Wybitni ekonomiści młodego pokolenia

Gombrowicz tłumaczył, że nie można chcieć być pisarzem. Jeśli ktoś dąży do uznania, do sławy, chce bywać na salonach – nic dobrego z tego nie wychodzi. Ze znakomitymi ekonomistami jest podobnie – stają się wielcy przy okazji.
Wybitni ekonomiści młodego pokolenia

Adam Grant Adam Grant jest najmłodszym etatowym profesorem i najlepiej ocenianym wykładowcą w historii w Szkole Biznesu Uniwersytetu Pensylwania. (fot. Mike Kamber www.giveandtake.com)

Trudno wskazać bardziej kontrowersyjny temat niż „wybitni ekonomiści młodego pokolenia”. Z jednej strony można przedstawić go pod hasłem: „kogo ja uważam za wybitnego”. Bez względu jednak na to jak ów wybór byłby uzasadniony, zawsze pozostanie subiektywny. Potrzebujemy więc jakiegoś kryterium obiektywnego. Dziś w ekonomii, zupełnie jak w mediach, jest nim najczęściej liczba publikacji i cytowań. Ale w tym wypadku też jest pewien problem.

W chwili gdy zostanie zdefiniowana „obiektywna” miara wielkości, ludzie zaczną dostosowywać swoje postępowanie, żeby miara wskazywała jak najlepszy wynik. To jest istota prawa Goodharta – z chwilą gdy pewna miara staje się celem, traci wartość informacyjną.

Dziś ekonomia akademicka na Zachodzie coraz bardziej przypomina keynesowski konkurs piękności. Która dziewczyna jest najładniejsza? – Ta która podoba się największej liczbie osób. Jak wygrać konkurs piękności? – Nie wskazywać tej, która się najbardziej podoba, lecz tę, którą prawdopodobnie wskażą inni. Który ekonomista jest najlepszy? – Ten który najwięcej publikuje i jest najczęściej cytowany. Jak być szeroko publikowanym i cytowanym ekonomistą? – Pisać tak żeby przyjęli do publikacji , choć nie to co się naprawdę uważa, itp, itd.

Czy można więc napisać uczciwy artykuł o wybitnych ekonomistach? Wydaje się, że najmniej arbitralnym wyborem będzie wskazać „obiektywnie” wybitnych ekonomistów, którzy jednocześnie w swojej działalności nie kierują się – prawdopodobnie – „obiektywnymi” miarami wybitności.

Czym charakteryzuje się wybitny ekonomista?

Po pierwsze warto zwrócić uwagę na przedmiot jego zainteresowania. Wybitni ekonomiści zajmują się zagadnieniami „nieoczywistymi” – zjawiskami niszowymi, niepopularnymi czy wręcz niepoważnymi. Nie gonią za najświeższymi tematami, ale są już na miejscu, gdy stają się one aktualne.

Tak było w przypadku Mikołaja Jana Piskorskiego. Jest jedynym Polakiem w kadrze wykładowców harwardzkiej Szkoły Biznesu. Ma 40 lat i specjalizuje się w ekonomii serwisów społecznościowych. Bada, jak firmy mogą używać Facebooka, Twittera, itd. do budowania przewagi konkurencyjnej.

Dziś trudno wyobrazić sobie bardziej gorący temat. Ale Piskorski zajmuje się nim od początku lat 2000, kiedy jeszcze nie było Facebooka i LinkedIn, a hitem dnia był zapomniany już dziś MySpace. Wówczas użytkownikami serwisów społecznościowych były prawie wyłącznie nastolatki i studenci. To była działalność bez związków z biznesem. Piskorski dużo ryzykował podejmując badania nad takim zjawiskiem – to był, zdaniem jego kolegów, temat niepoważny. Jednak ta decyzja bardzo się opłaciła. Dziś jest uznanym ekspertem od sieci społecznościowych, gwiazdą w dziale strategii Harvard Business Review.

„Nieoczywistość” widać także w drodze zawodowej znakomitej ekonomistki Zeynep Ton. Ma 40 lat i wykłada na MIT Sloan School of Management, wcześniej pracowała w Harvard Business School. Urodziła się w Turcji, po raz pierwszy przyjechała do Stanów Zjednoczonych dzięki stypendium sportowemu – grała w siatkówkę. Najpierw skończyła kierunek inżynierski – ekonomia, ściślej mówiąc doktorat z zarządzania (Doctor of Business Administration) była dopiero później. Prywatnie żona i matka trójki dzieci.

Zeynep Ton zajmuje się zarządzaniem procesami operacyjnymi. Szuka odpowiedzi na pytanie jak firmy powinny zorganizować swoje zaopatrzenie, produkcja, marketing, sprzedaż, żeby odnieść sukces na rynku.

No więc co powinien zrobić wielki detalista typu Walmart, żeby odnieść sukces? Nasuwa się oczywista odpowiedź – oferować dobrej jakości produkty w niskiej cenie. Jak? Między innymi pilnując kosztów czyli na przykład płacąc pracownikom możliwie mało.

Zeynep Ton w swoich badaniach pokazuje, że właśnie to założenie jest fałszywe: nawet proste prace takie jak obsługa kasy czy układanie towarów na półkach mogą być wykonywana z bardzo różną efektywnością.

Pracownicy, jeśli są przeszkoleni i zmotywowani, będą sami robili to co w danej chwili jest najbardziej potrzebne – np. w zależności od liczby klientów przy kasach. Ale po pracowniku w hipermarkecie, który jest zatrudniony na część etatu, nie wie ile i kiedy w danym tygodniu będzie pracował, nie ma ubezpieczenia zdrowotnego i słabo zarabia można się spodziewać znacznie mniej niż po innym, który będzie wykonywał podobne zadania, ale w inaczej zorganizowanej firmie – takiej która nie wymaga pracy na trzy zmiany, z przewidywalnym grafikiem i za lepsze pieniądze.

Zeynep Ton twierdzi, że opłaca się dbać o pracowników, także tych  niewykwalifikowanych. Oczywiście nie wystarczy podnieść wynagrodzeń, żeby poprawić konkurencyjność firmy. Ale podstawowe spostrzeżenie Ton pozostaje w mocy: ludzie nie są takim samym zasobem firmy jak system IT, gotówka na rachunku czy sklep w dobrej lokalizacji.

Podobnej odpowiedzi mógłby pewnie udzielić każdy, na przykład etyk, nie wiedzący nic na temat funkcjonowania wielkich detalistów. Czy prace takie jakie prowadzi Zeynep Ton mają więc sens? Oczywiście. Żaden menedżer nastawiony na sukces nie będzie w swoich decyzjach dotyczących prowadzenia biznesu słuchał napomnień etyka. Rygorystycznie uzasadnione wnioski profesora zarządzania to zupełnie inna sprawa.

Na dodatek dotyczą one ważnego problemu społecznego. Jest wielu ludzi, którzy wykonują prace, z których nie są w stanie utrzymać swoich rodzin. Naturalnie w takiej sytuacji na scenie politycznej pojawiają się propozycje, aby zabrać bogatym i dać tym, którym nie wystarcza. Polityka redystrybucji jest jednak często kosztowna dla gospodarki, rodzi ryzyko rozwoju biurokracji i uzależnienia beneficjentów od pomocy. Zeynep Ton proponuje znacznie lepsze rozwiązanie – bardziej korzystne dla pracowników, dla firm i całej gospodarki – rozwiązanie, które nie nasila, lecz łagodzi konflikty społeczne.

Ekonomiści z zadatkami na wielkie postaci w swojej branży swoją wiedzę w pierwszym rzędzie stosują do siebie – starają się jak najlepiej wykorzystać posiadane zasoby dla realizacji celów, które uznają za najważniejsze.

Adam Grant ma 32 lata. Jest najmłodszym etatowym profesorem i najlepiej ocenianym wykładowcą w historii na Wharton, Szkole Biznesu Uniwersytetu Stanowego Pensylwanii. Ma magisterium i doktorat z psychologii biznesu. Zajmuje się zagadnieniami związanymi z motywacją do pracy, zachowaniami prospołecznymi, spełnieniem i wypaleniem zawodowym oraz przywództwem. Na podstawie swoich badań napisał książkę, która stała się bestsellerem.

– Moja filozofia jest całkiem prosta. Szukam sposobu, aby zmaksymalizować wpływ jaki wywieram ucząc i inspirując studentów – mówi Grant w wywiadzie dla „Poets and Quants”.

Jak to robi?

– Uważam że w dziedzinie zarządzania najlepiej jest zastosować daną teorię, żeby pokazać o co w niej chodzi. Robię ćwiczenia, żeby pozwolić studentom zdobywać doświadczenie.

Po zajęciach z negocjacji prosi studentów, aby zbierali datki od lokalnych firm na rzecz fundacji spełniającej marzenia chorych dzieci. Jak opisują jego studenci, Grant kwestionuje przyjmowane założenia, dopytuje, prowokuje jednocześnie dając poczucie bezpieczeństwa. Zajęcia traktuje nie tylko jako okazję żeby nauczać, lecz w nie mniejszym stopniu uczyć się.

W prowadzeniu zajęć ze studentami pomagają mu też wcześniejsze doświadczenia zawodowe. Przez 10 lat był profesjonalnym magikiem. Trzeba przyznać, że jest to dość niecodzienna ścieżka kariery.

– To nauczyło mnie jak dużą wartość ma zaskoczenie i dobrze opowiedziane historyjki – wspomina.

Także Zeynep Ton jest wybitnym nauczycielem. Otrzymała szereg wyróżnień za osiągnięcia pedagogiczne. Te nagrody nie są wynikiem wrodzonych predyspozycji czy przypadku, ale świadomego wyboru:

– Nauczanie zdecydowanie nie przychodziło mi łatwo. Zapytajcie pierwszą grupę moich studentów, z jakimi oporami szło mi na początku prowadzenie zajęć – opowiada Andrei Carter w tekście poświęconym najlepszym wykładowcom MBA przed czterdziestką.

Dziś mówi, że jest to praca, którą wykonuje z ogromną przyjemnością.

– Za każdym razem kiedy wchodzę do sali wykładowej zdaję sobie sprawę, że mam do czynienia z przyszłymi liderami, którzy będą wywierali wpływ na świat – mówi Zeynep Ton. – Nauczając mam szansę przyczynić się do czegoś wielkiego.

Jest dowcip, że absolwenci matematyki na Oxfordzie po odebraniu dyplomu wznoszą toast za królową nauk, „żeby nie była stosowana”. Jest to afirmacja wolności poszukiwania rozwiązań bez oglądania się na problemy do których można by je zastosować.

Wydaje się, że Tomasz Piskorski (nie jest spokrewniony z Mikołajem Janem Piskorskim z Harvardu) ma motto wprost przeciwne. Ma 36 lat, wykłada w Szkole Biznesu Columbia University, jest profesorem finansów. Specjalizuje się w nieruchomościach, sekurytyzacji aktywów i regulacji rynków. Zajmuje się istotnymi społecznie tematami, potrafi udowodnić kontrowersyjne tezy, jego badania prowadzą do nietrywialnych wniosków.

W lutym tego roku Tomasz Piskorski wraz z dwójką kolegów opublikowali artykuł pt. „Asset Quality Misrepresentation”, gdzie udowodnili, że instytucje finansowe okłamywały inwestorów nabywających papiery oparte na kredytach hipotecznych. Wcześniej wielu komentatorów podejrzewało, że były takie praktyki i że nie były to odosobnione przypadki. Brakowało jednak dowodu.

Piskorski z kolegami znaleźli sposób, aby określić rozmiary tego zjawiska. Porównali mianowicie informacje jakie instytucje finansowe przekazywały inwestorom na temat nabywanych aktywów z danymi o poszczególnych kredytach hipotecznych, które były podstawą tych aktywów. Dane te udało im się uzyskać od firm oceniających wiarygodność kredytową konsumentów prowadzących działalność podobną jak Biuro Informacji Kredytowej w Polsce.

Co się okazało? Instytucje finansowe informowały potencjalnych nabywców, że kredyty hipoteczne zostały udzielone na zakup własnego mieszkania, podczas gdy w rzeczywistości było tam więcej kredytów inwestycyjnych – udzielonych na zakup mieszkania na wynajem. W tym drugim przypadku, ryzyko kredytowe jest wyższe, niespłaconych kredytów jest znacznie więcej. Gdy pękła bańka, inwestorzy ponieśli poważne straty.

„Istotne przekłamania występują we wszystkich (podkr. oryg.) szacownych instytucjach, które zajmowały się sprzedaży aktywów opartych na hipotekach” konkludują autorzy. Przypomnijmy, że mowa tu o największych bankach na świecie m.in. o Credit Suisse, Deutsche Bank, JPMorgan, Bear Stearns, Royal Bank of Scotland, Morgan Stanley, Bank of America. I nie były to w żadnym razie przypadki jednostkowe. “Tego typu przekłamania występują w około 10 proc. [przebadanych przez nas] kredytów.”

Kluczem do sukcesu w tym przypadku były dane. Warto na to zwrócić uwagę, ponieważ wielu ekonomistów skupia się na statystykach publikowanych przez urzędy statystyczne – PKB, inflacji, bezrobocia, itp. Plus polega na tym, że dostęp do nich jest bardzo łatwy, ale z drugiej strony są tak gruntowne przebadane, że trudno wycisnąć już z nich coś ciekawego. Piskorski z kolegami poszli inną drogą. Udało im się zdobyć dane dotyczące poszczególnych kredytów hipotecznych, które instytucje finansowe później sekurytyzowały i sprzedawały inwestorom. Dane te uzyskali od dwóch firm oceniających wiarygodność kredytową konsumentów – przedsiębiorstw prowadzących działalność podobną do Biura Informacji Kredytowej w Polsce.

Za cytowaną pracę Piskorski otrzymał nagrodę AQR Insight Award, a o jej wynikach informowały najważniejsze media włącznie z Wall Street Journal czy The Economist.

Dlaczego przepis na znakomitego ekonomistę udaje się przede wszystkim w Stanach Zjednoczonych?

Wymienione przykłady pokazują, że to nie jest sprawa większych uzdolnień Amerykanów. Utalentowani ludzie rodzą się na całym świecie. Jednak w Stanach Zjednoczonych cały czas są najlepsze warunki, żeby te talenty się rozwinęły.

To również nie przypadek, że szkoły biznesu są jednymi z najbardziej przyjaznych miejsc dla takich ludzi. Biznes ma tam realny wpływ na to, kto i czego uczy. W innych dziedzinach finansowanie rządu na znacznie większe znaczenie. To niestety sprzyja oderwaniu teorii od praktyki, ekonomii „naukowej” od realnego życia gospodarczego.

I tu być może jest moment na chwilę refleksji dla młodych, ambitnych ludzi w krajach takich jak Polska: czy nie lepiej zdecydować się na krótszy wyjazd do szkoły klasy światowej niż uprawiać ekonomię nieekonomicznie?

OF

Adam Grant Adam Grant jest najmłodszym etatowym profesorem i najlepiej ocenianym wykładowcą w historii w Szkole Biznesu Uniwersytetu Pensylwania. (fot. Mike Kamber www.giveandtake.com)

Otwarta licencja


Tagi


Artykuły powiązane

Ukraina walczy o eksport zbóż

Kategoria: Trendy gospodarcze
Jeżeli kraj eksportował co roku 50 mln ton pszenicy i kukurydzy, czy 15 mln ton wyrobów stalowych, a nagle może wywozić ułamek tego wolumenu, to ma wielki problem gospodarczy. Przeżywa go Ukraina, walcząca z agresorem.
Ukraina walczy o eksport zbóż