i stymulowania wzrostu przez wydatki rządowe i luźną politykę budżetową oraz pieniężną doprowadziło do nowych problemów i nie bardzo wiadomo, jak je rozwiązać;

– Wciąż utrzymuje się strukturalna nierównowaga na świecie. Przez to nie ma bezpiecznych miejsc dla inwestowania i bezpiecznych walut, w których można lokować oszczędności.

Prognozy sporządzane przez najważniejsze międzynarodowe instytucje przewidują, że w przyszłym roku światowa gospodarka będzie rozwijała się wolno, a spowolnienie dotyczyć będzie przede wszystkim krajów wysoko rozwiniętych. Warto przy tym zwrócić uwagę, że już w roku bieżącym dynamika spadła, a zatem faza ożywienia jakie nastąpiło po najgłębszej od lat recesji, była bardzo krótka.

Ale to wcale nie jest najbardziej pesymistyczny scenariusz, jaki obecnie jest rozpatrywany. Problemy zadłużenia w kilku krajach strefy euro mogą doprowadzić do powtórki z kryzysu finansowego, podobnego do tego, który świat przeżył jesienią 2008 roku. Wówczas bardzo prawdopodobna byłaby kolejna fala recesji. Wygląda więc na to, że Europa i Stany Zjednoczone stoją wobec alternatywy: albo w przyszłym roku będzie źle, albo bardzo źle.

Prognozy w dół

Według najnowszego wydania, opublikowanego we wrześniu World Economic Outlook, opracowanego przez ekspertów Międzynarodowego Funduszu Walutowego w roku bieżącym i przyszłym światowa gospodarka wzrośnie o 4 proc. Wolniej niż w niezłym roku 2010, ale nie ma mowy o recesji. Gospodarka Stanów Zjednoczonych wzrośnie o 1,8 proc. wobec 1,5 w roku bieżącym, strefa euro o 1,1 proc. wobec 1,6 , Niemiec 1,3 proc. (w roku bieżącym 2,7 proc.), Japonii 2,3 proc. (w tym roku kraj zanotuje recesję -0,5 proc.). Wzrost w Japonii będzie wynikiem ogromnych nakładów na odbudowę obszarów, zniszczonych przez tegoroczne trzęsienie ziemi. Spowoduje to jednak dalsze zwiększenie japońskiego długu publicznego.

Rynki wschodzące utrzymają wysoką dynamikę, choć będzie ona – zdaniem ekspertów MFW – nieco niższa niż w roku bieżącym: Chiny 9 proc., wobec 9,5 w roku bieżącym, Indie 7,5 proc., wobec 7,8 w roku bieżącym. Polska gospodarka, zdaniem ekspertów Funduszu wzrośnie w roku bieżącym o 3,8 proc., a w przyszłym o 3 proc.

Podobne wskaźniki przewiduje Eurostat. Według Europejskiego Instytutu Statystycznego w roku bieżącym strefa euro wzrośnie o 1,6 proc., a w przyszłym o 1,8 proc., Niemcy (odpowiednio) o 2,6 i 1,9 proc., Stany Zjednoczone o 2,6 i 2,7 proc., Polska o 4,0 i 3,7 proc. Prognozy te sporządzane były wcześniej niż te, zawarte w World Economic Outlook i dlatego są nieco bardziej optymistyczne.

W ostatnich tygodniach większość banków i instytucji finansowych obniżyła swoje prognozy wzrostu dla Stanów Zjednoczonych, a zwłaszcza dla Europy. Jedną z przyczyn były słabe wyniki gospodarki niemieckiej w II kwartale (po doskonałych wynikach I kwartału). Ważniejszą jest to, że jak na razie politycy europejscy nie przedstawiają realnych planów rozwiązania problemów Grecji i kilku innych krajów strefy euro.

W końcu sierpnia agencja Standard & Poor’s obniżyła prognozę wzrostu strefy euro, ale zaznaczyła, że nie zmierza ona w stronę recesji. „Wciąż wierzymy, że uda się uniknąć ryzyka „podwójnego dołka” – napisali w swym raporcie eksperci Agencji. „Istnieje możliwość wzrostu, choć zauważamy istotne ryzyko ujemnego tempa. W szczególności będziemy monitorować trendy popytu konsumpcyjnego w najbliższych kwartałach”.

Według S&P wzrost w strefie euro w roku 2011 wyniesie 1,7 proc., a w 2012 r. 1,5 proc. Niemcy w tym roku wzrosną o 2,5 proc., a w przyszłym o 2 proc., Francja w tym i przyszłym roku o 1,7 proc., Hiszpania w tym roku o 0,8 proc., a w przyszłym o 1,0 proc. Wielka Brytania – odpowiednio – o 1,3 i 1,8 proc.

Również Moody’s obniżył w połowie września prognozę wzrostu Eurolandu. Zdaniem Agencji region ten w roku bieżącym i przyszłym będzie się rozwijał znacznie poniżej swego potencjału, w tempie 1,2-1,3 proc. Co więcej, rośnie ryzyko recesji, a głównym zagrożeniem są nierozwiązane problemy zadłużenia państw.

W sierpniu Morgan Stanley obniżył prognozy globalnego wzrostu do 3,9 proc. w tym roku i 3,8 proc. w przyszłym. Analitycy banku uznali, że Stany Zjednoczone oraz strefa euro są „niebezpiecznie blisko recesji” i skrytykowali polityków amerykańskich i europejskich za to, że nie podejmują zdecydowanych kroków dla zaradzenia kryzysowi zadłużenia.

Fiasko stymulacji fiskalnej

Autorzy World Economic Outlook przyznają, że we wcześniejszej edycji z kwietnia, nie docenili dwu zagrożeń:

– słabnącego ożywienia w krajach wysoko rozwiniętych oraz

– problemów fiskalnych w wielu krajach.

Te dwa zjawiska nakładają się na siebie i mogą doprowadzić do kolejnego kryzysu, jeśli rządy nie podejmą właściwej polityki.

O ile w końcu roku 2008 i w roku następnym MFW zalecał poluzowanie polityki fiskalnej, to w obecnym raporcie przyznaje, że przyniosło to efekty gorsze od spodziewanych.

„Konieczne jest przesunięcie od stymulowania fiskalnego do popytu prywatnego” – czytamy w World Economic Outlook. „W większości krajów wysoko rozwiniętych (nie dotyczy to Japonii) następuje konsolidacja fiskalna, ale nie towarzyszy jej zwiększenie popytu prywatnego. Powody są różne, w różnych krajach. Najczęstsze to: ostrożniejsza polityka banków w udzielaniu kredytów konsumpcyjnych, następstwa pęknięcia bańki spekulacyjnej na rynku nieruchomości i nadmierne zadłużenie gospodarstw domowych. Wszystko to razem sprawia, że silne ożywienie jest niemożliwe, czego we wcześniejszych raportach nie uwzględnialiśmy”.

Prognoza MFW opiera się na założeniu – co przyznają autorzy raportu – że:

– politycy europejscy powstrzymają kryzys w strefie euro,

– administracja amerykańska utrzyma równowagę między wspieraniem gospodarki i średniookresową konsolidacją fiskalną,

– wahania na światowych rynkach finansowych nie pogłębią się.

Krótko mówiąc, prognoza zakłada, że nie wydarzy się nic nadzwyczaj złego. Jak wiadomo, nierozwiązanym problemem prognoz ekonomicznych jest nieuwzględnianie zjawisk nietypowych, nazwanych przez Nassima Nicholasa Taleba „czarnymi łabędziami.” To ograniczenie wynika z samej konstrukcji prognoz. Nawet jeśli zakłada się scenariusz katastrofy, to traktuje się go jako prognozę ostrzegawczą, której da się uniknąć przy odpowiedniej polityce. Ale w obecnej sytuacji prawdopodobieństwo zaistnienia „scenariusza katastroficznego” jest całkiem duże.

Nawet jeśli nie spełnią się najgorsze scenariusze i kraje rozwinięte utrzymają niewielką dynamikę wzrostu, mało prawdopodobne jest, by w kolejnych latach wystąpiło silne i trwałe ożywienie. W pewnym sensie sytuacja jest gorsza niż w roku 2008. Wówczas rządy i banki centralne znały prostą recesję na szybkie pobudzenie gospodarki i zapobieżenie wyschnięciu kredytów. Rządy wydawały pieniądze, a banki pompowały je do gospodarki. Dziś powtórzenie tej terapii nie jest możliwe z uwagi na nadmierne zadłużenie sektora publicznego.

Zagrożenie ze strefy euro

Wydaje się, że obecnie największe problemy dla światowej gospodarki mogą wyniknąć z kryzysu strefy euro. Pogląd taki był wyrażany podczas spotkania ministrów finansów grupy G-20 w Waszyngtonie. Podobne stanowisko zajmuje Międzynarodowy Fundusz Walutowy. Międzynarodowy Komitet Monetarny i Finansowy, który reprezentuje 187 krajów członkowskich wydał 24 września komunikat, w którym stwierdza, że światowa gospodarka weszła w niebezpieczną fazę. Komitet wezwał do „wyjątkowej czujności, koordynacji i gotowości do skoordynowanych działań krajów członkowskich i MFW”. „Zachęceni determinacją kolegów ze strefy euro, zamierzamy uczynić wszystko, by rozwiązać kryzys w tej strefie” – stwierdza komunikat Komitetu.

Największym problemem strefy euro nie jest Grecja, której niewypłacalność jest przesądzona. W piątek 23 września wicepremier Evangelos Venizelos po raz pierwszy przyznał, że scenariusz „kontrolowanego bankructwa” jest brany pod uwagę i wierzyciele mogą spodziewać się zwrotu połowy pożyczonych Grecji pieniędzy. W takim wypadku straty banków i podatników europejskich nie powinny doprowadzić do załamania europejskiego systemu finansowego, tym bardziej, że strefa euro dysponuje funduszem 440 mld euro, który zapewne byłby wykorzystany do kapitałowego wsparcia banków zaangażowanych w kredytowanie Grecji.

Znacznie większe zagrożenia mogą przyjść ze strony Hiszpanii, a zwłaszcza Włoch. Banki mają w portfelu handlowym obligacje państwa włoskiego wartości blisko 100 mld euro, a obligacje hiszpańskie wartości ponad 20 mld euro. W portfelach bankowych jest to odpowiednio 228 mld euro i 140 mld euro. Przeprowadzone w roku ubiegłym stress-testy pokazały, że banki mogą przetrwać straty, spowodowane problemami z wykupem obligacji państwowych, jeśli nie będą one zbyt głębokie. Dla obligacji greckich przyjęto haircut 23,1 proc., dla Hiszpanii 12 proc., dla Włoch 7,4 proc.

Dziś sytuacja wygląda poważniej. W przypadku Grecji banki powinny się liczyć z niewypłacalnością około 50 proc. (zgodnie ze wstępnymi propozycjami Vanizelosa).

Według danych Agencji Fitch z maja 2011 r. obligacje greckiego rządu wartości 37 mld euro są w posiadaniu 34 europejskich banków komercyjnych (nie licząc banków greckich). Stanowi to 4 proc. ich kapitału (Tier 1). Zapomina się często, że największym wierzycielem są banki greckie, które mają w swym portfelu obligacje wartości 45 mld euro, co stanowi 160 proc. ich kapitału.

Irlandzkie zadłużenie jest dla europejskich banków jeszcze mniejszym problemem. 32 banki posiadają obligacje wartości 6 mld euro. Zaangażowane są między innymi: Lloyds Banking Group plc, The Royal Bank of Scotland Group (RBS), KBC Group i Danske Bank.

Publiczny dług portugalski jest w dużej mierze w portfelach banków portugalskich. 31 banków europejskich ma obligacje o łącznej wartości 20 mld euro, co stanowi nieco ponad 2 proc. ich kapitału. Z dużych banków najbardziej zaangażowany jest Banco Santander poprzez swój portugalski bank Santander Totta SGPS.

Znacznie większym problemem byłaby częściowa niewypłacalność Hiszpanii i Włoch, która pociągnęłaby za sobą haircut przy wykupie obligacji. Na początku września Josef Ackermann, prezes Deutsche Bank ostrzegł, że wiele europejskich banków może upaść, jeśli zostaną zmuszone do redukcji długów.

Niepokój o kondycję europejskich banków wzbudziła wypowiedź komisarza UE ds. wewnętrznych Michela Barniera dla francuskiego dziennika „Le Figaro”, który stwierdził, że chociaż minęły czasy ratowania banków pieniędzmi podatników, to „nie można wykluczyć, że niektóre banki będą potrzebować pomocy państwa”. Niedawno KE przedłużyła okres dopuszczalnej pomocy państwa dla banków w związku z niestabilną sytuacją na rynkach. Od 2008 roku banki europejskie zwiększyły swe kapitały o 420 mld euro – zarówno z pomocy państwa, jak i ze środków rynkowych. Do 15 października banki, które mają za mało kapitałów, muszą przedstawić plany naprawcze.

(Opr. DG)

(Opr. DG)

(Opr. DG)

(Opr. DG)

Powtórka z 2008?

Opublikowany we wrześniu kwartalny Raport banku Bank for International Settlements stwierdza: „Obawa, że poważne problem zadłużenia obejmą Włochy i Hiszpanię jest przyczyną wyprzedaży obligacji i akcji banków. Presja na sprzedaż rozszerzyła się na Belgię i Francję i objęła banki na całym kontynencie, łącznie z tymi, które mają swoje główne siedziby w krajach Europy Północnej. Akcje banków spadają, w miarę jak menadżerowie obniżają klasyfikację bankowych aktywów”.

Zaczyna to przypominać panikę z jesieni 2008, gdy banki przestały sobie wzajemnie ufać. Wówczas doszło do paraliżu rynku międzybankowego i drastycznego ograniczenia akcji kredytowej dla gospodarki. BIS zauważa, że tym razem banki centralne nie dysponują możliwościami, jakie miały przed trzema laty. Stopy procentowe większości banków centralnych są na poziomie tak niskim, że nie ma przestrzeni dla ich dalszego obniżania.

W najbliższych tygodniach najistotniejszą sprawą będzie przywrócenie zaufania na rynku bankowym oraz wzmocnienie kapitałowe banków. Możliwa jest pomoc dla europejskich banków ze strony MFW. – Nasz potencjał kredytowy, wynoszący około 400 mld dolarów, dzisiaj wygląda na duży, ale blednie w porównaniu z potencjalnymi potrzebami krajów zagrożonych kryzysem – powiedziała szefowa MFW Christine Lagarde po spotkaniu Funduszu 24 września.

Narastający kryzys bankowy jest złą wiadomością dla gospodarki światowej, która nie powróciła do równowagi po poprzedniej recesji. Przywracanie równowagi fiskalnej i obniżanie zadłużenia – publicznego i prywatnego – w kilku krajach wysokorozwiniętych będzie trwało przez kilka lat. Nawet jeśli uda się uniknąć wstrząsów, w tym czasie gospodarka będzie się rozwijała w tempie niższym od potencjalnego.

obligacje

(Opr. DG)

Według S&P wzrost w strefie euro w roku 2011 wyniesie 1,7 proc., a w 2012 r. 1,5 proc. (Fot. OF)
(Opr. DG)
dlug-publiczny
(Opr. DG)
stabilnosc
obligacje
obligacje

Otwarta licencja


Tagi