Europa zaskakuje wzrostem konsumpcji

Z danych Eurostatu wynika, że Unia wyszła już z recesji. W Brukseli coraz więcej mówi się teraz o tym, jak zrównoważyć deficyty budżetowe i odtworzyć utracone w ciągu ostatnich dwóch lat 4 mln miejsc pracy. Ale czy to naprawdę koniec kryzysu?

Jeszcze latem tego roku wyjście na plus dwóch największych unijnych gospodarek – francuskiej i niemieckiej (obie zyskały w II kw. 2009 r. po 0,3 proc. PKB w stosunku do I kwartału) – przyjęto z zaskoczeniem. Większość prognoz mówiła bowiem o spadkach – na przykład francuski urząd statystyczny (INSEE) oczekiwał, że gospodarka skurczy się o 0,6 proc.

Gdy stało się jasne, że żadnej pomyłki nie było, zakończenie recesji w całej Unii, napędzanej przez niemiecko-francuski silnik, stało się już tylko kwestią czasu. W połowie września potwierdziła to Komisja Europejska, oceniając, że unijna gospodarka wychodzi z recesji szybciej niż oczekiwano.

Prognozy Komisji oparte były na wynikach siedmiu największych unijnych gospodarek, które łącznie wytwarzają cztery piąte unijnego produktu – Francji, Niemiec, Polski, Hiszpanii, Włoch, Holandii, Wlk. Brytanii. Przedstawiciele Komisji stwierdzili, że do końca roku wszystkie większe unijne kraje powinny się znaleźć na plusie, wskazali jednak, że bezrobocie będzie nadal rosło, a sytuacja finansów publicznych będzie się pogarszać.

Joaquin Almunia, komisarz UE ds. gospodarki, podkreślił wówczas – i nie odmawia sobie w kolejnych miesiącach żadnej okazji, by to powtórzyć – że poprawę sytuacji gospodarczej w Europie „przynajmniej częściowo” zawdzięczamy programom stabilizacyjnym wdrażanym przez poszczególne unijne rządy i że nie jest jeszcze jasne, czy będzie trwała po ich wycofaniu.

Eurostat potwierdza

Eurostat oficjalnie poinformował 13 listopada, że zarówno strefa euro, jak i cała Unia Europejska wyszły z recesji. Według europejskiego biura statystycznego PKB strefy euro był w III kwartale 2009 r. o 0,4 proc. większy niż w poprzednich trzech miesiącach, a w całej EU27 był większy o 0,2 proc. Przypomnijmy, że trzy miesiące wcześniej PKB szesnastki krajów euro zmalał o 0,2 proc, a całej Unii o 0,3 proc.

Tak więc zakończyła się w Europie recesja, definiowana jako dwa (lub więcej) kolejne miesiące z wynikiem ujemnym. Informacje Eurostatu zostały oparte na niepełnych danych, jednak doświadczenie ostatnich 9 lat pokazuje, że dane ostateczne będą się różnić nie więcej niż o 0,1 proc. od  wstępnych.

Na plusie jest przeważająca część większych europejskich gospodarek. Nasz GUS poda wyniki za III kwartał dopiero w końcu listopada, ale tutaj wątpliwości mogą dotyczyć najwyżej tego, czy wzrost wyniesie więcej, czy mniej niż półtora procenta, bo to, że nasz PKB rośnie, jest oczywiste.

Na minusie pozostawały w III kwartale m.in. Wlk. Brytania i Hiszpania, a także większość krajów Europy Wschodniej – rejonu zapewne najbardziej na świecie dotkniętego przez kryzys. Nie dotyczy to Polski ani Czech i Słowacji, jednak najbardziej dotknięte kryzysem kraje regionu, czyli Litwa i Łotwa, stracą w tym i w przyszłym roku nawet ponad 20 procent swego dochodu narodowego. Jak uważa cytowany przez wiedeński „Der Standard” Erik Bergloef, główny ekonomista Europejskiego Banku Rozbudowy i Rozwoju, „jeśli chodzi o wzrost, to Europa Wschodnia pozostaje w tyle za resztą świata”, a w ciągu kilku kolejnych lat wzrost w tym regionie będzie „najniższy na świecie”.

Wciąż na minusie

Unijna gospodarka ruszyła do przodu po pięciu kolejnych kwartałach spadkowych, ale o to, że wzrost nie ma charakteru tylko przejściowego, można się nie obawiać. Według OECD w czwartym kwartale strefa euro powinna wzrosnąć o 0,6 proc., niewiele mniejszy będzie wzrost w całej Unii. Eurostat szacuje przyszłoroczny wzrost na poziomie 0,7 proc.

Poprawę pokazują także wskaźniki koniunktury, zwłaszcza indeks nastrojów gospodarczych niemieckiego instytutu Ifo, który wzrósł w listopadzie do 93,9 punktu z 92,0 punktów po korekcie w październiku – więcej od przewidywań ankietowanych przez Reutersa ekonomistów.  Jednak w ujęciu rocznym Unia Europejska pozostaje wciąż na minusie. Tak liczony PKB był w III kwartale tego roku aż o 4,3 proc. niższy niż w tym samym okresie 2008 roku (w strefie euro był niższy o 4,1 proc.).

Zanim kraje Unii i cała wspólnota odrobią straty, miną lata. Jak stwierdził w wywiadzie dla „Frankfurter Rundschau” prezes Niemieckiego Banku Federalnego i członek zarządu Europejskiego Banku Centralnego Alex Weber „Faza szybkich spadków została wstrzymana, ale odradzanie się niemieckiej gospodarki jeszcze potrwa. Poziom dobrobytu z roku 2008 osiągniemy prawdopodobnie w 2013 roku”.

Kryzys trwa

Choć recesja się zakończyła, to kryzys jeszcze potrwa. Przede wszystkim jest to widoczne na rynku pracy i – niestety – będzie widoczne coraz bardziej. Dziś w strefie euro bezrobocie wynosi 9,7 proc. – najwięcej od stycznia 1999 r. Ogółem w Unii bez pracy pozostaje ponad 22 mln kobiet i mężczyzn, z czego ponad 15 mln w strefie euro.

Te dane pokazują jednak tylko część obrazka. Wzrostowi bezrobocia towarzyszyły bowiem, jak podaje Eurostat, dwa inne zjawiska – zmniejszenie liczby przepracowanych godzin (przeciętny zatrudniony pracuje prawie o godzinę krócej niż przed rokiem) i wzrost liczby osób zatrudnionych w niepełnym wymiarze. Oznacza to, że zanim zakłady pracy zaczną zatrudniać nowych pracowników, najpierw „dołożą pracy” obecnym.

Według ekonomistów OECD wprawdzie w USA bezrobocie zacznie spadać już w połowie przyszłego roku, jednak Europa będzie nadal tracić miejsca pracy. Bezrobocie w strefie euro osiągnie w przyszłym roku 10,6 procent, a w 2011 nawet 10,8 proc. i dopiero za dwa lata zacznie spadać z tego wysokiego poziomu.

Słaby rynek pracy nie sprzyja oczywiście optymizmowi konsumentów. W efekcie wzrost w strefie euro będzie powolny – 0,9 proc. w przyszłym roku i 1,7 proc. w 2011 r.

Exit strategy

Podręcznikową receptą  na „rozkręcenie” gospodarki jest obniżanie stóp i zwiększenie deficytu budżetowego. Jednak możliwość wykorzystania tych tradycyjnych środków w Unii jest już bardzo ograniczona. Przeciętny deficyt budżetowy w krajach „16” strefy euro wyniesie w tym roku – zgodnie z przewidywaniami Komisji Europejskiej – 6.4 proc. PKB, a w przyszłym 6,9 proc. Komisja alarmuje, że jeśli nie zostaną podjęte niezbędne środki,  to deficyt środków publicznych w strefie euro urośnie w 2011 r. do prawie 90 proc. PKB.

Jednocześnie jednak ta sama KE przyznaje, że przestrzeń na podjęcie tych „niezbędnych środków” jest niewielka. Komisarz Joaquin Almunia wyraźnie stwierdził 19 listopada, że byłaby błędem rezygnacja z nadzwyczajnych środków polityki antykryzysowej zanim nie zostaną podjęte decyzje dotyczące „exit strategy”, czyli innymi słowy póki nie zostanie opracowany i uzgodniony w Europie plan strategiczny. W każdym razie – uważa komisarz – choć w niektórych krajach UE powrót do równoważenia polityk fiskalnych państw  może mieć miejsce już w 2010 roku, to dla Unii jako całości nie jest to problem pierwszoplanowy w tej perspektywie.

Także prezes EBC Jean-Claude Trichet stwierdził, że założenia unijnego antykryzysowego Paktu Stabilizacji i Wzrostu pozostają w mocy. Zapytany na konferencji prasowej, kiedy „strategia odwrotu” powinna zostać wdrożona, odparł skądinąd rozsądnie, że powinno to nastapić „we właściwym czasie”, jednak zaapelował do rządów, by zajęły się opracowaniem planów w tym zakresie. Sam Europejski Bank Centralny ma na początku grudnia podjąć decyzje dotyczące tego, jak i kiedy bez szkody dla rozwoju gospodarczego odejść od stosowania środków stymulujących gospodarkę.

Także na początku grudnia europejscy ministrowie finansów mają rozpatrzeć plan przewidujący zmniejszenie deficytu środków publicznych w 13 unijnych państwach objętych przewidzianą przez Traktat z Maastricht procedurą  nadmiernego deficytu (w tym gronie jest także Polska). Plan przewiduje, że deficyty musiałyby zostać zmniejszone do nie więcej niż 3 procent do 2014 roku.

Wszystkie działania exit strategy mają wpisać się w kolejny unijny plan strategiczny „UE 2020”, który ma zastąpić Strategię Lizbońską.

Otwarta licencja


Tagi


Artykuły powiązane

Obawy o finanse a krańcowa skłonność do konsumpcji

Kategoria: Trendy gospodarcze
Wyniki prowadzonego w czasie pandemii badania, pokazują, że brytyjskie gospodarstwa domowe, obawiające się o swoją przyszłość finansową - w przypadku jednorazowej korzystnej zmiany dochodu -  zamierzają jednak wydać na konsumpcję więcej niż pozostałe.
Obawy o finanse a krańcowa skłonność do konsumpcji