Autor: Bogdan Góralczyk

Profesor Uniwersytetu Warszawskiego, politolog, dyplomata, znawca Azji.

Uchodźcy zasłonili grecką tragedię

W ostatnim kwartale 2015 r. Grecja znowu weszła w recesję, notując spadek PKB o 0,6 proc. W skali całego roku PKB spadł o 1,9 proc. – nie udało się osiągnąć planowanego minimalnego wzrostu o 0,7 proc. Nic nie zapowiada realizacji założonego przy trzecim pakiecie pomocowym celu wzrostu PKB do 3,5 proc. do 2018 r.
Uchodźcy zasłonili grecką tragedię

Tak to widzą Grecy. (CC BY NC Jubilee Debt Campaign)

Bezrobocie w Grecji nie tylko nie spada, ale rośnie i greckie statystyki są pod tym względem nawet bardziej bezlitosne niż Eurostat – według danych Eurostatu stopa bezrobocia wynosi już 25,3 proc., podczas gdy według danych greckich przekracza 30 proc. (a wśród młodych i absolwentów uczelni nawet 50 proc.). To daje Grecji niechlubną pierwszą pozycję w UE (druga Hiszpania ma 23,1-proc. bezrobocie, trzeci Cypr 16-proc.; średnia dla UE za 2015 r. to 9,8 proc.).

Grecja nie radzi też sobie ze spłatą rosnących długów. W 2016 roku trzeba będzie na to wydać sumę rzędu 180 proc. PKB (wzrost relacji długu do PKB sięgnął niemal 40 proc.). Dług publiczny na koniec 2014 r. wyniósł 182, 4 proc. PKB a w tym roku ma być porównywalny – 177,8 proc.

Obywateli Grecji wcale nie cieszą oficjalne dane, mówiące o poważnym spadku deficytu budżetowego (z – 12,3 proc. PKB w roku 2013,. do – 3,5 proc w 2014 i – 2,1 proc. w 2015 – według danych Eurostatu). Nie cieszy ich również inna oficjalna statystyka, że spadek PKB zdecydowanie się zmniejsza, od minus 8,2 w roku 2011 do – 6,1 w 2013 i tylko – 1,8 w 2014, co, jak widzimy, w zasadzie powtórzyło się w roku ubiegłym. Gorsze jest to, że od 2010 r. , gdy grecki kryzys z hukiem wybuchł, PKB zmniejszyło się łącznie aż o 24 proc.

Dentyści razem z rolnikami

Dane makroekonomiczne z jednej strony mówią o niewielkiej poprawie, ale potwierdzają zarazem, że kraj nadal po uszy tkwi w recesji i ciągle nie jest mu blisko do wejścia na ścieżkę wzrostu, co przewidywała Trojka dając trzeci pakiet oszczędnościowo-pomocowy.

To główny powód tego, że ostatnio o Grecji znowu zrobiło się głośno. Bo Grecy wyszli na ulice, doszło do masowych demonstracji. Rolnicy przybyli aż z Krety i na traktorach blokowali przejścia przed ministerstwem rolnictwa. Na plac przed Parlamentem, znany z demonstracji poprzednich, znowu wyszli ludzie młodzi, ale też przedstawiciele wielu zawodów, od lekarzy czy dentystów, po artystów, a nawet osób zatrudnionych w kasynach gry czy policjantów. Wszyscy sprzeciwiają się jednemu: podnoszonym obciążeniom podatkowym oraz zmniejszanym emeryturom i świadczeniom socjalnym.

Zaakceptowany w lipcu 2015 r. pakiet pomocowy (o łącznej wartości 86 mld euro, podawany w transzach po 2-2,5 mld euro)był w gruncie rzeczy oparty na tej samej filozofii, co dwa poprzednie: zaciskania pasa. W dodatku zaakceptował go premier Aleksis Tsipras, który w styczniu doszedł do władzy na fali protestów przeciwko narzucanym przez negocjującą a greckim władzami Trojkę (MFW, Europejski Bank Centralny – EBC i Komisję Europejską) pakietom pomocowym, przez Greków uważanym za plany wyrzeczeń i oszczędności.

Tsipras przestraszył się wyjścia Grecji ze strefy euro, co sam publicznie wyznał. Zaczął realizować trzeci pakiet, który jeszcze mocniej niż poprzednie obwarowano wieloma warunkami: obniżenie rent i emerytur, podniesienie wieku emerytalnego, liberalizacja energetyki, wyższe opodatkowanie (wprowadzono najwyższą stawkę podatku indywidualnego na poziomie 50 proc.), otwarcie zamkniętych dotąd profesji (stąd protesty dentystów czy prawników), dalsza prywatyzacja majątku państwowego.

Z obawy przed kompromitacją i utratą władzy, w odpowiedzi na narastające społeczne protesty, premier Tsipras zapowiedział, że nie przyjmie kolejnej transzy z pakietu mającej napłynąć w marcu. Daje przy tym do zrozumienia, że chciałby niektóre przyjęte warunki renegocjować. Czy znajdzie zgodę i zrozumienie po stronie Trojki?

Keynesiści w ofensywie

Tsipras i obóz rządzący mają więcej powodów do zmartwienia. Najwyraźniej miał rację brytyjski dziennik „The Guardian” pisząc w styczniu obszerną analizę zatytułowaną „Kryzys grecki w najlepsze trwa”. Tylko patrzeć, jak ponownie odezwą się znani krytyce pakietów oszczędnościowych, tacy jak Paul Krugman czy Joseph Stiglitz, nie zostawiając na Trojce i jej (neo)liberalnej filozofii suchej nitki. Znowu będą argumentować: potrzebne jest nie tyle zaciskanie pasa, spowalniające lub zamrażające rynek i transakcje na nim, co stymulujące wzrost dodrukowanie pieniędzy. Nie tyle prywatyzacja, co więcej pomysłów i aktywności ze strony państwa. Keynesiści przejdą do ofensywy.

Niewątpliwie społeczny poklask znajdzie też opinia Stiglitza z 2011 r., że „dla EBC ważniejsze są banki, niż Grecja”. Tym bardziej, że w jednym z opublikowanych niedawno w Grecji opracowań udowodniono, że owszem, nadal największym kredytodawcą pozostają Niemcy – 57 mld euro (przed Francją – 43, Włochami – 38 i Hiszpanią – 23 oraz kredytodawcami instytucjonalnymi – 62, w tym 27 mld to papiery dłużne wydane przez EBC). Tyle tylko, że w wyniku dwóch poprzednich pakietów spłacono sumę aż 195 mld euro na rzecz niemieckich banków (według Eurostatu obecna suma kredytów z banków prywatnych ograniczyła się do 63 mld).

Europo, obudź się

Zwykli Grecy nie patrzą na statystyki i dane makro. Powszechny ogląd jest taki, iż szpitale czy szkoły działają tylko przy ograniczonym do minimum personelu, tak by trwać i nie dać się zamknąć. Martwi ich, że w tym roku zgodnie z wymogami Trojki trzeba będzie zaoszczędzić sumę rzędu 1,8 mld euro, a więc ok. 1 proc. PKB. A oni mają już dość oszczędzania. To, obok kwestii podwyżki podatków i obniżenia świadczeń, są prawdziwe przyczyny ostatnich protestów.

Pora przemyśleć przyjętą w trzech pakietach oszczędnościowych filozofię, bo najwyraźniej ona nie działa. Co gorsza, jej dalsza ortodoksyjna implementacja, czyli prywatyzacja i liberalizacja za wszelką cenę, grozi poważnymi konsekwencjami. Ostatnie greckie demonstracje warto przyjąć jako ostrzegawczy dzwon. Jako UE czy Europa – ponownie zacząć działać.

Joseph Stiglitz już rok temu przestrzegał, że Trojka przyjęła błędną strategię, bo uznała, że ważniejsze jest „skończyć z długami”, niż martwić się, co będzie z demokracją. Jak widać po roku problem powraca w całej rozciągłości.

A to dowód, że przyjęta dotąd strategia wyrzeczeń i zaciskania pasa nie działa. Jak w zamian – i kto, jeśli nie Trojka, miałby ją wprowadzać? – oto są pytania. Bo że zmęczeni, sfrustrowani i skonfudowani Grecy dadzą sobie radę sami, o tym zapomnijmy.

Potrzebny jest jednak inny model wychodzenia z zadłużenia. Same oszczędności i wyrzeczenia prowadzą do zduszenia, a nie ożywienia gospodarki. Wydaje się, że tylko umarzając część długów Grekom możemy pomóc sobie.

Dziś ponad 55 proc. badanych Greków widzi przyszłość swojego kraju źle, a aż 61 proc. uznaje Grexit za rozwiązanie „możliwe” i całkiem realne. Problem, zdaje się, polega jedynie na tym, że nie ma za bardzo gdzie iść: Rosja gospodarczo sobie nie radzi, kłopotów doświadczają Chiny, a w całej grupie BRICS na ścieżce wysokiego wzrostu pozostały Indie, zbyt odległe i obce dla Greków jako ewentualny intratny partner. Pozostaje więc, na dobre i złe, Europa.

Problem Grecji się nie rozwiązał, Grecja nie zeszła z europejskiej agendy. Raczej masowi migranci masowo przybywający na greckie wyspy przykryli na chwilę grecka tragedię.

Tak to widzą Grecy. (CC BY NC Jubilee Debt Campaign)

Otwarta licencja


Tagi