Autor: Dominik Héjj

Analityk, politolog zajmujący się Węgrami

Węgry nie łączą gospodarki z polityką

Węgry – dość częste jest takie mniemanie - to kraj eurosceptyczny i mocno stroniący od bliższych relacji z Niemcami. Twarde liczby pokazują coś zupełnie innego. Filarem węgierskiej gospodarki jest współpraca handlowa głównie z Niemcami oraz dopłaty z budżetu Unii Europejskiej.
Węgry nie łączą gospodarki z polityką

Angela Merkel i Viktor Orban (CC By Europeans People Party)

Współpraca z Niemcami nie byłaby możliwa bez członkostwa w Unii Europejskiej, a Niemcy są najważniejsze – eksport do tego partnera ma wartość 25 miliardów euro rocznie. By uświadomić sobie jak duży jest udział tego kraju w węgierskiej gospodarce, należy zwrócić uwagę, że drugi w kolejności kraj węgierskiego eksportu to Rumunia – 4,7 mld euro, potem Słowacja (4,5 mld euro), Włochy (4,3 mld euro) i Austria (4,2 mld euro).

Niemcy są dla węgierskiej gospodarki najważniejszym krajem także w przypadku importu. Z Niemiec Węgrzy importują towary za łączną sumę prawie 22 mld euro. Potem jest Austria (5,4 mld euro), Chiny (4,7 mln euro), Polska (4,5 mld euro). Eksport do krajów Unii Europejskiej wyniósł 79 proc. jego całości, zaś w przypadku importu udział ten sięga 77 proc. Poza Unią Europejską największymi celami eksportu są Izrael i USA. Docelowo Węgry jednak chcą aby proporcje te trochę się zmieniły i aby jedna trzecia wymiany handlowej obejmowała kraje poza Unią Europejską.

Dobrzy niemieccy inwestorzy

Duże znaczenie Niemiec dla gospodarki Węgier znajduje swój wyraz także w warstwie werbalnej. Wydaje się, że kanclerz Niemiec Angela Merkel rzadko słyszy z ust innego europejskiego polityka, a w szczególności urzędującego premiera „Danke Deutschland”. A w takich właśnie słowach zwrócił się do szefowej rządu Niemiec premier Viktor Orbán, gdy w lutym 2015 roku gościła ona w Budapeszcie.

Relacje z Niemcami są zresztą bodaj najciekawszym casusem, w którym miesza się real politik z polityczną kreacją. Atakowanie władz w Berlinie za politykę wobec migrantów nie jest tożsame ze zrywaniem z tym krajem relacji gospodarczych. Potrzebne jest ono jedynie do animowania postaw własnego elektoratu. Wzajemne relacje są bowiem coraz ściślejsze.

Na Węgrzech działa ponad 6 tysięcy niemieckich firm, i to Niemcy są największym inwestorem. Fabryka Mercedesa w Kecskemét i Audi w Győr to główne siły napędowe regionów, w których są one położone (jest jeszcze japońskie Suzuki w Esztergom). To dzięki fabryce Audi, bezrobocie w komitacie Győr-Moson-Sopron wynosi tylko 2,3 proc. Między innymi dlatego, Węgry jako jeden z nielicznych krajów w Europie, tak mocno zaangażował się w pomoc Audi, gdy rozpętała się słynna afera z silnikami diesla, których z Győr mogło wyjechać nawet 3 miliony. W nagrodę za tę lojalność, firma z Ingolstadt zamierza przenieść z Hiszpanii produkcję modelu Q3.

Lojalność wobec niemieckiej marki należącej do koncernu VAG, Volkswagena widać także po zachowaniu samego premiera, który Węgry przemierza Multivanem, a marka ta jest także sponsorem akademii piłkarskiej w Felcsút – oczka w głowie Orbana. Nie ma wątpliwości, że właśnie samochody w największej mierze budują wartość węgierskiego eksportu.

Regulacje dobre dla firm

Warto w tym miejscu zauważyć, że aby poprawić konkurencyjność Węgier, jako kraju do inwestowania, rząd Węgier stosuje rozmaite zachęty od podatkowych po odpowiednie uwarunkowania dotyczące praw pracowniczych. Np. właściciele firm, które powiązane są z administracją rządową umowami na realizację usług publicznych, mogą być spokojni o to, że w ich spółkach strajków nie będzie.

Wynika to ze zmiany ustawy o rozwiązywaniu sporów zbiorowych, jaką w grudniu 2010 roku przeprowadziła koalicja Fidesz-KDNP. Aby referendum strajkowe było ważne, musi wziąć w nim udział 70 proc. uprawnionych, jednocześnie przed przeprowadzeniem akcji strajkowej, jej legalność bada sąd pracy – jak uważa strona związkowa, całkowicie podporządkowany państwu. W 2011 roku złożono dziewięć wniosków o zgodę na przeprowadzenie strajku. W siedmiu przypadkach odrzucono je bez podania przyczyny, w dwóch nad nimi procedowano, ale nie można było wydać postanowienia.

Podobnie rzecz się ma z postawą Węgier wobec Unii Europejskiej jako całości. Podważanie mechanizmu realokacji migrantów, włącznie z jego zaskarżeniem do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej, czy przeciwstawianie Europy silnych państw narodowych „super jednolitemu państwu” oraz domaganie się zmian w traktatach wygłaszane jest niejednokrotnie z budynków remontowanych z unijnych środków.

Gospodarka węgierska uzależniona jest bowiem od dotacji. W obecnej perspektywie budżetowej, Węgry z prawie 22 miliardami euro plasują się na szóstym miejscu pod względem największych beneficjentów unijnego budżetu. Przewidywana jego korekta związana z Brexitem na pewno uderzy w węgierską gospodarkę, a prognozowany w ustawie budżetowej na 2017 roku wzrost PKB na poziomie 3 proc., wielu ekonomistów przyjmuje jako nierealny, uznając, że może on nie przekroczyć 2 proc., zaś najdalej w 2018 roku, można spodziewać się recesji.

Spory z Unią o prawo

Nie tylko Brexit spędza sen z powiek Węgrom. Od kilku miesięcy władze w Brukseli nie przepycha się już z Budapesztem na retorykę bądź procedury kontroli państwa prawa. Teraz masowo wstrzymują dotacje na przyjęte już projekty. Tłumaczą to nieprzejrzystymi procedurami udzielania na Węgrzech zamówień publicznych. Zdaniem Komisji Europejskiej – prawo węgierskie jest tak skonstruowane, że nie zapewnia transparentności i umożliwia wygrywanie przetargów przez znajomych zlecających. Opinię tę ugruntowała niedawna zmiana prawa, zgodnie z którą w przetargach mogą startować dzieci zlecających, a jedynym obostrzeniem jest zakaz startu partnera życiowego.

W konsekwencji pod znakiem zapytania stoją inwestycje warte miliony, a nawet miliardy euro. Wciąż nie ma także decyzji dotyczącej unijnej zgody na rozbudowę elektrowni atomowej w Paks, projektu sztandarowego dla realizacji postulatu dalszego obniżania cen energii dla Węgrów. Władze w Budapeszcie nie dość dokładnie tłumaczyły w Brukseli dlaczego udzieliły w tym przypadku Rosjanom zamówienia z wolnej ręki i wzięły od nich kredyt na 10 mld euro. Kredyt ten został już uruchomiony. Przed rokiem Bruksela wszczęła przeciwko Węgrom w sprawie niezgodności projektu ze wspólnotowym prawem dotyczącym zamówień publicznych. W lutym nakazała odtajnienie wszystkich umów dotyczących budowy Paks 2 (oficjalna nazwa projektu). Rząd Węgier utajnił bowiem wszystkie dokumenty na kilkadziesiąt lat. Uczynił to w trosce o bezpieczeństwo kraju.

Poszukiwanie nowych rynków

Wskazane powyżej problemy tłumaczą dlaczego Węgry intensywnie poszukują rynków zbytu i współpracy poza Europą. Wynika to z konieczności dywersyfikacji rynków zbytu węgierskich firm. Wynikają z tego dwa „otwarcia” – jedno na Wschód, drugie zaś na Południe. To pierwsze zostało ogłoszone przed trzema laty i obejmuje takie kraje, jak m.in. Rosja, Turcja, Indie, Korea, Tajlandia, kraje arabskie, Bałkany, Chiny. Młodszym bratem jest natomiast „otwarcie na Południe”. Polega ono na ekspansji gospodarczej i dyplomatycznej (otwarcie nowych ambasad i konsulatów) w krajach Afryki, a także Ameryk: Południowej i Łacińskiej.

Cel w obu przypadkach jest podobny – poszukiwanie rynków zbytu, które z jednej strony nie ucierpiały tak mocno na kryzysie gospodarczym, z drugiej zaś umożliwią węgierskim podmiotom udział w polityce światowej. Co i rusz słychać o kolejnych sukcesach obydwu programów gospodarczych, brak jest jednak informacji na temat ich realizacji. Próżno na przykład poszukiwać informacji jaka jest relacja kosztów zdobycia tych rynków (dziesiątki wizyt najważniejszych urzędników państwowych) do zysków uzyskiwanych dzięki nowym rynkom zbytu.

W wystąpieniu premiera, które od 1998 roku odbywa się pod koniec lutego (w czasie opozycji występował on jako szef partii Fidesz), Viktor Orbán zaznaczył trzy główne punkty orientacji polityki zagranicznej, a tym samym gospodarczej Węgier. Są to trzy kraje, z którymi Węgry toczyły w dziejach wojny, ale dziś są zainteresowane współpracą – chodzi tutaj o Niemcy, Rosję i Turcję. Na realizację tej polityki najważniejszy wpływ ma poprawa relacji dyplomatycznych pomiędzy Moskwą a Ankarą.

Ostatnie referendum na Węgrzech i jego następstwa – zaostrzenie retoryki wobec władz w Brukseli oraz przedłożenie parlamentowi VII ustawy zmieniającej konstytucję, nie będzie miała większego wpływu na sytuację gospodarczą kraju. Polityka migracyjna jest bowiem w większości ukierunkowana na wewnętrzne gry polityczne i służy umocnieniu władzy premiera i szerzej – całej koalicji. Cel ten zostanie niewątpliwie osiągnięty. Dla węgierskiej gospodarki o wiele poważniejszym zagrożeniem są inne czynniki. Na niektóre z nich, jak np. następstwa Brexitu, Węgry nie mają wpływu. Czasem, jak np., w przypadku prawa zamówień publicznych, wpływ mają, ale nie jest pewne czy zechcą tu coś zmienić.

Autor jest politologiem, redaktorem naczelnym portalu www.kropka.hu poświęconego węgierskiej polityce.

 

Angela Merkel i Viktor Orban (CC By Europeans People Party)

Otwarta licencja