Różowa przyszłość zielonej energii

Trwający ponad miesiąc wyciek ropy naftowej z dna Zatoki Meksykańskiej zmusił prezydenta Baracka Obamę do wprowadzenia zakazu wierceń w dnie oceanu. Równocześnie szef kancelarii Białego Domu Emmanuel Rahm przekonywał w środę 2 czerwca na konferencji w Kongresie poświęconej zielonej energii do budowy nowych elektrowni atomowych. Jednak zielona energia jest dotowana z budżetu. To ślepa uliczka.

Założyciel Greenpeace Patrick Moore, który współprzewodniczy Koalicji na rzecz Czystej i Bezpiecznej Energii, chwali administrację Obamy za decyzję o „gwarancjach kredytowych dla dwóch zaawansowanych technologicznie elektrowni jądrowych w Georgii”. Elektrownie jądrowe dywersyfikują nasze źródła energii i w odróżnieniu od paliw kopalnych nie zanieczyszczają powietrza. Z pewnością powinniśmy zlikwidować utrudnienia w wykorzystywaniu energii nuklearnej.

To jednak nie oznacza, że federalne gwarancje kredytowe są dobrym pomysłem. Państwo nie powinno próbować wybierać lepszych i gorszych w branży energetycznej. Jeśli jedna firma dostanie takie gwarancje, to inne firmy będą miały kłopoty z pozyskaniem kapitału. Biurokraci nie wiedzą i nie mogą wiedzieć, jakie źródła energii – jądrowa, biodiesel, etanol, słoneczna, wodna, komórki paliwowe itd. – najlepiej spełniają nasze potrzeby energetyczne. Tę informację może dać tylko konkurencja na rynku.

Tutaj nie chodzi tylko o energię. Nie wiemy, jaki jest najlepszy sposób budowy procesora komputerowego. Nie znamy składników następnego przeboju kulinarnego. Nie wiemy mnóstwa rzeczy, które chcielibyśmy wiedzieć. Rynki – i konkurencja – wytwarzają informacje, które pozwalają nam podejmować decyzje, ale państwo zniekształca te informacje, interweniując na rynkach kapitałowych, na przykład gwarantując kredyty poszczególnym firmom.

Innymi słowy, nie znajdziemy najlepszego sposobu budowy procesorów, dając państwowe gwarancje kredytowe firmom, które wykorzystują konkretne technologie. Musimy pozwolić firmom konkurować o klientów. Na wolnym rynku bez ingerencji państwa firmy zarabiają wtedy, kiedy mądrze wykorzystują swoje zasoby i po przystępnych cenach produkują rzeczy, które ludzie chcą posiadać.

Do znalezienia odpowiedzi na pytanie, co i jak produkować, potrzebne są informacje zawarte w cenach. Niewielu z nas kupuje złote krany, ponieważ są za drogie. Ceny pomagają producentom zdecydować, czy użyć złota czy stali, czy też wymyślić coś lepszego. F.A. Hayek nazwał konkurencję „procedurą odkrywania”. Konkurując ze sobą o zyski, firmy odkrywają najlepsze sposoby produkcji. Te przedsiębiorstwa, które potrafią zmaksymalizować różnicę między ceną produktu i kosztami jego wytworzenia, przetrwają i będą się rozwijały, a te, które nie potrafią, muszą zmienić sposób funkcjonowania albo zniknąć z rynku.

Ceny energii mogą nie odzwierciedlać pełnych kosztów produkcji i konsumpcji. Istnieją koszty dodatkowe – szkody wynikające z zanieczyszczenia powietrza czy zmian klimatycznych (o ile takie zmiany rzeczywiście zachodzą), których producenci nie płacą, lecz przerzucają na całe społeczeństwo. Dzięki temu, że mogą sobie na to pozwolić, produkują za dużo energii z brudnych źródeł, takich jak węgiel, a za mało z czystych źródeł, takich jak atom. Intuicyjnie wydaje się zatem słuszne, aby państwo dotowało czystsze źródła energii. Jest to jednak błąd, który pozostawia zbyt wiele pytań bez odpowiedzi. Jest to błąd z tego samego powodu, dla którego błędem byłoby nakazać producentom procesorów stosować technologię 32-nanometrową albo dotować producentów ciasta, którzy używają margaryny: ponieważ państwo nie jest w stanie ocenić, czy te technologie są najlepsze. Technologia 32-nanometrowa byłaby niepotrzebną rozrzutnością w przypadku kieszonkowego kalkulatora, a wiele osób woli ciasto robione na maśle. Rynek dochodzi do tych wniosków w ten sposób, że firmy, które je ignorują, ponoszą za to karę.

Na tej samej zasadzie nie wiemy, o ile więcej energii jądrowej powinniśmy produkować, ile nowych elektrowni zbudować i w którym momencie powinniśmy przejść na inne źródła.

Firmy konkurujące na naprawdę wolnym rynku znajdą najlepsze sposoby osiągnięcia pożądanych rezultatów. Konkurencja wymusi na nich odpowiedzi.

Ale co ze wspomnianymi kosztami, które nie znajdują odbicia w cenach, tak zwanymi kosztami zewnętrznymi, takimi jak zanieczyszczenie środowiska?

Teoretycznie istnieją tutaj lepsze możliwości niż bezpośrednia interwencja państwa dzieląca firmy na lepsze i gorsze. Nie jest to rozwiązanie idealne, ale zanieczyszczanie środowiska można opodatkować albo wprowadzić system handlu zezwoleniami na emisję. Koncerny energetyczne z bardziej zatruwającymi powietrze elektrowniami znalazłyby się w gorszej sytuacji od konkurentów i miałyby bodziec do przestawienia się na czystszą energię. Gdyby firmy zaczęły poszukiwać sposobów na ograniczenie kosztów związanych z zanieczyszczaniem środowiska, mogłyby się pojawić metody redukcji emisji, których w tej chwili nawet sobie nie wyobrażamy. Może energia jądrowa ogromnie by zyskała na tej konkurencji, a może nie. Nie potrafimy tego przewidzieć, ale wiemy na pewno, że zwycięzcami w tej rywalizacji byliby dostarczyciele energii, którzy znaleźliby sposoby na ograniczenie zanieczyszczenia najniższym kosztem.

Są to lepsze, bardziej rynkowe rozwiązania, które wymagają jednak przyjęcia mało realistycznych założeń na temat wiedzy i motywacji decydentów. Założenie pierwsze: znamy (albo możemy poznać) wszystkie istotne koszty zewnętrzne zanieczyszczenia środowiska. Założenie drugie: znamy (albo możemy poznać) optymalny społecznie poziom emisji, który by się ukształtował przy braku kosztów zewnętrznych. Założenie trzecie: ludzie są niepodatni na patologiczne bodźce, które tego rodzaju programy wytwarzają. W różnych okresach i krajach inicjatywy ekologiczne były zawłaszczane przez grupy interesów. Musimy pamiętać, że nawet bardziej rynkowe przepisy zrodzą wiele nieprawidłowości. Nie ma realnej alternatywy dla wolnego rynku.

Zamiast próby internalizacji kosztów zewnętrznych, możemy podjąć inne działania. Należy na przykład zlikwidować przywileje podatkowe dla poszukiwania nowych złóż ropy, energii wiatrowej i etanolu i zamiast preferencyjnego traktowania niektórych podmiotów, wszystkim obniżyć podatki. Należy usunąć bariery regulacyjne, które powodują, że trudno jest budować nowe elektrownie, a łatwo blokować dostęp do rynku innowacyjnym konkurentom. Wreszcie należy uchylić ustawę Price’a-Andersona z 1957 roku, która ogranicza odpowiedzialność cywilną producentów energii jądrowej.

Jednym słowem, państwo powinno przestać wybierać lepsze i gorsze firmy – niech to za nie zrobi mechanizm wolnej konkurencji.

Moore przekonuje, że elektrownie jądrowe będą tworzyły miejsca pracy, ale jest to pogląd tak samo rozpowszechniony, jak fałszywy. Kiedy państwo bierze na siebie ryzyko jakiejś firmy, per saldo nie kreuje nowej aktywności ekonomicznej, lecz przenosi ją z jednego sektora do drugiego. Gwarancje kredytowe państwa dla koncernu energetycznego oznaczają, że kilka innych przedsiębiorstw w ogóle nie dostanie kredytu. Jeśli zakłócimy mechanizm kształtowania się cen, zysków i strat, to nie będziemy w stanie powiedzieć, czy wartość została stworzona czy zniszczona.

Dr Art Carden, Dr Mike Hammock


Tagi


Artykuły powiązane

Atom daje tanią energię i niskie emisje

Kategoria: Ekologia
Uranu wystarczy na co najmniej 200 lat, a może nawet na dziesiątki tysięcy lat – mówi dr inż. Andrzej Strupczewski, profesor Narodowego Centrum Badań Jądrowych.
Atom daje tanią energię i niskie emisje

Niemcy odcięte od rosyjskiej energii? Konsekwencje

Kategoria: VoxEU
Niemcy są uzależnione od Rosji w zakresie około jednej trzeciej swojego całkowitego zużycia energii. Obliczenia autorów wskazują, że koszty gospodarcze rosyjskiego embarga energetycznego wyniosłyby ok. 2 proc. niemieckiego PKB.
Niemcy odcięte od rosyjskiej energii? Konsekwencje