Autor: Andrzej Godlewski

Specjalizuje się w problematyce gospodarki niemieckiej.

Nie widzę istotnych zagrożeń dla polskiej gospodarki

Analitycy ankietowani przez wiedeński ośrodek bardzo wysoko ocenili polską gospodarkę. Widzą wprawdzie dość wysoki poziom deficytu i zadłużenia, ale ich niepokój łagodzi przekonanie, że Polska jest krajem o większym potencjale wzrostu niż pozostałe. I polski wzrost gospodarczy opiera się na bardzo wyważonej strukturze – przekonuje Rainer Singer.
Nie widzę istotnych zagrożeń dla polskiej gospodarki

Rainer Singer (fot. Erste Group Bank AG)

Obserwator Finansowy: Według Państwa najnowszego raportu koniunktura gospodarcza w Europie Środkowowschodniej będzie się poprawiać. Odpowiedni wskaźnik (ZEW/Erste Group Bank Economic Sentiment Indicator for Central and Eastern Europe), który obliczyli Państwo na podstawie ankiet przeprowadzonych wśród 85 analityków w regionie w pierwszej połowie listopada, wzrósł o 12,1 punktów i wynosi 31,4 punkta. Tymczasem dla strefy euro wynosi on tylko 5,5 pkt. (wzrósł o 3,4 pkt.). Szczególnie dobrze w tym rankingu wypada Polska – 37,5 proc. ankietowanych ekspertów uważa, że sytuacja gospodarcza naszego kraju jest dobra, 60 proc., że normalna, a według 2,5 proc. jest zła. Dodatkowo aż 45 proc. z nich jest przekonanych, że w ciągu najbliższych sześciu miesięcy koniunktura w Polsce jeszcze się poprawi (tylko według 2,5 proc. się pogorszy). Skąd tyle optymizmu w ocenach polskiej gospodarki?

Rainer Singer: Polski wzrost gospodarczy opiera się na bardzo wyważonej strukturze. Przed kryzysem część krajów opierała swój rozwój w stopniu ekstremalnym na wspieraniu wewnętrznego popytu, co było związane ze wzrostem ich zadłużenia, zaś inni rozwijali się poprzez ekspansję eksportową. Tymczasem Polska wypracowała dość dobre połączenie obydwu kierunków rozwoju, co daje jej teraz stabilny wzrost. Właśnie ta zaleta Polski miała spore znaczenie dla ocen analityków.

W porównaniu do poprzedniego badania opinie analityków dotyczące Polski jeszcze się polepszyły – o 14 pkt. proc. wzrosła grupa tych, którzy oceniają stan polskiej gospodarki jako dobry, zaś o prawie 17 pkt. proc. przybyło ekspertów, których zdaniem ekonomiczna sytuacja naszego kraju jeszcze się poprawi. Dlaczego analitycy oceniają Polskę lepiej niż większość krajów Europy Środkowo-Wschodniej?

W tym regionie eksperci wyróżniają dwie grupy państw. Do pierwszej zaliczają Chorwację, Węgry i przede wszystkim Rumunię, które jeszcze nie zdążyły sobie poradzić z nadmierną i finansowaną przez kredyty konsumpcją, która trwała do 2008 r. Kiedy w końcu podjęto tam próby silnego ograniczenia zadłużenia i deficytu, okazało się, że ma to ogromny negatywny wpływ na nastroje konsumentów, których zaczęła trapić niepewność i którzy zaczęli być ostrożniejsi co do swoich wydatków. Wpłynęło to oczywiście na koniunkturę gospodarczą.

A jaka jest ta druga grupa państw?

Należą do niej kraje, które w przeszłości uchroniły się przed nadmiernymi wydatkami i zadłużeniem – czyli Polska, Czechy i Słowacja. Dzięki temu teraz nie muszą podejmować gwałtownych działań konsolidacyjnych, dzięki czemu panują tam lepsze nastroje. Pomijając na chwilę Polskę warto zauważyć, że Czechy i Słowacja przeżyły miesiące silnej dekoniunktury gospodarczej – także dlatego, że te dwa kraje są w większym stopniu niż Polska zależne od sytuacji ekonomicznej Niemiec. Jednak teraz korzystają one z tego, że w ostatnim czasie i także w tym tygodniu, z Niemiec nadchodzą wyłącznie bardzo dobre informacje o koniunkturze gospodarczej.

Polska gospodarka była często porównywana z węgierską, dla której ostatnie lata nie były najlepsze. Teraz jednak na Węgrzech sytuacja również ma się poprawić. Kto będzie liderem w regionie?

Eksperci rzeczywiście oczekują poprawy sytuacji na Węgrzech i są już pierwsze tego oznaki. Jest jednak ważną kwestią to, na jakim poziomie będzie się to odbywało. Do tej pory węgierska gospodarka rozwijała się w sposób niezadowalający, więc teraz analitycy spodziewają się, że będzie i musi być już lepiej. Natomiast Polska znajduje się na wyższym szczeblu koniunktury i przeważa oczekiwanie, że właśnie tak pozostanie przez jeszcze jakiś czas.

Jednak w Polsce dominują raczej krytyczne oceny polskiej gospodarki – deficyt budżetowy wynosi już prawie 8 proc. PKB, rośnie oprocentowanie obligacji rządowych i rząd ma poważne trudności z rosnącym zadłużeniem sektora publicznego. Co mówią o tym ankietowani przez Państwa analitycy?

My również widzimy, że konieczna jest konsolidacja i jej zakres wykracza ponad to, co wydarzyło się do tej pory. Tegoroczny polski deficyt budżetowy jest przecież dość wysoki przy względnie dobrej sytuacji gospodarczej. Dlatego spodziewamy się, że będą musiały nadejść kolejne działania konsolidacyjne i chyba – wyrażając się ostrożnie – będą musiały one wykraczać ponad to, co teraz jest planowane.

Jakie są według Pana ryzyka dla polskiej gospodarki?

Polska nie jest tak bardzo uzależniona od eksportu, ale również dla niej ważne jest to, co dzieje się w strefie euro. Tymczasem z tzw. krajów peryferyjnych strefy euro masowo docierają do nas złe wiadomości. Ponieważ dotyczą one Irlandii i Portugalii, czyli względnie niedużych gospodarek, nie ma to na razie znaczenia dla koniunktury w eurolandzie. Pozostanie tak dopóki, dopóty ta fala nie dojdzie do Hiszpanii, a Niemcy nie zaczną mieć problemy na swoich rynkach eksportowych. Teraz niemiecka gospodarka rozwija się nadspodziewanie dobrze, ale w razie jakieś zapaści w Chinach np. wywołanej bąblem na rynku nieruchomości, może mieć poważne problemy. Ten łańcuch zależności oznacza, że ekonomiczne kłopoty w odległej Azji mogą poprzez problemy gospodarek w Zachodniej Europie dotrzeć także do Polski. Ewentualne spowolnienie gospodarki USA, choć zapewne do tego nie dojdzie, nie będzie odgrywało w tym przypadku poważniejszej roli.

Podkreśla Pan znaczenie sytuacji chińskiej gospodarki dla Polski. A jakie znaczenie może mieć efekt domina, jaki niestety obserwujemy w eurolandzie – zaczęło się od Grecji, niedawno była Irlandia, a teraz jest już Portugalia lub kolejne kraje. Na ile to może być dla nas groźne? 

Gdyby Irlandczycy, których jest przecież tylko 4 miliony, czy nawet 10 milionów Portugalczyków mieli znacznie bardziej oszczędzać niż działo się to do tej pory, nie będzie miało wielkiego znaczenia dla eurolandu. Problematyczny jest przypadek Hiszpanii. Jednak oczekiwania co do wzrostu gospodarki hiszpańskiej są już tak niskie, że musiałby pojawić się naprawdę fatalne informacje korygujące zdecydowanie w dół dotychczasowe prognozy, by miało to poważne znaczenie dla inwestorów. Oczywiście, różne rzeczy mogą wydarzyć się na rynkach finansowych, ale nie uważam, by jakiś znaczący negatywny  impuls dla całego eurolandu mógł się teraz pojawić w związku z Hiszpanią. 

Co dla analityków oceniających polską gospodarkę ma dziś większe znaczenie: czy to, co robi lub czego nie robi polski rząd, czy też to, co dzieje się na rynkach poza Polską?

Patrząc na kurs złotego do euro widać, że dla inwestorów istotna jest kwestia poziomu stóp procentowych, czyli tego, czy i ewentualnie kiedy Rada Polityki Pieniężnej zdecyduje się je podnieść. Za każdym razem, kiedy pojawiały się spekulacje, że właśnie ma się to stać, złoty natychmiast się umacniał, a gdy plotki się nie sprawdzały, kurs złotego spadał. Gdybyśmy znajdowali się dziś w lepszym  otoczeniu międzynarodowym, to jestem przekonany, że również kurs złotego byłby stabilniejszy.

Jakie znaczenie mają oceny analityków dla decyzji inwestorów dotyczących takich krajów jak Polska? Pytając nieco inaczej: polski rząd musi refinansować dług państwa na możliwie korzystnych warunkach; czy musi więc robić cokolwiek dodatkowego, by zachować oprocentowanie polskich obligacji na odpowiednich poziomie, czy też dla wyceny tych papierów wystarczy dotychczasowa polityka fiskalna?

Dziś wydaje się, że rynki zadowala obecna sytuacja. Ja również oceniam to podobnie. Polska wykazuje co prawda nawet jak na warunki środkowoeuropejskie dość wysoki poziom deficytu i zadłużenia, ale daje się to wytłumaczyć tym, że jest to kraj o większym potencjale wzrostu niż pozostałe państwa regionu. Mimo to polski deficyt budżetowy musi i powinien zostać w znaczącym stopniu obniżony. To, że teraz aktualny stan jest jeszcze akceptowany, nie znaczy to, że tak będzie już zawsze. Jeśli ta sytuacja będzie się przedłużała, tzn. jeśli nie nastąpi odpowiednia konsolidacja polskich finansów publicznych, to rynki mogą zareagować w sposób dla Polski dotkliwy. Przy czym chcę zastrzec, że nie obawiam się jakiejś wielkiej wyprzedaży polskich obligacji – koniunktura gospodarcza jest przecież zbyt dobra, a 55-procentowe zadłużenie państwa nie aż tak wielkie. By jednak uniknąć tych negatywnych konsekwencji, prędzej czy później należy podjąć dalsze kroki konsolidacyjne.

Jeśli jednak wierzyć ankietowanych przez Państwa analitykom, to przynajmniej przez najbliższe sześć miesięcy możemy być spokojni co do kondycji polskiej gospodarki.

Jeśli chodzi o koniunkturę gospodarczą, to optymizm dotyczący Polski jest w pełni uzasadniony. Tym bardziej, że ostatnie dane dotyczące niemieckiej gospodarki są wyśmienite i nawet jeśli nastąpi delikatne osłabienie tempa rozwoju w Niemczech, to niemieckie dane nadal pozostaną dobre. Gdybym miał więc szukać jakiś poważnych zjawisk, które miałyby negatywnie wpłynąć na gospodarkę Polski, to nie wiedziałbym gdzie je znaleźć.

Rozmawiał: Andrzej Godlewski

Rainer Singer jest szefem ośrodka badawczego Erste Group Research w Wiedniu

Rainer Singer (fot. Erste Group Bank AG)

Otwarta licencja


Tagi


Artykuły powiązane