Znowu bankructwo Argentyny

Fiaskiem zakończyły się w nocy ze środy na czwartek negocjacje Argentyny z wierzycielami. A ponadto w przeglądzie opinii i wiadomości z kraju i świata warto przeczytać m.in. o rewolucji informatycznej, korporacjach B, piłkarskich sukcesach niemieckiej gospodarki i mało znanym sukcesie finansowym Heleny Rubinstein.
Znowu bankructwo Argentyny

Prezydent Argentyny Cristina Fernández de Kirchner (CC BY-NC Bernardo Londoy)

pieniadzeDziś w nocy Argentyna zbankrutowała po raz drugi w ciągu 13 lat (S&P ogłosił selective default). Jednak sądząc z opisu negocjacji ostatniej szansy (za Reutersem), a także wcześniejszych wydarzeń, miała na to wyraźnie ochotę. Fiaskiem zakończyła się próba zmontowania wykupu długu przez argentyńskie banki. Nie jest jasne, czy będzie spłacany dług podstawowy; bankructwo wiąże się z niespłaceniem niewielkiej części starych długów.

Jak doszło do tego, że Argentyna stała się złym dłużnikiem opisuje Nicholas Cachanosky z uniwersytetu w Denver. Chorobliwe ego przywódców państw z Ameryki Łacińskiej takich jak Argentyna (a w kolejce jest jeszcze m.in. Wenezuela, Boliwia, wielokrotnie Peru) sprowadza nieszczęścia na tamtejsze społeczeństwa.

pracaWbrew zachęcającemu tytułowi „The Next Internet Act” Bradford DeLong nie odpowiada zbyt szczegółowo na pytanie, jak będzie wyglądał następny etap rewolucji informatycznej. Choć pisze o projektowaniu produktów przez klientów, platformach uwspólniania samochodów (podróże), sypialni (turystyka), czy narzędzi dla majsterkowiczów oraz o internecie rzeczy. Jednak bardziej go pasjonuje ciężki los klasy średniej. Uważa, że rządy powinny tak sterować kolejnym etapem rewolucji informatycznej, by nie niszczyła (zastępując ludzi komputerami i maszynami), lecz wzbogacała umiejętności klasy średniej i klasy pracującej. Dość etatystyczne myślenie, symboliczne dla zamożnych lewicowych intelektualistów z Kaliforni.

prasaAmerykańskich dyskusji o nierównościach ciąg dalszy. New York Times daje głos zwolennikom poglądu, że niewiele można z nimi zrobić, gdyż współcześnie wzrost gospodarczy po prostu premiuje ludzi o wysokim IQ. Próba zmiany tego trendu uczyniłaby świat gorszym i biedniejszym. Technologia i globalizacja podzieliła świat na wysoko i nisko zarabiających, zmniejszając liczbę stabilnych miejsc pracy po środku. Oczywiście pracujący z dolnej połówki maja prawo zapytać, czy ich standard życia już się nie podwyższy, nie mówiąc o podwojeniu za ich życia jak to było w przypadku wcześniejszych pokoleń. Ale to nie jest pytanie o nierówności, tylko o wzrost gospodarczy – twierdzi Tyler Cowen (George Mason University). Lub, jak mówi inny bohater tekstu, Greg Mankiw z Harvardu pytanie brzmi jak pomóc ludziom na dole drabiny, a nie jak unicestwić tych na jej szczycie. I odpowiada – edukacja. Jednak końcowe pytanie dziennikarza jest frapujące: dopóki przypływ podnosił wszystkie łodzie – dawał nadzieję. Dziś klasa średnia nie czuje tego. Więc jaki jest pożytek ze wzrostu gospodarczego?

Piłkarskie lekcje Harolda Jamesa w Project Syndicate. Historyk snuje porównania sposobu gry drużyny Niemiec i niemieckiej gospodarki, historii reform, dyscypliny, gry zespołowej, strategicznego (długoterminowego) myślenia. Niebanalne.

mobilnaJames Surowiecki w New Yorkerze pisze o korporacjach B. Korporacje B to firm, które działają dla zysku, ale mają też cele społeczne. Na przykład Warby Parker, producent okularów dla hipsterów (w rozsądnych cenach) , który gdy sprzeda jedna parę natychmiast wysyła gratis drugą do krajów rozwijających się. Korporacje B nie są skazane na klęskę, przeciwnie ich misja społeczna może sprzyjać sprzedaży. „Rozwój firm B przypomina, że firmy hiperefektywne i przynoszące zyski jak maszyna, nie są produktem immanentnych cech kapitalizmu, ani tym bardziej ludzkiej natury. Jako jednostki staramy się, by nasza praca nie tylko przynosiła korzyści, ale także miała głębszy sens. Może czas na to, by firmy postępowały podobnie” – kończy felieton Surowiecki.

Natomiast profesor Simon Wren-Lewis z Oxfordu, uważa, że skoro możliwe było wprowadzenie płac minimalnych, tak samo powinny istnieć płace maksymalne, powiązane z minimalnymi w firmie. Co dawałoby szefom firm motywacje do podnoszenia najniższych płac. Samo zwracanie uwagi akcjonariuszom, że rozpiętość płac w korporacji stale rośnie dzięki irracjonalnym honorariom dla szefów (CEO) nie wystarczy.

rynki-finansoweDla porządku odnotujemy, że niegdyś wielki bank portugalski Espirito Santo właśnie ogłosił 3,5 mld euro strat (uwaga – dane na koniec czerwca, kryzys banku zaostrzył się w lipcu), głównie z powodu rodzinnych pożyczek w grupie, która bankrutuje. Współczynnik kapitału Tier 1 spadł do 5. Akcje banku straciły w środę następne 10 procent, a wartość rynkowa spadła do 2 mld euro (dla porównania wartość rynkowa BZ WBK to ok. 8 mld, a Pekao i PKO BP po ponad 10 mld euro). Wracamy do tej historii wyłącznie dlatego, że bank obruszył się bardzo na pierwszą informację, że jego kondycja jest marna i przekonywał, że problemy grupy nie są jego problemami.

Na deser jak Helena Rubinstein zarobiła na banku Lehman Brothers. Bloger Trystero znalazł ciekawy epizod w biografii słynnej polskiej producentki kosmetyków, która najpierw sprzedała bankowi większą część swojego biznesu za 7,3 mln dolarów w 1928 roku, tuż przed krachem. A potem w czasach Wielkiej Depresji, gdy Lehman nie dawał sobie rady z zarządzaniem i zmienił strategię na błędną, odkupiła akcje płacąc 1,5 mln dolarów. Zarobiła na czysto 5,8 miliona starych dolarów, czyli ok. 80 mln współczesnych.

Prezydent Argentyny Cristina Fernández de Kirchner (CC BY-NC Bernardo Londoy)
pieniadze
praca
prasa
mobilna
rynki-finansowe

Otwarta licencja


Tagi


Artykuły powiązane