Autor: Zsolt Zsebesi

Jest zastępcą redaktora działu krajowego w węgierskim dzienniku Népszava.

Węgry uporały się z nadmiernym deficytem i rozkręcają koniunkturę

Rząd Viktora Orbána może świętować. Komisja Europejska zaproponowała w środę 29 maja zakończenie kwartalnych ocen poczynań gospodarczych rządu w Budapeszcie. Zapaliła tym samym zielone światło do uwolnienia Węgier od uciążliwości procedury nadmiernego deficytu. Obostrzenia zostały wprowadzone tuż po wstąpieniu kraju w 2004 r. do Unii Europejskiej.
Węgry uporały się z nadmiernym deficytem i rozkręcają koniunkturę

Decyzja Komisji Europejskiej jest niewątpliwe dużym sukcesem rządu węgierskiego, na czele z Viktorem Orbánem. (CC BY-NC-ND by European Parliament)

Formalnie rzecz biorąc ostatnie słowo należy do Ecofin, czyli do zgromadzenia ministrów finansów państw członkowskich Unii. Ecofin (jedna z tzw. branżowych rad Unii Europejskiej) zbiera się 21 czerwca, ale z prawdopodobieństwem bliskim pewności można zakładać, że ministrowie nie będą mieli odmiennego zdania, niż Komisja uznająca możliwość zdjęcia procedury wobec Węgier, a także Włoch, Litwy, Łotwy i Rumunii.

Z komunikatu Komisji Europejskiej wynika, że Bruksela oczekuje w tym roku na Węgrzech deficytu budżetowego w wysokości 2,7 proc. PKB, podczas gdy w roku następnym miałby on wynieść 2,9 proc. W 2012 r. niedobór węgierskiego budżetu wyniósł 1,9 proc. PKB, a w roku 2011 była to nadwyżka w wysokości ponad 4 proc. Gdyby jednak nie przechwycenie wówczas przez rząd pieniędzy z likwidowanego de facto węgierskiego odpowiednika polskiego systemu OFE, dwa lata temu deficyt budżetowy wyniósłby 5,4 proc.

Decyzja KE nie jest zaskoczeniem. Już na początki maja Olli Rehn komisarz UE ds. gospodarczych i walutowych ujawnił, że można oczekiwać takiego obrotu sprawy w przypadku Litwy, Łotwy i Rumuni, a w sprawach Węgier i Włoch widział jeszcze pewne warunki do spełnienia. W imieniu Unii oczekiwał on mianowicie posunięć zapewniających utrwalenie w kolejnych latach deficytów na poziomach wyraźnie poniżej 3 proc. Ze środowej decyzji Komisji wynika, że Węgry i Włochy dostarczyły argumentów poświadczających wyjście z „choroby budżetowej” na dobre, a więc procedura zostanie zniesiona wobec pięciu państw, w tym wobec Węgier. Jeśli zatem nie wydarzy się żaden kataklizm, to niebawem spośród 27 państw członkowskich w okowach nadmiernego deficytu budżetowego pozostanie 16 państw Unii, w tym Polska.

Szybka korekta budżetu

Warunkiem uzyskania przez Budapeszt pozytywnej decyzji była jeszcze jedna korekta w tegorocznym budżecie. Rząd odpowiedział na to wyzwanie w ciągu kilku dni, ogłaszając zmiany na łączną kwotę 120 miliardów forintów. Program zawiera takie posunięcia jak zamrożenie części planowanych wydatków w niemal wszystkich resortach. W razie potrzeby podniesiona może być również stopa nadzwyczajnego podatku obciążającego przede wszystkim banki oraz wprowadzony byłby nowy, progresywny podatek od dochodów reklamowych mediów. Ten ostatni oznaczałby miliardowe ubytki w dochodach netto największych na Węgrzech zagranicznych firm medialnych takich jak Axel Springer, Ringier, czy RTL.

Chociaż minister gospodarki Mihály Varga dał do zrozumienia, że te nadzwyczajne oszczędności i nowe przychody dla budżetu nie są potrzebne, a ich ewentualne zastosowanie mogłoby odbywać się stopniowo, w zależności od takiej, czy innej realizacji budżetu, to premier oznajmił, że nie chce ryzykować. Dlatego rząd planuje jednorazowe wprowadzenie wszystkich nowych środków. W zamian Budapeszt oczekuje od Brukseli „sprawiedliwego” traktowania i pokazania tym samym, że wobec Węgier nie stosuje się podwójnej miary. Viktor Orbán nie raz ostro krytykował Brukselę, że w sprawie zawieszenia procedury nadmiernego deficytu dla jego kraju kieruje się bardziej motywami politycznymi niż regułami ekonomicznymi.

Victor Orban ma się czym pochwalić

Decyzja Komisji Europejskiej jest niewątpliwe dużym sukcesem rządu węgierskiego. W oczach jego zwolenników potwierdza słuszność polityki premiera Viktora Orbána. W języku rządu celem tej polityki jest osiągnięcie suwerenności gospodarczej kraju oraz tworzenie możliwości prowadzenia polityki gospodarczej wolnej od jakiejkolwiek kontroli – czy to ze strony Międzynarodowego Funduszu Walutowego, czy to Unii.

W tym modelu poczesne miejsce zajmowałyby tzw. środki „niekonwencjonalne”, pod czym można rozumieć umacnianie ingerencji państwa w procesy rynkowe, rządową regulację cen, upaństwowienie kluczowych gałęzi, czy też wprowadzanie nadzwyczajnych podatków służących „ponoszeniu równych ciężarów”, co oznacza w praktyce faworyzowanie firm węgierskich i utrudnianie działalności wielkich firm zagranicznych.

Pojawiają się w tym kontekście hasła tworzenia warstwy tzw. narodowych kapitalistów, a więc nacjonalizowania węgierskiej gospodarki. Cele te nie znajdują oczywiście poklasku w Brukseli. Eksperci z bardzo szczegółową wiedzą nt. Węgier wskazują, że w kraju, którego gospodarka jest otwarta i zależna od zagranicy w tak wielkim stopniu i zakresie, tzw. „niepodległościowa walka” Orbána i zwracanie się Węgier ku Wschodowi to nie tylko utopia, ale także wielkie potencjalne i rzeczywiste szkody.

Gospodarka ruszyła do przodu

Tak, czy inaczej na rok przed wyborami Viktor Orbán ma prawo do dobrego nastroju. Humor premiera poprawiła nie tylko decyzja Brukseli. Powody do zadowolenia daje też gospodarka. W pierwszym kwartale br. rozstała się z minusami, rosnąc o 0,7 proc. po trzech kolejnych kwartałach spadków. Do tej pory Węgry powłóczyły nogami w samym ogonie, a teraz kraj przebił się pod tym względem do czołówki w Unii Europejskiej. Najnowsza prognoza OECD przewiduje 0,5-procentowy wzrost gospodarczy na Węgrzech w 2013 roku i 1,3 proc. na 2014 r. W poprzedniej wersji prognozy tej organizacji było to odpowiednio minus 0,1 proc. i plus 1,2 proc. Na lepsze zmieniają się również zapatrywania innych instytucji.

28 maja Węgierski Bank Narodowy po raz 10. zmniejszył podstawową stopę procentową, która wynosi teraz 4,5 proc. Nie zaszkodziło to forintowi. Jedno euro kosztuje poniżej 290 forintów, choć przed zmianą oprocentowania trzeba było płacić ponad 300 forintów. Dobra wiadomość dla rządu nadeszła przed wyborami z rynku pracy. Wskaźnik bezrobocia spadł w kwietniu z 11,7 proc. do 11,0 proc., a roczna inflacja zmniejszyła się w kwietniu br. do 1,7 proc. (mierzona w marcu wynosiła 2,2 proc.) co jak na warunki węgierskie jest niebywałym osiągnięciem. Rentowność węgierskich obligacji państwowych jest na rekordowo niskim poziomie, a to oznacza, że nigdy przedtem nie można było tak tanio finansować długiem potrzeb państwa. W parze z tym poszła bardzo znacząca obniżka kosztów ubezpieczenia pożyczek państwowych zaciąganych na międzynarodowych rynkach finansowych.

A to nie koniec dobrych wiadomości. Poważnym sukcesem okazał się program tanich kredytów dla małych i średnich przedsiębiorstw, udzielanych z rezerw Węgierskiego Banku Narodowego. Nowy prezes banku, były minister gospodarki György Matolcsy ogłosił w tych dniach, że ze względu na ogromne zainteresowanie, łączny pułap tych kredytów został podniesiony z 500 miliardów do 750 miliardów forintów. Taką całkowitą kwotę banki komercyjne mogą otrzymać od banku narodowego na zero procent pod warunkiem, że udzielą z tych środków kredyty dla firm sektora MŚP oprocentowane w maksymalnej wysokości 2,5 proc. Przypomnijmy raz jeszcze, że podstawowa stopa procentowa WBN wynosi 4,5 proc.

W momencie uchwalania programu przewidziano dwa rodzaje preferencyjnego wsparcia. 300 miliardów przeznaczono pierwotnie na kredyty obrotowe związane z dotacjami unijnymi. Według rozeznania banków, zapotrzebowanie na tę pulę wyniosło ok. 500 miliardów, więc jej wartość została teraz podniesiona do 425 miliardów forintów. Druga pula wynosząca w początkowej wielkości 200 miliardów forintów miała służyć restrukturyzacji dewizowego zadłużenia. Po korekcie pula ta urośnie do 325 mld forintów.

Wsparcie z tego źródła jest znaczące, ponieważ powiększone limity stanowią 21 proc. kredytów firm MŚP. Według pesymistów, kredyty preferencyjne dodadzą do PKB 0,2-0,5 proc. Optymiści sądzą, że będzie to przedział 1,0 – 1,8 proc. Pomoc ta jest tym istotniejsza, że porównywalna wartość kredytów dla sektora MSP jest teraz o 20 proc. mniejsza, niż w 2008 r.  Korzysta też sektor bankowy, który odnotował w ostatnich latach stratę w wysokości aż 1000 miliardów forintów. Nic zatem dziwnego, że do programu tanich kredytów z bezpłatnych środków WBN zgłosiło się 90 proc. banków.

Opozycja przestrzega

Prasa opozycyjna uznaje sukces rządu w sprawie procedury nadmiernego deficytu, lecz zwraca uwagę, że uwolnienie się spod kontroli Brukseli i odesłanie negocjatorów z MFW do Waszyngtonu nie oznacza, że rząd może już robić wyłącznie to czego chce i pragnie. Pojawiają się przestrogi przed układaniem na przyszły rok budżetu „wyborczego”, w którym pojawiłyby się wzrosty wydatków i pozycje poprawiające nastroje mieszkańców. Już teraz dają o sobie znać sygnały, że w razie potrzeby rząd nie będzie stronić od takich kroków. Tak można ocenić np. zmniejszanie cen gazu, światła, wody i wywozu śmieci. W warunkach regulowanych przez rząd taryf zapłacą za to dostawcy, przede wszystkich duże koncerny zagraniczne, które z uwagi na wielkie straty z tego powodu po kolei chcą opuszczać Węgry.

Wprawdzie obowiązująca od stycznia 10 procentowa obniżka cen gazu i światła ma znaczny udział w spadku inflacji do niebywale niskiego poziomu, to krytycy rządu przypominają, że prawdziwym powodem niskich cen jest przede wszystkich ciągle spadające spożycie ludności. W marcu tego roku było ono mniejsze o 2,8 proc. niż w marcu 2012 r.

Tutejsi ekonomiści zwracają uwagę, że pozytywne echa decyzji o zaniechaniu procedury nadmiernego deficytu mogą, nie powinny przesłaniać faktu, że dokonując kompleksowej analizy sytuacji Węgier, Komisja Europejska nie szczędziła krytycznych słów. I to nie tylko odnośnie do polityki gospodarczej, ale również do ogólnej polityki rządu. Nie zabrakło sygnałów niezadowolenia z rosnącej biedy i bezrobocia wśród młodzieży, z braku poprawy sytuacji węgierskich Romów (31 proc. Węgrów jest zagrożonych biedą, a bezrobocie młodzieży wzrosło z 11 proc. w 2001 r. do 28 proc. w 2013 r.).

KE krytykuje także ustalanie przez państwo sztucznych cen na niektóre towary i usługi, dyskryminację firm zagranicznych, obciążanie niektórych sektorów nadzwyczajnymi podatkami, opieranie polityki budżetowej na rosnących podatkach, a nie na oszczędnościach. Bruksela nie wierzy też szczególnie mocno w płynące z Budapesztu prognozowane wielkości wzrostu gospodarczego w tym i przyszłym roku (odpowiednio: 0,7 i 1,9 proc.). Na bazie własnych analiz Komisja Europejska ogłosiła w siedmiu punktach swoje zalecenie dla rządu węgierskiego, które dotyczą prowadzonej przez rząd polityki gospodarczej i socjalnej.

Zsolt Zsebesi

Autor jest węgierskim dziennikarzem, był m.in. korespondentem agencji prasowej MTI w Warszawie. Jest absolwentem Uniwersytetu Warszawskiego.

Decyzja Komisji Europejskiej jest niewątpliwe dużym sukcesem rządu węgierskiego, na czele z Viktorem Orbánem. (CC BY-NC-ND by European Parliament)

Otwarta licencja


Tagi