Powodzenie w gospodarce, czyli ekonomia szczęścia

Zależność między bogactwem i szczęściem jest dwukierunkowa. Społeczeństwa, które mają dużą moc psychiczną, ogromne pokłady optymizmu -  mają również większe zasoby do rozwoju ekonomicznego. Bogactwo zależy od psychiki w co najmniej takim stopniu, jak dobrostan psychiczny zależy od poziomu bogactwa - mówi prof. Janusz Czapiński.
Powodzenie w gospodarce, czyli ekonomia szczęścia

prof. Janusz Czapiński (c) PAP/Tomasz Gzell

Obserwator Finansowy: Jak szczęśliwi są Polacy na tle innych narodów?

Prof. Janusz Czapiński: Doganiamy średnią unijną. Kraje śródziemnomorskie, takie jak Włochy, Grecja, Portugalia, już zostawiliśmy w tyle. Ogólnie rzecz biorąc, na świecie obowiązuje zależność poziomu szczęścia od szerokości geograficznej – im dalej na północ, tym większe zadowolenie z życia i wyższy poziom tego, co się fachowo nazywa dobrostanem psychicznym. Najszczęśliwszymi krajami na świecie według badań Gallupa są Dania, Finlandia, Norwegia, Holandia i Szwecja. Najmniej szczęśliwymi kraje Afryki Równikowej – Togo, Burundi, Sierra Leone i Niger.

A dlaczego na północy dobrostan psychiczny miałby być większy niż na południu?

Nie ma dobrego wyjaśnienia, dlaczego mamy do czynienia z takim układem równoleżnikowym. Jedna z koncepcji mówi, że na południu, gdzie ludzie mieli wystarczająco dużo żywności i nie musieli chronić się przed zimnem, była słaba selekcja naturalna. Tam przeżywali praktycznie wszyscy, którzy byli w stanie sięgnąć po przysłowiowego banana.

Na północy warunki życia były ekstremalnie trudne i tam przeżywali tylko najsilniejsi psychicznie i tacy, którzy potrafili współpracować z innymi. W pojedynkę nie dało się przetrwać zimy. Ta teoria tłumaczy też zróżnicowanie poziomu kapitału społecznego w różnych krajach, czyli umiejętności podejmowania współpracy z członkami społeczności innymi niż rodzina. Poziom kapitału społecznego jest najwyższy w krajach skandynawskich. Na południu Europy jest z tym dużo gorzej.

Są też ekonomiczne teorie, które wskazują, że poziom szczęścia jest silnie skorelowany z rozwojem gospodarczym. Na biednym Południu ludzie są mniej szczęśliwi niż na bogatej Północy.

Ale według badań Gallupa ludzie w biedniejszej, leżącej bardziej na południu Kostaryce są bardziej szczęśliwi niż w Stanach Zjednoczonych.

Moim zdaniem w tych krajach nie przeprowadza się rzetelnie tego typu badań i nie należy z nich wyciągać daleko idących wniosków.

Czy w ogóle można porównać poziomy szczęścia różnych osób, zwłaszcza na podstawie badań ankietowych? Skąd możemy wiedzieć, że 8 na skali szczęścia Polaka to jest więcej niż 5 na skali Duńczyka?

W różnych niezależnych badaniach, takich jak Gallupa czy World Value Study, European Social Survey, Pew, stosuje się bardzo zróżnicowane miary. W jednych kwestionariuszach pyta się o zadowolenie z całego życia, w innych pyta się o obecne poczucie szczęścia lub o ocenę swojego życia w skali zdefiniowanej dowolnie przez respondentów od najgorszego do najlepszego życia, jakie są w stanie sobie wyobrazić.

Gdy porównamy wyniki uzyskane na pomocą tych bardzo zróżnicowanych metod, okazuje się, że istnieje silna korelacja między tymi wskaźnikami. Dlaczego mielibyśmy mieć różnicę w pojmowaniu szczęścia, gdy zapytamy Duńczyka i Kenijczyka, jak oceniają swoje życie na 11-stopniowej skali od najgorszego do najlepszego, jakie mogą sobie wyobrazić? W dzisiejszej epoce Kenijczyk przynajmniej mniej więcej wie, jak żyje Duńczyk, i vice versa, więc baza do porównań istnieje.

Jaki jest związek dochodu z poczuciem szczęścia? Czy pieniądze czynią szczęśliwym?

Problem jest złożony, a odpowiedzi niejednoznaczne. Klasyczny artykuł Richarda Easterlina z 1974 r., który rozpoczął dyskusję ekonomistów na ten temat, pokazał po raz pierwszy paradoks szczęścia, zwany także paradoksem Easterlina. Ów paradoks polegał na tym, że co prawda w ramach jednego kraju istnieje związek między pozycją na drabinie dochodowej a poziomem szczęścia, ale gdy poziom szczęścia i dochód porównujemy między krajami, korelacja spada.

Czyli bogatsi w Polsce czują się bardziej szczęśliwi niż biedniejsi w Polsce. Ale średniozamożny Polak nie jest dużo mniej szczęśliwy niż średniozamożny Niemiec. Co więcej, na podstawie wówczas dostępnych badań Easterlin wyciagnął wniosek, że gdy rośnie poziom bogactwa całego narodu, to wcale nie rośnie poziom poczucia szczęścia obywateli. Na przykład w Stanach Zjednoczonych w ciągu ostatnich 50 lat realny PKB na osobę wzrósł czterokrotnie, ale poziom szczęścia ani drgnął. Podobnie jest w większości innych rozwiniętych krajów.

Gdy badaniami objęto mniej rozwinięte gospodarczo regiony świata, okazało się, że poziom szczęścia jednak rośnie wraz ze wzrostem gospodarczym. W Polsce na przykład poczucie szczęścia obywateli bardzo wzrosło w ciągu ostatnich 21 lat; podążało krok w krok za wzrostem gospodarczym. W ostatnich latach stwierdzono ponadto, że tzw. efekt uziemienia duszy (zależność poczucia szczęścia od materialnych warunków życia) jest silnie skorelowany z poziomem rozwoju; w Polsce jest np. dużo silniejszy niż w USA czy Szwajcarii, a na Ukrainie czy w Bułgarii jeszcze silniejszy niż w Polsce.

A może poziom szczęścia rośnie wraz z bogactwem do pewnego poziomu, a dalszy wzrost już nie przekłada się na dobrostan psychiczny. Czyli zbyt dużo pieniędzy szczęścia nie daje?

Tak właśnie ujął to Easterlin – bogacenie się wszystkich nikomu nie przynosi szczęścia. Trzeba by jednak raczej powiedzieć, że jeśli bogacę się tak szybko jak moi sąsiedzi, nie staję się szczęśliwszy i oni też nie. Ale jeśli ich przeskakuję poziomem bogactwa – to mój poziom szczęścia wzrasta. Ale i to ujęcie musiało zostać skorygowane.

Jeśli jakiś kraj jest bardzo ubogi i podstawowe potrzeby wielu obywateli nie są zaspokojone, to każdy przypływ bogactwa powoduje, że rośnie liczba osób, których podstawowe potrzeby są zaspokojone, co pozwala człowiekowi czuć się szczęśliwym. Dlatego w krajach ubogich, gdy rośnie PKB, rośnie także poczucie szczęścia. I gdy pod uwagę bierzemy procentowy wzrost zamożności, to w krajach ubogich wzrost poczucia szczęścia wraz z bogactwem wydaje się silniejszy niż w krajach bogatych. Ale po wyeliminowaniu efektu bazy (łatwiej zwiększyć o 100 proc. dochód ze 100 do 200 zł niż z 10000 do 20000 zł) okazuje się, że zależność między PKB na osobę a dobrostanem psychicznym jest silniejsza w grupie krajów bogatych.

Czy ludzie są bogatsi, bo są szczęśliwsi, czy też odwrotnie, ludzie szczęśliwi są bardziej produktywni, a przez to stają się bardziej zamożni?

Jest sporo dowodów na to, że zależność między bogactwem i szczęściem jest dwukierunkowa. Są dane, które pokazują, że nawet silniejsza jest zależność bogactwa od szczęścia. Społeczeństwa, które mają dużą moc psychiczną, ogromne pokłady optymizmu – mają również większe zasoby do rozwoju ekonomicznego. Bogactwo zależy od psychiki w co najmniej takim stopniu jak dobrostan psychiczny zależy od bogactwa.

Co można zrobić, żeby Polska była szczęśliwszym krajem, żeby ludzie w Polsce żyli w większym dobrostanie psychicznym?

Teoretycy zajmujący się dobrostanem psychicznym twierdzą, że poczucie szczęścia w co najmniej 50 proc. jest zdeterminowane genetycznie. Rodzimy się z różnym potencjałem doświadczania  szczęścia, niezależnym od tego co się potem w życiu człowieka zdarzy. Genetycy behawioralni tacy jak  David Lykken uważają, że jest to co najmniej 80 proc.

Te pozostałe 20 proc. zależy od innych czynników, i to nie tyle wypadków losowych, ile tego, jakich nawyków nabywamy w życiu, jakie cele sobie stawiamy, w jakich okolicznościach przyszło nam wykonywać pracę itd.

Dlatego też coraz więcej uznania zdobywają koncepcje, które mówią, że dobrostan psychiczny, czyli potocznie mówiąc poczucie szczęścia, jest raczej zasobem adaptacyjnym, a nie reakcją na wydarzenia życiowe. Jest zasobem, który umożliwia człowiekowi wiekszą ekspansję, wyższe dochody, lepsze relacje społeczne, większe prawdopodobieństwo zamążpójścia czy ożenku. I są na to mocne dowody. Na przykład w „Diagnozie Społecznej” szacowaliśmy, o ile większe szanse na ożenek w ciągu 10 lat mają osoby z poszczególnych kwartyli poczucia szczęścia.

Okazało się, że osoby, które w 2000 roku były w pierwszym kwartylu, czyli były wśród 25 proc. najmniej szczęśliwych kawalerów i panien w Polsce, dwa i półkrotnie rzadziej wychodziły za mąż lub żeniły się niż grupa 25 proc. najbardziej szczęśliwych kawalerów i panien. Podobnie szczęśliwi mężczyźni mają większą szansę stać się bogatymi; zależność z dochodami występuje tylko wśród mężczyzn, ponieważ w Polsce nadal obowiązuje model, że to mężczyzna odpowiada za zapewnienie bytu rodzinie. A w drugą stronę te zależności są dużo słabsze.

Co można więc zrobić, żeby Polacy byli bardziej szczęśliwi? Ja myślę, że już niedługo będziemy, jeśli chodzi o poczucie szczęścia na poziomie, który wyznacza nam miejsce na mapie, nasz równoleżnik. Wkrótce będziemy tak szczęśliwi jak Niemcy. Już prawie jesteśmy. Nigdy nie będziemy tak szczęśliwi jak Duńczycy czy Norwegowie, ale zawsze będziemy szczęśliwsi od Włochów, Greków czy Portugalczyków.

W starożytności nie przeprowadzano zapewne badań szczęścia, ale czy na podstawie materialnej, intelektualnej i artystycznej spuścizny Greków i Rzymian nie możemy wnioskować, że były to społeczności szczęśliwe, co podważałoby teorię, że południe zasadniczo jest mniej szczęśliwe od północy?

Nie mamy tak wspaniałych pozostałości kultur z północy Europy, ponieważ zanim tam zaczęto tworzyć kulturę, ludzie musieli najpierw zdobyć coś do jedzenia i się ogrzać. Proces cywilizacyjny przesuwał się stopniowo z południa, gdzie było najłatwiej przy ówczesnej technologii zacząć tworzyć materialną kulturę, ku północy, gdzie warunki były trudniejsze i gdzie kultura mogła rozkwitnąć dzięki postępom technologii. Skandynawia byłaby zacofanym regionem świata, gdyby nie rozwój technologii. Moim zdaniem, wikingowie zawsze byli silniejsi psychicznie od Babilończyków, ale przy ówczesnym stanie technologii nie byli w stanie wytworzyć kultury porównywalnej z kulturą Babilonii.

Rozmawiał: Krzysztof Nędzyński

Prof. Janusz Czapiński jest wykładowcą na Wydziale Psychologii Uniwersytetu Warszawskiego i prorektorem Wyższej Szkoły Finansów i Zarządzania w Warszawie. Kieruje projektem badań panelowych „Diagnoza Społeczna”.

prof. Janusz Czapiński (c) PAP/Tomasz Gzell

Tagi