Zanikająca bieda

Kraje, które osiągnęły w ostatnich dekadach sukcesy w przezwyciężaniu skrajnego ubóstwa, skorzystały na globalizacji – usuwaniu barier w handlu międzynarodowym, przepływach kapitałowych oraz dostępie do nowoczesnych technologii.
Zanikająca bieda

(Envato)

Organizacja zajmująca się ubóstwem – Oxfam – przeprowadziła w kilku krajach badanie pytając, czy w ciągu ostatnich 20 lat udział ludności świata żyjącej w skrajnej biedzie wzrósł czy spadł i w jakiej skali. W Stanach Zjednoczonych prawidłowo odpowiedziało 8 proc. respondentów, w Indiach ponad 20 proc., w Chinach 50 proc. Właściwa odpowiedź brzmi: rozmiary skrajnego ubóstwa zmniejszyły się o połowę.

Tymczasem znaczna większość, zwłaszcza w USA, twierdzi, że rozmiary biedy się powiększyły. To skutek informacji podawanych przez media, które częściej opisują zjawiska negatywne, a nawet tragiczne niż optymistyczne. Nierówności, zwłaszcza jeśli mierzymy je posiadanym majątkiem, rosną, ale jednocześnie w ostatnich dekadach bardzo szybko kurczył się zasięg skrajnego ubóstwa. Od 2015 r. Bank Światowy definiuje skrajne ubóstwo jako dochody i konsumpcję na członka rodziny mniejsze niż 1,90 dolara dziennie. Wcześniej za skrajne ubóstwo uważano dochody i konsumpcję poniżej dolara dziennie. Chodzi przy tym o umowną jednostkę międzynarodową, uwzględniającą parytet siły nabywczej w poszczególnych krajach i inflację.

Ubóstwo w perspektywie historycznej

Bank Światowy publikuje dane dotyczące skrajnego ubóstwa od 1981 r., ale naukowcy zrekonstruowali informacje na temat standardów życia w bardziej odległej przeszłości.

W 1820 r. ogromna większość ludzi na świecie żyła w skrajnym ubóstwie, a tylko niewielka elita miała wyższy standard życia. Wzrost gospodarczy w ciągu ostatnich 200 lat całkowicie zmienił sytuację, mimo że w tym czasie światowa populacja zwiększyła się 7-krotnie. Wbrew pesymistycznym prognozom Thomasa Malthusa, prezentowanym na początku XIX w., dochody i konsumpcja (w tym konsumpcja żywności) na świecie rosły szybciej niż rosła liczba ludności. Stabilny wzrost gospodarczy został uruchomiony dzięki uwolnieniu gospodarki z ograniczeń narzucanych przez rządy feudalne – najpierw w Wielkiej Brytanii i Niderlandach, potem w całej Europie Zachodniej, wreszcie w większości krajów świata.

Proces wychodzenia z ubóstwa – dostęp do artykułów pierwszej potrzeby, takich jak żywność, mieszkanie, odzież i energia – postępował w miarę uprzemysławiania i wzrostu produktywności.

Według François Bourguignon i Christiana Morrisson, którzy opublikowali w 2002 roku artykuł „Nierówność wśród obywateli świata: 1820 – 1992” („American Economic Review”), w 1950 r. tylko nieco ponad 1/4 ludności świata żyła powyżej poziomu skrajnego ubóstwa.

Dane Banku Światowego z 1981 r., oparte na badaniach budżetów domowych, pokazują, że w skrajnym ubóstwie żyło 44 proc. światowej populacji. W kolejnych latach udział ludzi skrajnie biednych na świecie spadł szybciej niż kiedykolwiek wcześniej w historii. W ciągu 32 lat udział osób żyjących w skrajnym ubóstwie obniżył się czterokrotnie, osiągając w 2013 r. poziom poniżej 11 proc. W 2015 r. w skrajnym ubóstwie żyło mniej niż 10 proc. ludności świata.

Spójrzmy na te dane w liczbach bezwzględnych. W 1820 r. na świecie było niewiele ponad 1,1 mld ludzi, z czego ponad miliard żyło w skrajnym ubóstwie. W ciągu następnych 150 lat spadek ubóstwa nie był wystarczająco szybki, aby zrównoważyć gwałtowny wzrost liczby ludności na świecie. O ile w 1910 r. żyło na świecie 1,75 mld osób, z czego 1,44 mld (82 proc.) w skrajnym ubóstwie, o tyle w 1970 r. żyło 3,69 mld osób, z czego w skrajnym ubóstwie 2,22 mld osób (60 proc.).

Od około 1970 r. żyjemy jednak w świecie, w którym wzrasta liczba osób nie będących biednymi, a liczba ubogich spada. W 1980 r. w skrajnym ubóstwie żyło 2 mld osób, w 1990 r. 1,96 mld, w 2000 r. 1,75 mld, w 2008 r. 1,26 mld, w 2015 r. 705 mln.

W latach 1990 – 2008, każdego dnia ze skrajnego ubóstwa na całym świeci wydobywało się 107 tys. osób. Od 2008 r. tempo likwidacji skrajnego ubóstwa przyspieszyło i każdego dnia powyżej linii skrajnego ubóstwa wydobywało się 217 tys. osób. Dla bogatych krajów był to okres kryzysu finansowego, recesji, a potem stagnacji. Ale kraje najuboższe rosły szybciej niż kiedykolwiek wcześniej.

Ośrodki nędzy w świecie

Mimo szybkiego kurczenia się obszarów skrajnego ubóstwa na świecie, nawet w niektórych krajach wysokorozwiniętych zjawisko to się utrzymuje i dotyczy zwykle osób wykluczonych – nie radzących sobie w rozwiniętym społeczeństwie, żyjących na marginesie. W bogatych Stanach Zjednoczonych osób takich jest około 4 mln, dwa razy więcej niż we wciąż ubogim Wietnamie. Zjawiska tego nie należy lekceważyć, ale jednocześnie należy doceniać postęp, jaki w ostatnich dekadach dokonał się w krajach zaliczanych do Trzeciego Świata.

Bank Światowy, który bada rozmiary ubóstwa, nie dostarcza informacji o niektórych krajach, takich jak Filipiny, mające ponad 100 mln ludności, Somalia czy Afganistan. Nie wszystkie dane są jednakowo aktualne, a podawany procent ludzi żyjących za mniej niż 1,90 dol. dziennie jest, zwłaszcza w krajach afrykańskich, mocno przybliżony. Niemniej z danych Banku Światowego można wyciągnąć ważne wnioski.

Wciąż największa liczba osób o dochodach na głowę mieszkańca niższych niż 1,9 dol. dziennie żyje w Indiach, które są drugim po Chinach najbardziej ludnym krajem świata, a do 2030 r. staną się krajem najludniejszym. Ponad 20 proc. społeczeństwa hinduskiego żyje w skrajnym ubóstwie. Kolejne miejsca zajmują dwa ludne kraje Afryki: Nigeria i Demokratyczna Republika Konga.

Skrajne ubóstwo jest największym problemem w krajach Afryki. W niektórych (Kongo, Burundi, Madagaskar), przekracza 70 proc. i nie następuje poprawa. Wynika to często z lokalnych wojen – np. w Demokratycznej Republice Konga lub konfliktów na tle religijnym – jak w Nigerii.

Niektóre najuboższe kraje znajdują się w stanie, który ekonomiści zajmujący się rozwojem (np. Jeffrey Sachs) nazywają „pułapką ubóstwa”. Dotyczy to między innymi takich państw jak: Madagaskar, Czad, Senegal. Dochody ludności są zbyt niskie, by możliwe były oszczędności i inwestowanie, a tym samym nie ma warunków do rozpoczęcia procesu stabilnego wzrostu. Problemem może być też brak bodźców do zmiany stylu życia i niepewność, spowodowana brakiem stabilnych instytucji państwa. Ekonomiści rozwoju mają różne, czasami sprzeczne teorie, dotyczące strategii wydobycia się kraju ze skrajnego ubóstwa, a także najlepszych sposobów pomagania krajom ubogim. Fakt, że wielu krajom w ostatnich dziesięcioleciach udało się przejść od etapu skrajnego ubóstwa do względnego dobrobytu pokazuje, że „pułapka ubóstwa” nie jest stanem niemożliwym do przezwyciężenia.

Luka się kurczy

Pomiędzy rokiem 1990 a 2015 ze skrajnego ubóstwa wydobyło się 700 mln obywateli Chin, 125 mln Hindusów, 91 mln mieszkańców Indonezji, 55 mln Pakistańczyków, 32 mln Wietnamczyków, 20 mln mieszkańców Bangladeszu, 6 mln Etiopczyków. We wszystkich tych krajach w ostatnich 25 latach utrzymywał się bardzo wysoki przyrost naturalny.

Niestety, liczba mieszkańców żyjących za mniej niż 1,90 dol. dziennie wzrosła o ponad 30 mln w Demokratycznej Republice Konga i o około 50 mln w Nigerii. Te kraje również wyróżniają się wysokim przyrostem naturalnym, któremu jednak nie towarzyszy odpowiednio wysoki wzrost gospodarczy.

Jedną z miar ubóstwa, jest tzw. „luka ubóstwa”. Mierzy przeciętny dystans między dochodami gospodarstw domowych będących poniżej granicy ubóstwa (w badaniach Banku Światowego 1,90 dol. dziennie) oraz granicą ubóstwa. Miara przyjmuje wartość 0 jeżeli w badanej populacji nie ma ubogich gospodarstw domowych oraz wartość 1 (lub 100 proc.), gdy dochody wszystkich gospodarstw domowych, będących poniżej granicy ubóstwa wynoszą zero.

Zmiana w czasie tego miernika pokazuje postęp lub regres dotyczący zakresu ubóstwa. Jeżeli luka maleje, to znaczy, że osoby najbiedniejsze stają się nieco bogatsze, choć wciąż pozostają poniżej linii 1,90 dol. dziennej konsumpcji. W całym świecie luka ubóstwa zmniejszyła się z 18 proc. w 1981 r. do 3,1 proc. w 2015 r. To znaczy, że w 1981 r. najuboższym brakowało średnio 18 proc. do przekroczenia linii skrajnego ubóstwa, w 2015 r. tylko 3,1 proc.

Największe znaczenie miało zamknięcie luki w krajach najbardziej ludnych. W Chinach w 1990 r. luka ubóstwa wynosiła 24 proc., w 2015 r. 0,2 proc. W Indiach w 1983 r. luka wynosiła 17,1 proc., w 2011 r. 4,3 proc. W Indonezji wskaźniki te wynosiły odpowiednio: 27,5 proc. w 1984 r. i 0,9 proc. w 2017 r., w Pakistanie 20,6 proc. w 1987 r. i 0,5 proc. w 2015 r., w Bangladeszu 11,3 proc. w 1991 r. i 2,7 proc. w 2016 r., w Brazylii 11,3 proc. w 1983 r. i 1,2 proc. w 2015 r., w Etiopii 26,6 proc. w 1995 r. i 7,7 proc. w 2015 r.

Luka ubóstwa wciąż pozostaje znaczna w kilkunastu krajach afrykańskich, które nie zaczęły jeszcze wydobywać się ze skrajnej biedy: w Demokratycznej Republice Konga wynosi 39,2 proc. (2012 r.), w Nigerii 21,9 proc. (2009 r.), w Burundi 13,3 proc. (2013 r.), na Madagaskarze 39 proc. (2012 r.).

Globalizacja ważniejsza niż nierówności

W wielu krajach wydobywających się ze skrajnego ubóstwa rosły nierówności. W Chinach wskaźnik Giniego, pokazujący rozkład dochodów, wynosi ok. 45 proc. (w 2007 r. sięgnął 50 proc., a w ostatnich latach spada), gdy na początku lat 80. XX w. był niższy niż 30 proc. W krajach Unii Europejskiej na ogół nie przekracza 35 proc.

Wzrost nierówności jest naturalną konsekwencją szybkiej industrializacji, która jest elementem strategii wychodzenia ze skrajnego ubóstwa. W Chinach, Wietnamie, Bangladeszu (a wcześniej w Japonii, Korei, Tajwanie) miliony ludzi przechodziło z rolnictwa do przemysłu, gdzie produktywność, a tym samym zarobki były znacznie wyższe. Rosła więc rozpiętość między zarobkami w miastach i na wsi. Próba wyrównania dysproporcji dochodowych w pierwszym etapie szybkiego wzrostu, np. poprzez nakładanie wysokich podatków i redystrybucję, zapewne zahamowałaby wzrost PKB.

Kraje, które osiągnęły w ostatnich dekadach sukcesy w przezwyciężaniu skrajnego ubóstwa skorzystały na globalizacji – usuwaniu barier w handlu międzynarodowym, przepływach kapitałowych oraz dostępie do nowoczesnych technologii. Przykładem są Indie, które przez kilkadziesiąt lat próbowały dokonać industrializacji, naśladując gospodarkę planową ZSRS i chroniąc własny przemysł przed konkurencją zagraniczną. Tempo wzrostu 3,5 – 4 proc. rocznie przy bardzo wysokim przyroście naturalnym nie pozwalało na wyrwanie się ze skrajnej biedy. Wybitny indyjski ekonomista Raj Krishna sformułował pojęcie „hinduskie tempo wzrostu”, oznaczające wzrost na poziomie stagnacji. W obliczu nieuchronnego bankructwa kraju na początku lat 90. przeprowadzono reformy, polegające na otwarciu gospodarki na inwestycje zagraniczne, stworzeniu zdrowego rynku kapitałowego, zniesieniu tysięcy ograniczeń, krępujących krajowe firmy, prywatyzacji i naprawy finansów publicznych. Zagraniczni inwestorzy uzyskali prawo do większości udziałów w indyjskich przedsiębiorstwach. Rząd zredukował cła do poziomu akceptowanego przez WTO i zniósł kwoty importowe. Rupia stała się walutą wymienialną. W 1994 r. zaczęła swą działalność elektroniczna Giełda Narodowa (National Stock Exchange), jedna z najbardziej nowoczesnych w Azji.

Nie wszystko się udało. Wciąż bardzo sztywne są przepisy dotyczące zatrudnienia. Indie przegrywają w rankingach krajów przyjaznych dla biznesu z większością państw Azji Wschodniej. Ale i tak efekty rynkowych reform przyszły szybko. Już w 1993 r. wzrost przekroczył 5 proc., a w kolejnych latach było jeszcze lepiej. Średni wzrost PKB w okresie 2001 – 2017 wyniósł 7,2 proc. W ostatnich latach Indie rosną szybciej niż Chiny, których gospodarka jest napędzana rosnącym długiem.

Wśród krajów afrykańskich najszybsze tempo wzrostu PKB i PKB przypadające na mieszkańca utrzymuje od lat Etiopia. Od początku wieku jej ludność wzrosła o 36,5 mln (z 68,5 mln do 105 mln), a PKB powiększył się ponad 7-krotnie, co pozwoliło zwiększyć PKB na głowę mieszkańca z 527 dol. w 2001 r. do 1900 dol. w 2017 r. – z uwzględnieniem siły nabywczej. W 2001 r. Etiopia była po Demokratycznej Republice Konga i Mozambiku najbiedniejszym krajem na świecie. W 2017 r. była 17-tym  najbiedniejszym krajem świata. W ostatnich siedmiu latach była drugim, po Turkmenistanie, najszybciej rozwijającym się krajem świata.

MFW prognozuje, że w 2018 r. Etiopia osiągnie wzrost 8,5 proc. – jeden z najwyższych na świecie, a do 2025 r. może znaleźć się w grupie krajów o średnich dochodach. Etiopia stosuje strategię gospodarczą podobną jak wcześniej stosowały kraje Azji Wschodniej. Przyciąga inwestycje zagraniczne i rozwija przemysł pracochłonny, konkurując bardzo niskimi kosztami robocizny. Swoje ośrodki produkcyjne otworzyły w Etiopii firmy odzieżowe: H&M, Guess, J.Crew, Naturalizer. Jak na warunki afrykańskie kraj ma stabilną władzę i zapewnione są prawa obywatelskie. Z podobnie niskiego poziomu swój rozwój gospodarczy zaczynała Korea Południowa i Tajwan, dziś będące w czołówce krajów przemysłowych. Przykład Etiopii pokazuje, że żaden kraj nie jest skazany na skrajną biedę, jeśli prowadzi rozsądną politykę gospodarczą i społeczną.

(Envato)

Tagi