Najbardziej niesamowity kwartał w polskim handlu zagranicznym

Mamy za sobą absolutnie niesamowity raport NBP o bilansie płatniczym Polski w czerwcu. Raport jest niesamowity, bo pokazuje, że zmienia się to, co od 20 lat było stałym elementem krajobrazu polskiej gospodarki – znika nam deficyt w handlu zagranicznym. Trzeci miesiąc z rzędu mamy nadwyżkę na rachunku obrotów bieżących, czyli podsumowując wszystkie transakcje z zagranicą więcej pieniędzy do nas wpływa niż wypływa. Tego też nigdy w Polsce nie mieliśmy. Jak wiadomo takie nadwyżki mają głównie kraje najlepiej rozwinięte, ewentualnie te, które posiadają złoża surowców, które eksportują (kraje OPEC, Rosja, Norwegia itp). Natomiast cechą krajów rozwijających się jest to, że mają ciągły deficyt w rozliczeniach z zagranicą, bo aby się rozwijać sporo importują. Można nawet zauważyć, że im szybsze tempo wzrostu gospodarczego, tym większy deficyt w handlu zagranicznym.

Wielu ekonomistów oczekiwało, że Polska ocierająca się o recesję wyraźnie sobie ten deficyt zmniejszy (bo ociera się o recesję), ale takiego czegoś nie spodziewał się chyba nikt:

ca1

Polska w drugim kwartale ma bardzo dużą nadwyżkę w handlu zagranicznym. To wygląda jakościowo zupełnie inaczej, niż zmniejszenie deficytu w 2009, kiedy też ocieraliśmy się o recesję. A wtedy przecież euro dobiło prawie do 5 PLN, co było korzystne dla eksportu. Dziś euro nie wychodzi ponad 4,30-4,40 PLN, a i tak pojawia nam się nadwyżka.

Oczywiście handel towarami to nie jest całość wymiany z zagranicą, a dane za kwartał to nie to samo co dane za cały rok – roczny bilans płatniczy mamy ciągle na minusie. Ale ten minus szybko się zmniejsza i właśnie spadł nam poniżej 2% PKB, co też jest osiągnięciem jak na Polskę niebywałym

ca2

Można by orzec, że poprawa w handlu zagranicznym przychodzi w samą porę. Kiedy państwo ma wysokie deficyty na rachunku obrotów bieżących musi je finansować napływem kapitału zagranicznego. Polska zawsze tak właśnie miała – duży deficyt, ale też duży napływ kapitału – w efekcie nigdy nie mieliśmy z tym żadnego problemu (poza tym, że rynek czasami dostrzegał w tym pewne ryzyko i się trochę bał, ale nigdy nic groźnego się nie stało). Teraz deficyt nam znika, ale jednocześnie znika nam napływ kapitału zagranicznego.Bezpośrednie inwestycje zagraniczne, które przyciągały uwagę już miesiąc temu właśnie spadły poniżej zera licząc za ostatnie 12 miesięcy, co jest moim zdaniem również niesamowite samo w sobie:

ca3

Coraz gorzej wygląda też napływ kapitału zagranicznego na rynek polskich obligacji. Tu do spadku poniżej zera jeszcze sporo brakuje, ale jesteśmy na poziomie najniższym od 2009 roku

ca4

Ten spadek to w dużej części „zasługa” samego czerwca, w którym z polskich obligacji odpłynęło ponad 2 mld EUR. Był to w ostatnich latach drugi największy miesięczny odpływ. Gorzej było tylko w 2008 tuż po bankructwie Lehman Brothers

ca5

Co tak wystraszyło kapitał zagraniczny w czerwcu. Można łatwo wskazać dwie przyczyny: jedna krajowa, czyli zapowiedź uboju rytualnego OFE (chociaż osobiście nie wierzę, żeby akurat tym się ktoś na świecie przejmował), a druga globalna i znacznie bardziej prawdziwa, czyli sugestie ze strony FED dotyczące możliwego ograniczenia skali skupu obligacji z rynku (czyli QE) już w tym roku, a możliwe, że nawet już we wrześniu. To faktycznie wywołało odpływ pieniędzy ze wszystkich rynków wschodzących na świecie. I u nas też to widać.

Na rynkach aż roi się od ponurych prognoz dotyczących złego wpływu zacieśniania polityki monetarnej FED na rynki wschodzące na całym świecie. Możliwe, że to najlepszy moment, aby z fazy bycia rynkiem wschodzącym przepoczwarzyć się w gospodarkę rozwiniętą – taką z nadwyżkami na rachunku obrotów bieżących. Ale to bardzo mało prawdopodobne. Zdecydowana większość ekonomistów twierdzi, że te nadwyżki to tylko chwilowa anomalia, a kiedy przyjdzie ożywienie gospodarcze i PKB znów zacznie rosnąć o 3-4%, powróci większy import, a wraz z nim także deficyty w wymianie zagranicznej.

Źródło: http://rafalhirsch.blogspot.com/

OF

ca1
ca1
ca2
ca2
ca3
ca3
ca4
ca4
ca5
ca5

Tagi


Artykuły powiązane

Dlaczego rubel jest najbardziej zyskującą w tym roku walutą na świecie?

Kategoria: Analizy
Mimo trwającej w Ukrainie wojny rosyjski rubel jest najbardziej zyskującą od początku roku walutą na świecie. Jego aprecjacja następuje w warunkach obniżania stóp procentowych przez Centralny Bank Rosji i łagodzenia ograniczeń przepływów kapitałowych.
Dlaczego rubel jest najbardziej zyskującą w tym roku walutą na świecie?