Autor: Małgorzata Grzegorczyk

Dziennikarka dziennika Puls Biznesu, specjalizuje się w obszarze inwestycji zagranicznych w Polsce i na świecie.

Węgrzy pobili Polskę w inwestycjach zagranicznych

Nawet jeśli inwestycyjny fenomen Budapesztu to tylko statystyczny wybryk, Polska wiele od „bratanków” może się nauczyć. Węgrzy mają kilka rozwiązań, które skutecznie zachęcają przedsiębiorców do lokowania kapitału w ich kraju. Warto je skopiować.
Węgrzy pobili Polskę w inwestycjach zagranicznych

(oprac. graf. D. Gąszczyk/CC by Phillie Casablanca)

Położenie w centrum Europy, idealne dla produkcji, usług i logistyki. Doskonała infrastruktura, gotowe fabryki, biura i parki naukowe. Dobra relacja kosztów pracy do jej jakości, zachęty rządowe (granty gotówkowe i ulgi podatkowe), przyjazna inwestorom polityka gospodarcza oraz konkurencyjny system podatkowy. Wydawałoby się, że czytamy wykaz atutów, którymi nasze władze przekonują zagraniczne koncerny do inwestowania w Polsce. Tymczasem to lista ze strony internetowej HITA, Hungarian Investment and Trade Agency, czyli agencji odpowiedzialnej za przyciąganie inwestycji i wspieranie eksporterów na Węgrzech.

Lubimy mówić o Polsce jako centrum Europy, wymarzonym miejscu dla inwestycji, łączniku wschodu i zachodu. Jak widać, nie jesteśmy jedyni.

Dane z tranzytem

Na dodatek Węgrzy – przynajmniej w tym roku – są skuteczniejsi. Z danych Konferencji Narodów Zjednoczonych ds. Handlu i Rozwoju (UNCTAD) wynika, że w pierwszym półroczu Budapeszt ściągnął 6,3 mld dol. bezpośrednich inwestycji zagranicznych (BIZ). Na 18 rozwiniętych gospodarek europejskich daje to Węgrom 11. pozycję.

Może nie jest to wynik oszałamiający, ale pamiętajmy, że Węgry to mały kraj z 10 mln mieszkańców. Jeśli dodać, że przez pierwsze sześć miesięcy w latach ubiegłych kraj ten notował odpływ kapitału, zmiana staje się jeszcze bardziej spektakularna. Dla porównania: z Polski w pierwszym półroczu inwestorzy wycofali 1 mld dol.

(oprac.graf. Darek Gąszczyk)

(oprac.graf. Darek Gąszczyk/CC by 401(K) 2012)

Eksperci radzą jednak ostrożnie podchodzić do powyższych danych.

– Objaśnianie inwestycji bieżących w skali pół roku, kwartału czy roku jest prawie niemożliwe, bo poza jedną cyfrą nic o nich nie wiemy. Informacje o tym skąd napłynęły, czy były to inwestycje nowe, czy zakupy przedsiębiorstw i w co zainwestowano pojawiają się z dużym opóźnieniem. Ponadto dobre pierwsze półrocze jeszcze nie przesądza o wyniku rocznym – uważa Zbigniew Zimny, profesor Akademii Finansów w Warszawie i ekspert ONZ ds. BIZ.

Sami Węgrzy też studzą entuzjazm.

– Wysoki napływ inwestycji w pierwszym półroczu 2012 r. spowodował głównie kapitał w tranzycie oraz transakcja za 3 mld euro, w której doszło do eksportu kapitału – mówi Richard Horvath z HITA.

Eksport kapitału to nie zawsze bezpośrednie inwestycje zagraniczne, ale także inwestycje portfelowe, lokaty czy kredyty. Faktycznie: z raportu Magyar Nemzeti Bank, banku centralnego Węgier, wynika, że w pierwszym półroczu napływ inwestycji w postaci kapitału akcyjnego i reinwestycji wyniósł 618 mln euro, a pozostały kapitał (w tym wierzytelności) to aż 4,2 mld euro. Razem mamy 4,8 mld euro, czyli właśnie 6,3 mld dol., które wskazuje UNCTAD.

Kapitał w tranzycie, czyli fundusze przepływające przez kraj ze względów podatkowych, zawsze był na Węgrzech wyjątkowo wysoki. W latach 2007-2008 sięgał kilkudziesięciu miliardów dolarów. UNCTAD od 2011 r. w Światowym Raporcie Inwestycyjnym (World Investment Report), podaje dane dla Węgier w ogóle bez kapitału w tranzycie.

Przybyli, zostali, rozbudowali

Ale nawet z niecałym miliardem euro faktycznych, bezpośrednich inwestycji zagranicznych Węgrzy wypadają lepiej od Polski, która zanotowała w tym czasie odpływ kapitału.

>>video: Spada wartość inwestycji zagranicznych w Polsce

Źródłem tego niewielkiego, ale jednak, sukcesu Węgier mogą być zagraniczni przedsiębiorcy już obecni nad Balatonem, którzy rozbudowują swoją działalność (to niekoniecznie reinwestycje, bo firmy mogą wydawać dużo więcej niż zarobiły na Węgrzech).

W raporcie o inwestycjach zagranicznych w 2011 r. fDi, ośrodek badawczy z grupy Financial Times zajmujący się BIZ, po raz pierwszy opisał to zjawisko (po angielsku nazwane expansion). Z raportu wynika, że w latach 2004-2008 udział tego rodzaju inwestycji spadł na świecie z 17 proc. do 11 proc. Był to czas wzrostu, wiele firm otwierało nowe fabryki i ośrodki na rynkach wschodzących. Rozwój istniejących oddziałów był mniej ważny. Od 2008 r., początku światowego kryzysu gospodarczego, trend się odwrócił. W 2011 r. nakłady na rozbudowę sprawdzonych ośrodków wzrosły do 23 proc. światowych BIZ.

W Irlandii projekty rozwojowe stanowiły w 2011 r. już niemal połowę wszystkich inwestycji (49 proc.). Węgry były drugie na świecie, z 39-proc. udziałem takich projektów. W Polsce, jak podaje fDi, było to 24 proc. Według ekspertów ośrodka, Irlandia i Węgry stanowią regionalne huby produkcyjne dla światowych koncernów i właśnie dlatego projekty rozwojowe mają tak duży udział w inwestycjach w tych krajach.

(oprac. graf. D. Gąszczyk/ CC BY-SA Sebastiaan ter Burg)

(oprac. graf. D. Gąszczyk/ CC BY-SA Sebastiaan ter Burg)

Najnowszy przykład rozbudowy na Węgrzech, to ogłoszony we wrześniu projekt Avis Budget Group. Firma wynajmująca samochody powiększa centrum usług o 235 etatów. Inwestora przekonał pakiet zachęt. Jakich – to tajemnica.

Węgrzy doceniają reinwestycje. Wśród dorocznych nagród przyznawanych inwestorom przez HITA jest też kategoria „Business Expansion of the Year”, czyli rozbudowa roku (w Polsce, gdzie nagrody inwestorom przyznaje Polska Agencja Informacji i Inwestycji Zagranicznych takiej kategorii nie ma). W ubiegłym roku nagroda trafiła do Audi Hungaria, producenta samochodów, który wydał już na fabryki na Węgrzech niemal 4 mld euro, a teraz realizuje kolejny projekt: budowę nowego zakładu za 900 mln euro.

Węgrzy uruchomili też specjalny program wspierający reinwestycje. W jego ramach HITA zbiera opinie firm, które już są obecne na Węgrzech.

– Celem programu jest nawiązanie długoterminowych relacji z przedsiębiorcami, którzy zainwestowali i osiedli na Węgrzech. Chcielibyśmy mierzyć poziom ich satysfakcji z naszego otoczenia inwestycyjnego i prawnego. Odpowiedzi, które otrzymujemy, będą przekazane do odpowiednich ministerstw i władz, aby poprawić warunki inwestycyjne i konkurencyjność kraju – zapowiada Richard Horvath.

Badanie klimatu inwestycyjnego, czyli ankietę wśród inwestorów, Polska Agencja Informacji i Inwestycji Zagranicznych robi od kilku lat. Raporty trafiają do odpowiedniego departamentu Ministerstwa Gospodarki. Czasem urzędnicy z nich korzystają. W ogłoszonym jesienią pakiecie inwestycyjnym Waldemar Pawlak zawarł kilkadziesiąt rozwiązań, które były odpowiedzią na problemy inwestorów zagranicznych. Niestety minister gospodarki właśnie zrezygnował.

Organizacyjną przewagę mają Węgrzy. HITA została uruchomiona 1 stycznia 2011 r. jako agencja rządowa (wcześniej działała ITD Hungary, bliższa PAIiIZ). Pracownicy HITA to urzędnicy państwowi. Bliżej im do decydentów niż PAIiIZ, który musi czekać na gospodarcze zrywy ministrów.

Kreatywni urzędnicy

Poza programem reinwestycji HITA prowadzi także Program Lokalizacji Przyjaznej Inwestorom oraz przyznaje nagrodę Inwestora Roku.

Program Lokalizacji nie jest bynajmniej odpowiednikiem polskiego Gruntu na Medal, w ramach którego PAIiIZ od kilku lat nagradza najlepsze lokalizacje (a potem je promuje). Pierwszą edycję programu uruchomiono na Węgrzech 1 marca tego roku, trwała do 25 czerwca. Celem było przygotowanie władz lokalnych – poprzez przekazanie im wiedzy teoretycznej i praktycznej – do obsługi inwestycji zagranicznych i krajowych i stworzenia własnej strategii. Kurs obejmował promocję inwestycyjną, marketing, komunikację z inwestorami, podstawy makroekonomii, planowania strategicznego, taktyk negocjacyjnych, technik prezentacji. Uczył, jak myślą inwestorzy i jakimi kryteriami kierują się przy wyborze lokalizacji, na co zwrócić uwagę przyjmując delegacje inwestorów i jakich błędów unikać.

Węgrzy uruchomili ten program, choć ich kraj już został uznany za najlepszą lokalizację pod inwestycje w Europie w 2011 r. W tegorocznym rankingu Site Selection, magazynu zajmującego się lokalizacjami pod fabryki, który oceniał, jak państwa i metropolie radziły sobie z przyciąganiem inwestycji w ubiegłym roku, Węgry zdobyły pierwsze miejsce w Europie Wschodniej (w Zachodniej – znowu Irlandia). Polska była druga. W rankingu miast zwyciężył Budapeszt, a Warszawa zajęła dopiero czwartą pozycję.

Najlepsze-lokalizacje-2011-r.

Cena spokoju

Nawet najlepsze programy mogą jednak nie uchronić Węgier przed niełaską inwestorów. Krajowi brakuje dziś stabilności politycznej. A stabilność to jeden z najważniejszych czynników zachęcających międzynarodowe koncerny do lokowania pieniędzy w danym kraju.

Z najnowszego badania klimatu inwestycyjnego w Polsce wynika, że to atut naszego kraju, doceniony aż przez 79 proc. zagranicznych firm (zero ocen negatywnych). Ogólna ocena Polski sięgnęła 4,1- rosła systematycznie od 2007 r., gdy wynosiła zaledwie 2,2 (w pięciostopniowej skali).

Węgry – z rządem, który boksuje się z Brukselą w związku z procedurą nadmiernego deficytu, negocjuje z Międzynarodowym Funduszem Walutowym i żongluje obciążeniami fiskalnymi – igrają z ogniem.

W tym momencie HITA obsługuje 90 projektów i dostała jeszcze 57 zapytań. Projekty są warte 1,7 mld euro i – gdyby wszystkie zostały zrealizowane na Węgrzech – stworzyłyby 17 tys. miejsc pracy.

Dla porównania: PAIiIZ pracuje nad 132 projektami za 4,2 mld euro, dzięki którym może powstać 25,1 tys. etatów. Agencje inwestycji odpowiadają za średnio 10 proc. wszystkich projektów.

Ciekawie będzie zobaczyć inwestycyjny bilans na koniec grudnia, i porównać co się komu w tym roku udało.

(oprac. graf. D. Gąszczyk/CC by Phillie Casablanca)
(oprac.graf. Darek Gąszczyk)
Napływ-BIZ w Europie
(oprac. graf. D. Gąszczyk/ CC BY-SA Sebastiaan ter Burg)
Gdzie-rozwija-się-najwięcej-firm
Najlepsze-lokalizacje-2011-r.
Najlepsze-lokalizacje-2011-r.

Otwarta licencja


Tagi