Autor: Adam Kaliński

Dziennikarz specjalizujący się w tematach dotyczących Chin.

W Chinach wyhamowała konsumpcja

Konsumpcja miała się stać nowym kołem zamachowym chińskiej gospodarki, ale na razie tempo jej wzrostu słabnie. Władze pocieszają, że to proces rozłożony na lata, a efekty będą widoczne pod koniec obecnej dekady, kiedy zgodnie z tzw. Chińskim Marzeniem (Zhongguo men) Chińczycy staną się społeczeństwem umiarkowanie zamożnym. Do 2020 r. dochód na głowę ma się podwoić.
W Chinach wyhamowała konsumpcja

Centrum handlowe w Pekinie (CC By NC ND Alexandra Moss)

W roku 2014 udział konsumpcji w PKB Chin wyniósł 51,2 proc. (wzrost o 3 pkt proc.). Na usługi przypadło 48,2 proc. PKB (wzrost o 1,3 proc.). PKB liczone per capita też rośnie systematycznie i – jak podaje urząd statystyczny – było o 500 dol. wyższe niż rok wcześniej. W pierwszych pięciu miesiącach 2015 r. sprzedaż detaliczna towarów konsumpcyjnych wzrosła jednak tylko o 10,4 proc., gdy w tym samym okresie roku 2014 wzrost osiągnął 12,1 proc.

Turystyka z zakupami

Ekonomiści zastanawiają się, co poszło nie tak. Zamożniejsi Chińczycy faktycznie mają coraz więcej pieniędzy, tyle że niekoniecznie wydają je w kraju, co mocno niepokoi władze.

„Chińska konsumpcja wycieka za granicę zamiast pozostać w kraju” – alarmuje „Beijing Review Business”. Dzieje się tak choćby z powodu możliwości zakupów przez zagraniczne sklepy internetowe, takie jak Amazon, gdzie ceny są niższe, nawet jeśli doliczyć cło czy inne podatki.

Ważną z punktu widzenia rynku konsumpcyjnego grupą okazali się Chińczycy, którzy ruszyli masowo za granicę, nie tylko by zwiedzać, lecz również kupować. Rocznie to już grubo ponad 100 mln ludzi. Wystarczy popatrzeć na bagaże powracających z zagranicznych wojaży chińskich turystów. Mieszkańcy Państwa Środka uważają – poniekąd słusznie – że dobra, i to nie tylko te luksusowe, są w wielu azjatyckich (Japonia, Korea Płd.) i zachodnich państwach o wiele tańsze niż w Chinach.

Chodzi o naprawdę niebagatelne pieniądze. Tylko w 2014 roku Chińczycy wydali na zakupy podczas zagranicznych wojaży 160 mld dol., co stanowi 10 proc. światowych wydatków na obcych rynkach – podaje Ministerstwo Handlu Chin. To m.in. w tym upatruje się przyczyny, dla której konsumpcja krajowa w Państwie Środka nie może nabrać rozpędu. Według Narodowego Biura Statystycznego sprzedaż detaliczna dóbr konsumpcyjnych w I kwartale 2015 roku osiągnęła wartość 1,14 bln dol. (spowolnienie o 0,1 pkt proc. w porównaniu z tym samym okresem roku 2014). Władze uznały, że konsumpcja Chińczyków za granicą jest nadmierna i trzeba zrobić wszystko, by – przynajmniej częściowo – powróciła do kraju.

Zhao Ping, ekspert z Chińskiej Akademii Handlu Zagranicznego i Współpracy Gospodarczej (CAITEC), uważa, że gdyby choćby 30 proc. obecnych zagranicznych wydatków konsumpcyjnych Chińczyków zasiliło rynek krajowy, to całkowita sprzedaż detaliczna dóbr konsumpcyjnych wzrosłaby o 1 pkt proc.

Trudno jednak zamknąć granice i zakazać Chińczykom zagranicznych zakupów. Dlatego rząd postanowił ograniczyć cła importowe na wiele towarów codziennego użytku, by obniżyć ich ceny krajowe.

Od 1 czerwca obniżono średnio o 50 proc. taryfy celne m.in. na niektóre kategorie odzieży, wyroby ze skóry, obuwie (także sportowe), pieluchy i kosmetyki do pielęgnacji skóry. Wszystko po to, by Chińczycy nie przywozili ich z zagranicy. Mimo wcześniejszych obniżek części taryf importowych w 2012 i 2013 r., do czego Chiny zobowiązały się, wchodząc w 2001 r. do WHO, ceny wielu sprowadzanych do Państwa Środka towarów są sporo wyższe niż na wielu zagranicznych rynkach. Ciekawe, że dotyczy to także towarów, które są wytwarzane w chińskich fabrykach, co Chińczyków szczególnie bulwersuje.

Bo jest za drogo

Z badań Akademii Handlu Zagranicznego i Współpracy Gospodarczej na temat rozwoju chińskiego rynku dóbr konsumpcyjnych wynika, że, np. 20 wysokiej klasy markowych towarów (zegarki, walizki, torby, ubrania, wina i elektronika) kosztuje w Chinach o 45–72 proc. więcej, aniżeli w Hongkongu, Stanach Zjednoczonych czy Francji. Wszystko z powodu różnego rodzaju podatków (konsumpcyjnego, VAT) oraz innych taryf nakładanych na te dobra w ChRL. Chińscy ekonomiści zajmujący się konsumpcją sugerują nawet całkowite zniesienie podatku konsumpcyjnego, w pierwszej kolejności na wyższej klasy ubrania czy kosmetyki, na które najszybciej rośnie popyt.

Otwierane mają być na większą skalę (zwłaszcza na lotniskowych halach przylotów z zagranicy) nowe sklepy bezcłowe, radykalnie zwiększona w nich gama towarów oraz górna granica zakupów (która już urosła z 800 dol. w 2012 r. do 1290 dol. obecnie).

Zapowiadana jest także reforma VAT w branży nieruchomości, co ma pobudzić słabnącą sprzedaż, choć doniesienia o pęknięciu bańki na tym rynku nie potwierdziły się, bowiem głód domów i mieszkań jest wciąż ogromny.

Trudno jednak będzie pogodzić wyraźne spowolnienie wzrostu PKB ze wzrostem konsumpcji. W kwietniu i maju 2015 r. wyraźnie spadła np. sprzedaż nowych aut, która stanowi istotny barometr konsumpcyjnych nastrojów. Doprowadziło to do wojny cenowej głównych producentów na chińskim – największym w świecie – rynku. Spadki zanotowali nawet tacy giganci, jak VW czy General Motors, choć trzeba dodać, że może to mieć również związek z podyktowanymi koniecznością ochrony środowiska (smog) administracyjnymi limitami rejestracji nowych aut.

Od 2014 roku obowiązuje też zmieniona (podobna do polskiej) ustawa o ochronie praw i interesów konsumentów, która lepiej zabezpiecza prawa klientów, choć liczba skarg konsumenckich w Chinach systematycznie rośnie. Lepsze jednak nawet słabe prawo niż dotychczasowa „wolna amerykanka”, zwłaszcza jeśli chodzi o handel internetowy, który bije tutaj rekordy wzrostu.

Ręczny hamulec

Na zachodnią modłę ruszyły będące dotąd w powijakach badania rynku (np. w jaki sposób i jakimi kanałami dotrzeć do różnych grup konsumentów – kobiet, młodzieży, osób starszych itd., bo wyłącznie średnio i bardzo dobrze sytuowani „nie udźwigną zadania podnoszenia konsumpcji”). Jak zaznacza „China Economic Review”, koniecznie trzeba docierać także do ludzi mniej zamożnych, których dochód miesięczny nie przekracza 2 tys. juanów (około 1 tys. zł), a tacy stanowią w Chinach większość.

Tutaj pojawia się spory problem. Jak odmrozić zasoby pieniężne osób uboższych, odkładane na starość czy na leczenie, skoro Chiny dopiero budują powszechny system zabezpieczeń społecznych i medycznych? Bez tego trudno będzie skłonić ludzi do konsumowania, a nie odkładania pieniędzy na czarną godzinę.

Tymczasem w rękach Chińczyków są największe w świecie oszczędności indywidualne. Każdy z nich odkłada, jeśli może, 35–40 proc. swych dochodów, podczas gdy średnia światowa wynosi poniżej 20 proc. Powszechnie uważa się, że to właśnie stanowi główny powód słabej konsumpcji wewnętrznej, gdyż wydatki konsumpcyjne w Chinach wynoszą tylko 36 proc. PKB, czyli mniej więcej połowę udziału konsumpcji w PKB państw Zachodu.

Wprawdzie nowy chiński model rozwoju, o którym tyle mówi świat, ma być oparty na rynku wewnętrznym, a nie wyłącznie na inwestycjach i eksporcie, to wśród zachodnich analityków słychać głosy, że zastąpienie eksportu indywidualną konsumpcją (a tę trudno stymulować bez realnego wzrostu płac) uderza w biznes powiązany z partyjnymi grupami nacisku, które zbudowały swą potęgę właśnie na proeksportowym modelu rozwoju. Dlatego teraz sabotują one nową strategię gospodarczego wzrostu.

Ta zmiana to dla tych grup zagrożenie, więc kolejny raz pada pytanie, czy bardziej prorynkowe strategie da się pogodzić z interesami dużej części partyjnego aparatu. Wyraźnie widać, gdy śledzi się chińską prasę ekonomiczną, że znów głowę podnoszą ci, którzy ostrzegali, że bez dalszego pobudzania inwestycji nie uda się osiągnąć zakładanego na ten rok 7-proc. wzrostu PKB.

Su Jian, zastępca szefa instytutu ekonomii Uniwersytetu Pekińskiego, uważa, że pora na zdecydowane działania, czyli skierowanie przez rząd strumienia kapitału w inwestycje w środki trwałe.

Partia trzyma się jednak (przynajmniej oficjalni) obranej przed rokiem strategii i – jak zauważa dziennik „China Daily”, który prezentuje światu bardziej liberalne i otwarte na rynkowe zmiany oblicze Chin – to właśnie konsumpcja na razie będzie jedynym jasnym punktem na tle innych dziedzin słabnącej gospodarki w tym roku.

Centrum handlowe w Pekinie (CC By NC ND Alexandra Moss)

Otwarta licencja


Tagi


Artykuły powiązane

Jak odnieść sukces biznesowy w Chinach

Kategoria: Sektor niefinansowy
Chiny to rynek trudny, dla polskich przedsiębiorców bardzo egzotyczny, jednak aby się na nim znaleźć trzeba go dobrze poznać – wynika z książki Radosława Pyffela „Biznes w Chinach”.
Jak odnieść sukces biznesowy w Chinach