Wielki Kryzys niczego nie nauczył Europy i USA

Podobieństwa między Europą lat trzydziestych ubiegłego stulecia, a Europą obecną są wyraźne, uderzające i coraz bardziej niepokojące. Widzimy bezprecedensowy wzrost bezrobocia, szczególnie wśród młodzieży. Powszechnie brakuje stabilizacji finansowej i narastają problemy gospodarcze. Wzrasta ponadto poparcie dla ekstremistycznych ugrupowań skrajnej lewicy i prawicy.
Wielki Kryzys niczego nie nauczył Europy i USA

Fragment pomnika ku czci prezydenta Francisa Delano Roosevelta poświęcony Wielkiemu Kryzysowi (CC BY-NC-SA Robert Goodwin)

Ani istnienie tych podobieństw, ani tragizm obecnych wydarzeń nie umknęłyby Charlesowi Kindlebergerowi, którego praca zatytułowana World in Depression, 1929–1939 została opublikowana niemal dokładnie czterdzieści lat temu, w 1973 roku. Zmarły w 2003 r. Kindleberger pisał o sytuacji na całym świecie, ale skupiał się na Europie. Wcześniej większość prac, wiele z nich autorstwa  badaczy amerykańskich, poświęcona była przede wszystkim wielkiemu kryzysowi w USA, natomiast Kindleberger podkreślał, że ten kryzys miał niezmiernie istotny wymiar międzynarodowy, szczególnie zaś europejski.

Przecież to Europa doświadczyła najgorszych skutków tego kryzysu, zarówno gospodarczych, jak i politycznych. I to w Europie przez brak instytucji politycznej, mającej władzę na poziomie całego kontynentu oraz wskutek niemożności sprawowania należytego przywództwa przez rząd czy bank centralny jednego państwa, doszło do najbardziej katastrofalnej zapaści gospodarczej i finansowej.

Użyteczna ekonomia

Te poglądy Charles Kindleberger przekazywał kolejnym pokoleniom studentów i czytelnikom. Każdy, kto miał tyle szczęścia, że mieszkał w Nowej Anglii w pierwszej połowie lat osiemdziesiątych, i choćby w niewielkim stopniu interesował się historią finansów i pieniądza na świecie, po prostu musiał się przejść, pojechać samochodem czy pójść na stację T (jak bostończycy nazywają tamtejsze metro), aby w gmachu Sloan Building, należącym do Massachusetts Institute of Technology, wysłuchać odczytu Charlesa Kindlebergera poświęconego tym kwestiom (autorzy tej przedmowy też się tam udawali). Rozumieliśmy może z połowę tego, co mówił, i rozszyfrowywaliśmy około jednej czwartej odwołań historycznych i aluzji. To doświadczenie działało onieśmielająco.

Paul Krugman, który znajdował się w tej samej grupie, a później otrzymał Nagrodę Nobla w dziedzinie ekonomii za publikacje poświęcone problematyce międzynarodowej, wspominał, że przez wykłady Kindlebergera ze strachu niemal zrezygnował z zajmowania się makroekonomią światową. W niepublikowanych wspomnieniach zatytułowanych Remembering Rudi Dornbusch (odsyłacz do tego tekstu można znaleźć tutaj) ów noblista napisał 27 lipca 2002 roku, że te wykłady bezsprzecznie były „pełne mądrości”, dodając jednak: „Kto się uważa za mądrego, gdy jest przed trzydziestką?”.

Wykłady Charlesa Kindlebergera istotnie zawierały wiele mądrych spostrzeżeń dotyczących funkcjonowania rynków, zarządzania nimi, a przede wszystkim tego, jak mogą się popsuć. W 2011 roku Martin Wolf, niekwestionowany autorytet w gronie brytyjskich dziennikarzy specjalizujących się w problematyce finansowej, rzucił wyzwanie Lawrence’owi Summersowi, sekretarzowi skarbu USA w okresie prezydentury Billa Clintona, pytając, czy zaprzeczy opinii, że w czasie kryzysu finansowego z lat 2008–2009 ekonomiści okazali się nieprzydatni.

Amerykański ekonomista odpowiedział na ten zarzut stwierdzeniem, że istnieje coś takiego, jak użyteczna ekonomia. Jednakże tego, co może się przydać do zrozumienia kryzysów finansowych – kontynuował  – nie należy szukać w akademickich podręcznikach, z girlandami greckich liter i symboli wykorzystywanych do ujęcia modeli matematycznych i złożonych abstrakcyjnych zależności, lecz w pionierskich pracach Waltera Bagehota, działającego w XIX wieku dziennikarza piszącego o problematyce finansów, w analizach Hymana Minsky’ego, XX-wiecznego badacza baniek rynkowych, a być może jeszcze więcej u Kindlebergera.

Lawrence Summers miał słuszność, a stwierdzamy to na podstawie własnych doświadczeń. Od kilkudziesięciu lat obaj żyjemy – całkiem dobrze, dziękujemy – dzięki pokaźnym dywidendom uzyskiwanym z intelektualnego kapitału, który dostaliśmy od Charlesa Kindlebergera. Zarabiamy bowiem, ucząc studentów drobnego ułamka tego, czego się nauczyliśmy się od Charliego.

Panika i epidemia

Spośród jego spostrzeżeń wyróżniają się trzy wnioski. Pierwszy dotyczy znaczenia paniki na rynkach finansowych, drugi potęgi efektu zarażenia, a trzeci roli hegemona.

Pierwsza kwestia to panika. Charles Kindleberger uważał, że panika, określana jako nagły i przemożny strach prowadzący osobę nim ogarniętą do skrajnych zachowań, to zjawisko na rynkach finansowych nieuniknione. W książce The World in Depression przedstawił najlepsze w historii wyjaśnienie dlaczego i jak dochodzi do wybuchów paniki i rozpadu rynków finansowych.

Charles Kindleberger wcześnie opuścił obóz głoszący teorię sprawności funkcjonowania rynków, w której wychodzono z założenia, że rynki nie tylko cechuje postępowanie słuszne, ale także zasadnicza stabilność. Milton Friedman, który próbował wyjaśnić Wielki Kryzys lat trzydziestych XX wieku, przekonywał w słynnym wywodzie, że działania spekulacyjne na rynkach finansowych nie mogą wywoływać destabilizacji, a to dlatego, że gdy destabilizujący rynek spekulanci powodują nadmierne oddalenie się cen aktywów od wielkości uzasadnionych, czyli równowagi, to ponoszą straty i ostatecznie zostają wypchnięci z rynku.

Charles Kindleberger odpierał ten argument twierdzeniem, że rynki mogą źle funkcjonować przez bardzo długi czas z powodu niewłaściwego pojmowania spraw przez graczy rynkowych. Aby uzasadnić swoje przekonanie, wykorzystywał i poszerzył wnioski Hymana Minsky’ego, który w swoich publikacjach wykazywał, że sytuacja na rynkach zmienia się cyklicznie. Najpierw występuje boom, który sam się nakręca, później dochodzi do krachu, następnie do wybuchu paniki, a ostatecznie gracze rynkowi uciekają i wybucha kryzys.

Schemat Minsky’ego, w którym podkreśla się, jak ważne jest to, że może dochodzić do samonapędzających się boomów i serii bankructw, to szkielet konstrukcyjny analizy The World in Depression. Później, w całej chwale prezentuje się w kolejnej książce Kindlebergera Szaleństwo, panika, krach. Historia kryzysów finansowych (Manias, Panics and Crashes. A History of Financial Crises), w której autor podsumował to podejście badawcze.

Drugi wniosek Kindlebergera, niezmiernie istotny, dotyczy ogromnej roli efektu zarażenia. Jest mocno zresztą powiązany z poprzednią kwestią. The World in Depression to przede wszystkim analiza kryzysu finansowego z 1931 roku. Można zasadnie twierdzić, że przez to wydarzenie poważna już wcześniej recesja zmieniła się w najpoważniejsze załamanie i największą katastrofę gospodarczą XX wieku. Kryzys z roku 1931 rozpoczął się – opisuje Charles Kindleberger – w stosunkowo mało istotnym, europejskim ośrodku finansowym, w Wiedniu. Ale przez to, że niczego w tej sprawie nie zrobiono, przeniósł się błyskawicznie do Berlina, a następnie, powodując jeszcze poważniejsze konsekwencje, do Londynu i Nowego Jorku.

Te wydarzenia to w historii XX wieku najbardziej dramatyczny dowód na to, jak szybko – niemal natychmiast – może dochodzić do przerzutów kryzysów finansowych. W 1931 roku do tego zarażenia doszło różnymi drogami. Niemieckie banki trzymały depozyty w Wiedniu. A londyńskie banki handlowe zwiększyły kredytowanie dla banków i przedsiębiorstw niemieckich, aby pomóc w sfinansowaniu niemieckiego handlu zagranicznego. Oprócz powiązań finansowych istniały również czynniki psychologiczne. Przy każdym bankructwie dużego banku w Wiedniu inwestorzy, którzy nie wiedzieli, czego można się spodziewać, zaczęli się obawiać, że podobne problemy wystąpią w systemach bankowych innych państw europejskich i w Stanach Zjednoczonych.

Tak jak w 2012 roku problemy niewielkiej Grecji mogą zagrozić całemu systemowi europejskiemu, tak w 1931 roku tarapaty małej Austrii stworzyły śmiertelne niebezpieczeństwo dla całego światowego systemu finansowego  ponieważ nie podjęto skutecznych działań, aby udaremnić rozlanie się kryzysu.

Kłopot z hegemonem

Trzeci wniosek dotyczy znaczenia hegemonii, określanej jako możliwość wywierania wpływu na postępowanie innych i władzę nad nimi, w tym przypadku nad innymi państwami narodowymi. W przekonaniu Charlesa Kindlebergera, pierwotną przyczyną problemów Europy i całego świata w latach dwudziestych i trzydziestych XX wieku był brak przychylnego hegemona, czyli dominującej potęgi gospodarczej, która mogłaby i chciałaby brać pod uwagę interesy mniejszych krajów oraz funkcjonowanie całego systemu międzynarodowego. W tym celu dążyłaby do stabilizacji przepływu wydawanych pieniędzy przez światowy, a przynajmniej północnoatlantycki system gospodarczy, robiąc to jako pożyczkodawca i konsument ostatniej instancji.

Wielka Brytania, która wtedy była zaledwie średniej wielkości potęgą, z podupadającą gospodarką, nie dysponowała już zasobami niezbędnymi do odgrywania takiej roli. Potęga rosnąca w siłę, czyli Stany Zjednoczone, jeszcze nie zdawała sobie sprawy, że musi zacząć pełnić tę funkcję w celu utrzymania stabilności gospodarczej na świecie. W przeciwieństwie do okresu sprzed roku 1914, kiedy Wielka Brytania odgrywała rolę hegemona, albo czasów po roku 1945, kiedy robiły to Stany Zjednoczone, w okresie międzywojennym nie było państwa, które mogłoby zapewnić stabilizację niestabilnej gospodarki.

Europa, wąskie gardło światowej gospodarki, była bezwładnie miotana przez brak steru, niestabilna i narażona na konsekwencje recesji i kryzysów. To w największym skrócie tematyka analizy World in Depression autorstwa Charlesa Kindlebergera, który w 1973 roku pisał: „Kryzys z roku 1929 był tak rozległy, głęboki i długotrwały z tego powodu, że międzynarodowy system gospodarczy stał się niestabilny, gdyż Wielka Brytania nie mogła, a Stany Zjednoczone nie chciały wziąć na siebie zadania zapewnienia stabilizacji poprzez działania w trzech konkretnych dziedzinach:

Po pierwsze, przez utrzymanie stosunkowo otwartego rynku towarów, które należało sprzedać w celu pozyskania gotówki;

Po drugie, poprzez zapewnienie antycyklicznych pożyczek długoterminowych;

Po trzecie, przez zapewnienie upustów w czasie kryzysu. […] Światowy system gospodarczy stawał się niestabilny, gdy nie było państwa, które tę stabilizację zapewniało. W XIX wieku i do roku 1913 robiła to Wielka Brytania. W 1929 roku jednak Wielka Brytania tego zrobić nie mogła, a Stany Zjednoczone nie chciały. Gdy wszystkie państwa zajęły się ochroną własnych prywatnych interesów, interesów państwowych, światowy interes publiczny spłynął do kanału, a wraz z nim prywatne interesy wszystkich”.

Te spostrzeżenia skłoniły później innych naukowców do prowadzenia licznych badań ekonomicznych, szczególnie do tworzenia modeli koordynacji międzynarodowej polityki gospodarczej, z dominującą potęgą gospodarczą i bez takiej potęgi. Przedstawiona przez Charlesa Kindlebergera „teoria stabilności zapewnianej przez hegemonię” stanowi też przypuszczalnie najważniejszy punkt wyjścia dla politologów, starających się ustalić, jak można utrzymać ład w systemie międzynarodowym, który poza tym cechuje anarchiczność .

Powtórka z historii

Można by żywić nadzieję, że dzięki tym licznym badaniom naukowym czegoś się nauczono. A jednak odkrywamy – ze zdumieniem, zaniepokojeniem i zgrozą – że dochodzi do powtórki tego, co zdarzyło się w Europie w 1931 roku. Po raz kolejny powszechne są wybuchy paniki i wielkie problemy finansowe. I znów w Europie brakuje hegemona, dominującej potęgi gospodarczej, która mogłaby brać pod uwagę interesy mniejszych oraz funkcjonowanie większego systemu międzynarodowego, dążyłaby do stabilizacji przepływów finansów i wydawanych przez europejski system gospodarczy pieniędzy.

Europejski Bank Centralny nie dowierza, że ma władzę. Pada argument, że instytucja ta zgodnie z udzielonymi jej uprawnieniami, musi się ograniczać do mechanicznego dążenia do zakładanej wielkości inflacji, co w praktyce bank definiuje jako pułap celu inflacyjnego. EBC twierdzi, że nie jest upoważniony do pełnienia funkcji kredytodawcy ostatniej instancji, udzielającego pożyczek w celu poprawy sytuacji na rynkach finansowych będących w fatalnej kondycji, mimo że przekonanie o konieczności istnienia takiego kredytodawcy w czasach kryzysu to kolejne istotne przesłanie książki The World in Depression. W Unii Europejskiej, niejednolitym zbiorze prawie trzydziestu państw, przekonano się, że trudno osiągnąć konsensus w sprawie niezbędnych działań. A nawet w tych rzadkich sytuacjach, kiedy dochodzi do jakiegoś porozumienia, wszystko toczy się wolno, zbyt wolno w porównaniu z tempem, w jakim narasta kryzys.

Hegemonem mógłby być na przykład niemiecki rząd federalny, polityczne wcielenie najpoważniejszej europejskiej potęgi gospodarczej. Rząd ten bowiem ma możliwości prowadzenia antycyklicznej polityki fiskalnej. Mógłby ponadto nakłonić Europejski Bank Centralny do bardziej aktywnego wykorzystywania polityki monetarnej. Mógłby również ufundować plan Marshalla dla Grecji i ogłosić gotowość zobowiązania się, wraz z partnerami z UE, do spłaty części wspólnego długu zgodnie z zasadą solidarnej odpowiedzialności.

Niemcy jednak nadal uważają, że zarządzają jedynie małym, otwartym systemem gospodarczym. Na każdym kroku powtarzają, że stabilizowanie systemu europejskiego przekracza ich możliwości: „Przecież niemieccy podatnicy nie mogą wziąć na siebie więcej”. Podkreślają, że podejmowanie jednostronnych działań w celu stabilizowania gospodarki europejskiej nie jest obowiązkiem rządu niemieckiego.

Europa została sama

Unia Europejska nie jest unią, w której duże państwa przewodzą, a państwa mniejsze karnie podążają za nimi, lecz – przynajmniej na pozór – stanowi federację równych. W dodatku przez trudną historię Niemcom trudno narzucać własne rozwiązania i władzę, a ich partnerom z UE równie trudno przyjąć takie dyktowanie programów politycznych, nawet tym, którzy tego najbardziej potrzebują. Wszyscy zgodnie przyznają, że państwa europejskie muszą w większym stopniu chcieć działać wspólnie i dążyć do tego, aby poszerzać możliwości działania kolektywnego. Nie ma jednak paneuropejskiego hegemona, przez co łatwiej o tym mówić niż to przeprowadzić.

Z kolei Międzynarodowy Fundusz Walutowy nie ma dostatecznej kapitalizacji, aby odgrywać tę rolę, nawet gdyby miały mu na to pozwolić państwa członkowskie spoza Europy, co pozostaje wątpliwe. Patrzącym na problemy europejskie z Azji albo z Kapitolu w Waszyngtonie wydaje się, że te kłopoty należy rozwiązywać w Europie. Mówiąc konkretniej, wychodzi się tam z założenia, że pieniądze konieczne do rozwiązania problemów występujących w Europie, a będących skutkiem kryzysu gospodarczego i finansowego, powinny pochodzić z Europy.

Rząd amerykański i Rezerwa Federalna nie są w stanie nic zrobić, mogą się jedynie przyglądać z boku Europie borykającej się z kryzysem. Władze amerykańskie, którym brakuje gotówki, nie dysponują zasobami pozwalającymi dokonać interwencji w sprawy europejskie na wielką skalę, jak w 1948 roku. W XXI wieku nie dojdzie do powtórki planu Marshalla, w którym poprzez Program Odbudowy Europy, opracowany w znacznym stopniu przez młodego Charlesa Kindlebergera, Stany Zjednoczone przeznaczyły ogromny pakiet pomocowy na stabilizowanie niestabilnego kontynentu.

Drzewo stochastyczne

W pewnym sensie Charles Kindleberger przewidział to wszystko w 1973 roku. Podejrzewał, że z upływem kolejnych dziesięcioleci będą maleć możliwości i gotowość Stanów Zjednoczonych do wzięcia na siebie odpowiedzialności oraz do poświęceń koniecznych ze strony przychylnego hegemona. W jego przekonaniu drzewo stochastyczne (prawdopodobieństwa), które można by wtedy wykreślić, miało trzy gałęzie odzwierciedlające możliwe wydarzenia pozytywne i trzy gałęzie możliwych zjawisk negatywnych.

Wymieniał następujące pozytywne scenariusze:

po pierwsze – nawrót przywództwa Stanów Zjednoczonych,

po drugie – stwierdzenie przywództwa i wzięcie na siebie pełnej odpowiedzialności przez Europę,

po trzecie – rezygnacja z niezależności gospodarczej w celu powierzenia procesów decyzyjnych instytucjom międzynarodowym.

W pewnym sensie Charles Kindleberger miał tu na myśli instytucje zarówno światowe, jak i regionalne, mianowicie europejskie. Rozwiązanie ostatnie, czyli wdrażane na skalę światową, uważał za „najatrakcyjniejsze”, ale jednocześnie „z powodu trudności najmniej prawdopodobne”.

Co do scenariuszy negatywnych, dostrzegał następujące:

po pierwsze – walkę Stanów Zjednoczonych i UE o przywództwo,

po drugie – sytuację, w której jedno przewodzić nie może, drugie zaś nie chce, podobnie jak było w latach 1929–1933,

po trzecie – każdy zachowuje prawo weta, nie starając się opracować lub wprowadzić w życie programów pozytywnych.

Wydaje się, że dzisiaj sytuacja w świecie północnoatlantyckim wygląda jak w trzecim, z przepowiadanych przez niego, negatywnych scenariuszy. W Stanach Zjednoczonych można dostrzec ogromną polityczną dysfunkcję i uniemożliwianie rządowi pełnienie funkcji przychylnego hegemona. W Europie widać sprawujących władzę mandarynów, szczególnie w Niemczech, którzy nie chcą otwarcie podjąć działań i przekonać wyborców, że muszą wziąć na siebie zadanie przywództwa.

Obawiając się właśnie takiej przyszłości, Charles Kindleberger zakończył książkę The World in Depression następującym spostrzeżeniem: „W tych okolicznościach bardzo potrzeba trzeciej z możliwości pozytywnych, mianowicie ustanowienia instytucji międzynarodowych, które miałyby rzeczywistą władzę i zapewnioną niezależność”.

Potrzeba rzeczywiście, teraz nawet bardziej, niż kiedykolwiek wcześniej.

James Bradford DeLong, Barry Eichengreen

Autorzy są profesorami Uniwersytetu Kalifornijskiego w Berkeley. James Bradford DeLong wykłada ekonomię na Wydziale Ekonomicznym, Barry Eichengreen jest profesorem ekonomii i nauk, byłym doradcą politycznym MFW, członkiem zespołu badawczego Ośrodka Badań Polityki Gospodarczej (CEPR).

Artykuł jest przedmową do książki Charlesa Kindlebergera The World in Depression 1929–1939 . Po raz pierwszy ukazał się w VoxEU.org (tam dostępna jest pełna bibliografia). Tłumaczenie i publikacja za zgodą wydawcy.

Fragment pomnika ku czci prezydenta Francisa Delano Roosevelta poświęcony Wielkiemu Kryzysowi (CC BY-NC-SA Robert Goodwin)

Tagi


Artykuły powiązane

Za mało Europy w G20

Kategoria: Trendy gospodarcze
Brak w G20 takich krajów jak Hiszpania, Holandia, Polska czy Nigeria zaprzecza rozpowszechnionemu poglądowi, że uczestnikami tego forum stały się państwa o największym produkcie krajowym brutto i liczbie ludności.
Za mało Europy w G20