Getty Images
Dla państw Unii Europejskiej 2024 r. to nadal trudny czas. Aktywność w sektorze przemysłowym i budowalnym wciąż pozostaje mizerna. Oczywiście są pewne optymistyczne sygnały – inflacja wydaje się stabilizować, wśród gospodarstw domowych zaczynają się pojawiać podwyżki płac i silniejsza konsumpcja. Sytuację wciąż jednak trudno określić jako „różową”. Prognozy analityków ankietowanych przez FocusEconomics sugerują, że PKB gospodarek strefy euro wzrośnie w 2024 r. o 0,8 proc., a w 2025 r. – o 1,3 proc. Takie wyniki pozostają słabe na tle USA czy pozostałych państw rozwiniętych – analitycy wskazują, że są one w stanie rozwijać się w tempie rzędu 1,7–2 proc. O ile dotychczas słabe tempo wzrostu widoczne było głównie w Niemczech, to w 2025 r. marazm dotknie także każdą z trzech największych gospodarek – w tym Francję i Włochy.
Słabnie pozycja konkurencyjna przemysłu UE
Główną bolączką jest fiasko rozwoju elektromobilności w sektorze motoryzacyjnym. Dane stowarzyszenia producentów samochodów ACEA wskazują, że w sierpniu 2024 r. liczba rejestracji samochodów w UE spadła o 18,3 proc. względem 2023 r. Tak spektakularne osłabienie wystąpiło wprawdzie w jednym miesiącu, jednak ujawnia pewien trend. Przez pierwsze osiem miesięcy liczba zakupów nowych aut zmniejszyła się w Niemczech o 0,3 proc. i Francji o 0,5 proc., a ciężko rokować poprawę. Dane z europejskich fabryk wskazują, że produkcja jest dzisiaj niższa o 7 proc. względem 2023 r., a badania koniunktury sugerują pogłębienie zapaści. Produkcję ograniczają fabryki samochodów elektrycznych. Agencja Bloomberga wskazuje, że we włoskich fabrykach Stellantis w zakładzie Mirafiori liczba wyprodukowanych Fiatów 500 spadła o 63 proc. w skali roku, podobne problemy odczuwane są w fabrykach Volkswagena w austriackim Osnabrueck i Dreźnie. Zastój nie omija nawet megafabryki w Wolfsburgu, która pracuje na około 50 proc. swojej wydajności.
Skala problemów wymusza niestandardowe działania. Grupa Volkswagen po raz pierwszy w historii ogłosiła zamknięcie fabryki funkcjonującej na terenie Niemiec. Wypowiedziała też umowy związkom zawodowym, które gwarantowały utrzymanie zatrudnienia. Europejskie koncerny zrzeszone w ACEA lobbują za opóźnieniem o 2 lata bardziej restrykcyjnych norm emisji w testach WLTP – agencja Reutera informuje, że status quo oznacza kary rzędu 15 mld euro rocznie, które ograniczą inwestycje, a tym samym szanse dogonienia konkurentów z USA czy Chin. Komisja Europejska nałożyła w końcu cła na samochody elektryczne importowane z Państwa Środka – stawki wyniosły od 8 proc. (Tesla), 17 proc. (BYD) do 36,3 proc. (SAIC). Działania te prawdopodobnie rozpoczynają dłuższy konflikt handlowy, a ich skuteczność zapewne będzie dyskusyjna – bariery celne nie rozwiążą bowiem problemów związanych z wysokimi kosztami produkcji i słabszym dostępem do metali ziem rzadkich wykorzystywanych w bateriach.
Zobacz również:
Europa w światowym wyścigu AI
Ewidentne problemy można dostrzec także w energochłonnych gałęziach przemysłu. Produkcja metali w UE jest dziś o około 8,5 proc. niższa niż w 2021 r., surowców niemetalicznych, takich jak np. cement – 11,5 proc., natomiast środków chemicznych – o 12,3 proc.. Osłabienie wywołane zostało szokiem energetycznym i nawet dziś ciężko liczyć na odbicie. Cena gazu ziemnego w Europie jest zdecydowanie większa niż w Stanach Zjednoczonych – w przeliczeniu na brytyjskie jednostki ciepła i amerykańskie dolary to stosunek cen rzędu 12 do 2,25 dol./Btu. Przy takich proporcjach lokowanie energochłonnej produkcji w Europie będzie trudne. Dodatkowo rozdźwięk może się poszerzać – USA zwiększa popyt na gaz do napędzania centrum danych na własnym kontynencie. Ten czynnik zmniejsza zainteresowanie rozszerzaniem eksportu LNG do Europy.
Problemy motoryzacji i przemysłu przekładają się z kolei na kondycję konsumentów. Dane o sprzedaży detalicznej wskazują, że wydatki konsumenckie są obecnie porównywalne z 2021 r. Najsłabiej prezentuje się sytuacja w Niemczech, gdzie osłabienie sięga 3 proc. Słabość konsumenta odzwierciedlają wyniki spółek handlowych. Szwedzki koncern IKEA zamyka rok finansowy po III kwartale spadkiem, bo przychody w 2024 r. były niższe o 5,3 proc. względem 2023 r. Dotychczas taka sytuacja miała miejsce jedynie w pandemii, nawet kryzys finansowy w 2008 r. wywołał stabilizację wyników finansowych względem poprzedniego roku. Sytuacja zapewne lekko się poprawi w kolejnych miesiącach, jednak dla realnej poprawy dobrobytu europejskich gospodarstw domowych konieczne jest wykreowanie sektorów, które zagwarantują szybki rozwój.
Unia Europejska upatruje impulsu rozwojowego w branżach strategicznych, ale pozycja europejskich koncernów jest raczej słaba. Formowaniu się nowej Komisji Europejskiej towarzyszyła prezentacja raportu byłego premiera Włoch i prezesa Europejskiego Banku Centralnego Mario Draghiego. Podkreślił on znaczenie m.in. rozwoju branży farmaceutycznej, sztucznej inteligencji, sektora kosmicznego czy nowoczesnych źródeł energii. Choć w każdym z tych segmentów w Europie znajduje się kilka czempionów, to jednak ich udział w globalnym rynku jest umiarkowany.
Zobacz również:
Europa musi być bardziej konkurencyjna
Uwagę przyciąga natomiast sektor farmaceutyczny, ale jego rola jest dużo słabsza niż w USA. Stany Zjednoczone Ameryki są największym rynkiem – odpowiadają za około połowę przychodów. W przypadku Europy udział ten oscyluje w okolicy 23 proc. Same wyniki koncernów są jednak bardzo nierówne. Największy sukces osiągnął Wegovy – lek odchudzający duńskiej firmy Novo Nordisk. Na tym tle zdecydowanie gorzej wygląda forma Bayern czy Roche – koncerny te będą się zmagać z wygaśnięciem patentów na kluczowe leki. Prognozy sektorowe wskazują, że w przypadku zachowania status quo wartość sprzedaży będzie coraz mocniej ustępować USA – dla przeciwdziałania tym trendom UE będzie mobilizować środki publiczne.
Drugim takim sektorem jest branża półprzewodników i centr danych. Europa odpowiada dziś za mniej niż 10 proc. światowej produkcji, głównie za pośrednictwem holenderskiej spółki ASML. Najważniejszym graczem na rynku jest tajwańskie TSMC, które generuje 54 proc. globalnych obrotów, w tym 86 proc. produkcji mikorchipów o wielkości poniżej 10 nanometrów. Unia Europejska uchwaliła legislację znaną jako EU chips act, która ma na celu rozwijanie możliwości krajowych i zmniejszenie zależności od państw azjatyckich. Czy to się uda? To pozostaje kwestią otwartą – na pewno konkurencja między regionami świata będzie systematycznie rosnąć. Zdecydowanie gorzej wygląda jednak sprawa GPU, niezbędnych do rozwoju chmur danych oraz sztucznej inteligencji. Europa ustępuje też pod względem oprogramowania. Na tym rynku dominują jednak rozwiązania amerykańskie.
Perspektywy dla Polski
Problemy gospodarcze przemysłu i nowe strategie rozwojowe będą się przekładać na perspektywy Polski. Niemcy są odbiorcą około 27 proc. eksportu krajowego przemysłu. Komponenty motoryzacyjne oraz produkcja plastiku, gumy czy chemikaliów były dotychczas ważnymi gałęziami. Polska w stosunkowo krótkim okresie stała się też czempionem eksportu baterii litowo-jonowych. W obliczu jednak obiektywnych trudności przemysłu Niemiec ciężko będzie bazować na tych sektorach – pewien model, który gwarantował nam szybki wzrost w ubiegłych dekadach się wyczerpuje. Dlatego nasz kraj musi zacząć adaptować się do nowych realiów. W przypadku sektora farmaceutycznego będzie to trudne. Zrzeszenie producentów EFPIA wskazuje, że około 56 proc. krajowej produkcji to raczej proste lekarstwa tzw. generyki. Brakuje nam rozwiniętych produktów – to też efekt mało rozbudowanego zaplecza R&D.
W przypadku sektora półprzewodników sprawa jest bardziej złożona. Produkcja najnowszych technologii może przekraczać nasze bezpośrednie zdolności. Proces ten jest jednak bardzo złożony i wymaga specjalistycznych podzespołów czy gazów chemicznych. Na takich zasadach miała funkcjonować m.in. fabryka Intela pod Wrocławiem. Udział w takim łańcuchu może dać siłę napędową dla przemysłu.
dr Jakub Rybacki, dyrektor Programu Big Data, Akademia Leona Koźmińskiego