Autor: Andrzej Raczko

Doktor nauk ekonomicznych, doradca Prezesa NBP. Minister finansów w latach 2003-2004.

Trudna szkoła rozwoju za cudze pieniądze

Oszczędności zagraniczne często są pożądaną formą finansowania inwestycji. Kraj o niskich dochodach gospodarstw domowych, skromnych zyskach firm i ograniczonych możliwościach sektora publicznego inwestycje na ogół zawdzięcza napływowi zewnętrznych oszczędności. Są jednak makroekonomiczne minusy.
Trudna szkoła rozwoju za cudze pieniądze

(CC0 pixabay)

Napływowi zewnętrznego kapitału towarzyszy deficyt na rachunku bieżącym, któremu odpowiada większy import od eksportu. Import netto finansowany z zewnętrznych środków, o ile służy zakupom dóbr inwestycyjnych, pozwala na zwiększenie zdolności produkcyjnych kraju, a w rezultacie trwale podwyższa tempo wzrostu produktu krajowego brutto. W dłuższej perspektywie, wyższe tempo wzrostu gospodarczego pozwala na wyższe tempo wzrostu eksportu niż importu – co w rezultacie prowadzi do przywracania równowagi w bilansie handlu zagranicznego.

Rzeczywistość gospodarcza jest jednak bardziej złożona. Nie każdy napływ oszczędności zagranicznych może prowadzić do realizacji wyżej nakreślonego, pozytywnego scenariusza. Ważna jest nie tylko skala napływu zewnętrznych oszczędności, ale również ich przeznaczenie i forma.

Bezpośrednie inwestycje bardzo celowe

Inwestycje bezpośrednie, czyli sfinansowanie budowy określonej fabryki przez zagranicznego inwestora, mimo że są na pierwszy rzut oka najbardziej pożądaną formą napływu oszczędności zagranicznych ,nie zawsze mogą sprzyjać trwałemu rozwojowi gospodarczemu.

Po pierwsze, inwestycje zagraniczne kierują się do branż o potencjalnie najwyższej stopie zwrotu. Projekty te nie zawsze mogą jednak służyć długoterminowemu, zrównoważonemu wzrostowi. Przykładem są inwestycje zagraniczne w sieci handlowe, które nie przynoszą rozwoju potencjału eksportowego. W rezultacie zła struktura inwestycji zagranicznych nie zmniejsza w dłuższej perspektywie wysokiego deficytu w obrotach handlu zagranicznego.

Po drugie, inwestycje zagraniczne często przyciągane przy pomocy systemu zachęt (na przykład podatkowych), pozwalają zagranicznej firmie zająć pozycję monopolistyczną w danej branży i realizować wyższą od przeciętnej stopę zysku. Taka sytuacja z jednej strony hamuje rozwój krajowych przedsiębiorstw, z drugiej zaś strony, ze względu na przyznane ulgi – zmniejsza dochody sektora publicznego.

Po trzecie, bezpośrednie inwestycje podporządkowane są globalnej strategii międzynarodowej korporacji. Na przykład, gdy cele finansowe nie zostaną zrealizowane, fabryka może zostać zamknięta i jej produkcja przeniesiona do innego kraju. W rezultacie zwolnieni zostają pracownicy takiego zakładu, ale nie jest to już problem zagranicznego inwestora tylko władz krajowych.

Po czwarte, znaczna część bezpośrednich inwestycji jest realizowana jako element globalnego łańcucha produkcyjnego. Oczywiście produkcja z takiej fabryki przeznaczona jest na eksport, ale jest ona ściśle podporządkowana skali produkcji finalnego wyrobu. Przyszłość fabryki związana jest z decyzjami zagranicznego producenta wyrobu finalnego.

Łatwiej finansować konsumpcję niż rozwój

W odróżnieniu od inwestycji bezpośrednich, zagraniczne oszczędności napływające do kraju za pośrednictwem rynku finansowego nie muszą służyć powiększeniu majątku produkcyjnego. Środki finansowe zagranica może inwestować w skarbowe papiery wartościowe bezpośrednio finansując deficyt budżetowy. Jeśli deficyt budżetowy finansowany środkami z zagranicy, służy wydatkom przeznaczonym na konsumpcję, to nie zwiększają się zdolności produkcyjne gospodarki i nie zostaje przyśpieszone długoterminowe tempo wzrostu gospodarczego.

Podobny efekt pojawia się również wtedy, gdy zagraniczne środki trafiają do gospodarki poprzez sektor bankowy. Banki mogą udzielać kredytów walutowych gospodarstwom domowym. Zamiast importu maszyn, urządzeń, nowych technologii finansowanych z kredytów walutowych udzielanym krajowym firmom, pojawia się import towarów chętnie kupowanych przez gospodarstwa domowe, które finansowane są z udzielanych kredytów walutowych. Zagraniczne oszczędności finansują zatem konsumpcję zamiast rozwój potencjału produkcyjnego.

Główne niebezpieczeństwo związane z napływem oszczędności zagranicznych za pośrednictwem sektora finansowego dotyczy jednak stabilności strumienia z jakim te środki napływają. W przypadku inwestycji bezpośrednich, wycofanie się zagranicznego inwestora wymaga czasu i często jest również przedmiotem negocjacji z władzami lokalnymi. Można zatem uruchomić mechanizmy łagodzące skutki takich decyzji.

Swobodny przepływ zagranicznego kapitału finansowego powoduje, że zagraniczne oszczędności mogą zarówno szybko napływać jak i odpływać. Gwałtowna zmienność strumienia napływającego kapitału działa destabilizująco na gospodarkę. Jeśli kraj wprowadził system stałego kursu walutowego, to wahaniom napływu kapitału towarzyszy znaczna zmienność rezerw walutowych banku centralnego.

W takim przypadku, kraj narażony na znaczne fluktuacje napływu zagranicznego kapitału musi posiadać relatywnie wysokie rezerwy walutowe banku centralnego, które są obciążeniem dla gospodarki. W przypadku systemu płynnego kursu walutowego fluktuacje napływu zewnętrznych oszczędności powodują wahania kursu walutowego. Znaczne zmiany kursu walutowego istotnie utrudniają ocenę opłacalności eksportu oraz kosztów importu i prowadzą ostatecznie do zmniejszenia aktywności gospodarczej.

Na co zwracają uwagę inwestorzy

Stabilizowanie napływu zagranicznych oszczędności wymaga prowadzenia stosownej polityki informacyjnej i zależy od kanału inwestycyjnego i rodzaju inwestorów. W przypadku inwestycji w skarbowe papiery wartościowe, uwaga inwestorów koncentruje się na ocenieniu bieżącej sytuacji fiskalnej i perspektywach prowadzenia polityki budżetowej. Inwestorzy na regulowanym rynku akcji i obligacji komercyjnych szczególną uwagę przykładają do transparentności działania systemu obrotu instrumentami finansowymi i możliwością egzekwowania praw własności.

Oczywiście wszyscy inwestorzy zwracają uwagę na perspektywy gospodarcze kraju. Jednak nawet efektywna polityka informacyjna nie jest w stanie wyeliminować zmienności przepływu kapitału związanego ze zmianą percepcji ryzyka inwestycyjnego uzależnionego od czynników zewnętrznych. Odpływ zagranicznego kapitału, mimo właściwej polityki i dobrych wyników gospodarczych, może być spowodowany negatywną oceną krajów danej grupy (na przykład tzw. wschodzących rynków), do której dany kraj jest zaliczany.

Nie ma prostych recept

Powyższe uwagi prowadzą do wniosku: nie ma prostej recepty w odniesieniu do polityki w zakresie napływu zagranicznych oszczędności. W przypadku inwestycji bezpośrednich, polityka gospodarcza powinna zmieniać się wraz z rozwojem kraju. W przypadku istotnej luki technologicznej i mizernych oszczędności wewnętrznych, napływ zagranicznego kapitału jest pożądany. Inwestorzy w takiej sytuacji nie tylko dostarczają środków finansowych pokrywających import, ale przynoszą ze sobą know how, nowoczesne metody zarządzania, dostęp do rynków zbytu. Rozwój kraju powoduje zmniejszenie tej luki.

Bez oszczędności trudno o inwestycje

Z upływem czasu, inwestycje bezpośrednie, powielające produkty o niskiej zawartości wartości dodatniej nie muszą być w centrum uwagi polityki gospodarczej. O wiele efektywniejszy jest wtedy napływ finansowych oszczędności zagranicznych. Przed krajowymi firmami otwiera się możliwość finansowania własnych inwestycji zwiększających międzynarodową konkurencyjność. W przypadku swobodnego przepływu kapitału finansowego polityka władz powinna zmierzać w dwóch kierunkach.

Po pierwsze, bankowe regulacje ostrożnościowe powinny hamować finansowanie z zagranicznych środków podmiotów, które nie są w stanie ograniczyć ryzyka kursowego. Najbardziej spektakularnym przykładem jest udzielanie kredytów walutowych gospodarstwom domowym nie posiadającym wpływów walutowych.

Po drugie, konieczne są mechanizmy w zakresie polityki kursowej, pieniężnej i strategii finansowania długu publicznego, które zniechęcają do zarówno gwałtownego napływu jak i odpływu zagranicznych oszczędności.

Autor jest doradcą prezesa NBP, w latach 2010 – 2016 był członkiem zarządu NBP, a w przeszłości ministrem finansów.

 

(CC0 pixabay)

Tagi