Autor: Mirosław Ciesielski

Wykładowca akademicki, opisuje rynki finansowe, zmiany na rynku fintechów i startupów

Wyzwania cyfrowej edukacji

Na razie brak szerszej oceny, w jakim stopniu systemy edukacyjne poradziły sobie z wdrożeniem edukacji online w czasie pandemii. Ale wiadomo już, że przestawianie się na kanały cyfrowe będzie nieuchronne. Świat zmierza w kierunku modelu hybrydowego, w którym rola nauczycieli może być mniejsza i inna niż obecnie.
Wyzwania cyfrowej edukacji

(©Envato)

Pandemia spowodowała zamknięcie szkół w 191 krajach, co dotknęło 85 proc. światowej populacji w wieku szkolnym. 368 mln uczniów straciło jednocześnie dostęp do bezpłatnego wyżywienia, również w tak bogatych krajach jak USA. Ta sytuacja grozi dodatkowym ubóstwem 66 mln dzieci.

Już przed kryzysem prawie 260 mln dzieci w wieku szkolnym pozbawionych było dostępu do edukacji. Mimo wprowadzenia w wielu krajach nauki zdalnej, część dzieci i młodzieży była z niej wykluczona przez brak dostępu do komputera i dobrej jakości internetu. To powoduje większe zagrożenie przestępczością i narkomanią, bo wyłączenie z edukacji jest z tym silnie skorelowane.

Wiele krajów rozpoczęło na szeroką skalę programy edukacyjne w telewizji i radio. W Argentynie program Seguimos Educando jest nadawany 14 godzin dziennie w telewizji i 7 godzin w radio, co połączono z dystrybucją materiałów szkolnych dla uczniów bez dostępu do sieci. W internecie funkcjonuje platforma Educ.ar, na której dostępne są plany lekcji i materiały uzupełniające, również w postaci video. W Indiach także zastosowano multimedialne podejście, a większość materiałów pomocniczych dostępna jest na platformie DIKSHA w kilku językach, ale także w formie offline. Wiele z nich można ściągnąć za pomocą kodów QR. Zdalne nauczanie wdrożyły też organizacje medialne, jak choćby brytyjskie BBC, a w Stanach Zjednoczonych grupy szkół utworzyły partnerstwa z firmami edukacyjnymi, by dostarczać cyfrowe treści.

W Chinach ministerstwa edukacji i technologii powołały w lutym zespół, reprezentujący różne podmioty łańcucha edukacji, do zbudowania docelowej, opartej na chmurze platformy nauczania online. Podobne konsorcjum powstało w Hongkongu. Serwis edukacyjny DingTalk, należący do Alibaby, błyskawicznie uruchomił 100 tys. serwerów w chmurze do obsługi nauczania online. Zhejiang University w ciągu zaledwie dwóch tygodni przeniósł do sieci 5 tys. kursów dla studentów. Imperial College London udostępnił kursy z mikrobiologii, w tym o koronawirusie. Stał się najpopularniejszym kursem na amerykańskiej platformie Coursera. W zdalnym nauczaniu znaleźć się mogły praktycznie wszystkie przedmioty szkolne, nie wyłączając wychowania fizycznego. W Libanie nauczyciele demonstrowali ćwiczenia online, a uczniowie przesyłali im nagrania swoich dokonań.

Jednak uczniowie i studenci w słabiej rozwiniętych krajach czy mniej zamożni w rozwiniętych nie mogą w pełni korzystać z edukacji online. 43 proc. uczniów na świecie nie ma domowego internetu, a połowa dostępu do mediów społecznościowych. Jeszcze mniej dysponuje własnym sprzętem umożliwiającym edukację online – UNESCO podaje, że nie ma go nawet 50 proc. uczących się. Szwajcaria, Norwegia, Austria, Dania, Islandia, Holandia i Słowenia mają najwyższy odsetek uczniów mających komputer do nauki (95 proc.), w Indonezji ten wskaźnik to tylko 34 proc. W Hongkongu do wirtualnych lekcji służy tablet, w wielu innych krajach materiały edukacyjne są przesyłane emailem lub poprzez aplikację WhatsApp. Nawet w USA 25 proc. uczniów z biedniejszych rodzin nie ma dostępu do komputera czy tabletu, a w australijskim stanie Nowa Południowa Walia lokalny rząd dostarczał sprzęt wielu pozbawionym komputera rodzinom lub zapewnił dedykowane pożyczki na jego zakup.

43 proc. uczniów na świecie nie ma domowego internetu, a nawet 50 proc. komputera lub tabletu

Można więc mówić o rosnącej, edukacyjnej luce cyfrowej. Pogłębia ją brak umiejętności korzystania z cyfrowych treści i wirtualnych lekcji, a w wielu przypadkach do ich dostarczania nie byli przygotowani nauczyciele. Rodzicie też nie umieli pomóc. Wiele systemów edukacyjnych i szkół nie poradziło sobie z organizacją dedykowanej, cyfrowej edukacji oraz monitorowaniem zaangażowania i postępów uczniów oraz studentów.

Dla tych, którzy mieli pełny dostęp do cyfrowych technologii, nauka, niepolegająca na mechanicznym przeniesieniu treści do sfery online, mogła być efektywniejsza niż w tradycyjnym modelu nauczania. Badania dowodzą, że uczniowie i studenci w modelu nauki online zapamiętują 25-60 proc. dostępnej wiedzy, a podczas nauki w klasie jest to przeciętnie 8-10 proc. Dzięki nauce online mogą się uczyć w swoim tempie i bardziej skupiać na wybranych treściach. Wtedy uczenie się zabiera nawet o połowę mniej czasu. Jednak badania Uniwersytetu Stanford wskazują, że efekty edukacji online będą większe przy udziale nauczycieli czy wykładowców. Szczególnie dotyczy to młodszych dzieci, które wymagają bardziej ustrukturyzowanego podejścia, większego wsparcia nauczycieli oraz innych metod nauczania, choćby w postaci gier, bo dzieci koncentrują się na krótko.

Co prawda brak na razie szerszej oceny, w jakim stopniu systemy edukacyjne na świecie poradziły sobie z wdrożeniem edukacji online w czasie pandemii. Warto jednak zwrócić uwagę na badania PISA (Programme for International Student Assessment) z 2018 roku, kiedy przeprowadzono ocenę stopnia gotowości szkół do takiej edukacji, a respondentami byli dyrektorzy jednostek edukacyjnych na całym świecie. Ponad połowa z nich stwierdziła, że nie ma żadnej platformy do nauki online dla uczniów w wieku 15 lat (segment będący obiektem cyklicznych badań PISA). W pozostałych krajach, głównie rozwiniętych, poziom dostępu do cyfrowej nauki wahał się między 35 a 70 proc. We Francji i Portugalii 35 proc. uczniów było wykluczonych z cyfrowej nauki, a w Japonii i Niemczech 34 proc. Najlepiej przygotowane do tego były państwa nordyckie, Singapur, Katar i część prowincji chińskich, w mniejszym stopniu Australia, Nowa Zelandia, Tajlandia i USA.

Można więc stwierdzić, że większość krajów świata przymusowo wkroczyła w erę nauczania online co najmniej słabo przygotowana i musiała podejmować wiele działań ad hoc. Lepiej wypadła ocena przygotowania nauczycieli, bo dwie trzecie pytanych dyrektorów określała poziom gotowości pedagogów jako dobry, twierdząc, że w 45-80 proc. szkół istnieją narzędzia i zasoby cyfrowe, które nauczyciele mogą wykorzystywać w celach szkoleniowych. W praktyce pandemii wielu dyrektorów jednak mogło się mocno rozczarować.

Świat pogrążony w kryzysie edukacji. Potrzeba nowego podejścia

Od kilku lat na świecie, poza tradycyjnymi systemami nauczania, dynamicznie rośnie rynek edukacji online. Jak wskazuje firma Holoniq inwestycje funduszy venture capital w start-upy i firmy technologiczne funkcjonujące w tym sektorze (tzw. edtechy) w latach 2010-19 wyniosły 32 mld dolarów, z czego 7 mld w ostatnim roku. Całość inwestycji, uwzględniając także innych inwestorów, wyniosła 18,7 mld dolarów. Prognozy przed pandemią, mówiące o dalszych 87 mld dol. w ciągu kolejnych 10 lat, mogą być już mocno zaniżone. Firmy udostępniające narzędzia do edukacji online mogą rosnąć równie szybko jak rozwiązania do pracy zdalnej, stosowane też do celów edukacyjnych. Zoom Video Communications w ciągu kilku ostatnich miesięcy zwiększył liczbę użytkowników z 10 mln do 200 mln, przez co jego wycena skoczyła trzykrotnie, aż do 46 mld dol.

Firmy udostępniające narzędzia do edukacji online mogą rosnąć równie szybko jak rozwiązania do pracy zdalnej

Największe amerykańskie edtechy (Udacity, Udemy, Coursera), działające w modelu subskrypcji, zwiększyły wyceny do ponad miliarda dolarów. Mają dziesiątki milionów klientów, współpracują z kilkoma tysiącami instruktorów i nauczycieli. Większe mogą być tylko firmy chińskie lub indyjskie. VIP Kid skupia się na nauczaniu angielskiego na całym świecie i zatrudnia głównie amerykańskich nauczycieli. 17zuoye specjalizuje się w korepetycjach od wieku przedszkolnego do późnoszkolnego, a Byju’s, wyceniany na 8 mld dolarów, jest jednym z najdroższych indyjskich start-upów. Światowy rynek edukacji (offline i online) jest wart około 7 bilionów dolarów i ma urosnąć do 10 bilionów w 2030 roku. Jest więc z pewnością miejsce dla nowych, globalnych graczy. Badająca rynek edukacji online firma Metaari wskazuje na siedem modeli cyfrowej edukacji – między innymi metody oparte o sztuczną inteligencję, wirtualną i rozszerzoną rzeczywistość (VR+AR), gry edukacyjne, edukację mobilną i wykorzystującą boty edukacyjne.

Do tej pory najszybciej rozwijały się, mierzone wartością inwestycji w ten segment, metody kognitywne, uwzględniające różne ułomności mentalne uczniów lub zwiększające samą efektywność procesu uczenia. Teraz z pewnością to się zmieni, bo pandemia otworzyła znacznie szersze możliwości. Jeszcze w grudniu firma analityczna Research and Markets szacowała wartość rynku edukacji online w roku 2025 na 350 mld dolarów. Dla wielu firm pandemia to dobry czas na promocję w postaci bezpłatnego dostępu do wielu kursów dla uczniów i nauczycieli, a więc sposób na zdobycie przyszłych klientów.

Kompetencje przyszłości obroną przed cyfrowym bezrobociem

Zapotrzebowanie na edukację w najbliższych latach będzie szybko rosło. W dekadzie lat 20. XXI wieku, w wyniku przyrostu populacji w Azji i Afryce, pojawi się dodatkowo 800 milionów uczniów pierwszego i 350 mln drugiego szczebla edukacji. W tradycyjnym modelu kształcenia oznacza to rocznie popyt na 1,5 mln nauczycieli więcej niż obecnie. Choćby z tego powodu rola edukacji online wzrośnie, a część z wdrożonych w czasie pandemii cyfrowych rozwiązań może stać się trwałym elementem systemu również po jej ustaniu.

Pojawią się duże, narodowe lub ponadnarodowe platformy edukacyjne, państwowe i prywatne. Część zajęć będzie mogła odbywać się bez udziału nauczyciela, opierając się na interakcjach w wirtualnych grupach rówieśniczych. Programy nauczania będą bardziej spersonalizowane dzięki zastosowaniu sztucznej inteligencji, która będzie dobierała uczniom indywidualne sposoby weryfikacji wiedzy i umiejętności. Nauczyciele, dostępni także online, staną się bardziej, szczególnie w odniesieniu do edukacji ponadpodstawowej, mentorami, coachami czy instruktorami rozwijającymi kompetencje twarde i miękkie, a nie przekazującymi wiedzę. W ten sposób wykształci się system edukacji mieszanej (blended). Sprzyjać mu będzie dynamiczny postęp technologiczny, a więc także szybka dezaktualizacja wiedzy. Jak twierdzi studium Dell Technologies 85 proc. zawodów, w których będą pracowali w 2030 roku reprezentanci pokolenia Z i Alpha (dzieci millenialsów), obecnie nie istnieje, a zmiana kwalifikacji będzie prawie codzienną czynnością.

Przyszłość jest więc coraz mniej pewna. Stąd coraz większe znaczenie kompetencji, których nie przejmą maszyny – adaptacji, inteligencji emocjonalnej, kreatywności, współpracy i krytycznego myślenia – podkreśla w książce „21 lekcji na 21 wiek” wykładowca i myśliciel Yuval Harari. To również wyzwanie dla Polski. W ostatnim rankingu Światowego Forum Ekonomicznego (WEF) zajmujemy 63 miejsce na świecie pod względem umiejętności cyfrowych, a pod względem kształcenia umiejętności krytycznego myślenia przez system edukacji 97. Czy jesteśmy w stanie to zmienić?

(©Envato)

Tagi