Getty Images
W stycznia 2020 r. Chiny i Stany Zjednoczone podpisały umowę gospodarczo-handlową, tzw. umowę pierwszej fazy (ang. Economic and Trade Agreement, ETA), która miała stanowić pierwszą część szerszego porozumienia handlowego. Zapisy umowy nie przyniosły jednak spodziewanych przez amerykańską administrację rezultatów i doprowadziły jedynie do krótkoterminowej deeskalacji konfliktu handlowego. Najważniejszym skutkiem prowadzonych działań protekcjonistycznych był istotny wzrost stawek celnych. W okresie sporu średnia stawka celna w amerykańskim imporcie towarów z Chin wzrosła z poziomu 3 proc. do 21 proc., a w chińskim imporcie ze Stanów Zjednoczonych z 8 proc. do 21 proc. Udział Chin w całkowitym imporcie Stanów Zjednoczonych, według danych US Census Bureau, obniżył się o 8 pkt proc. do niemal 13 proc. w 2023 r. (w stosunku do 2018 r.). Z kolei w ujęciu globalnym, jak pokazują dane Międzynarodowego Funduszu Walutowego, udział chińskiego eksportu wzrósł o 1,5 pkt proc. Ponadto, zgodnie z danymi Peterson Institute for International Economics, Chiny bardzo słabo wywiązały się z obietnic zakupu dodatkowych amerykańskich towarów i usług. Państwo Środka w latach 2020–2021 kupiło towary za 58 proc. amerykańskiego eksportu, co nie wystarczyło nawet na osiągnięcie poziomu importu sprzed rozpoczęcia wojny handlowej.
Narastanie protekcjonizmu wobec Chin
W 2021 roku władzę w Stanach Zjednoczonych przejął Joe Biden. Zmiana na stanowisku prezydenta USA nie przyniosła strukturalnych zmian w relacjach amerykańsko-chińskich. Nowy prezydent początkowo powstrzymał się od nakładania kolejnych ceł na chińskie towary eksportowe i przekierował swoją uwagę na walkę w sektorze półprzewodników. W sierpniu 2022 r. podpisał ustawę „CHIPS and Science Act of 2022”, która zapewniała finansowanie oraz ulgi podatkowe na produkcję półprzewodników w Stanach Zjednoczonych. A 7 października 2022 r. Biuro Przemysłu i Bezpieczeństwa w Departamencie Handlu USA wprowadziło nowy pakiet przepisów, które regulowały eksport określonych rodzajów procesorów oraz środków do ich produkcji do Chin. Pakiet wprowadzonych regulacji był najsilniejszym krokiem wymierzonym przeciwko Państwu Środka od początku wojny handlowej i istotnie zdestabilizował tamtejsze przedsiębiorstwa zajmujące się produkcją półprzewodników.
W walkę przeciwko Chinom amerykańska administracja próbowała zaangażować również swoich międzynarodowych sprzymierzeńców. W tym kontekście w styczniu 2024 r. holenderski rząd w obawie o bezpieczeństwo narodowe zakazał firmie ASML, produkującej najnowocześniejsze maszyny EUV (maszyny litograficzne, potrzebne do produkcji półprzewodników w tzw. ekstragłębokim ultrafiolecie), całkowitego eksportowania ich do Chin. W wyniku nacisków Waszyngtonu ASML ma również wstrzymać serwisowanie części do maszyn DUV (maszyn produkujących półprzewodniki w głębokim ultrafiolecie) sprzedanych już wcześniej podmiotom z Chin.
Z kolei agencja Bloomberg podała, że Pekin ostrzegł Japonię przed nałożeniem represji gospodarczych, jeśli ta w dalszym ciągu będzie ograniczać sprzedaż i odmawiać serwisowania sprzętu do produkcji półprzewodników chińskim spółkom. Chińskie władze zastanawiają się nad wprowadzeniem ograniczeń w dostępie do minerałów niezbędnych w produkcji samochodów. Miała to być odpowiedź na decyzję z lipca 2024 r., w której Kraj Kwitnącej Wiśni zaczął ograniczać eksport 23 typów sprzętu do produkcji półprzewodników, w tym maszyn, które są wykorzystywane do nakładania powłok na płytki krzemowe oraz urządzeń służących do wytrawiania mikroskopijnych obwodów na układach scalonych. Japonia podjęła taką decyzję za namową Stanów Zjednoczonych, które dążą do uniemożliwienia Chinom budowy najnowocześniejszych półprzewodników.
Kolejne państwa wspierają także Stany Zjednoczone w walce z Chinami, ograniczając możliwość sprzedaży chińskich samochodów elektrycznych.
Zobacz również:
Chiny na zakręcie
W maju 2024 r. administracja prezydenta Stanów Zjednoczonych ogłosiła wzrost ceł na chińskie pojazdy elektryczne (z 25 proc. do 100 proc.), na baterie (z 7,5 proc. do 25 proc.), na ogniwa słoneczne (z 25 proc. do 50 proc.), na półprzewodniki (z 25 proc. do 50 proc.) oraz na stal i aluminium (z 0–7,5 proc. do 25 proc.). Nowe stawki ceł miały zacząć obowiązywać po 90 dniach od ich ogłoszenia.
Polityka Unii Europejskiej
Następnie w lipcu 2024 r. państwa Unii Europejskiej wprowadziły tymczasowe cła wyrównawcze na pojazdy elektryczne produkowane w Chinach (miały być one płacone razem z dotychczasowym 10 proc. cłem importowym). Wysokość ceł wyrównawczych była zróżnicowana i uzależniona od ustalonego przez Komisję Europejską poziomu subsydiów (odpowiednio 17,4 proc. dla BYD, 19,9 proc. dla Geely, 37,6 proc. dla SAIC). Cła miały zatem objąć chińskie oraz zagraniczne marki (w tym amerykańską Tesle), jeśli były one produkowane na terytorium Chin. Przewodnicząca Komisji Europejskiej Urszula von der Leyen wszczęła dochodzenie w sprawie pojazdów elektrycznych w 2023 r., twierdząc, że chińskie firmy niesprawiedliwie korzystają z państwowych dotacji i zalewają Europę nadwyżką produkcji. Obecnie Państwo Środka jest największym producentem pojazdów elektrycznych na świecie. W 2023 r. 19 proc. sprzedanych tego typu samochodów w UE wyprodukowano w Chinach. Około połowę tej liczby stanowiły marki chińskie (sprzedaż wyniosła 3,5 mld euro), które jeszcze w 2019 r. zajmowały zaledwie 1 proc. unijnego rynku motoryzacyjnego.
Ostatecznie w październiku 2024 r. państwa członkowie UE zgodziły się wprowadzić cła na chińskie samochody elektryczne na okres 5 lat. Decyzja nie była jednogłośna, gdyż przeciwko niej głosowały m.in. Niemcy, które obawiały się o utrzymanie dobrych relacji z Chinami.
W odpowiedzi na unijne cła Chiny oskarżyły Unię Europejską o stosowanie praktyk protekcjonistycznych oraz wszczęły dochodzenia w sprawie stosowania przez UE subsydiów na wieprzowinę i produkty mleczne. Z kolei po ich zatwierdzeniu przez KE w październiku 2024 r., chińskie ministerstwo handlu ogłosiło, że wprowadzi tymczasowe środki antydumpingowe na import brandy z UE. Co więcej, wg agencji Reutera, Chiny rozpatrują także możliwość podniesienia ceł na pojazdy o dużej pojemności skokowej, co mogłoby bezpośrednio uderzyć w niemiecki przemysł motoryzacyjny. Dodatkowo, we wcześniejszych miesiącach, Państwo Środka wszczęło także dochodzenie antydumpingowe na importowany z Unii koniak i wieprzowinę.
Kanada na ścieżce wojennej z Chinami w sprawie ceł
W ślady Stanów Zjednoczonych i Unii Europejskiej poszła również Kanada. Pod koniec sierpnia 2024 r. premier Justin Trudeau wprowadził cła, w wysokości 100 proc., na chińskie pojazdy elektryczne (wcześniej cła wynosiły 6 proc.). Wprowadzono także podatek w wysokości 25 proc. na aluminium i stal, który zaczął obowiązywać od 15 października 2024 r. Rząd w Ottawie rozważa również możliwość nałożenia ceł na inne sektory w tym na przemysł baterii i półprzewodników. Kanadyjski premier podkreślił, że „(…) wszyscy wiemy, że Chiny nie grają według tych samych zasad. (…) Ważne jest to, że my robimy to zgodnie i równolegle z innymi gospodarkami na całym świecie”.
W odpowiedzi Chiny złożyły skargę do Światowej Organizacji Handlu oraz wszczęły dochodzenie antydumpingowe odnośnie do importu rzepaku z Kanady. W handlu międzynarodowym dumping jest rodzajem dyskryminacji cenowej, w której produkt lub towar jest sprzedawany po różnych cenach na rynku krajowym i zagranicznym. Rzecznik chińskiego Ministerstwa Handlu stwierdził, że „Państwo Środka stanowczo potępia i sprzeciwia się dyskryminacyjnym, jednostronnym i ograniczającym środkom podjętym przez Kanadę przeciwko importowi z Chin (…)”. Analitycy rynkowi zwracają uwagę, że postępowanie Pekinu może być odpowiedzią na nałożone przez Kanadę cła. Kraj z Ameryki Północnej eksportuje ponad 90 proc. swojej produkcji rzepaku, a w 2023 r. Chiny, największy na świecie importer nasion oleistych, były drugim pod względem wielkości odbiorcą surowca z Kanady, po Stanach Zjednoczonych, z wielkością importu na poziomie 5,05 mln ton.
Chiny coraz mniej mile widziane na rynkach rozwijających się
W gospodarkach wschodzących rosną bowiem obawy o krajowe miejsca pracy i rozwój przemysłu. Pierwsza wojna handlowa Chin ze Stanami Zjednoczonymi spowodowała, że Pekin przekierował część eksportu do gospodarek, które się rozwijają. Rosnące obawy, że Donald Trump mógłby podnieść taryfy celne do wysokości 60 proc. doprowadziłyby do konieczności sprzedaży przez Chiny jeszcze większej ilości towarów na inne rynki. Niektóre kraje, takie jak Indie, Brazylia czy Meksyk, obecnie jednak sprzeciwiają się wzrostowi importu z Chin z obawy o krajowe miejsca pracy i rozwój przemysłu. Według głównego ekonomisty Oxford Economics Adama Slatera „jeśli Chiny zostaną zasadniczo wykluczone z rynku USA będą musiały jeszcze bardziej naciskać na inne miejsca docelowe. A inne miejsca docelowe mogą tego nie tolerować”.
Potencjalnym rozwiązaniem tego problemu jest budowa chińskich fabryk za granicą, aby te obsługiwały lokalne rynki. Chińskie władze nie są jednak chętne do ekspansji zagranicznej, ponieważ potencjalnie oznacza to niższe zatrudnienie w przemyśle wytwórczym w danym kraju.
Analitycy rynkowi oceniają możliwość wygranej D. Trumpa w listopadowych wyborach prezydenckich w Stanach Zjednoczonych oraz prognozują skutki rozpoczęcia drugiej wojny handlowej między USA a Chinami.
Obecnie, rynki finansowe coraz silniej zaczynają analizować możliwość wygranej przez Trumpa. Kandydat Republikanów i zarazem były amerykański prezydent powiedział, że jeżeli uda mu się ponownie zasiąść w Białym Domu będzie chciał kontynuować wojnę handlową z Chinami. Dodał, że po jego wyborze podniesie taryfy celne na chińskie towary eksportowe z poziomu 10 proc. do 60 proc.
Zdaniem analityków, Chinom obecnie będzie zdecydowanie trudniej prowadzić walkę z amerykańską administracją i przeciwstawiać się nakładanym cłom, ponieważ ich poziom byłby znacznie wyższy niż w trakcie pierwszej wojny handlowej. W ostatnich latach doszło również do zauważalnego spowolnienia chińskiej gospodarki. Dodatkowo nałożyły się na to problemy demograficzne wynikające z silnie starzejącego się chińskiego społeczeństwa, jak również doszło do poważnego kryzysu na rynku nieruchomości.
Pakiet stymulacyjny dla Chin
Chińskie władze, z pomocą banku centralnego, już od dłuższego czasu próbują stymulować przyspieszenie wzrostu gospodarczego w krajowej gospodarce. W lipcu 2024 r. Ludowy Bank Chin (PBoC) obniżył stopę 7-dniowych operacji repo o 10 pb. do poziomu 1,70 proc. i kolejno stopę 1-rocznych kredytów MLF o 20 pb. do 2,30 proc. (skala obniżki była najwyższa od kwietnia 2020 r.). Pod koniec września 2024 r. Pan Gongsheng, prezes PBoC, przedstawił kompleksowy pakiet środków stymulacyjnych, będący największym programem pomocowym od czasu pandemii COVID-19. W ramach tego wsparcia prezes PBoC dokonał obniżki 7-dniowej stopy reveres repo o 20 pb. do 1,50 proc., stawki rezerwy obowiązkowej dla banków o 50 pb. oraz 1-roczną stopę proc. MLF o 30 pb. do 2,0 proc. (była to największa obniżka tej stopy w historii i może zasilić gospodarkę kwotą 300 mld juanów). Jednocześnie zapowiedział pakiet mający wesprzeć sektor nieruchomości (obniżenie oprocentowania kredytów hipotecznych średnio o 50 pb.; złagodzenie zasad nabywania kolejnej nieruchomości poprzez obniżenie wkładu własnego z 25 proc. do 15 proc. przy zakupach drugiego domu) oraz wesprzeć rynek kapitałowy uwalniając 800 mld jenów (tj. ok. 113 mld dol., w tym 500 mld jenów w formie linii swapowej i 300 mld jenów na program tanich pożyczek). Linia swapowa ma umożliwić funduszom, ubezpieczycielom i brokerom łatwiejszy dostęp do finansowania w celu zakupu akcji, a program tanich pożyczek ma pomóc innym podmiotom sfinansować zakup i odkup akcji. W kolejnych dniach wprowadzane były dalsze kroki mające wspomóc chińską gospodarkę.
Odnosząc się do spowolnienia gospodarczego w Chinach warto również zwrócić uwagę na ostatnią ankietę „Global Fund Manager Survey” opublikowaną we wrześniowym raporcie Bank of America, której wyniki wskazują na rekordowo niskie oczekiwania co do wzrostu gospodarczego w Państwie Środka – aż 18 proc. ankietowanych spodziewa się słabszego wzrostu gospodarczego w Chinach (niż planowane 5 proc. na 2024 r.).
Zobacz również:
Efekty pakietu stymulacyjnego chińskiej gospodarki
Ekonomiści Pictet Asset Management szacują zatem, że wygrana Harris w listopadowych wyborach prezydenckich i kontynuacja polityki jej poprzednika, Bidena, nie wpłynie zauważalnie na wzrost gospodarczy w Chinach (+0,03 pkt proc. w 2025 r.). Podniesienie natomiast taryf przez Trumpa do poziomu 60 proc. na wszystkie chińskie towary eksportowe do Stanów Zjednoczonych spowoduje spowolnienie wzrostu chińskiego PKB w 2025 r. do 3,4 proc. z oczekiwanych 4,8 proc. (spadek o 1,4 pkt proc.). Ekonomiści banku UBS szacują z kolei, że działania Trumpa mogłyby spowodować ograniczenie chińskiego wzrostu gospodarczego o niemal 2,5 pkt proc. w przeciągu 12 miesięcy od ich wprowadzenia, ale dodają, że ich wpływ mógłby zostać osłabiony do poziomu 1,5 pkt proc., gdyby Chiny przeprowadziły działania kompensacyjne.
Poza prognozowanym spowolnieniem wzrostu gospodarczego jednocześnie doszłoby również do silnej deprecjacji chińskiej waluty. Według analityków banku BNP Paribas chińska waluta mogłaby osłabić się o 6 proc. w relacji do dolara, niezależnie od tego czy władze w Pekinie wprowadziłyby środki przeciwdziałąjące deprecjacji juana.
Autor wyraża własne opinie, a nie oficjalne stanowisko NBP.