Założenia budżetowe – pierwsze ostrzeżenie

Z jednej strony starzejące się społeczeństwo, a z drugiej konieczność przeprowadzenia działań związanych z sanacją finansów publicznych są tym wyzwaniem, które wyraźnie występuje w Polsce. Jeśli przeanalizować kwestię bilansu deficytu finansów publicznych, zredukowanego o wahania cykliczne w procencie potencjalnego PKB, jak to przeprowadził „Financial Times”, to okazuje się, że deficyt w Polsce jest niewiele niższy od tych największych na świecie i zaledwie o 2 pkt proc. niższy od tego Wlk. Brytanii, a wyższy niż w Japonii, Francji, Grecji, Islandii, Portugalii i jest o prawie 2,5 pkt proc. wyższy niż w aktualnie przeżywającej kłopoty Hiszpanii. Dlatego konieczne jest przeprowadzenie w Polsce działań optymalizujących wydatki budżetowe w taki sposób, aby poszerzyły one przyszłą bazę podatkową, i zredukowanie tych, które tego nie powodują.

Jest to wyzwanie o tyle pilne, że zgodnie z szacunkami proponowana przez ministra finansów „kotwica budżetowa” pozwoli jedynie na zredukowanie tegorocznego deficytu finansów publicznych o zaledwie 2-3 proc. jego absolutnego wymiaru. Z drugiej strony trzeba skupić się na przeciwdziałaniu wygenerowania zapaści finansów publicznych w stylu japońskim, gdy trudno będzie przeprowadzić jakiekolwiek działania ze względu na starzejące się społeczeństwo. A przecież zgodnie z przekazanymi „Założeniami projektu budżetu państwa na rok 2011” już w przyszłym roku „spodziewany spadek liczby ludności w wieku produkcyjnym (18-59/64) wyniesie ponad 100 tys. osób. „[!] s. 14.

Obecna batalia gospodarcza, którą ostatnie spotkanie Grupy G20 jedynie zogniskowało, ukazuje różnice zdań między państwami, blokami, ale także krajami w ramach grupy. Z  jednej strony występuje bardzo silna presja na podkreślenie kwestii nierównowagi finansowej na światowym rynku kapitałowym i potrzeby przeprowadzenia porozumień typu La Plaza, z jednoczesnym naciskiem na Chiny w celu wzmocnienia własnej waluty. W tym świetle nagła decyzja Chin o odejściu od powiązania juana z dolarem i pierwotna decyzja rynku wzmacniająca juana wydaje się uprzedzającym manewrem wycofującym z linii konfliktu. Manewr ten udał się o tyle, że po pierwotnym wzmocnieniu o 0,5 proc. nastąpiło osłabienie o 0,2 pkt. proc., z deklaracją mówiącą o konieczności stabilizacji kursu walutowego.

Dlatego ostatnia debata była zogniskowana na „strategii wyjścia” z olbrzymich pakietów pomocowych, które doprowadziły do poważnego zadłużenia krajów oraz powstania dużych deficytów w finansach publicznych. Jednoczesne wycofanie z tych pakietów, znaczące redukcje wydatków mogą wpłynąć na pogorszenie kondycji światowej gospodarki i jej powtórne wpadnięcie w recesję. Dlatego istnieje dążenie, aby obniżki wydatków prowadzące do zmniejszenia popytu mogły być kompensowane pobudzeniem koniunktury u innych. Stąd powtarzające się ostrzeżenia przed oszczędnościowymi działaniami kryzysogennymi oraz fale nacisków na Niemcy, zwłaszcza ze strony Stany Zjednoczonych, aby starały się zbilansować gospodarkę europejską i światową, nie obniżając popytu.

W obronie własnej polityki w „Financial Timesie” opublikował nawet artykuł minister finansów Wolfgang Schäuble, ukazując konieczność działań zmniejszających deficyt finansów publicznych Niemiec, właśnie po to, aby sprzyjać przyszłości i rozwojowi. Na tym tle zarysowała się również różnica zdań między Niemcami a Francją – nasz zachodni sąsiad dąży do planowego zbilansowania działań, natomiast Francja dąży do tego, żeby te procesy były opóźnione i nie było negatywnych społecznych konsekwencji zaostrzenia polityki fiskalnej. Tego typu analizy wiążą się z przypomnieniem, że relacje francusko-niemieckie nie są tak zgrane jak dawniej, a w związku z działaniami Francji polegającymi na kreowaniu nowych propozycji coraz spokojniej nasi zachodni sąsiedzi zadają pytanie, kto za realizację tych pomysłów zapłaci.

Angela Merkel niedawno stwierdziła, że „jeśli euro upadnie, wtedy Europa upadnie”. Z kolei Anna-Maria Le Gloannec w „Financial Timesie”, analizując działania niemieckie, napisała, że Niemcy stanowią prawie hegemonię w Europie, ale nie chcą wziąć na siebie za to odpowiedzialności. Jeśli chodzi o euro, „Niemcy chcą mieć ciastko i je zjeść…”. Patrząc na dylematy, z którymi mierzą się obecnie decydenci, wydaje się, że najlepiej „wstrzelili” się Alberto Alesina i Sylvia Ardagna z Harvardu, publikując analizę, w jaki sposób najefektywniej ograniczyć deficyt budżetowy: czy poprzez wzrost podatków, czy poprzez obniżki wydatków. Autorzy udowadniają w nim, że obniżki wydatków zwiększające zaufanie między konsumentami i inwestorami w konsekwencji efektywniej redukują relacje deficytu i długu do poziomu PKB.Na tym tle silnie uwidacznia się także różnica w planach finansowych Niemiec i Francji. Podczas gdy ci pierwsi planują wzrost podatków i obniżki wydatków o 80 mld euro, to projekt francuski jest skromniejszy, gdyż pakiet oszczędności i dochodów obejmuje kwotę 45 mld euro do 2013 r. W efekcie w Niemczech zakładany jest spadek deficytu finansów publicznych do 4,7 proc. w 2011 r., przy 81,6 proc. długu, a we Francji ten deficyt będzie prawie dwukrotnie wyższy i będzie wynosił 7,4 proc., przy długu 88,6 proc. A rząd w Niemczech już zatwierdził redukcję wydatków do 307,4 mld euro w 2011 r. i zakłada redukcję o 6 mld euro rocznie przez cztery lata, a w ramach łatania dziury w kasach chorych podwyższył składkę na ubezpieczenie zdrowotne z 14,9 proc. do 15,5 proc.

Działania mające na celu wycofanie się z poprzednich pakietów są najbardziej widoczne na przykładzie przyjętego budżetu Wlk. Brytanii, który został przedstawiony przez nowy rząd jako dążenie do obniżki deficytu o 113 mld funtów. Będzie on polegał na podwyżce podatków, w tym VAT z 17,5 proc. do 20 proc. i 28 proc. podatków od zysków kapitałowych płaconych przez zamożnych podatników. Wzrost dochodów ma być powiązany z 25-procentowymi obniżkami budżetów poszczególnych ministerstw, w tym spadkiem wydatków na cele społeczne, powiązanym z dwuletnim zamrożeniem płac pracowników publicznych. Zgodnie z wyliczeniami zaprezentowanymi w „Guardianie”, cięcia 25-proc. będą bardzo bolesne społecznie, gdyż doprowadzą do utraty 1,3 mln miejsc pracy.

Przed spotkaniem G20 Wlk. Brytania była pod presją jako państwo, które miało najwyższy deficyt, który w 2010 r. ma wynosić 11,4 proc. PKB. Niemniej działania konsolidujące finanse publiczne są prezentowane na całym świecie w wielu krajach. Między innymi w Hiszpanii, która boryka się z kryzysem finansowym, i gdzie 12 maja poinformowano o cięciach o 5 proc. względem 2 mln 800 tys. pracowników publicznych, a ministrowie podjęli decyzję o obniżce swoich wynagrodzeń o 15 proc. Obcięciu pomocy zagranicznej o 600 mln euro oraz, co jest może najbardziej kontrowersyjne, obcięciu ulg na dzieci w sytuacji zapaści demograficznej, co ma przynieść 2,5-mld obniżkę deficytu. Również Stany Zjednoczone są w trudnym położenie rekordowego 33-proc. spadku zakupu nowych domów w maju względem kwietnia w efekcie wycofania pakietów wspierających budownictwo, jak i mizernego, o 41 tysięcy, wzrostu liczby miejsc pracy przy 15-milionowym bezrobociu.

Również Grecja i Irlandia przedstawiły swoje redukcje wydatków, a aspirująca do strefy euro Islandia planuje obniżkę deficytu z poziomu 9,4 proc. w tym roku do 2,7 proc. w 2015 r.

Charakterystyczna jest drastyczność działań w Rumunii, która przeprowadziła 25-proc. redukcję zarobków wśród 1 mln 400 tys. pracowników publicznych i zmniejszyła ich zatrudnienie o 200 tys. oraz doprowadziła do 15-proc. spadku emerytur i wszelkiego typu świadczeń społecznych, przy jednoczesnym podniesieniu stawki VAT z 19 do 24 proc. Tego typu działania są również kontynuowane w innych krajach, np. w Japonii, której grozi przekroczenie 200-proc. poziomu długu względem PKB. Prezentowane są tam plany dotyczące ustanowienia 5-proc. podatku konsumpcyjnego, przy czym partia opozycyjna, nawet mimo wyborów, planuje jego wprowadzenie w wysokości dwukrotnie wyższej – 10 proc. Pojawiła się też chęć wprowadzenia systemu pay as you go w finansach publicznych tego kraju. Oznacza to ograniczenie wydatków w Japonii przez najbliższe lata na poziomie 71 bln jenów, i ich wzrost w skali równej wzrostowi dochodów. Przy czym Hideki Takada z Urzędu Polityki Narodowej uważa, że wprowadzenie tego limitu będzie utrudnione ze względu na szybko powiększające się koszty świadczeń społecznych, będące efektem starzenia się społeczeństwa.

Przed debatą oszczędnościową nie uciekniemy, aczkolwiek jej racjonalności najprawdopodobniej nie pomogą popisy wyborcze w ciągu najbliższego półtora roku. Niemniej z powodu konieczności zapobieżenia szybkiemu narastaniu długu konieczne jest przeprowadzenie w Polsce działań optymalizujących wydatki publiczne. Z jednej strony należy się skoncentrować na tych wydatkach, które poszerzają bazę podatkową i redukować te, które się do tego nie przyczyniają, a z drugiej strony uniknąć zapaści w stylu japońskim, gdy trudno będzie przeprowadzić jakiekolwiek działania z powodu starzejącego się społeczeństwa. A pierwszy sygnał nadciągających problemów w założeniach budżetowych – w postaci ubytku 100 tys. obywateli w wieku produkcyjnym – już się objawił i zagości w nich na dłużej.


Tagi


Artykuły powiązane

Nie chcemy płacić podatków, bo nie wiemy, co nam dają

Kategoria: Analizy
Jesteśmy sceptyczni wobec płacenia podatków a jednocześnie oczekujemy dużego zaangażowania państwa w sprawy socjalne i gospodarkę – i nie widzimy w tym sprzeczności.
Nie chcemy płacić podatków, bo nie wiemy, co nam dają

Koniec taniego pieniądza: nadchodzą trudniejsze czasy dla polityki fiskalnej?

Kategoria: Trendy gospodarcze
Właśnie dokonuje się duży zwrot w polityce najważniejszych banków centralnych na świecie. Ściśle wiąże się z tym obserwowany wzrost rentowności obligacji rządowych, który rozpoczął się w 2021 r. i nabrał gwałtownego przyspieszenia w tym roku.
Koniec taniego pieniądza: nadchodzą trudniejsze czasy dla polityki fiskalnej?