Autor: Aleksander Piński

Dziennikarz ekonomiczny, autor recenzji książek i przeglądów najnowszych badań ekonomicznych

Bieda ogłupia

Bieda ogłupia – twierdzą Sendhil Mullainathan i Eldar Shafir w książce „Scarcity: Why Having Too Little Means So Much” („Niedobór: Dlaczego posiadanie zbyt mało znaczy tak wiele”).
Bieda ogłupia

Sama teza jest intrygująca, ale większość ilustrujących ją przykładów mało wciągająca.

„Napisaliśmy tę książkę, ponieważ byliśmy zbyt zajęci, by jej nie napisać” – rozpoczynają przewrotnie profesorowie. I dodają, że gdy jesteśmy przekonani, że czegoś nam brakuje, obojętnie co to jest (czas, pieniądze), nasz mózg zaczyna funkcjonować w sposób, który uniemożliwia kreatywne rozwiązanie problemu. Wpadamy w tzw. tunelowe myślenie, czyli skoncentrowane na doraźnym usunięciu kłopotu, pomijające długofalowe konsekwencje. Paradoksalnie więc to nie brak zdolności intelektualnych może powodować biedę, ale bieda potrafi obniżać zdolności intelektualne.

Autorzy postanowili sprawdzić tę hipotezę. Problem polegał na tym, że osoby bogate i biedne różnią się, poza majątkiem, wieloma innymi cechami (liczbą przyjaciół, stanem zdrowia, edukacją) i trudno byłoby wyselekcjonować grupę tylko ze względu na efekt niedoboru. Badacze zwrócili jednak uwagę, że idealni do tego typu analiz są farmerzy. Otrzymują pieniądze raz albo dwa razy w roku, zwykle po żniwach. To oznacza, że ten sam farmer jest bogaty w gotówkę w pierwszych miesiącach po wypłacie i zaczyna mu brakować pieniędzy w miarę zbliżania się kolejnych żniw.

Mullainathan i Shafir akurat przeprowadzali inne badania na rolnikach z Indii. Szybko więc postanowili wykorzystać ich także do tego eksperymentu. Sendhil Mullainathan sam urodził się w małej wiosce w Indiach. Kiedy miał 7 lat przeniósł się wraz z rodzicami do Los Angeles.

Po wstępnej analizie faktycznie okazało się, że 99 proc. farmerów wzięło pożyczkę w miesiącach poprzedzających żniwa (78 proc. zaciągnęło ją w lombardzie). Z kolei po żniwach pieniądze pożyczyło już tylko 13 proc. farmerów (4 proc. w lombardzie). Autorzy dali więc farmerom testy do rozwiązania mierzące ich sprawność intelektualną i umiejętność kontrolowania impulsów.

Okazało się, że te same osoby wyraźnie gorzej poradziły sobie w testach gdy były „biedne”, niż wówczas gdy były „bogate” („bogaci” udzielili o 25 proc. więcej poprawnych odpowiedzi, co w przeliczeniu na skalę testów IQ dawałoby dodatkowe 9-10 punktów). W biedzie reagowały o 11 proc. wolniej i robiły o 15 proc. błędów więcej w testach na kontrolowanie impulsów. Sam fakt posiadania mniej pieniędzy „ogłupił ich” (autorzy sprawdzili, że gorsze wyniki nie wynikały z przepracowania ani z braku żywności).

Profesorowie postanowili przeprowadzić kolejne badanie. Tym razem na bazarze Koyambedu w Chennai w Indiach. Jest tam miejsce dla handlarzy, którzy na kocykach sprzedają warzywa, owoce albo świeże kwiaty. Ich model biznesowy jest prosty. Przeciętny sprzedawca kupuje rano towar za ok. 1000 rupii (ok. 20 dol.). Sprzedaje go w ciągu dnia za 1100 rupii, zyskując 100 rupii (ok. 2 dol.). Problem polega na tym, że 65 proc. sprzedawców nie ma gotówki na towar i musi ją pożyczać, płacąc aż 5 proc. dziennych odsetek. Inaczej mówiąc, połowa zarobku idzie na odsetki od kredytu.

Autorzy szacują, że prawie każdy z kupców ma możliwość zmniejszenia dziennych wydatków na przykład o 5 rupii. Zaoszczędzone w ten sposób pieniądze mógłby przeznaczyć na zakup towaru, tak by każdego dnia brać mniejszy kredyt, a docelowo w ogóle go nie zaciągać. Okazuje się, że już po 30 dniach wyrzeczeń (tak krótki okres wynika z tego, że wraz ze zmniejszaniem się pożyczki kupiec płaci mniejsze odsetki, które są bardzo wysokie) sprzedawca miałby własny kapitał na zakup towaru i mógłby całkowicie uwolnić się od długu. W efekcie, jego dochód by się podwoił (bo nie musiałby oddawać połowy z tytułu odsetek). Mimo gigantycznych korzyści prawie nikt nie spłaca długu: przeciętny sprzedawca jest zadłużony od 9,6 lat. Powstaje pytanie: dlaczego?

Co najciekawsze, w Indiach są banki, które oferują kupcom kredyty nawet za 13 proc. rocznie. Ci jednak z nich rzadko korzystają, wybierają lombardy, gdzie zastawiają biżuterię płacąc za kredyt wielokrotnie więcej. Wśród farmerów panuje przekonanie, że w razie nagłej potrzeby po „szybkie” pieniądze trzeba iść do lombardu. Ich właściciele są dostępni prawie zawsze, nawet w niedzielę, w domach.

Co to za pilne wydatki? Otóż na pierwszych miejscach były: czesne za szkołę i zakup ziarna, czyli opłaty dające się przewidzieć. Niestety, pod wpływem poczucia posiadania niedostatecznej ilości pieniędzy uruchamia się mechanizm myślenia tunelowego. Kupcy zawężają swoje pole widzenia, po to by rozwiązać problem braku kasy na bieżące rachunki, w efekcie zaniedbują planowane wydatki. Spadają one potem nagle i faktycznie mogą sprawiać wrażenie niespodziewanych.

Autorzy postanowili jednak spłacić dług 50 wybranych sprzedawców. Podwoili tym samym z dnia na dzień ich dochód by zobaczyć jak sobie poradzą. Przez pierwsze kilka miesięcy oddłużeni sprzedawcy trzymali się nieźle. Nie wydawali dodatkowych pieniędzy na „zbytki”, nie zapożyczali się. Ale zanim rok upłynął oddłużeni kupcy byli tak samo zadłużeni jak ci, którym nie darowano długów. Jak do tego doszło?

Otóż pomimo oddłużenia ciągle nie mieli dużo pieniędzy (ich dzienne zarobki nie przekraczały 2 dol.). Zdaniem autorów wpadali w pułapkę, ponieważ nie zarabiali wystarczająco dużo, by z bieżących zarobków sfinansować większe zakupy, np. prezentów ślubnych. Kiedy takie potrzeby się pojawiają znowu wpadają w myślenie tunelowe. Jedyny sposób, by wyrwać się z długów, to wypracować sobie mechanizm radzenia sobie z nagłymi dużymi wydatkami.

Wbrew pozorom te problemy nie dotyczą tylko krajów trzeciego świata. Co drugi Amerykanin deklaruje, że razie konieczności nie jest w stanie w ciągu 30 dni zebrać 2 tys. dol. (ok. 6 tys. zł), a połowa dzieci w USA co najmniej raz skorzystała z federalnych talonów na żywność (tzw. food stamps – pomoc rządowa przeznaczona dla najuboższych rodzin).

Książka Mullainathana i Shafira nie porwała mnie. Sama teza jest intrygująca, ale większość ilustrujących ją przykładów mało wciągająca. Trudno oprzeć się wrażeniu, że autorzy za wszelką cenę chcieli „rozepchać” temat, tak by wystarczyło na książkę. Gdyby zamiast pisać prawie 250 stron, wybrali najciekawszy materiał i przygotowali 40-50, byłby naprawdę interesujący artykuł. Podsumowując: pozycja do przeczytania w całości do polecenia tylko najbardziej zainteresowanym tematyką. Dla pozostałych co najwyżej do przejrzenia.

Sendhil Mullainathan od 2004 r. jest profesorem ekonomii na Uniwersytecie Harvarda. Wcześniej przez sześć lat pracował na MIT (Massachusetts Institute of Technology). Specjalizuje się w badaniach nad ubóstwem. Jest m.in. jednym z założycieli inicjatywy Poverty Action Lab na MIT i think-tanku Idas42 (razem z Eldarem Shafirem).

Eldar Shafir to profesor psychologii na Uniwersytecie Princeton. Pracuje także na Harvardzie. Tytuł doktora otrzymał w 1988 r. na MIT. Specjalizuje się w ekonomii behawioralnej, a w szczególności w tym, jak decyzje ludzi wpływają na ich sytuację finansową.

OF

Otwarta licencja


Tagi


Artykuły powiązane

Mit przedsiębiorczego państwa

Kategoria: Trendy gospodarcze
Idąc tropem myślenia Mariany Mazzucato przedstawionym w ‘Przedsiębiorczym państwie’ uznać należy, że za moje liberalne poglądy, za mój libertarianizm i anarchokapitalizm, odpowiedzialne jest państwo.
Mit przedsiębiorczego państwa