Uczestnicy panelu Globalizacja 2.0 (od lewej): Bogdan Marius Chiriţoiu, Christos Cabolis, Michael O’Sullivan, Laurent Zylberberg (Fot. MP)
„Pojawiające się oznaki załamania się konsumpcji wraz ze spadkiem aktywności produkcyjnej, którym towarzyszą pogarszające się nastroje, zwłaszcza przedsiębiorców, wskazują na nadchodzącą kolejną recesję w Unii Europejskiej oraz w Europie Środkowo-Wschodniej (EŚW)” – to zdanie z raportu ekonomistów SGH przygotowanego na forum w Krynicy odbiło się zaskakująco słabym echem, biorąc pod uwagę jego treść.
Być może prognoza nadchodzącej recesji jest bagatelizowana, bo Polska jako jeden z nielicznych krajów na świecie, od ponad ćwierć wieku zawsze miała dodatni wzrost gospodarczy. Tymczasem od 1995 roku w Unii Europejskiej zanotowano dwie recesje. Dość gwałtowną, po kryzysie gospodarczym w pierwszym kwartale 2008 roku, trwającą pięć kwartałów, oraz trwającą sześć kwartałów recesję wywołaną przez kryzys zadłużeniowy w strefie euro (od trzeciego kwartału 2011 roku do pierwszego kwartału 2013 roku).
Ekonomiści z SGH zauważają, że ożywienie po tej drugiej recesji zadłużeniowej trwa już 20 kwartałów, a ważne wskaźniki wyprzedzające zawróciły w dół. „Wzrost realnego PKB jest podtrzymywany przez konsumpcję, choć nie ma ona poparcia w nastrojach konsumeckich. W większości krajów CEE nastroje konsumentów są bowiem bardziej pesymistyczne i zmienne niż w UE 28. Tendencje wzrostowe w ostatnim okresie widoczne są tylko w Estonii, na Litwie, Węgrzech i w Polsce”.
I dalej: „We wszystkich krajach CEE wartość wskaźnika koniunktury przemysłowej w latach 2017-2018 jest niższa od wartości dla UE28 i cechuje go duża zmienność. Jego składowa cykliczna znajduje się jednak w fazie spadkowej od połowy 2017 roku zarówno w EU28, jak i krajach CEE (poza Czechami i Słowacją, gdzie te tendencje spadkowe wygasają)”.
Słowem: może jeszcze jest dobrze, ale można spodziewać się, że w przyszłości z koniunkturą będzie tylko gorzej.
Potwierdziła to zresztą w Krynicy minister finansów prof. Teresa Czerwińska, która mówiła (cytat za PAP): „Według naszych analiz ten szczyt koniunktury właśnie mamy lub właśnie mijamy. To oznacza, że oczywiście będziemy mieli do czynienia ze wzrostem gospodarczym, ale najprawdopodobniej dynamika tego wzrostu będzie niższa. W przyszłym roku założyliśmy dynamikę PKB niższą – to jest 3,8 proc.”
Co więcej nasz region może mieć problemy strukturalne w dłuższym terminie. Weźmy choćby błędne koło innowacyjności opisane w raporcie SGH.
„Rosnący względnie potencjał intelektualny krajów Europy Środkowej nie napotyka na równoczesny wzrost sektora B+R, w którym mogliby znaleźć zatrudnienie najzdolniejsi absolwenci i który mógłby się przyczynić do wzmocnienia dynamiki zmian technicznych. Relatywny niedorozwój B+R może skutkować obniżeniem jakości kształcenia w uczeniach, gdy studenci będą kształceni według stanu wiedzy, który nie będzie reprezentował granicy poznania naukowego, tylko na znacznie niższym poziomie. W efekcie produktywność sektora B+R nie stanie się na tyle atrakcyjna dla przedsiebiorstw, aby były one skłonne zwiększać nakłady na działalność B+R, ograniczając w ten sposób rynkowe zasilenie sektora B+R i spowalniając jego rozwój” – uważają prof. Wojciech Pacho i dr Miłosz Rojek.
To jednak nic w porównaniu z wyzwaniem jakie stanowi demografia. Z części raportu przygotowanej przez dra Pawła Strzeleckiego wynika, że w latach 2018–2040 potencjalna podaż pracy w większości krajów Europy Środkowo-Wschodniej będzie się kurczyła przeciętnie o 0,5 – 1 proc rocznie. W efekcie tempo wzrostu PKB w naszym regionie spadnie z 2–4 proc. obserwowanych od początku XXI wieku do 1,5–3 proc. w latach 2018–2040. Niewielkim pocieszeniem jest tylko to, że proces konwergencji wciąż będzie postępował, bo we Francji czy w Niemczech wzrost PKB będzie na jeszcze słabszym poziomie 1 proc. rocznie.
To czemu tak się dzieje jest tematem na oddzielny artykuł. W każdym razie nawet uczestnicy panelu zatytułowanego „Globalizacja 2.0” nie byli nadmiernie optymistyczni.
– Wierzymy, że globalizacja jaką znamy się skończyła. Wszystkie komponenty globalizacji: przepływy pomysłów, przepływ handlu, przepływ kapitału są o wiele słabsze dziś niż były rok czy dwa lata temu – zauważył Michael O’Sullivan, dyrektor ds. inwestycji w Crédit Suisse.
Jak zawsze w Krynicy omawiano też przyszłość start-upów i innowacyjność.
Tomasz Czechowicz, założyciel i zarządzający MCI Capital S.A., narzekał, że Polska w przeciwieństwie do Czech czy Estonii, buduje tylko lokalne czempiony. Dopiero kiedy krajowy rynek nie wystarcza, firmy wychodzą do 100 mln konsumentów Europy Środkowej i Wschodniej, a tylko pojedynczy pionierzy zaczynają ekspansję na rynku 300 mln konsumentów określanym jako „Emerging Europe”. Polskie firmy boją się od razu myśleć globalnie.
Z braku chęci wychodzenia ze strefy komfortu krajowego rynku zdaje sobie sprawę Polski Fundusz Rozwoju. Eliza Kruczkowska, odpowiedzialna w PFR za innowacje, mówiła wprost, że na 5 mld zł jakie na pomoc innowacyjnym firmom ma do wydania w Polsce łącznie strona publiczna i prywatna na razie nie ma wystarczającej liczby kandydatów. Dlatego PFR stawia na długoterminową pomoc i edukację tych śmiałków, którzy nie boją się myśleć globalnie.
W raporcie PFR zatytułowanym „Pionierzy rozwoju” do kategorii „Polskiego jednorożca technologicznego” zaliczono tylko dwie firmy – producenta i dystrybutora gier komputerowych CD Projekt oraz portal e-commerce Allegro. Na drugiej stronie raportu znajduje się jednak 18 nazw firm, które są „kandydatami na jednorożców”.
Także i w dziedzinie start-upów wartościowe rekomendacje znajdziemy w raporcie SGH. Na niedostatek kompetencji w zakresie globalnej ekspansji, proponowanym rozwiązaniem jest przyciągnięcie menadżerów z globalnym doświadczeniem. Należy też zastanowić się nad bezpośrednim wsparciem w kreowaniu akceleratorów i inkubatorów, których w Polsce, jest stosunkowo mało. Przydałoby się także udoskonalenie procedur zakładania firm tak, aby obniżyć koszty prawne dla założycieli. Rekomendowane jest także uproszczenie systemu podatkowego.
Są jednak rzeczy, które już robimy dobrze. Zachęta podatkowa na B+R, przyśpieszona amortyzacja dla innowacyjnych firm, niski podatek od pracy, zróżnicowane, finansowane ze środków publicznych programy akceleracyjne i wehikuły VC, a także różnorodność silnych regionalnych ośrodków start-upowych (wymienione choćby w raporcie fundacji Startup Poland) to niewątpliwe plusy inwestowania w Polsce.