(©GettyImages)
Wojna rozpoczęta na rozkaz prezydenta Władimira Putina szybko doprowadziła do największego kryzysu uchodźczego w Europie od kilkudziesięciu lat. Ukrainę w pośpiechu opuściło kilka milionów obywateli, głównie kobiet i dzieci.
Część uciekinierów stosunkowo szybko zaczęła wracać do kraju. Przyczyny były różne. Wiele osób uspokoiło zatrzymanie ofensywy armii rosyjskiej, jej odwrót spod Kijowa oraz pojawiające się w mediach doniesienia o sukcesach sił zbrojnych Ukrainy.
Tęsknota a lęk
Niektórzy uwierzyli w szybki koniec działań wojennych i ustabilizowanie sytuacji w regionie. Nie na każde miasto spadły rosyjskie rakiety, a w wielu zakątkach nie doszło do żadnych walk.
Z informacji od osób, które pozostały na miejscu, uchodźcy dowiadywali się zarówno o dramatycznych skutkach rosyjskich ataków i okrucieństwach popełnianych przez agresorów, jak i o tym, że w wielu miastach i wsiach życie toczy się dalej – dorośli chodzą do pracy i na zakupy, a dzieci bawią się w piaskownicy. Zagrożenie pozostało, ale…
Czasami tęsknota za rodzinną miejscowością stawała się silniejsza od lęku przed rosyjskimi czołgami. Nie każdy potrafił z dnia na dzień zamieszkać tysiąc kilometrów od swoich najbliższych, a przecież nie wszyscy chcieli i nie wszyscy mogli wyjechać z Ukrainy.
Część uchodźców nie czuła się dobrze w innym kraju. Nie zawsze mogli znaleźć satysfakcjonującą pracę, co nie powinno dziwić z uwagi na brak znajomości języka obcego. Zdarzało się, że ukraińscy pracodawcy wzywali swoich pracowników do powrotu.
Różne szacunki
W debacie publicznej pojawiają się różne szacunki dotyczące powrotu obywateli Ukrainy z innych krajów. W marcu 2023 roku redakcja anglojęzycznego portalu Kyiv Post, powołując się na badanie Centrum Strategii Gospodarczej w Kijowie, oceniła, że po zakończeniu wojny zdecyduje się na to połowa lub nawet trzy czwarte uchodźców (46-76 proc.).
W Niemczech jedna trzecia uciekinierów z Ukrainy chce zostać na stałe lub przynajmniej przez kilka lat, tyle samo deklaruje wyjazd po zakończeniu wojny, a co czwarty jest niezdecydowany – wynika z reprezentatywnego badania przeprowadzonego przez Federalny Urząd Migracji i Uchodźców oraz Federalny Instytut Badań nad Ludnością.
Podobne wyniki płyną z sąsiedniej Holandii, gdzie chce pozostać jedna trzecia uchodźców, tyle samo osób planuje powrót na Ukrainę i również mniej więcej jedna trzecia jeszcze nie podjęła decyzji. Badanie przeprowadziła fundacja Opora i portal NOS (data publikacji: luty 2023 roku).
Długość pobytu ma znaczenie
W Polsce na dłużej zamierza osiąść czterech na dziesięciu ukraińskich uchodźców, co piąty chce wrócić do swojego kraju w dłuższej perspektywie, a 14 proc. chce to zrobić w ciągu trzech lat od zakończenia wojny – wynika z raportu „Sytuacja zawodowa uchodźców z Ukrainy w Polsce” zrealizowanego przez Manpower i Fundację Totalizatora Sportowego.
Ankietowanych, którzy zadeklarowali chęć wyjazdu, do zmiany decyzji przekonałoby przede wszystkim wyższe wynagrodzenie (79 proc.) i możliwość podjęcia pracy w zawodzie (71 proc.).
Interesujących wniosków dostarczają wyniki ankiety przeprowadzonej przez Narodowy Bank Polski wśród obywateli Ukrainy, którzy przyjechali do naszego kraju zarówno przed, jak i po rozpoczęciu rosyjskiej inwazji. Okazuje się, że wzrosło zainteresowanie pozostaniem w Polsce na stałe, choć jest ono większe wśród imigrantów przedwojennych (50 proc.) niż uchodźców (20 proc.).
„Szczególnie w przypadku tych pierwszych można mówić o zmianie charakteru imigracji z cyrkulacyjnej na osiedleńczą” – czytamy w raporcie NBP pt. „Sytuacja życiowa i ekonomiczna migrantów z Ukrainy w Polsce – wpływ pandemii i wojny na charakter migracji w Polsce”. Jego autorzy zwracają uwagę, że długość pobytu wpływa na wytworzenie relacji emocjonalnych i ekonomicznych, co może przekładać się na plany życiowe.
Siedząc na beczce prochu
Przyszłość uchodźców z Ukrainy jest uzależniona od rosyjskiego prezydenta, który wiele sił i środków zaangażował w przygotowanie się do wojny i jej kontynuowanie. W walkach biorą udział tysiące żołnierzy, sił paramilitarnych, ochotników i najemników.
W chwili, gdy piszę te słowa, po obu stronach frontu giną ludzie i nie wiadomo, co przyniosą najbliższe tygodnie. Nie da się wykluczyć zamrożenia konfliktu, co jednak nie musi oznaczać zakończenia działań wojennych. Przez kolejne lata mogą toczyć się walki o różnej intensywności.
Pieniądze ukraińskich migrantów coraz częściej płyną poza bankami
Może dojść do zawieszenia broni, a następnie wznowienia działań zbrojnych na szerszą skalę po kilku lub kilkunastu miesiącach czy latach. Tlący się konflikt zachęci część Ukraińców do pozostania na obczyźnie, a innych może skłonić do emigracji z uwagi na niechęć do życia w ciągłym strachu.
Nie każdy potrafi żyć ze świadomością, że w pobliżu jego domu może spaść rosyjska rakieta, a sto czy dwieście kilometrów dalej w okopach są wrogo nastawieni żołnierze. W ostatnich latach niektórzy wyjeżdżali ze wschodniej części kraju właśnie dlatego, że mieli dosyć nieprzewidywalnego sąsiada.
Przyszłość pod znakiem zapytania
Kto wie, czy sytuacja wewnętrzna nie zachęci Rosjan do zaprzestania walk lub ogłoszenia zawieszenia broni. A może wysłannicy z Waszyngtonu lub Pekinu skłonią Kreml do spotkania się z Ukraińcami przy stole negocjacyjnym?
Rokowania nie muszą jednak zakończyć się w ciągu kilku tygodni, a strona rosyjska może grać na zwłokę lub stawiać żądania niemożliwe do spełnienia przez władze w Kijowie i nie do zaakceptowania przez społeczeństwo ukraińskie.
Nie da się wykluczyć i tego, że najważniejsi zagraniczni sojusznicy, którzy obecnie wspierają Ukraińców militarnie, humanitarnie, finansowo i dyplomatycznie, zakulisowo wymuszą na prezydencie Wołodymyrze Zełenskim rezygnację z planów odzyskania terenów zajętych przez Rosjan.
To nie wszystkim się spodoba. Wśród części obywateli powstanie przekonanie, że heroizm walczących i cierpienie ludności cywilnej poszło na marne, a najważniejsi politycy dopuścili się zdrady, co niektórych uchodźców skłoni do rezygnacji z marzeń o powrocie do kraju.
Pomoc sprzyja integracji
Kraje, w których przebywają uciekinierzy wojenni z Ukrainy, pomagają w znalezieniu zakwaterowania i nauce języka, oferują wsparcie finansowe, likwidują bariery w dostępie do rynku pracy oraz ułatwiają dostęp do szkół i przedszkoli, co jest bardzo istotne z uwagi na dużą liczbę kobiet z małymi dziećmi.
W dłuższej perspektywie poprawa warunków pobytu może zwiększyć odsetek osób, które zaczną zwlekać z powrotem do ojczyzny lub zdecydują się pozostać dłużej, a może nawet już na zawsze, za granicą.
Autorzy raportu Deloitte „Uchodźcy z Ukrainy w Polsce. Wyzwania i potencjał integracji” podkreślają, że pierwszych pięć lat emigracji determinuje, czy uchodźca zdecyduje się na powrót do swojego kraju, czy też nie. Migracje spowodowane wojną, choć są traktowane jako tymczasowe, mogą wiązać się z długoterminową zmianą kraju zamieszkania lub osiedleniem się na stałe w nowym miejscu pobytu.
Szybkie zakończenie działań zbrojnych byłoby czynnikiem sprzyjającym powrotom na Ukrainę. „Dalsze trwanie wojny lub co gorsza jej nasilenie może ponownie doprowadzić do wzrostu liczby uchodźców. Podobny efekt, tylko bardziej rozłożony w czasie, może mieć przeciągająca się wojna prowadząca do stagnacji ukraińskiej gospodarki” – czytamy w raporcie.
Zniszczony dom, brak pracy
Część Ukraińców wstrzymuje się z decyzją o powrocie, bo ich rodzinne strony znajdują się pod rosyjską okupacją albo niedaleko trwają walki. Nie brakuje osób, których domy zostały poważnie uszkodzone lub wręcz zrównane z ziemią – ten problem dotyczy nie tylko miast, bo niektóre ukraińskie wsie od kilku-kilkunastu miesięcy istnieją właściwie tylko na mapie.
Irak zapłacił za straty Kuwejtowi, trzeba żeby Rosja zapłaciła Ukrainie
Często brakuje dostępu do bieżącej wody, nie wszędzie jest prąd, a wiele dróg, mostów i linii kolejowych zostało zniszczonych. Obawy potęguje sytuacja gospodarcza i to, co dzieje się na rynku pracy.
Z powodu trwającej wojny sporo osób z trudem wiąże koniec z końcem, a wykonywanie niektórych zawodów straciło rację bytu. Część przedsiębiorstw zawiesiła działalność lub zbankrutowała, bo w nowej rzeczywistości nie ma popytu na ich produkty lub usługi. Na niektóre zakłady przemysłowe spadły rakiety i nie wznowiły produkcji.
Czas działa na niekorzyść
Odtworzenie infrastruktury mieszkaniowej, drogowej i energetycznej zajmie sporo czasu i pochłonie ogromne kwoty. Wiele krajów od dawna obiecuje wsparcie, ale nie bezwarunkowo.
Potrzeby i oczekiwania mogą okazać się dużo większe niż środki pomocowe i niektórzy wezmą to pod uwagę przed podjęciem decyzji o powrocie. „Finansowanie odbudowy po zakończeniu wojny będzie zależało od postępów w wykorzenianiu korupcji i postsowieckiej kleptokracji” – ocenia agencja Bloomberg.
Zerwanie z wizerunkiem państwa o fatalnie funkcjonujących instytucjach stanie się wielkim wyzwaniem dla władz w Kijowie, podobnie jak zapewnienie warunków umożliwiających powrót uchodźcom w rodzinne strony. Już teraz mówi się o konieczności stworzenia zachęt dla osób aktualnie przebywających w różnych krajach, aby zdecydowały się na czynny udział w odbudowie i pomnażaniu PKB Ukrainy.
Wydaje się, że czas działa na niekorzyść naszych sąsiadów. Im dłużej potrwa wojna, tym więcej osób może zostać za granicą na stałe, zmieniając się z uciekinierów wojennych w migrantów ekonomicznych. Być może Kremlowi właśnie o to chodzi.