Wzrost PKB z zagrożeniami w dół, ale inflacja w celu

Wzrost PKB o 3,6 proc. w 2020 roku zakłada centralna ścieżka projekcji NBP i 3,3 proc. w 2021 roku. Zagrożeń dla wzrostu jest jednak wiele, w tym wojna handlowa USA-Chiny i niebezpieczeństwo, że załamanie przemysłu w Niemczech przeniesie się na usługi.
Wzrost PKB z zagrożeniami w dół, ale inflacja w celu

Centralna ścieżka projekcji NBP zakłada wzrost PKB w 2019 roku o 4,3 proc., w 2020 roku o 3,6 proc., a w 2021 roku o 3,3 proc. Jest to odpowiednio 0,2 ; 0,4 i 0,2 pkt. proc. niżej niż w projekcji lipcowej. Centralna ścieżka inflacji CPI zakłada 2,3 proc. w 2019 roku, 2,8 proc. w 2020 roku oraz 2,6 proc. w 2021 roku. Tu różnice w porównaniu z poprzednią projekcją są mniejsze – o 0,3 pkt. proc. wyższa inflacja na koniec tego roku i 0,1 pkt. proc. niższa na koniec przyszłego.

– Mamy potencjalny problem z relacjami handlowymi między USA a Chinami. Nie wiemy, czy bardzo silne spowolnienie w sektorze przemysłowym w Niemczech i niektórych innych krajach strefy euro nie przełoży się jednak na rynek pracy i na oczekiwania konsumentów i w związku z tym ryzyka są cały czas w dół – mówił Piotr Szpunar, dyrektor Departamentu Analiz Ekonomicznych (DAE) NBP podczas prezentacji projekcji.

Wyjaśnił, że przyjęto scenariusz, w którym USA i Chiny utrzymują wszystkie cła na swoje produkty (zapowiedź ich zniesienia pojawiła się po 18 października, czyli tzw. dacie odcięcia projekcji), USA nie wprowadzają jednak ceł na europejskie samochody. Jeśli chodzi o krajowe czynniki projekcja uwzględnia zapowiadane podwyżki płacy minimalnej oraz 13. emeryturę, nie ma w niej zaś likwidacji 30-krotności oraz zamrożenia cen energii dla gospodarstw domowych (przyjęto konserwatywnie, że ceny rosną o 8 proc. rocznie).

Bardzo ważne jest to, co zakłada się dla głównego partnera handlowego Polski, czyli gospodarki niemieckiej – o połowę zrewidowany wzrost PKB z 1,2 proc. do 0,6 proc. w 2020 roku.

– Od ostatniej projekcji mieliśmy pogorszenie perspektyw dla większości gospodarek, nie tylko rozwiniętych, ale również rozwijających się. W szczególności spowolnienie dotyka strefę euro, a przede wszystkim przetwórstwo przemysłowe. W ostatnim czasie dotknęło również budownictwo i niestety również sektor usług notuje niższy wzrost. Wydaje się, że to spowolnienie będzie jednak miało dłuższy charakter. Cały czas mamy niską dynamikę rejestracji nowych samochodów, co wskazuje, że jest to problem nie tylko z ich emisyjnością, ale odwrót od tradycyjnych samochodów napędzanych silnikami Diesla, czy nawet benzynowymi – wyjaśniał Jacek Kotłowski, zastępca dyrektora DAE NBP.

Przy słabnącym otoczeniu zewnętrznym polski wzrost gospodarczy utrzymają dwa czynniki: konsumpcja wewnętrzna oraz wciąż niskie koszty pracy. Te drugie sprzyjają konkurencyjności eksportu. Paradoksalnie spowolnienie w strefie euro sprzyja mu, bo konsumenci częściej wybierają wtedy tańsze polskie produkty.

Jacek Kotłowski mówił, że 15-proc. podwyżka płacy minimalnej podbije w 2020 roku inflację CPI o 0,1 pkt. proc., a w 2021 r. o 0,3 pkt. proc. Dodawał jednak, że niższa presja popytowa zrównoważy wzrost inflacji związany z wyższymi pensjami.

– Ten efekt jest oczywiście zróżnicowany. On dotyczy przede wszystkim usług, zwłaszcza zakwaterowania i gastronomii, częściowo budownictwa, dotyczy ściany wschodniej (…) dotyczy młodych osób, które nie mają dużej pozycji negocjacyjnej w walce o swoje wynagrodzenia. W związku z tym wydaje nam się, że zarówno sam efekt czysto statystyczny płacy minimalnej jak i ewentualne ryzyko rozlania się na pozostałe wynagrodzenia jest umiarkowany, zwłaszcza że podniesienie płacy minimalnej uderza w zyskowność firm i zostaje mniej środków na podwyżki dla innych pracowników – wyjaśniał Jacek Kotłowski.

Ograniczać żądania pracowników powinien także spadek popytu na pracę. Ekonomiści NBP podkreślają, że spadek bezrobocia w ostatnich kwartałach był już niemal wyłącznie zasługą słabnącej demografii, a nie masowego zatrudniania.

„W horyzoncie projekcji dynamika liczby pracujących według BAEL obniży się względem poprzednich lat i ukształtuje się na nieznacznie ujemnym poziomie. Do osłabienia silnego dotychczas popytu na pracę przyczyni się przede wszystkim spowolnienie gospodarcze w kraju” – czytamy w Raporcie o inflacji.

Wciąż jednak w horyzoncie projekcji tempo wzrostu realnych wynagrodzeń przewyższać będzie dynamikę wydajności pracy.

Jak prognozy NBP ocenia rynek?

– Nasze prognozy i PKB i inflacji są nieco niższe, ale zgadzamy się co do tego, gdzie są wątpliwości. Po pierwsze, inwestycje – ten cykl jest bardzo „gładki” i zadajemy sobie pytanie, czy on dalej taki będzie, czy też czeka nas negatywna niespodzianka. Po drugie, konsumpcja. Ona jest wysoka w tym modelu, ale przy założeniu stałej stopy oszczędności, nie można nic innego wyliczyć niż niewielkie opadanie konsumpcji – mówi Marcin Mazurek, analityk mBanku.

– Nasze prognozy wzrostu PKB na 2020 rok są trochę niższe, a na 2021 rok wyraźnie niższe przez bardziej pesymistyczne założenia globalnego wzrostu. O ile NBP prognozuje wzrost z „3” z przodu, to my jesteśmy bliżej „2” z przodu – mówi Jakub Rybacki, ekonomista ING Banku Śląskiego.

Wiele niewiadomych dotyczy także inflacji.

– Inflacja będzie raczej niżej niż w projekcji, szczególnie w drugiej połowie przyszłego roku. Zakładamy, że nie będzie podwyżki cen prądu, wejdzie także pewnie obniżka cen gazu – uważa Marcin Mazurek.

– Podwyżka płacy minimalnej, to nie jest coś, czego efekty łatwo oszacować inaczej niż empirycznie, więc podejrzewam, że wzrost inflacji może być większy niż NBP zakłada. Nie wiemy też, co się będzie działo z cenami uprawnień do CO2, jednak polityka klimatyczna Unii Europejskiej jest restrykcyjna, co ma proinflacyjne konotacje. Projekcja zakłada też podwyżkę cen energii elektrycznej, ale są sygnały, że może nastąpić zamrożenie cen – to by z kolei działało na obniżenie inflacji – dodaje Jakub Rybacki.

– Marek Pielach, Maciej Jaszczuk

Otwarta licencja


Tagi