Autor: Charles Wyplosz

Emerytowany profesor ekonomii międzynarodowej w Graduate Institute w Genewie

Zanim będzie lepiej musi być gorzej, oby już w tym roku

W 2012 r. dokonano istotnych napraw, ale najtrudniejszy okres dopiero przed nami. Politycy z decyzjami się nie kwapią, więc zanim sytuacja się poprawi, nieuchronnie będzie gorzej. Można, co najwyżej, mieć nadzieję, że największe problemy skończą się w 2013 roku.

Początkowo nie było trudno prognozować, jak na problemy zareagują decydenci polityczni. Nie dało się natomiast przewidzieć, że popsują aż tyle. W niemałej mierze odpowiedzialność za to ponoszą również ekonomiści. Wielu z nas w kompletnym chaosie przedstawiało nieodpowiedzialne propozycje na podstawie bardzo niejasnych analiz.

Po upływie pewnego czasu darwinowski proces oddzielania analiz dobrych od złych przynosi jednak efekty i sprawy zaczynają się wyjaśniać. Można mieć nadzieję, że dziesięć obserwacji przedstawionych poniżej będzie w 2013 r. budzić mniej kontrowersji niż w latach poprzednich.

Dekalog wyzwań

• Czytelnicy podręczników ekonomii od dawna wiedzą, że programy zaciskania pasa przynoszą skutki kontrakcyjne.

Ekonomistom biegłym w bardziej złożonych teoriach znane są skutki niekeynesowskie, ale ci specjaliści wiedzą również, że występują one tylko w określonych warunkach. Z pewnością nie należy się tych warunków spodziewać w środku gwałtownego spowolnienia gospodarczego, spowodowanego częściowo delewarowaniem w bankach.

• Redukowanie zadłużenia publicznego to bardzo długi proces; trzeba tu mówić nie o dokonanej przez unijną Trojkę kolejnej ocenie sytuacji, lecz o programach realizowanych przez dziesięciolecia.

Dla tego procesu nie ma wielkiego znaczenia, czy zaczęło się go w 2011 r., czy rozpocznie w 2016 r., ma to jednak ogromne znaczenie makroekonomiczne.

• Stosunek długu publicznego do PKB najlepiej zmniejszać poprzez stały wzrost nominalnego PKB.

Najprostszym rozwiązaniem może wydawać się podnoszenie inflacji, ale tak nie jest. Przykład Japonii dowodzi, że mało sprawny bank centralny może nie zdołać wydobyć państwa z pułapki deflacyjnej. Bank centralny działający energiczniej jest w stanie „załatwić sprawę”, ale obligacje rządowe już nie są tym, czym były kiedyś. Gdy w zglobalizowanym świecie ktoś obieca 20 lat umiarkowanej inflacji, doprowadzi do kolejnego kryzysu wywołanego przez zadłużenie publiczne.

Do tego trzeba dodać, że nikt tak naprawdę nie chce już powodować wzrostu inflacji, bo wszyscy przekonali się, do czego to prowadzi. W sumie oznacza to, że wzrost realnego PKB jest koniecznym warunkiem bezbolesnego zmniejszenia stosunku długu publicznego do PKB.

• W lepszym świecie mielibyśmy unię fiskalną, a cieszący się dobrą sławą oświecony dyktator koordynowałby programy polityki budżetowej poszczególnych państw, aby wypracować dobre zasady polityki dla całego obszaru euro. Zapewniałby też transfery z państw odnotowujących najniższe stopy bezrobocia w danym dziesięcioleciu do państw, gdzie problemy społeczne są bardzo poważne.

Jednak w dzisiejszym świecie gniew wyborców budzi wszystko, co ma w nazwie słowo „europejski”, nie poprą więc unii fiskalnej. A poza tym nie mamy oświeconych dyktatorów.

• Obecny kryzys spowodował zdumiewająco dużą elastyczność płac i mobilność osób w wieku produkcyjnym.

Oznacza to, że znikła konieczność likwidacji euro i powrotu do walut państwowych niemal za wszelką cenę.

• Przebudzenie Europejskiego Banku Centralnego, w którym od dawna pokładano nadzieje, dokonało kilku cudów, przede wszystkim ten, że znacznie zelżał niepokój na rynkach finansowych.

Niestety, jak można było się spodziewać, politycy także się rozluźnili, przez co teraz są jeszcze mniej skłonni zmierzyć się z trudną rzeczywistością.

• W większości państw strefy euro reformy strukturalne są obecnie potrzebne tak samo jak przed kryzysem.

Wyraża się nadzieje, że przez kryzys – czyli przez presję zewnętrzną – wzrasta jakoś prawdopodobieństwo tego, że uda się je przeprowadzić. Jak dotąd postęp był jednak ograniczony, ale trzeba pamiętać, że rezultaty takich reform ujawniają się po latach.

• Banki zostały pochwycone w diabelską pętlę, którą zaciskają posiadane przez nie pakiety obligacji skarbowych.

Ponieważ spada wartość rynkowa tych obligacji, banki ponoszą straty. Gdy banki bankrutują, rządy muszą zaciągać pożyczki, aby je ratować. Jednak banki działające w danym państwie to jedyni prywatni nabywcy emitowanych obligacji skarbowych jacy pozostali władzom tego kraju. W 2012 r. niepokojąco duży udział obligacji skarbowych poszczególnych państw był w posiadaniu banków działających w ich granicach.

• Przez wielką wyrozumiałość wiele banków nie musiało się w pełni rozliczyć ze strat, które odnotowały w latach 2007–2008.

Z tego powodu banki muszą teraz wdrażać programy delewarowania, co prowadzi do kłopotów z kredytowaniem, a to z kolei powoduje wyhamowanie wzrostu gospodarczego. Ponieważ recesja się rozprzestrzenia i pogłębia, gwałtownie pogarsza się dostępność pożyczek bankowych. Ta druga diabelska pętla krępuje banki i rzeczywistą gospodarkę.

• EBC jest pożyczkodawcą ostatniej szansy zarówno dla banków, jak i dla rządów.

Wiąże się to z ogromnym zagrożeniem moralnym. Można je jednak zdecydowanie i szybko zmniejszyć za pomocą odpowiednich rozwiązań instytucjonalnych.

Wnioski dotyczące polityki

Jeżeli te spostrzeżenia nie budzą sprzeciwów, to jakie wnioski należałoby wyciągnąć co do dalszej polityki? Niestety na podstawie tych samych obserwacji każdy wyciąga wnioski odmienne. Oto pięć moich.

• Sprawą najważniejszą powinien być trwały wzrost realnego PKB.

W przyszłości, dość odległej, reformy strukturalne przyniosą magiczne efekty, jakich się po nich oczekuje. Ale teraz musimy się także martwić o to, co się stanie w najbliższej przyszłości, a trzeba pamiętać, że nie dysponujemy już żadnymi dodatkowymi instrumentami. Podobnie jak pozostałe banki centralne, EBC osiągnął kres możliwości, jeśli chodzi o skuteczność makroekonomiczną. Obniżenie strategicznej stopy procentowej o kilka punktów bazowych to rozwiązanie, które nijak się nie ma do skali recesji.

• Już teraz trzeba wstrzymać programy cięć budżetowych.

Taki ruch obecnie nie oznacza, że możliwe będzie prowadzenie ekspansjonistycznej polityki budżetowej. Państwa, które utraciły dostęp do rynków finansowych, nie mogą zaciągać pożyczek, aby się wydobyć z kłopotów, kiedy oficjalne instytucje kredytujące nie chcą im pomóc. Ponieważ takich państw przybywa, maleje liczba tych krajów, które mogą zapewnić instytucjonalne pożyczki, w dodatku wiele z nich już ma ogromne zadłużenie. Przykładem mogą być Niemcy. Nie możemy więc oczekiwać, że polityka budżetowa się zmieni i stanie ekspansywna, szczególnie w państwach, gdzie recesja jest najgłębsza.

>>czytaj też: Chcieliśmy oszczędności za szybko

• Wzrost gospodarczy odnotuje się znów tylko wtedy, gdy dostępne będą kredyty bankowe w odpowiedniej wielkości.

Aby to nastąpiło, banki trzeba wydobyć z opisanych wyżej dwóch diabelskich pętli. Po pierwsze, muszą one przestać udzielać pożyczek rządom państw, w których działają. Po drugie, trzeba je zamknąć, jeżeli nie są w stanie zebrać dość kapitału, aby móc udzielać kredytów podmiotom z sektora prywatnego. Może być jednak tak, że rządy nie mają dość pieniędzy, aby przeprowadzić kontrolowaną likwidację banków.

• EBC może działać jak pożyczkodawca ostatniej szansy dla banków i rządów, ale kto poniesie koszty rezydualne?

Europejski Mechanizm Stabilności (ESM) jest zdecydowanie za mały, aby sprostać czekającym go zadaniom. Nikłe jest przy tym prawdopodobieństwo, że zamożniejsze państwa z góry zgodzą się ponosić ogromne i nieprzewidywalne koszty.

Wszystko to powoduje, że natrafiliśmy na mur sprzecznych potrzeb. Jeśli nie stanie się cud eksportowy, coś nieuchronnie nie wytrzyma.

• Jedynym pozostałym rozwiązaniem jest restrukturyzacja zadłużenia publicznego, wyczyszczenie tego, co się odziedziczyło.

Będą przez to bankrutować banki. A to oznacza, że programy redukowania zadłużenia muszą być na tyle poważne, aby rządy mogły później zaciągać pożyczki, przejść do ekspansjonistycznej polityki budżetowej i uratować poprzez bailout banki, które najpierw zniszczyły. Tak zostanie przerwana diabelska pętla.

Kto będzie udzielał pożyczek? Nawet najlepiej opracowany program restrukturyzacji banków nie przywróci natychmiast dostępu do rynków finansowych. EBC to jedyna instytucja na świecie, która może tu zapewnić pomoc. To jednak oznacza ogromne straty w bilansie tego banku, a tym samym ujemny kapitał, co nie jest problemem gospodarczym, lecz potencjalnie bardzo poważnym kłopotem politycznym.

Po trzech latach poważnych błędów zarządzania dla obszaru euro nie ma łatwego rozwiązania. Rządy zdecydują się na drastyczne działania, tylko jeśli zostaną do tego zmuszone, a to oznacza nieuchronność kolejnej rundy pogłębienia się kryzysu. Ponieważ każdy mijający dzień zaostrza problemy, a przez narastające zadłużenie publiczne zwiększają się koszty, można mieć co najwyżej nadzieję, że do tego pogorszenia dojdzie nie w roku 2014, lecz w obecnym.

Charles Wyplosz

Autor jest profesorem ekonomii, wykłada ekonomię międzynarodową na Graduate Institute w Genewie, jest także dyrektorem Międzynarodowego Ośrodka Badań Monetarnych i Bankowych (ICMB) oraz członkiem zespołu badawczego Centrum Badań Polityki Gospodarczej (CEPR).

Artykuł po raz pierwszy ukazał się w VoxEU.org (tam dostępna jest pełna bibliografia) i można go przeczytać tutaj. Tłumaczenie i publikacja za zgodą wydawcy.


Tagi