Autor: Adam Kaliński

Dziennikarz specjalizujący się w tematach dotyczących Chin.

Wizyta prezydenta RP w Chinach – czy uda się ożywić relacje gospodarcze

Wizyta głowy państwa w Chinach – pierwsza od 14 lat - to okazja do oceny stosunków gospodarczych między obydwoma państwami. Strony deklarują, że kontakty te mają duży, ale nie do końca wykorzystany potencjał. Mówił o tym podczas niedawnej wizyty w Polsce Wan Jifei, szef Chińskiej Rady do spraw Rozwoju Handlu, największej na świecie organizacji promującej gospodarkę.
Wizyta prezydenta RP w Chinach - czy uda się ożywić relacje gospodarcze

Prezydent Bronisław Komorowski ma szansę odnowić relacje z Chinami. (CC By-NC-ND European Parliament)

Chińczycy interesują się przede wszystkim naszym górnictwem, sektorem finansowym, telekomunikacją, informatyką, biotechnologią i tzw. zieloną energią. Jednak jak dotąd wartość inwestycji Państwa Środka w naszym kraju jest mała i zamyka się kwotą zaledwie 250 mln euro. Wartość polskich w Chinach to 200 mln euro.

Ramy prawne do współpracy istnieją od lat. Warto wymienić choćby międzyrządową umowę w sprawie popierania i ochrony inwestycji, umowę o współpracy finansowej, czy o współpracy gospodarczej. Już 20 lat temu ówczesny minister spraw zagranicznych Chin Qian Qicheng, zaproponował podczas wizyty w Polsce koncepcję rozwijania dwustronnych stosunków wolnych od ideologicznych aspektów.

Same umowy to jednak nie wszystko. Zdobycie chińskiego rynku nie jest łatwym wyzwaniem dla polskich firm a barierę stanowią również utrudnienia pozataryfowe. Trudno jest wejść na chiński rynek bez rządowego, czytaj: politycznego wsparcia. Przede wszystkim trzeba mieć co zaoferować chińskim odbiorcom. Polska nie dysponuje najnowszymi technologiami i tego typu wyrobami na których obecnie Chińczykom zależy najbardziej.

Polskie ministerstwo gospodarki jako ilustrację problemów w eksporcie do Chin porównuje liczbę eksporterów z Polski do Chin – ok. 1,5 tys.  firm – do liczby importerów towarów z Chin na nasz rynek – prawie 19 tys. firm. Chiny generalnie postrzegają Polskę jako część unijnego rynku, co nie znaczy, że nie zdają sobie sprawy z tego kto w UE gra gospodarcze pierwsze skrzypce. Kraje unijne to największy handlowy partner Pekinu. Jednak wyraźnie w ostatnim czasie wzrosło zainteresowanie całym regionem Europy Środkowej i Wschodniej, w tym, szczególnie Polską jako gospodarczym liderem regionu. Głównym naszym – ale nie tylko naszym – problemem w stosunkach handlowych z Chinami jest trwający i rosnący od 1992 r. deficyt po polskiej stronie. W 2011 roku w pierwszych 8 miesiącach sprzedaliśmy do Chin towary za 800 mln dolarów a kupiliśmy za 8 mld dolarów.

Polska w zbyt małym też stopniu wykorzystuje mechanizmy unijne przy staraniach o chiński rynek. Uważam również, że nieco demonizowana jest u nas skala trudności czekających tych, którzy chcą wejść na chiński rynek. Oczywiście znajomość tutejszej gospodarki, zwyczajów, mentalności czy samej kultury może tylko pomóc w robieniu interesów z Chinami, jednak bariery te są wyolbrzymiane. W Polsce nadal istnieje stereotyp Chin jako państwa tajemniczego, niedostępnego i niezrozumiałego. Więcej w tym jest psychologii, aniżeli realnych przesłanek. Nakłada się na to także różnica systemów politycznych między obydwoma krajami.

W kontaktach ekonomicznych ze światem Chiny są bardziej otwarte niż nam się wydaje, co nie znaczy, że nie kierują się przede wszystkim własnym interesem. Nie wykorzystujemy również autentycznej i nie skrywanej sympatii Chińczyków do naszego kraju. Po pierwsze z racji geograficznej odległości chińsko-polskie relacje nie miały nigdy konfrontacyjnego charakteru. Polska była jednym z pierwszych państw, które uznały ChRL. Co może zaskakiwać, nadal się o tym w Chinach dobrze pamięta.

W latach 50. poprzedniego wieku, wielu Chińczyków w ramach „braterskiej pomocy” studiowało i szkoliło się w Polsce. Potem, choć różne były ich losy, z reguły odgrywali oni w chińskim życiu polityczno-gospodarczym i administracji dużą rolę. Dziś to pokolenie to już ludzie sędziwi, jeśli jeszcze żyją, ale sympatię do Polski przekazali swoim dzieciom, a nawet wnukom, którzy często z racji „dziedziczenia” wysokiej pozycji społecznej czy politycznej w Chinach, odgrywają w tutejszym życiu publicznym ważną rolę.

Z istnienia tego „kapitału” mało kto sobie w Polsce zdaje sprawę, poza ludźmi zawodowo zajmującymi się Chinami.

Jednak ostatnie 2-3 lata zdają się wskazywać, że coś w naszych relacjach zmienia się na lepsze i nawet niefortunne losy chińskiej firmy COVEC, która nie podołała budowie w Polsce autostrady tego obrazu nie psują. Przybywa form promowania współpracy gospodarczej, różnych seminariów branżowych, imprez targowych i handlowych misji – tych ostatnich z Chin w Polsce było już w tym roku ponad 60. Gospodarcze forum towarzyszyć będzie także wizycie prezydenta Komorowskiego w Chinach. Dobrze przyjęta polska ekspozycja podczas wystawy EXPO 2010 w Szanghaju także ożywiła wzajemne relacje i stworzyła szanse na wzrost tempa zwłaszcza polskiego eksportu do Chin.

Daje się też zauważyć większy pragmatyzm z polskiej strony w relacjach gospodarczych z Chinami, na wzór tego, który reprezentują choćby tacy ekonomiczni giganci jak: Niemcy, Francja czy Stany Zjednoczone – oczywiście na skalę naszych możliwości. Jednak chodzi również o naszą obecność w małej, ale zauważalnej skali, choćby np. … gastronomicznej.

W Szanghaju, Kantonie czy Pekinie znajdziemy lokale z kuchnią z całego świata. Często zastanawiałem się, czy skoro można w stolicy Państwa Środka znaleźć bary, puby i restauracje włoskie, węgierskie, rosyjskie, irlandzkie, niemiecki i setki innych regionalnych, to dlaczego nie ma ani jednej polskiej? W końcu pierwsza powstała. Otworzył ją Chińczyk. Ze świecą by szukać na półkach tutejszych sklepów i supermarketów produktów spożywczych polskiego pochodzenia.

Każdej wizycie przywódców zachodnich państw w Chinach towarzyszy cały orszak biznesmenów i przedsiębiorców. Z ich udziałem, na zamkniętych spotkaniach odbywa się potem tzw. „burza mózgów” w której biorą także udział przedstawiciele najwyższych chińskich władz z premierem kraju włącznie. Tutejsza i światowa prasa często zamieszcza później relacje z tych spotkań, w czasie których zagraniczni biznesmeni mówią wprost na temat problemów stwarzanych im przez chiński biznes czy lokalne władze, korupcji, niekorzystnej interpretacji lub naginania przepisów, rozwiązań prawnych na których zmiany liczą, itp.

Chińczycy  rzecz jasna nie pozostają dłużni. Tak było choćby podczas wizyty w Pekinie niemieckiej kanclerz Angeli Merkel czy prezydenta Nicolasa Sarkozego, jak i innych przywódców, którzy wraz z chińskimi partnerami, przysłuchują się temu wszystkiemu „na gorąco”. Tymczasem, choć polskiemu prezydentowi podczas wizyty w ChRL też towarzyszyć będą przedstawiciele naszych kół gospodarczych, to ponoć wśród polskich przedsiębiorców na wyjazd do Chin zbyt wielu chętnych nie było. Szkoda. Świadczy to bowiem, że chiński rynek, albo jest w Polsce lekceważony, albo nadal niedoceniany.

Prezydent Bronisław Komorowski ma szansę odnowić relacje z Chinami. (CC By-NC-ND European Parliament)

Otwarta licencja


Tagi