Getty Images
Centralne planowanie kojarzy się przede wszystkim z realnym socjalizmem. Głównym założeniem systemu jest to, że wszystkie decyzje dotyczące m.in. inwestycji, produkcji czy alokacji zasobów zawarte są w planie przygotowanym i nadzorowanym przez władze centralne. Miało to regulować podaż, popyt oraz cenę, która jest wypadkową dwóch poprzednich. I powinna być, na takim poziomie, aby najlepiej zapewnić równowagę.
Tak wielkie zaangażowanie państwa w gospodarkę, czyli wyjęcie jej spod funkcjonowania mechanizmu rynkowego, oznaczało, że to państwo ma ustalać kluczowe parametry rynkowe. Socjaliści wierzyli, że jest to możliwe. Wystarczy zebrać niezbędne informacje, ułożyć z tego układ równań i go rozwiązać, nic prostszego nieprawdaż?
Taki model gospodarki spotykał się z krytyką, w której prym wiódł jeden z najbardziej znanych ekonomistów XX w. Friedrich A. Hayek. Dla niego ład gospodarczy ma charakter spontaniczny, jest efektem nieskoordynowanej aktywności milionów ludzi (gospodarstw domowych, przedsiębiorców), z których każdy jest nosicielem jakiejś części informacji o tym systemie. Nie ma w tym mechanizmie podmiotu, który zakumulowałby całą potrzebną wiedzę, gdyż jest to niemożliwe ze względu na ilość znajdujących się w obiegu informacji:
„Skuteczna kontrola czy planowanie nie nastręczałyby żadnych trudności, gdyby warunki były tak proste, że jedna osoba czy rada byłaby w stanie uzyskać wiedzę o wszystkich istotnych faktach. Decentralizacja staje się nakazem tylko dlatego, że czynniki, które trzeba brać pod uwagę, są tak liczne, iż niemożliwe jest osiągnięcie syntetycznego poglądu na ich temat” – napisał F. A. von Hayek w książce „Droga do zniewolenia” (ang. „The Road to Serfdom”), wydanej w 1944 r.
Zobacz również:
Sztuczna inteligencja redefiniuje pojęcie pracy
Tylko w mechanizmie rynkowym możliwe jest zatem wykorzystanie rozproszonej informacji, która uzewnętrznia się poprzez niezliczoną liczbę zawartych na rynku transakcji. W ten sposób kreuje się popyt, podaż i w odpowiedzi na wielkość obydwu, także cena. Sprawa ma zatem charakter pewnego paradoksu, bowiem wszyscy korzystają z wiedzy, której w istocie nikt nie posiada. Nie posiada oczywiście w sensie zindywidualizowanym. Wszyscy na raz tworzą jej zasób, ale oddzielnie nie jest ona dostępna dla nikogo. Na tym polegała spostrzegawczość Hayeka, której konsekwencją była zdecydowana krytyka centralnego planowania.
Sztuczna inteligencja w akcji
I tu na arenę wchodzi sztuczna inteligencja i związane z nią big data (wielkie zbiory danych). Oto ludzkość dokonała kolejnego kroku w pochodzie postępu. A jest nim pojawienie się wspomnianych właśnie narzędzi. Programy komputerowe zdolne agregować i analizować gigantyczne ilości danych oraz uczące się na własnych błędach, a więc zdolne do samodoskonalenia. Czy to może być brakujące ogniwo, którego w socjalizmie nie posiadali, a teraz będzie do naszej dyspozycji?
Na takie postawienie sprawy zwraca uwagę znany amerykański ekonomista Daron Acemoglu. W tekście „Would AI-Enabled Communism Work” zamieszczonym w portalu „Projekt Syndicate” napisał: „(…) biorąc pod uwagę zdolność sztucznej inteligencji do zbierania, organizowania i interpretowania danych na masową skalę, można przemyśleć, czy mogłaby ona sprawić, że centralne planowanie będzie wydajniejsze niż dzisiejsze systemy rynkowe. Taka nadzieja kryje się za <<socjalizmem AI>> (lub <<w pełni zautomatyzowanym komunizmem luksusowym>>): sztuczna inteligencja zapewni centralnym planistom środki do określenia optymalnych i (rzekomo) korzystnych alokacji ekonomicznych”.
Acemoglu pozostaje na stanowisku wspierającym decentralizację. Niemniej fakt, że ten światowej sławy ekonomista, wskazuje na problem centralnego planowania w kontekście sztucznej inteligencji, wydaje się znamienny. Zresztą nie tylko on, niedawno w jednym z prestiżowych czasopism naukowych Journal of Economic Behavior & Organization, pojawił się artykuł „On the feasibility of technosocialism” ( „O możliwości technosocjalizmu”). Jego autorzy Peter J. Boettke i Rosolino A. Candela sygnalizują podobne wskazówki dotyczące ewentualnego powrotu socjalizmu, które zostały poruszone w tym tekście. Oni również pozostają na stanowisku o prymacie wolnej konkurencji nad planowaniem, nawet jeśli to ostatnie miałoby się dokonywać dzięki najnowszym osiągnięciom techniki.
Problemy współczesnego świata
Pokusa centralnego planowania dla niektórych nadal pozostaje atrakcyjna, a najbliższe lata mogą przynieść spektakularny powrót tej idei. Wciąż występują znaczące nierówności dochodowe, częste i głębokie kryzysy gospodarcze i finansowe, monopole i wiele innych problemów ekonomicznych, z jakimi mierzy się współczesny świat, które nadal nie zostały wyeliminowane. A niektóre z nich zdają się jeszcze pogłębiać, co sugeruje poszukiwanie jakiegoś nowego, obiecującego rozwiązania. Do tego dochodzi przyspieszający postęp technologiczny, który może jeszcze zwiększyć potencjał sztucznej inteligencji. Przykład? Naukowcy z Uniwersytetu Pensylwanii opracowali nowy chip, który wykorzystuje fale świetlne. Już samo to brzmi niczym początek scenariusza do filmu science fiction. W praktyce jednak rozwiązanie to, przynajmniej takie są oczekiwania, pozwoli znacznie przyspieszyć komputerowe moce obliczeniowe. Omawiane badania mają doprowadzić do wyeliminowania chipów stosowanych od mniej więcej połowy XX w. i zapewnić jeszcze większą efektywność SI, umożliwiając wykonywanie matematycznych obliczeń o niezwykłej złożoności w bardzo szybkim tempie. Skoro tak, to czemu nie wykorzystać tego potencjału do korekty obecnego systemu ekonomicznego?
Zobacz również:
W technologiach nie ma drugich miejsc
Pojawiają się w tym miejscu zarzuty dotyczące gospodarki rynkowej. Jej niedoskonałości mają świadczyć o tym, że trzeba ją zastąpić czymś odmiennym. Problem polega jednak na czym innym. A mianowicie, nie wymyślono żadnej sensownej alternatywny. Taką z pewnością nie był socjalizm ze swoim centralnym planowaniem i kontrolą. Czy jednak teraz nie jest inaczej? Centralny planista, wyposażony w narzędzie jakim jest sztuczna inteligencja, mógłby przecież znaleźć jakieś optymalne wyjście, tak alokować dostępne zasoby, aby zmniejszyć, a może nawet całkowicie zlikwidować przepaść między biednymi a bogatymi. Tak sterować polityką gospodarczą, żeby nie dochodziło do wahań koniunktury, w tym tak dotkliwych recesji. Do tego krachy finansowe, jeśli istniałby odpowiedni algorytm, także poszłyby w niepamięć. Wszystko to jednak tylko echa dawnych i dobrze znanych utopii, które przewidywały łatwe i przyjemne rozwiązanie problemów, dręczących ludzkość od wieków. Zakładają one, że człowiek jest w stanie zbudować sobie świat doskonały, w którym wszyscy będą szczęśliwi.
Omawiana zagadnienie ma także swój wymiar polityczny. Odnosi się bowiem do tego, jak legitymizować podjęte przez sztuczną inteligencję decyzje i kto ostatecznie będzie brał za nie odpowiedzialność. Obecnie decydenci odpowiedzialni za poszczególne polityki publiczne także korzystają z różnych technicznych narzędzi, które pełnią funkcję wspomagającą. Tak jak w banku centralnym dany model makroekonomiczny nie decyduje samodzielnie o wysokości stóp procentowych. Można, rzecz jasna, wziąć pod uwagę wynikające z niego projekcje, nie zmienia to jednak faktu, że to konstytucyjne organy państwa są tymi, które prowadzą politykę pieniężną. Ekspansja sztucznej inteligencji może jednak zmienić. tę sytuację Po pierwsze, presja związana z rekomendacjami SI może być bardzo duża. Jeśli zostanie zaprzęgnięta do analiz i jej rekomendacje okażą się trafne, to powstanie pytanie, czy można sobie pozwolić na decyzję, która będzie z nimi sprzeczna? Jeśli zostaną podjęte działania oparte na SI, to kogo trzeba będzie rozliczać za ich podjęcie. Sprawa komplikuje się jeszcze bardziej, kiedy to sam program komputerowy będzie działał bez końcowej akceptacji człowieka. Problemy te wciąż jednak wydają się być mocno teoretyczne, ale wcale nie musi tak być za kilka lat A co w sytuacji, w której sztuczna inteligencja podejmie błędne lub nawet katastrofalne w skutkach decyzje? Kogo wówczas wskazać jako odpowiedzialnego? Być może nikt nie będzie się poczuwał do takiej odpowiedzialności (co jest realne, wszak porażka jest sierotą), a przypisanie jej komuś, zarówno prawnie, jak i politycznie będzie niezwykle trudne.
Zobacz również:
Zawody przyszłości, które będą na topie przez kolejne 30 lat
Być może zamiast SI czekają nas rządy ludzi, mający specjalistyczną wiedzę, która wymyka się przecież większości społeczeństwa. Już teraz powstają specjalne kierunki na najlepszych uczelniach świata. Uniwersytet Pensylwanii otworzył niedawno pierwszy w ramach tzw. Ligi Bluszczowej kierunek na studiach licencjackich poświęcony sztucznej inteligencji. Należy zatem oczekiwać, że będzie się cieszył dużym zainteresowaniem. Szczególnie, że na takich ludzi będą czekać atrakcyjne miejsca pracy w wielkich firmach technologicznych, rozwijających technologię SI.
Wykorzystanie SI
Algorytmy mają obecnie duże znaczenie także na rynku finansowym, są bowiem coraz częściej wykorzystywane do zarządzania w funduszach inwestycyjnych. Mają z tego wynikać takie przewagi, jak szybka analiza dostępnych danych czy podejmowanie decyzji bez udziału emocji, które przecież w normalnym inwestowaniu odgrywają znaczącą rolę. Podkreślanie atutów SI na rynku finansowym wyparuje momentalnie, kiedy za jej przyczyną wywołany zostanie kryzys finansowy, którego skutki będą ogólnospołeczne. Próbkę tego stanowią tzw. flash crashes, czyli chwilowe, aczkolwiek głębokie załamania notowań jakiejś klasy aktywów. Korekta następowała bardzo szybko, stąd w powszechnym odbiorze zostały one niezauważone. Jako ich źródło wskazuje się właśnie wykorzystanie algorytmów. To nasuwa pytanie o ewentualną odpowiedzialność. W kontekście finansów warto wspomnieć o pewnej ciekawostce. Boom na SI znajduje odzwierciedlenie w notowaniach giełdowych za Oceanem. Zaczyna się już mówić o swoistej bańce, podobnej do tej z końcówki lat 90. XX w., związanej ze spółkami typu dot.com (opartych na działalności w intrenecie). Niesamowity entuzjazm zdaje się potwierdzać posługiwanie się nawet specjalnym wskaźnikiem wyceny, znanym jako innovation ratio.
Wraz ze wzrostem świadomości dotyczącej wyzwań związanych ze sztuczną inteligencją, rośnie także pokusa, aby pójść na łatwiznę i zaprząc SI do zadań, które dotąd były zarezerwowane wyłącznie dla człowieka, i to nie tylko dlatego, że nie było technicznych możliwości, aby go zastąpić, ale dlatego, że odpowiedzialność była i jest zbyt duża. Dotyczy to również polityki gospodarczej. Szczególnie jeśli ktoś wpadnie na pomysł, aby powrócić do skompromitowanej idei centralnego planowania, i co gorsza, będzie miał możliwość, aby to realizować. Miejmy jednak nadzieję, że wcześniejsze doświadczenia zadziałają wówczas jako skuteczna przestroga.
Autor wyraża własne opinie, a nie oficjalne stanowisko podmiotów, z którymi współpracuje.