Rzadkie metale pomogą Chinom stać się potęgą gospodarczą?

W Waszyngtonie wiele uwagi poświęca się zapotrzebowaniu na metale rzadkie. Tego tematu dotyczyły zamknięte dla mediów wystąpienia wysokich urzędników administracji: szefa dyplomacji Johna Kerry’ego i doradcy ds. bezpieczeństwa narodowego Toma Donilona. Obserwatorowi udało się dowiedzieć o czym tam mówiono.

Na znaczenie rzadkich metali wskazywał wcześniej prezydent Barack Obama w swoim dorocznym przemówieniu do Kongresu o stanie państwa, gdy mówił o rozwoju nowoczesnych technologii.

W jednym z raportów Kongresu specjaliści szacują, iż popyt na rzadkie metale sięga rocznie 136 000 ton. I prognozują. iż wzrośnie do 185 000 ton do 2015 roku.

Współczesna technologia wykorzystuje znaczną ilość neodymu i dysprozu. Ekonomiści z Massachusetts Institute of Technology cytowani w raporcie twierdzą, że brak dostępu do tych minerałów mógłby przyczynić się do zmniejszenia wartości produkcji nawet o 5 bilionów dolarów rocznie – twierdził w maju 2011 roku przedstawiciel Departamentu Handlu  na przesłuchaniu podkomisji ds. energii i surowców mineralnych w Izbie Reprezentantów . Neodym wykorzystywany jest w produkcji dysków pamięci, systemów naprowadzania pocisków, technologii widzenia w nocy, czy systemów telekomunikacyjnych opartych na wysokich technologiach. Drugi metal stosuje się w produkcji np. turbin wiatrowych (tzw. super magnesów).

tp3

Oba te metale są niezbędne firmom high-tech, a także sektora przemysłu zbrojeniowego takich jak np. Raytheon, General Dynamics, Boeing, Intel, Lockheed Martin, Motorola czy Honeywell. Wszystkie te przedsiębiorstwa mają ok. 270 000 filii na całym świecie.

Rzadkie metale odgrywają ważną rolę przemyśle zdrowotnym: urządzeniach diagnostycznych, skomplikowanych terapiach np. antyrakowych (radioizotopowych, laserowych) czy urządzeniach do leczenia nieinwazyjnego.

Poniższy wykres przedstawia wykorzystanie metali rzadkich w produkcji światowej od 1965 roku.

tp4

Nie jest jednak tajemnicą, że 95 proc. wszystkich złóż metali rzadkich znajduje się w Chinach.

Amerykańskie przedsiębiorstwa takie jak np. Apple importują większość magnesu neodymowego z Chin. Stąd wiele przedsiębiorstw wysokich technologii, nie tylko amerykańskich, uzależnionych jest od przemysłu chińskiego. (Tygodnik The Economist we wrześniu 2012 roku stwierdził, że te dostawy są po prostu „nie do zastąpienia”).

Część ekonomistów zgadza się, że wzrost gospodarki w przyszłości zależeć będzie przede wszystkim od wytwarzania produktów opartych na wysokich technologiach i od innowacji.

Istnieje wiele sprzecznych opinii czykiedy Chiny staną się potęgą gospodarczą. Jednak problem metali rzadkich, jak przyznaje część ekonomistów, może stanowić częściową odpowiedź na to pytanie. Bo Chiny mogą sprawić, iż najnowocześniejsze zachodnie firmy zdecydują się przenieść większość swoich operacji do Państwa Środka. W jaki sposób? Warunkując dostęp do tych metali od otwarcia pewnej ilości fabryk na swoim terenie. Taką politykę rząd chiński zastosował w połowie lat 1990 w stosunku do firm np. produkujących żywność – wspomina biznesmen Ethan Guttman. W efekcie, niektóre firmy przeniosły około 70 proc. produkcji do Chin.. Nietrudno sobie wyobrazić, że rząd chiński w ten sposób rozwiązałby także problem tworzenia nowych i nowoczesnych miejsc pracy. Czy tak się stanie? Być może, jeśli przedsiębiorstwa uzyskają lepsze warunki podatkowe.

Bloomberg donosi, że część firm z Wall Street znowu zaczyna pompować bańkę. Tym razem na rynku długu.

Rentowności obligacji skarbowych są punktem odniesienia dla innych papierów dłużnych także tzw. obligacji śmieciowych (junk bonds). Banki organizują dla swoich klientów emisje tych atrakcyjnie oprocentowanych papierów i pomagają sprzedawać je inwestorom, choć dla wielu ekspertów jest oczywiste, że rentowności papierów dłużnych, są na tak niskim poziomie, że jest on nie do utrzymania i będzie wkrótce musiał wzrosnąć. Jednak inwestorzy bardzo chętnie je kupują, bo obligacje w ubiegłym roku dały bardzo dobrze zarobić.

– Tylko bardzo niewielu zarządzających obligacyjnymi funduszami inwestycyjnymi jest na tyle mądrych, żeby w takiej sytuacji nie przyjmować od klientów więcej pieniędzy. Większość nadal przyjmuje pieniądze i lokuje je na rynku obligacji śmieciowych. Sytuacja zaczyna przypominać epokę szaleństwa dot-comów – tym razem na rynku długu – mówi cytowany w artykule Bloomberga szef nowojorskiego funduszu inwestycyjnego Michael Holland.

Konkluzje dwóch raportów Departamentu Pracy (Labor Department) przemawiają za kontynuacją dotychczasowej polityki Rezerwy Federalnej – twierdzi część amerykańskich ekonomistów, którzy skłaniają się ku rozwiązaniom Keynesa.

Z raportu o ubezpieczeniach dla bezrobotnych wynika, że od 9 do 23 lutego o  22 tys. osób czyli 0,2 proc. mniej zgłosiło się po zasiłek. A z innego zestawienia iż ceny konsumenckie utrzymały się w styczniu na tym samym poziomie (podobnie jak w grudniu). A ceny benzyny spadły. Ale trzeba zauważyć, od razu, że popyt na benzynę obniża się również:

tp1Cześć ekonomistów, również profesorowie Paul Krugman, Jeffrey Sachs, Joseph Stiglitz i Simon Johnson przekonują, że program stymulacyjny Fed łagodzi skutki recesji, a nawet przyczynia się do wzrostu gospodarczego.   I choć w czwartym kwartale gospodarka stanęła (indeks, który mierzy aktywność fabryk produkcyjnych spadł do -5,8) to roczny wzrost  wyniósł 2,2 proc. w porównaniu z analogicznym okresem roku poprzedniego.

W styczniu powstało mniej niż 250 tys. miejsc pracy. Część ekonomistów uważa, że właśnie w takim tempie gospodarka powinna tworzyć nowe miejsca by zaczął być dostrzegalny „znaczący” spadek bezrobocia.  (W styczniu wyniosło 7,9 proc.) I dodają, że stało się tak dlatego, iż przedsiębiorcy czekali na nowe przepisy dotyczące polityki ubezpieczeń zdrowotnych (Obamacare).  (Dokładnie w przeddzień długiego weekendu związanego ze Świętem Pracy (Labor Day) administracja prezydenta dała biznesmenom ponad 700 stron nowych regulacji: tymczasowych, obowiązujących wszystkie stany, dotyczących rynku nieruchomości, i małego biznesu ).

– W I kwartale powstanie znacznie więcej miejsc pracy – dodają. Profesor Simon Johnson wskazuje na opublikowany 27 lutego 2013 r. raport National Association of Realtors ukazuje wzrost sprzedaży istniejących domów o 0, 4 procent w stosunku do grudnia 2013 r. A średnia cena domu wzrosła o 13,4 procent w stosunku do analogicznego okresu w 2012 r.

Paradoksalnie o poprawie na rynku nieruchomości może też świadczyć rosnącą popularność kredytów hipotecznych, których kredytobiorcą pokrywają wyłącznie odsetki (interest-only mortgages). Stanowiły one 14 proc. wszystkich kredytów udzielonych od stycznia do października 2012 roku – wynika z analiz specjalistów CoreLogic. To tego samego typu kredyty, które były jedną z przyczyn krachu na rynku nieruchomości. Tym razem banki jednak zapewniają, że udzielają je wyłącznie zamożnym, wypłacalnym, kredytobiorcom.

Swoimi przemyśleniami na temat inwestowania w trudnym okresie, podzielił się Howard Marks, ekonomista i inwestor, szef Oaktree Capital Management. Zauważył, że:

  • amerykańska gospodarka powoli odbija się od dna ale zaufanie konsumentów utrzymuje się „na średnim poziomie”, a biznes waha się przed rozwijaniem działalności w obecnych warunkach;
  • czarne łabędzie: czyli zdarzenia nieprzewidziane to przyszłość Europy, Chin, i niezdolność wybranych w wyborach polityków do rozwiązywania problemów.

Profesor Johnson zalicza też do czarnych łabędzi sytuację banków. Bo wartość aktywów wszystkich amerykańskich banków jest większa niż PKB. Wartość aktywów trzech z nich, banku JPMorgan, Bank of America i Citigroup wynosi 14,7 bilionów czyli 93 proc. PKB Stanów Zjednoczonych. A wartość aktywów wszystkich banków to 170 proc. PKB. „Jednak nie jest to dużo, w porównaniu np. z Niemcami gdzie te proporcje wynoszą 326 proc.” –dodaje z przekąsem profesor Johnson.

Od 2008 roku pozostał palący problem „zbyt wielkich by upaść” – podkreśla ekonomistka, senator Elizabeth Warren. W czasie przesłuchania szefa Rezerwy Federalnej Bena Bernanke amerykańska senator zaproponowała, a właściwie zażądała (czytelniku sam oceń – wideo: 2:47) by banki, które otrzymują rocznie subsydia w formie taniej pożyczki, wartości 83 miliardów dolarów, zwróciły tę kwotę do budżetu. Ben Bernanke przyznał jej rację.

WARREN: So I understand that we’re all trying to get to the end of “too big to fail.” But my question, Mr. chairman, is until we do, should those biggest financial institutions be repaying the American taxpayer that $83 billion subsidy that they are getting?…It is working like an insurance policy. Ordinary folks pay for homeowners insurance. Ordinary folks pay for car insurance. And these big financial institutions are getting cheaper borrowing to the tune of $83 billion in a single year simply because people believe that the government would step in and bail them out. And I’m just saying, if they are getting it, why shouldn’t they pay for it?

BERNANKE: I think we should get rid of it.

Najciekawszy argument w tej debacie przedstawili ekonomiści Anat Admati i Martin Hellwing w swojej najnowszej książce „The Bankers New Clothes”. Proponują, aby banki były zobowiązane do udzielania „większej części” kredytów inwestycyjnych w przedsiębiorstwom. I by maszyny, oprogramowanie, komputery czy infrastruktura były gwarancją kredytów.

Ci ekonomiści, którzy argumentują za kontynuacją ekspansywnej polityki Rezerwy Federalnej   sprzeciwiali się wprowadzaniu jakichkolwiek oszczędności co do wydatków publicznych, zwłaszcza w ramach cięć budżetowych nazywanych „konfiskatą” (sequester).

Prezydent Barack Obama w przeddzień wejścia ich w życie (1 marca) ostrzegł przed „negatywnymi skutkami dla gospodarki” takimi jak „wzrost bezrobocia o setki tysięcy osób”. Ale wydaje się, że inwestorzy nie przejmują się debatą w Waszyngtonie i akcje na giełdzie nowojorskiej po wejściu w życie cięć poszybowały w górę.

Niemniej w debacie telewizji Bloomberg na temat skutków „konfiskaty” (sequester) profesor Joseph Stiglitz krytykując politykę oszczędności powołał się na raport Instytutu Caritas „The Impact of European Crisis”. Jego autorzy wskazali na niepożądane skutki polityki oszczędnościowej w Grecji, Irlandii, Hiszpanii, Portugalii i we Włoszech:

  • poziom bezrobocia wyższy niż średnia w Europie (wykres przedstawia sytuację we Włoszech):

tp2

  • „bardzo wysoki” i wciąż rosnący poziom bezrobocia wśród młodzieży,

wysoki poziom długotrwałego bezrobocia ;

  • wskazujący iż jest to problem strukturalny i gwałtowny spadek dochodów w większości badanych państw wraz ze wzrostem, od 2008 roku, ubóstwa dotykającego dzieci..

Profesor Stiglitz powołując się na raport stwierdził, że tylko w okresie jednego roku od 2010 do 2011 w Grecji powiększył się grupa najuboższych od 11,6 do 15,2 procent. „1,6 miliona Greków żyje poniżej poziomu ubóstwa” – dodał. Autorzy raportu wskazują na to iż badane państwa powinny umocnić system opieki społecznej. Jednym ze sposób jest pomoc budżetowa w przekwalifikowaniu pracowników. Jednak szkolenia nie powinny być powodem odbierania im zasiłku. Ekonomiści, autorzy raportu Caritas, wskazują na konieczność większego obciążenia fiskalnego poprzez wprowadzenie dodatkowych podatków pośrednich na konsumpcję. Jednak zalecają bardzo dokładne przemyślenie konsekwencji podniesienia podatku VAT – np. w Grecji negatywnie wpłynęły na dochody grupy najmniej-zarabiających (str.21, 54. )

Sami Amerykanie, jak wynika z sondażu Rasmussen byli zmartwieni zbyt małymi cięciami budżetowymi: twierdziło tak 58 proc. badanych.

Na koniec ciekawostka. Blog socialdemocracy21century przedstawił dane nt. wielkości spadku PKB w okresie Wielkiego Kryzysu. Polska znalazła się w grupie gospodarek dotkniętych kryzysem w największym stopniu obok USA, Kanady, Austrii, Czechosłowacji, Niemiec, Francji, Jugosławii, Bułgarii i Nowej Zelandii. W latach 1930-33 dynamika PKB Polski wyniosła -20,7 proc. a Czechosłowacji –18.19 proc.

Opracował Tomasz Pompowski

tp3
tp3
tp4
tp4
tp1
tp1
tp2
tp2

Tagi