Autor: Marek Pielach

Dziennikarz Obserwatora Finansowego, specjalizuje się w makroekonomii i finansach publicznych

Już w kolejnym roku w naszym regionie Europy będzie lepiej

Europa Środkowa i Wschodnia z opóźnieniem odczuły skutki kryzysu w strefie euro. Najgorzej było w 2009 i 2012 roku. Od tego roku spodziewane jest powolne ożywienie za sprawą popytu wewnętrznego. PKB ma wzrosnąć średnio o 1,5 proc. w 2013 i 2,4 proc. w 2014 roku.
Już w kolejnym roku w naszym regionie Europy będzie lepiej

(Opr. DG/CC BY-NC-SA Parvinder Singh)

To prognoza, która znalazła się w raporcie ”Analiza sytuacji gospodarczej w krajach Europy Środkowej i Wschodniej 2013” opracowanym przez ekonomistów Instytutu Ekonomicznego NBP. Pozytywny scenariusz może się nie spełnić jeśli rządy będą dalej zaciskać pasa, obywatele nie będą wydawać, a banki z zagranicznymi właścicielami wciąż będą wstrzemięźliwie udzielać kredytów.

Z tym wszystkim mieliśmy do czynienia w ostatnich latach, a jedynym czynnikiem który wyprowadzał PKB na plus w większości krajów regionu był dodatni wkład eksportu netto. Był to jednak wynik głównie słabości importu, nie siły eksportu. Silny eksport utrzymywał się jedynie na Słowacji oraz w krajach bałtyckich, w wyniku popytu na towary i usługi produkowane w tych państwach ze strony odbiorców spoza strefy euro. W przypadku państw bałtyckich chodzi o eksport do Rosji.

Kraje bałtyckie w ogóle są fenomenem. Podobnie jak w 2011 r., w trzech pierwszych kwartałach 2012 r. Estonia, Litwa i Łotwa pozostawały najszybciej rozwijającymi się gospodarkami w UE. Wzrost PKB w tym okresie wyniósł w ujęciu rocznym: 3,3 proc. w Estonii, 3,6 proc. na Litwie i aż 5,2 proc. na Łotwie. Także w 2013 i 2014 roku te kraje mają notować najszybszy wzrost. Takie wyniki są efektem bolesnego procesu wewnętrznej dewaluacji, przeprowadzonego w latach 2008-2010.

Dzięki dużym obniżkom płac, świadczeń, a w efekcie cen, państwa te odzyskały konkurencyjność gospodarczą, choć wartości PKB sprzed 2008 roku wciąż nie osiągnęły. W III kw. 2012 r. realny PKB w tych krajach kształtował się na poziomie zbliżonym do II połowy 2006 r. i był o ok. 7 proc. niższy od obserwowanego pod koniec 2007 roku.

– Te liczby wyglądają imponująco, ale pamiętajmy też o skali. To są kraje wielkości Warszawy, które ze względów politycznych musiały przeprowadzić takie cięcia aż do kości, których ja nie jestem zwolennikiem – zwraca uwagę Piotr Kuczyński, główny analityk Xelion.

– Państwa bałtyckie nie miały innego wyboru niż dewaluacja wewnętrzna. Dewaluacja nominalna była przecież niemożliwa przy trosce o kurs walutowy. Niewątpliwie z punktu widzenia makroekonomii to przykład imponujący, ale z politycznego, społecznego punktu widzenia może być inaczej oceniany – uważa prof. Witold Orłowski.

(infograf. DG/CC BY-NC-SA Parvinder Singh)

(infograf. DG/CC BY-NC-SA Parvinder Singh)

W całym regionie wkład eksportu netto powinien się jednak zmniejszać. Co prawda w miarę wychodzenia państw strefy euro z recesji powinien rosnąć eksport na tamte rynki, jednak import w tym samym czasie będzie zwiększać się szybciej. Kraje naszego regionu wciąż nie mają bowiem hitów eksportowych, które pozwoliłby w przypadku recesji w strefie euro szybko zdobyć inne rynki. Raport nie pozostawia złudzeń, że to się zmieni.

– Towary pochodzące z EŚW mają niewielkie możliwości zaistnienia na odległych geograficznie rynkach. Wynika to zarówno z niskiej innowacyjności oferowanych produktów, a także silnej konkurencji ze strony eksporterów z krajów rozwijających się – czytamy.

Konkurencja na światowych rynkach jest teraz olbrzymia. Trzeba mierzyć się z dużymi koncernami często wspieranymi przez polityków. Tymczasem w krajach naszego regionu fakt, że prezydent bierze na pokład biznesmenów podczas ważnej wizyty zagranicznej nadal bywa źle widziany, kojarzy się z jakąś korupcją – tłumaczy Piotr Kuczyński.

Skoro zatem eksport nie będzie już dodatnio wpływał na PKB pozostaje konsumpcja. – Powolne przyspieszenie tempa wzrostu wynikać ma przede wszystkim ze wzrostu dynamiki popytu krajowego, który oczekiwany jest w niemal całym regionie. Jego nieznaczne spowolnienie będzie obserwowane jedynie w krajach bałtyckich oraz Polsce – czytamy w raporcie.

– Obawiam się, że może to być trochę myślenie życzeniowe, bo po dużej konsolidacji fiskalnej, przy rosnącym bezrobociu i pesymistycznych oczekiwaniach przedsiębiorstw ciężko się nagle spodziewać wzrostu popytu krajowego – mówi prof. Witold Orłowski. – Chyba, że ten wzrost pokaże się jako efekt niskich stóp procentowych i napływu inwestycji zagranicznych, ale tych bezpośrednich, a nie portfelowych – dodaje.

Na razie, szczególnie w przypadku Polski mamy do czynienia głównie z inwestycjami portfelowymi. Na świecie jest po prostu za dużo pieniędzy i za mało dobrych aktywów, w efekcie rentowności obligacji spadają (rządy mogą dzięki temu taniej pożyczać), waluty państw Europy Środkowej i Wschodniej się umacniają (co jednak wzrostowi gospodarczemu nie służy), a indeksy giełdowe rosną.

Na obligacje krajów regionu nie byłoby tylu chętnych, gdyby nie konsolidacja fiskalna przeprowadzana przez niemal wszystkie rządy. Zgodnie z jesienną prognozą KE wynik sektora finansów publicznych w 2012 r. w większości krajów EŚW ulegnie poprawie. Konsolidacja mierzona zmianą pierwotnego salda strukturalnego, wyniosła w regionie ok. 1,6 pp. PKB (wobec 1,8 pp. PKB w 2011 r.). Największa była: w Rumunii (2,5 pp. PKB), na Węgrzech (2,4 pp. PKB), Litwie (2,3 pp. PKB), a także Słowenii (2,2 pp. PKB) i Polsce (2,1 pp. PKB).

Co prawda tempo konsolidacji fiskalnej obniży się z ok. 1,6-1,8 pkt. proc. PKB w latach 2011-2012 do 0,6 pkt. proc. PKB w 2013 r. i ok. 0,2 pkt. proc. PKB w 2014 r., ale nie wszędzie w takim samym stopniu. W Rumunii w latach 2013-2014 ma to być wciąż 1,4 pp. PKB, w Polsce 1,2 pp. PKB, a na Litwie 1,0 pp. PKB.

(Opr. DG/CC BY-NC-SA Parvinder Singh)
(infograf. DG/CC BY-NC-SA Parvinder Singh)
Dynamika-popytu-krajowego--i-eksportu-w-krajach-EŚW

Otwarta licencja


Tagi