dr Piotr Żuk (©NBP)
Obserwator Finansowy: Aktualne prognozy wiodących ośrodków międzynarodowych wskazują na istotne spowolnienie wzrostu w strefie euro w najbliższych dwóch latach, przy utrzymaniu relatywnie wysokiej inflacji. Według przewidywań strefa euro będzie jednym z najwolniej rosnących regionów gospodarki światowej, przy najwyższej inflacji. Jakie czynniki przemawiają za tak pesymistycznym scenariuszem?
Piotr Żuk: Faktycznie, nastroje w strefie euro na początku nowego roku nie są szczególnie optymistyczne. Ale też – co należy podkreślić – są zauważalnie lepsze niż kilka miesięcy temu. Aktualne prognozy wskazują, że wzrost PKB w strefie euro w bieżącym roku wyraźnie spowolni i będzie zbliżony do zera. A jeszcze w ubiegłym roku przekraczał on 3 proc. Skala spowolnienia gospodarczego jest więc istotna. Jednocześnie inflacja, choć się już obniża, to jest wyraźnie wyższa niż w Stanach Zjednoczonych i według prognoz taka pozostanie w 2023 r.
Źródeł spowolnienia gospodarczego w strefie euro, jak również wysokiej inflacji, jest kilka. Przy czym dominującym z nich jest silny szok energetyczny związany z agresją Rosji na Ukrainę. Strefa euro była narażona na ten szok w dużo większej skali niż Stany Zjednoczone. Wynika to z faktu, że źródła energii w strefie euro bazują na importowanych paliwach, których ceny silnie wzrosły. Podniosło to koszty produkcji i jednocześnie doprowadziło do spadku realnych wynagrodzeń gospodarstw domowych. W dużym stopniu koszty związane z szokiem energetycznym są pokrywane ze środków publicznych poprzez różnego rodzaju pakiety osłonowe, które łagodzą wpływ tego szoku na aktywność sektora prywatnego.
Co jeszcze według aktualnych prognoz będzie źródłem spowolnienia wzrostu gospodarczego w strefie euro w 2023 r.?
Na szok energetyczny nakłada się wygasanie popandemicznej odbudowy aktywności w sektorze usług, która w 2022 r. wspierała wzrost gospodarczy, wysoka niepewność związana choćby z sytuacją geopolityczną, spowolnienie globalnego wzrostu oraz zacieśnienie warunków finansowania, którego efekty już widać choćby w sektorze budownictwa.
Czy mimo ogólnie dość pesymistycznego scenariusza można znaleźć jakieś czynniki, które mogłyby być źródłem optymizmu?
Strefa euro, biorąc pod uwagę skalę szoków, z jakimi musi się zmierzyć, wykazuje się całkiem dużą odpornością. Choć nie można wykluczyć oczywiście żadnego scenariusza, to obecnie głęboka i długotrwała recesja, której towarzyszyłby istotny wzrost bezrobocia nie jest scenariuszem bazowym na kolejne kwartały wśród prognostów. Stopa bezrobocia się obniża i jest najniższa w historii strefy euro. Jednocześnie proces uniezależniania się od rosyjskich węglowodorów przebiega dużo sprawniej niż wcześniej sądzono, choć oczywiście koszty tego procesu są zauważalne, bo wiele firm z branż energochłonnych musi wyraźnie ograniczyć produkcję ze względu na wysokie ceny energii. Szybko realizowane są nowe projekty dotyczące infrastruktury energetycznej, oddawane są choćby nowe terminale do odbioru gazu LNG. Dużo pomaga pogoda, bo ciepła zima pozwala ograniczyć zużycie gazu. W efekcie na przełomie 2022 i 2023 r. silnie spadły ceny gazu, choć wciąż są one wysokie na tle historycznym. Ogółem, napływające dane były ostatnio często lepsze od oczekiwań i prognozy wzrostu PKB na bieżący rok zostały nawet nieznacznie podwyższone. Choć oczywiście cały czas ogólny klimat można określić jako stagnacyjny, z ryzykiem skierowanym w dół.
Ogółem, napływające dane były ostatnio często lepsze od oczekiwań i prognozy wzrostu PKB na bieżący rok zostały nawet nieznacznie podwyższone.
Po trudnym początku 2023 r. prognozy zakładają stopniowy powrót do długoterminowego wzrostu gospodarczego w II połowie 2023 r. i w 2024 r., już przy stopniowo opadającej inflacji, choć przekraczającej cel inflacyjny EBC, to jest 2 proc.
W warunkach kryzysu energetycznego, który chyba najsilniej dotyka europejski przemysł, tworzy się nowy model współpracy międzynarodowej i regionalnej. Uwarunkowania te obniżą prawdopodobnie konkurencyjność gospodarki strefy euro, osłabiając jej wzrost potencjalny. Jaka jest Pana opinia na ten temat?
Jak już wspomniałem, szok energetyczny związany z agresją Rosji na Ukrainę dużo silniej uderzył w strefę euro niż w Stany Zjednoczone. Ceny gazu w Europie w ubiegłym roku były przejściowo nawet kilkanaście razy wyższe niż przed pandemią, choć ostatnio wyraźnie spadły. W Stanach Zjednoczonych wzrost cen energii również nastąpił, ale był dużo mniejszy. Na to nakłada się również polityka klimatyczna UE, która dodatkowo podnosi koszty funkcjonowania wielu europejskich przedsiębiorstw. Czynniki te znajdują odzwierciedlenie w kosztach firm i cenach produktów finalnych, co pokazuje choćby dużo wyższa dynamika wskaźnika cen producenta w strefie euro niż w Stanach Zjednoczonych. Oczywiście, ceteris paribus, większa skala wzrostu kosztów energii osłabia konkurencyjność cenowo-kosztową strefy euro, w tym zwłaszcza branż energochłonnych. Można znaleźć sporo przykładów firm w strefie euro, które ze względu na wysokie koszty energii musiały wstrzymać produkcję. Choć wpływ aktualnego szoku surowcowego na konkurencyjność strefy euro jest negatywny, to otwartym pytaniem jest jak duże jest znaczenie makroekonomiczne tego procesu.
W efekcie, jak na razie bilans handlu towarami strefy euro z innymi krajami nie wskazuje, aby konkurencyjność strefy euro wyraźnie się pogorszyła w ubiegłym roku. Co prawda bilans ten silnie się pogorszył, ale wynikało to przede wszystkim ze wzrostu cen importowanych paliw.
Przykładowo, jak pokazują szacunki Międzynarodowej Agencji Energetycznej, energochłonność przemysłu w krajach strefy euro jest na ogół niższa niż w Stanach Zjednoczonych. Częściowo osłabia to relatywną siłę przełożenia szoku energetycznego związanego z wojną na konkurencyjność strefy euro. Ponadto, udział kosztów energii w kosztach przedsiębiorstw przemysłowych strefy euro jest relatywnie niski. Przed kryzysem energetycznym w największych krajach strefy euro wahał się między 1 a 3 procent, choć są oczywiście branże, w których udział tych kosztów był wielokrotnie większy. W efekcie, jak na razie bilans handlu towarami strefy euro z innymi krajami nie wskazuje, aby konkurencyjność strefy euro wyraźnie się pogorszyła w ubiegłym roku. Co prawda bilans ten silnie się pogorszył, ale wynikało to przede wszystkim ze wzrostu cen importowanych paliw.
W kontekście konkurencyjności Europy wskazuje się, że amerykańska ustawa Inflation Reduction Act, która preferuje produkcję na terytorium Stanów Zjednoczonych, może dyskryminować firmy z UE, osłabiając dodatkowo ich pozycję konkurencyjną. Czy zatem jest możliwe nasilenie dotychczasowej polityki wynoszenia na zewnątrz produkcji przez firmy ze strefy euro?
Pojawiają się głosy i tzw. informacje anegdotyczne wskazujące, że zmiany wprowadzane amerykańską ustawą Inflation Reduction Act, która zapewnia między innymi różnego rodzaju zachęty i subsydia dla zielonych inwestycji, skłania niektóre europejskie firmy do przenoszenia produkcji do Stanów Zjednoczonych lub rozważania takiego kroku. W efekcie Komisja Europejska zapowiada aktualnie działania, które mają temu przeciwdziałać.
Powyższe zmiany w polityce gospodarczej wpisują się w pewne globalne trendy dotyczące wymiany handlowej i łańcuchów podaży związane z efektami pandemii i wojny. Ekonomiści Międzynarodowego Funduszu Walutowego w jednej ze swoich ostatnich analiz wskazują na istotny wzrost różnych barier i restrykcji handlowych wprowadzanych przez poszczególne kraje w ostatnich latach. Jednocześnie dużo mówi się o tzw. skracaniu łańcuchów dostaw, nearshoringu czy reshoringu.
W tym kontekście ciekawym przykładem są ambitne plany Komisji Europejskiej oraz największych krajów strefy euro, w tym Niemiec, aby istotnie zwiększyć produkcję półprzewodników. Są one obecnie produkowane przede wszystkim w Azji, w tym w narażonym na ryzyko geopolityczne Tajwanie, a w ostatnim czasie był olbrzymi problem z ich dostępnością, co uniemożliwiło produkcję np. w przemyśle samochodowym. Obecnie ogłaszane są kolejne inwestycje w fabryki półprzewodników w Europie. Jeśli zapewnią one łatwiejszy i pewniejszy dostęp przemysłu do półprzewodników, to oddziaływać to będzie w kierunku poprawy konkurencyjności Europy.
Generalnie porównania konkurencyjności są trudne, bo konkurencyjność jest szerokim pojęciem i wpływa na nią wiele czynników i najlepiej ocenia się ją przez pryzmat wyników jakie dana gospodarka osiąga, w tym bilansu handlowego i jego struktury. A efekty makroekonomiczne obecnie zachodzących zmian w gospodarce światowej i ich implikacje dla strefy euro ujawnią się w pełni dopiero w kolejnych latach.
Jednym z ważnych czynników strukturalnych utrzymującej się prawdopodobnie w najbliższych latach presji inflacyjnej w znacznej części rozwiniętych gospodarek jest narastający niedobór pracowników w wielu branżach gospodarki – problem który nasiliła pandemia COVID -19. Jak to zjawisko wpływa na prognozy inflacji w gospodarkach strefy euro?
Zacząć należy od tego, że aktualne prognozy wskazują na obniżanie się inflacji w strefie euro w bieżącym roku i w przyszłym. Scenariusz ten jest spójny z ostatnimi danymi o inflacji. Pokazują one obniżenie się jej do jednocyfrowego poziomu pod koniec ubiegłego roku (z ponad 10 proc. w październiku i listopadzie 2022 r.).
Dzisiaj szokiem, który podwyższa inflację w strefie euro jest przede wszystkim szok surowcowy. Obecnie wzrost cen energii i żywności odpowiada bezpośrednio za mniej więcej dwie trzecie inflacji. Należy też oczywiście pamiętać, że wzrost cen energii podwyższa pośrednio ceny innych towarów i usług. Dodatkowo inflację w strefie euro wciąż podwyższają – na szczęście wyraźnie już ustępujące – zaburzenia w globalnych łańcuchach podaży i ich wtórne efekty. W części sektorów (np. w usługach) wyraźnie rósł też w ostatnich kwartałach popyt wraz z powrotem gospodarstw domowych do przedpandemicznych wzorców konsumpcji, co również było proinflacyjne.
Obecnie wzrost cen energii i żywności odpowiada bezpośrednio za mniej więcej dwie trzecie inflacji.
W tym kontekście sytuacja na rynku pracy nie jest pierwotnym i zasadniczym źródłem wysokiej inflacji w strefie euro. To powiedziawszy, stopa bezrobocia jest najniższa w historii, a w części branż brakuje pracowników, co w warunkach silnego wzrostu cen energii i żywności wzmaga żądania płacowe. Nominalny wzrost wynagrodzeń jest aktualnie w strefie euro wyższy niż wieloletnia średnia i taki może pozostać w najbliższym czasie, co oczywiście do pewnego stopnia tworzy presję na wzrost cen. Natomiast należy podkreślić, że wzrost wynagrodzeń nie nadąża za inflacją, a więc realnie płace spadają, co osłabia popyt i w tym sensie oddziałuje dezinflacyjnie w średnim okresie.
W dalszym horyzoncie bardzo ważnym czynnikiem, można powiedzieć „megatrendem”, oddziałującym na rynek pracy będzie starzenie się ludności. Już w najbliższych latach liczba ludności w wieku produkcyjnym się obniży oraz zauważalnie, wzrośnie udział pracowników w wieku powyżej 55 lat w zatrudnieniu.
W dalszym horyzoncie bardzo ważnym czynnikiem, można powiedzieć „megatrendem”, oddziałującym na rynek pracy będzie starzenie się ludności.
Choć wydaje się, że w literaturze ekonomicznej dominuje przekonanie, że większy udział osób starszych w populacji sprzyja niższej inflacji – na co wskazuje również doświadczenie Japonii – to problematyka demografii i jej relacji z inflacją jest zawiła. Warto zatem być ostrożnym w wyciąganiu jednoznacznych wniosków.
Według opinii znanego niemieckiego ekonomisty – prof. Hansa Wernera Sinna Niemcy ponownie stały się chorym człowiekiem Europy – tym razem z powodu błędnej polityki energetycznej. Prognozy dla gospodarki niemieckiej wskazują na możliwą recesję w bieżącym roku, przy nadal wysokim wskaźniku inflacji. Jakie zdaniem Pana są największe zagrożenia dla przyszłej koniunktury w gospodarce największego partnera handlowego Polski?
Niektórzy mówią, że Niemcy dotychczas opierały swój model gospodarczy na trzech filarach, które obecnie się poważnie zachwiały lub nawet zawaliły, co wymaga od tego kraju zdefiniowania swojej strategii gospodarczej na nowo. Pierwszym filarem był dostęp do rosyjskich surowców energetycznych. Drugim – integracja niemieckiego przemysłu w ramach globalnych łańcuchów podaży, w tym wzrost wymiany handlowej z Chinami, i silna rola eksportu we wzroście gospodarczym. Trzecim – stabilność geopolityczna w Europie.
Taka analiza jest oczywiście pewnym skrótem myślowym, choć akurat oparcie niemieckiej gospodarki na rosyjskich surowcach było bezsprzecznie dużym błędem, i to w wielu wymiarach. Dzisiaj niemiecka gospodarka musi zapłacić za ten błąd, w tym inflacją najwyższą od 70 lat. Jednocześnie skalę wyzwań sektora energetycznego pogłębia decyzja sprzed ponad 10 lat dotycząca wygaszania energetyki jądrowej, jak również realizowana – zarówno na szczeblu UE, jak i w samych Niemczech – polityka klimatyczna.
Mimo to, należy podkreślić, że jak dotąd proces uniezależniania się Niemiec od dostaw gazu z Rosji przebiega dość sprawnie. Zwiększone zostały dostawy gazu z Norwegii, Holandii i innych kierunków. Ograniczono jego zużycie, co było możliwe zarówno dzięki ciepłej zimie, jak i zmniejszonej konsumpcji. Otwierane są pierwsze terminale do odbioru gazu skroplonego LNG. Dzisiaj Niemcy już nie importują gazu z Rosji. I choć ceny energii są dużo wyższe, inflacja wysoka, a w energochłonnych branżach przemysłu silnie spadła produkcja, to, jak na razie, gospodarka niemiecka się nie załamała. W całym 2022 r. PKB Niemiec wzrósł o ok. 2 proc., przy czym w IV kwartale prawdopodobnie miała miejsce stagnacja. Nie było też konieczne racjonowanie dostaw energii, czego się obawiano – zresztą niebezpodstawnie – jeszcze kilka miesięcy temu.
Należy podkreślić, że jak dotąd proces uniezależniania się Niemiec od dostaw gazu z Rosji przebiega dość sprawnie.
Niemniej, sytuacja w sektorze energetycznym i jej wpływ na gospodarkę pozostaje głównym czynnikiem ryzyka dla aktywności w Niemczech. Często słychać dzisiaj opinie, że tak naprawdę to przyszła zima będzie prawdziwym testem dla zapewnienia wystarczających dostaw gazu do Niemiec. Innym ważnym czynnikiem ryzyka dla tej gospodarki w średnim okresie jest oczywiście wpływ wysokiej inflacji na konsumpcję gospodarstw domowych czy też wyższe koszty finansowania związane z zacieśnieniem polityki pieniężnej przez EBC. Z drugiej strony, odejście Chin od polityki „zero-Covid”, ustępowanie zaburzeń w globalnych łańcuchach podaży i realizacja zaległych zamówień mogą wspierać koniunkturę w niemieckiej gospodarce w średnim okresie.
Jak w obliczu trwającego kryzysu energetycznego radzi sobie niemiecki przemysł, który jest uważany za motor niemieckiego wzrostu gospodarczego i eksportu?
Niemiecki przemysł jest wysoce innowacyjny, a jednocześnie silnie zintegrowany w ramach globalnych łańcuchów podaży. Niemiecka gospodarka specjalizuje się przy tym w produkcji dóbr inwestycyjnych, w tym istotną rolę odgrywa przemysł samochodowy. Niemniej, w ostatnim czasie przemysł niemiecki miał wyraźnie pod górkę. Jeśli popatrzymy na poziom produkcji w przetwórstwie przemysłowym w Niemczech, to jest on obecnie zauważalnie niższy niż w latach przed pandemią.
W dużym stopniu to efekt problemów sektora motoryzacyjnego, związanych z przestawianiem produkcji w kierunku samochodów z napędami elektrycznymi bądź hybrydowymi oraz wieloletnim procesem outsourcingu produkcji z Europy Zachodniej, w tym do krajów Europy Środkowo-Wschodniej. Ponadto w czasie pandemii firmy z branży motoryzacyjnej musiały stawiać czoła problemom z dostępnością komponentów do produkcji samochodów. Obecnie problemy te zanikają, co pozwala realizować zaległe zamówienia. Łagodzi to skalę spowolnienia wzrostu PKB.
W ostatnim czasie negatywnie na aktywność w przemyśle oddziałuje oczywiście kryzys energetyczny. W warunkach silnych wzrostów cen energii, istotnie spadła produkcja w branżach energochłonnych, w tym np. produkcja chemikaliów, papieru czy metali. Jednocześnie niemiecki przemysł jest silnie zintegrowany z globalnymi łańcuchami podaży, w których od 2020 r. miały miejsce silne zaburzenia. W szczytowym momencie mniej więcej trzy czwarte przedsiębiorstw z sektora przemysłowego raportowało braki komponentów i materiałów do produkcji. Choć od kilku kwartałów te zaburzenia ustępują, to aktywność w przemyśle ograniczają osłabienie popytu i wysoka niepewność. Jednocześnie aktywność w Chinach, które w 2021 r. były drugim pod względem wielkości partnerem eksportowym Niemiec, była wyraźnie osłabiona wskutek trudnej sytuacji epidemicznej i restrykcji.
Patrząc długookresowo, jakie są perspektywy niemieckiej gospodarki? Z jakimi wyzwaniami będzie się musiała zmierzyć?
Niemcy są bogatą gospodarką i taką w przewidywalnej przyszłości pozostaną. Dzisiaj PKB per capita Niemiec, po uwzględnieniu różnic w poziomie cen, przewyższa o 20 proc. średnią dla całej Unii Europejskiej. W ujęciu nominalnym, całkowity PKB Niemiec jest o ponad 40 proc. wyższy niż w drugiej największej gospodarce Unii Europejskiej – Francji. Niemieckie firmy przemysłowe są wysoce innowacyjne, wiele z nich jest globalnymi championami. Rynek pracy jest mocny, wskaźniki zatrudnienia są wysokie, a bezrobocie jest trwale niskie.
To powiedziawszy, przed gospodarką niemiecką stoi wiele wyzwań. Dzisiaj oczywiście na pierwszym planie jest trwający kryzys energetyczny, konieczność trwałego uniezależnienia energetycznego od Rosji oraz wysoka inflacja. Wydaje się, że mimo zauważalnych kosztów, z wyzwaniami tymi niemiecka gospodarka sobie poradzi, choć też zajmie to czas. Długoterminowo, lista najważniejszych wyzwań Niemiec obejmuje starzenie się populacji i niedobór pracowników, słaby wzrost produktywności oraz konieczność zwiększenia nakładów na infrastrukturę publiczną. Niewątpliwie wyzwania też będą związane z realizowaną polityką klimatyczną oraz zmianami w globalnych łańcuchach podaży, które mogą mieć istotne implikacje dla niemieckiego przemysłu.
Opinie wyrażone przez rozmówcę nie reprezentują oficjalnego stanowiska NBP.
– Rozmawiała Ewa Rzeszutek