Autor: Sebastian Stodolak

Dziennikarz, filozof, muzyk, pracuje w Dzienniku Gazecie Prawnej.

Świetlana przyszłość Szwecji i kilka problemów

Europejski politycy wciąż rozglądają się za wzorcem postkryzysowej polityki gospodarczej. Czy może być nim Szwecja ze swoim modelem „kapitalistycznego państwa opiekuńczego”? - Mamy kapitalistyczne państwo dobrobytu. Bez wolnego rynku nie stać by nas było na wydatki socjalne – twierdzi Andreas Bergh z Lund University w Sztokholmie.
Świetlana przyszłość Szwecji i kilka problemów

Dr Andreas Bergh (CCBY-NC-ND Buresk)

Obserwator Finansowy: Unia Europejska ledwo zipie, USA także, u nas w Polsce pierwsze sygnały recesji, a Szwecja ma się dobrze. Zdradzi Pan sekret szwedzkiego bogactwa i odporności na kryzys?

Andreas Bergh: Nie jest do końca tak, że jesteśmy „kryzysoodporni”. W 2009 r. mieliśmy recesję na poziomie 5 proc. PKB.

Ale w 2010 r. już pędziliście z prędkością prawie 6 proc. PKB.

Zgadza się. To prawda, że patrząc na okres ostatnich 15 lat, średnia stopa wzrostu gospodarczego w Szwecji była wyższa niż w krajach starej UE, albo w USA.

To fenomen. Z jednej strony jesteście krajem z wysokimi podatkami, jednymi z najwyższych na świecie, macie bardzo rozbudowaną opiekę społeczną. Z drugiej strony jesteście w czołówce w rankingów wolności gospodarczej.

Ja to nazywam kapitalistycznym państwem opiekuńczym. Lekcja, którą Szwecja dała światu jest prosta. Gospodarka może funkcjonować dobrze przy dobrym wyważeniu stosunku sfery publicznej do prywatnej. Mamy świetny klimat dla biznesu, możesz szybko otworzyć firmę, łatwo pozyskać kapitał i ze względu na ochronę socjalną możesz się nie obawiać, że w razie niewypału wylądujesz na bruku. Mamy też rzeczywiście wysokie podatki. Bo jeśli ci się uda osiągnąć sukces, płacisz nawet 60 proc. kwoty swojego dochodu. Ale, ogólnie rzecz biorąc, to działa.

Powiem Panu, że ani ja, ani moi koledzy profesorowie, ani inni Szwedzi w ogóle nie buntują się przeciwko podatkom. Wręcz z chęcią płaciliby więcej, gdyby mieli pewność, że w zamian otrzymają konkretne usługi od państwa. Dużą rolę w sukcesie gospodarczym Szwecji pełni zaufanie społeczne, kooperacja. My nigdy nie mamy problemu z dochodami budżetowymi. Szara strefa jest stosunkowo niewielka. Państwo ma z czego żyć.

OECD prognozuje, że przez najbliższe 50 lat szwedzka gospodarka będzie rosnąć w średnim tempie 2 proc. rocznie. To zadowala?

W rozwoju gospodarczym państw jest taki trend, że im są bogatsze, tym w ujęciu procentowym trudniej im to bogactwo mnożyć. Rozwijają się średnio w tempie 4 proc. rocznie, a potem to tempo spada do ok. 2 proc. i się utrzymuje na tym poziomie przez długi czas. I to jest zdrowy, no, w miarę zdrowy, poziom. Gdyby wzrost spadł do 1 proc., mielibyśmy problem, bo to oznaczałoby spadek płac w ujęciu nominalnym. Nikt by się z tego raczej nie ucieszył.

A może jest tak, że w pewnym momencie, po dorobieniu się dużego bogactwa, hiperszybki wzrost po prostu przestaje być priorytetem? Jesteście już bogaci, dobrze wam z tym i nie zależy Wam już tak bardzo na wzroście.

Coś w tym jest. Jednak nie należy osiadać na laurach. Nasza gospodarka i nasza polityka gospodarcza też ma swoje wady. Także wysyła sygnały ostrzegawcze.

Jakie?

Zacznijmy od tego, że jako mała, otwarta gospodarka jesteśmy zależni od koniunktury w innych krajach. Teraz obserwujemy delikatne spowolnienie, bo w UE mamy kryzys zadłużenia i to się na nas odbija. Jesteśmy przecież w ponad 50 proc. oparci na eksporcie. Tego nie przeskoczymy. Musimy jednak być elastyczni. Nasza gospodarka nie przeszła jeszcze do końca przez fazę dostosowania strukturalnego, nie doszło w pełni do przekształcenia gospodarki opartej na przemyśle w gospodarkę oparta na usługach, innowacjach. Ten proces przebiega za wolno.

Nieinnowacyjna Szwecja? To żart?

Mam na myśli to, że choć w Szwecji powstają nowe pomysły i innowacje, to z reguły realizowane i wdrażane są gdzie indziej. Można tłumaczyć, że takie są reguły gry w zglobalizowanej gospodarce. Częściowo wynika to jednak z systemu podatkowego. Dużym koncernom opłaca się rozwijać swoje wynalazki zagranicą, gdzie nie muszą płacić horrendalnych podatków od zysku. Bardzo często rejestrują firmy zagranicą, unikając opodatkowania. Obecnie trwa u nas na ten temat wielka narodowa dyskusja. Z jednej strony jest fala oburzenia na te koncerny, a z drugiej jest też poczucie, że wspinanie się na szczyt, przy wiedzy, że będzie się wtedy skubanym przez państwo, nie dopinguje do wzrostu.

Czyli szwedzki system nie jest doskonały.

Nic nie jest. Innym problemem jest demografia.

Macie jeden z najwyższych współczynników dzietności w Europie. 1,94 dziecka na kobietę i macie problem z demografią?

Fakt, to jest pewien sukces, że udało się zwiększyć dzietność do takiego wysokiego jak na współczesne standardy poziomu. Stało się tak głównie dzięki polityce rocznych urlopów macierzyńskich, w trakcie których rodzice nie ryzykują utraty pracy i otrzymują 80 proc. wynagrodzenia, a także dzięki opiece, jaką państwo zapewnia dzieciom. Rodzice mogą zostawić je w państwowych centrach opieki dziennej i iść spokojnie do pracy.

Dzięki temu posiadanie dwójki, czy trójki dzieci nie stanowi problemu. Co ciekawe, dzieci rodzą nie tylko imigranci, a także rodowici Szwedzi. Polityka prorodzinna okazuje się sukcesem.

Macie becikowe?

Jednorazowo rodzice dostają bodajże 100 euro na dziecko, ale to najmniej ważny element polityki prorodzinnej. Mówiąc o problemie z demografią, miałem na myśli to, że na przykład w latach 90. poziom dzietności wynosił ok. 1,5 i generalnie od 1993 r. nie wzrósł powyżej 2, czyli poziomu zastępowalności pokoleń. To oznacza, że społeczeństwo jednak się powoli starzeje. Ludzi starych będzie przybywać, a to będzie generować koszty dla systemu.

Trzeba będzie ciąć wydatki socjalne?

Raczej o tym mowy nie ma. To wręcz nie jest i nie będzie konieczne. Są inne sposoby na wzrost. U nas obcięto wydatki socjalne w latach ’90. Kiedyś nasz system był bardzo hojny, teraz też jest hojny powyżej średniej światowej, ale kiedyś był hojny wręcz chorobliwie. Chodziłeś do pracy, stwierdzałeś, że jesteś chory i szedłeś na zasiłek w wysokości 90 proc. pensji. Nie musiałeś tego nawet konsultować z lekarzem. Sam stwierdzałeś swoją chorobę i informowałeś o niej pracodawcę. Nic dziwnego, że Szwedzi zrobili się bardzo chorowici, a koszty wypłacania zasiłku poszybowały do góry. To już wyeliminowano. Pod nóż poszły też emerytury. Teraz nawet jest dyskusja, czy aby w latach ’90 nie za bardzo oszczędzano.

Dzięki tamtym reformom macie teraz dług publiczny na poziomie 38 proc. PKB Stąd wniosek, że raczej oszczędności były dobrym pomysłem, prawda?

Tak, tak. Osiągnięto w Szwecji pewien kompromis między elastycznością rynku pracy, a bezpieczeństwem pracy. Co do zadłużenia kraju, to jest ono tak niskie, że właściwie moglibyśmy nawet więcej wydawać. Nie tyle nawet wydawać, co inwestować. Możemy stymulować wzrost dobrymi inwestycjami i to jest właśnie sposób na zrównoważenie negatywnego wpływu demografii i zwiększenia poziomu produktywności. Powinniśmy wykorzystać to, że możemy pożyczać pieniądze na bardzo dobrych warunkach. Inwestorzy, bojący się sytuacji w strefie euro, uciekają do korony jak do bezpiecznej przystani. Tyle, że ani opozycja, ani rząd nie do końca wiedzą, w co ewentualnie inwestować. Kłócą się o to i koniec końców inwestycji nie ma.

Bo może lepiej, żeby w bogatej Szwecji było, jak jest. Wie Pan, politycy boją się działać, bo boją się, że popsują mechanizm, który dość dobrze funkcjonuje.

Pewne reformy są konieczne. To widać zwłaszcza na rynku pracy. Ja jestem szczęściarzem. Jestem białym mężczyzną, rodowitym Szwedem z ustalonym dorobkiem naukowym, z doświadczeniem. Bezrobocie w mojej grupie społecznej to 3 proc. Średnie bezrobocie w kraju to 7 proc., ale już bezrobocie wśród młodych i wśród emigrantów to ok. 20 proc. To jest realny problem do rozwiązania. Są duże grupy mające problem z wejście na rynek pracy.

Pojawiają się nawet jakieś ogólne pomysły reformatorskie. Jedni mówią o reformie edukacji, inni chcą uelastycznienia płac, a jeszcze inni wprowadzenia polityki antydyskryminacyjnej. Myślę, że kompilacja tych trzech sfer będzie optymalnym rozwiązaniem.

Wszystkie kraje nordyckie to kraje bardzo bogate, prowadzące dość podobną politykę ekonomiczną. Mnie jednak interesuje, jaka jest, jeśli jest w ogóle, największa różnica w ich podejściu do gospodarki?

Strefa euro. Szwecja jest w Unii, ale nie jest w strefie euro. Dania jest w UE, ma swoją walutę, ale powiązaną z euro, Norwegia nie jest w UE i ma swoją walutę, a Finlandia jest w UE i ma euro. Widzimy cztery zupełnie inne polityki pieniężne i jest to o tyle ciekawe, że każdy z tych krajów, jak Pan słusznie zauważył, ma się dobrze. Co sugeruje, że o sukcesie gospodarczym decydują inne czynniki niż waluta.

Gdzie Pana zdaniem w gospodarczym krajobrazie Europy będzie Szwecja w 2030 r.?

Wciąż wśród państwa najbogatszych. Dobrze będzie szło także Niemcom, Wielkiej Brytanii, czy Norwegii. Polska będzie zaś szybko gonić gospodarki zachodu, tylko musi prowadzić spokojną i rozsądna politykę. Nie wierzę natomiast w jakieś kasandryczne scenariusze upadku Europy, czy – szczególnie – mojego kraju.

A wiec świetlana przyszłość?

Mam nadzieję. Trzeba tylko zachować rozsądek.

Rozmawiał Sebastian Stodolak

Dr Andreas Bergh jest wykładowcą ekonomii na Lund University w Sztokholmie, a także ekspert zajmującego się badaniami nad gospodarką Ratio Institute. Specjalizuje się w zagadnienia związanych z ekonomią polityczną i instytucjonalną – globalizacją, nierównościami społecznymi, prawami własności.

OF

Dr Andreas Bergh (CCBY-NC-ND Buresk)

Otwarta licencja


Tagi


Artykuły powiązane

Wojna w Ukrainie: przyszłość Rosji i Europy

Kategoria: Trendy gospodarcze
Rosyjska inwazja na Ukrainę wywróciła do góry nogami psychologiczną, emocjonalną i geopolityczną mapę Europy. Nadszedł czas na ponowną ocenę sytuacji, w tym także tego, co poszło nie tak w rekonfiguracji Europy od czasu upadku muru berlińskiego.
Wojna w Ukrainie: przyszłość Rosji i Europy