Żywoty i idee wielkich myślicieli

O Narodzinach współczesnej ekonomii Marka Skousena (podtytuł „Żywoty i idee wielkich myślicieli”) Milton Friedman napisał: „Książka dowcipna i akuratna,… to będzie bestseller”. Greg Mankiw z Harvardu, autor jednego z najpopularniejszych podręczników ekonomii dodał: „Lektura fascynująca i prowokująca wbrew temu, co się o ekonomii sądzi”.
Żywoty i idee wielkich myślicieli

(autor: Mark Skousen. Wydawnictwo Fijorr)

Pochlebnie wypowiadali się także historycy ekonomii, choć przecież Skousen jest ich konkurentem. A w magazynie „Foreign Affairs” recenzent tak podsumował: „Równie fascynująca, co doprowadzająca do pasji”. W sieci można znaleźć także i krytyczne oceny (choć znacznie mniej). Wśród nich znalazłem i taką pióra Davida Gordona z… Instytutu Misesa, kultywującego szkołę austriacką: „Choć książka czyta się dobrze, to jednak czuję się w obowiązku ostrzec przed nią. To jest nieszczęście. Skousen nie czuje historii i myli istotne wydarzenia”.

Mark Skousen jest wykładowcą akademickim, autorem wielu książek ekonomicznych, inwestorem i analitykiem, twórcą i organizatorem Festiwalu Wolności w Las Vegas, libertarianinem i ekonomistą szkoły austriackiej. Jednym z talentów tej renesansowej postaci jest zdolność wykładania ekonomii w sposób zrozumiały dla uczniów starszych klas ogólniaka, a interesujący dla doktorów nauk.

Skousen może, jak widać,  doprowadzać do pasji tak samo etatystów, keynesistów, socjalistów i wszelkich innych przeciwników wolnego rynku, jak i „Austriaków”. Wszyscy powinni jednak oddać autorowi, że pisząc swoje dzieło utrzymuje sensowne proporcje pomiędzy różnymi kierunkami w ekonomii. Podczas gdy w wielu podręcznikach pisanych z pozycji keynesowskich czy socjalistycznych o zwolennikach wolnego rynku, szkole austriackiej, czy monetarystach nie ma ani słowa. Tu autor docenia wiedzę Marksa, innowacyjność Keynesa i część osiągnięć intelektualnych Ricardo, nawet gdy się z nimi fundamentalnie nie zgadza.

Czytelnik zaś – ten nie zajmujący się profesjonalnie historią myśli ekonomicznej, lecz po prostu ciekawy świata – będzie wdzięczny, że Skousen dostrzega także dziesiątki postaci dla historii ekonomii ważnych, ale dziś mniej znanych lub wręcz zapomnianych. Przy czym zręcznie łączy ekonomię (w tym nawet „twardą” teorię) z anegdotami i pikantnymi szczegółami z życia osobistego. Niektórych to drażni. Mnie też początkowo drażniła wielka liczba dodatkowych, często personalnych ramek (czasem na dwie strony) rozbijających narrację. Potem przyzwyczaiłem się. A na koniec polubiłem.

Tyle o warsztacie. Teraz o meritum. Zacznijmy od końca, czyli od aktualnego kryzysu. Wydanie polskie i jego podstawa – amerykańskie z 2009 roku – stosunkowo niewiele mówią o kryzysie lat 2007-2008. Wydaje się jednak, że nie z powodu braku czasu i miejsca. To raczej świadome podejście autora. Otóż kryzysy były, są i będą. Za kryzysy odpowiadają bowiem w ogromnej mierze ułomne rządy, władze i banki centralne. Ale ostatni kryzys, wbrew temu co się mówi, nie trwa sześciu lat. Trwał w istocie dwa lata, a od trzech lat Ameryka rozwija się, rok w rok notując wzrost gospodarczy, niższy niż kiedyś, ale jednak wzrost. Skousen nie demonizuje tego, co się działo w ostatnich latach, przeciwnie, przywraca właściwą miarę.

Dystans ten jest charakterystyczny dla całej książki. Skousen mierzy znaczenie poszczególnych postaci dla rozwoju myśli ekonomicznej nie patrząc na nazwisko i opinię innych autorów, lecz na to, co delikwent miał do powiedzenia. Dlatego pisze nie tylko o powszechnie znanych postaciach jak Smith, Keynes, Hayek czy Friedman. Pisze także o dziesiątkach innych fascynujących ekonomistów z XVIII, XIX i początku XX wieku, mniej znanych poza hermetycznym środowiskiem fanów wolnego rynku. Od protoplastów poczynając (m.in. Monteskiusza) przez Franklina, Saya, Bastiata, Misesa, Wicksella do Rothbarda. Obok nich pojawiają się postaci z drugiego końca spektrum poglądów m.in. Paul Samuelson i Joan Robinson. Bo Skousen jest po prostu uczciwy. Nie kryjąc sympatii dla idei libertariańskich i wolnorynkowych, dyskutuje i opisuje wszystkie istotne szkoły ekonomii.

Metodę Skousena i jego umiejętność prowadzenia klarownego i syntetycznego wywodu najlepiej pokazać na przykładzie. Rozdział „Szaleństwo Marksa: wejście ekonomii w nowy wiek ciemności” liczy ponad 45 stron. Zawiera barwnie przedstawiony życiorys, osobiste refleksje na temat zdumiewającej fascynacji Marksem i jego fałszywymi teoriami, opisuje wszechstronność i płodność intelektualną bohatera, a także dostarcza licznych anegdot na temat antysemityzmu Marksa, uwielbienia dla satanicznych poematów, zaciekawienia frenologią i autodestrukcją (Marks napisał nawet książkę o samobójstwach).

Potem mamy osiem solidnych stron syntetycznie omawiających poglądy ekonomiczne Marksa. A następnie krótki rozdzialik pokazujący, które przepowiednie twórcy „Kapitału” kompletnie się nie sprawdziły. Stopa zysku nie spadła, nie nastąpiła pauperyzacja klasy robotniczej, płace wzrosły znacząco ponad poziom przeżycia, nie nastąpił wzrost koncentracji przemysłu, rewolucja socjalistyczna nie okazała się nieunikniona, a utopijne społeczeństwa socjalistyczne nie stały się obszarami rozkwitu. No nieszczęście za nieszczęściem.

Po czym Skousen już kilka stron dalej pisze solidny akapit o tym, co zostało z marksizmu. Okazuje się, że całkiem sporo – determinizm ekonomiczny, kwestia klas społecznych, problem alienacji pracy, nierówności majątkowych, chciwości, oszustw i materializmu. Ba, na zakończenie rozdziału gęstego jak czekolada w płynie, mamy nawet ramkę o próbach reanimacji marksizmu. Wszystko na niespełna 50 stronach, ze sporą liczbą ilustracji z epoki.

Takich rozdziałów jest 17. Popatrzmy jak Skousen syntetyzuje osiągniecia szkoły austriackiej. Po pierwsze – umieszczenie konsumenta w roli suwerena determinującego działalność produkcyjną, czyli konsument jako źródło wartości. To popyt a nie czas pracy, czy koszt produkcji, determinują strukturę i kształtowanie się cen. Po drugie analiza marginalna stanowiąca podstawę współczesnej mikroekonomii. Po trzecie Menger i jego uczniowie pokazali, że wartość jest w pełni zależna od pragnień konsumentów i producentów, że płace, renty, stopa procentowa oraz zyski określane są przez subiektywne wartościowanie konsumentów i użytkowników. Można napisać prosto i zrozumiale? Można.

A Bohm-Bawerk? Kto pamięta, że istniał taki ekonomista, który bodaj jako pierwszy skutecznie podważył tezę Marksa, że robotnikom należy się pełna wartość produktu, który wytwarzają. Bohm-Bawerk użył dwóch argumentów uzasadniających fakt, że dochody z oprocentowania i zyski jak najbardziej sprawiedliwie wracają do kapitalistów.

Po pierwsze argument czekania. Kapitaliści powstrzymują się od bieżącej konsumpcji inwestując w dobra kapitałowe i produkcyjne – dochód w postaci procentu od kapitału wynika właśnie z tego „oczekiwania” obecnego we wszystkich obszarach życia gospodarczego i jest „w pełni uzasadnionym wynagrodzeniem kapitalistów i inwestorów”. Robotnicy zaś nie muszą czekać, dostają wynagrodzenie i mogą je natychmiast skonsumować.

Po drugie, przedsiębiorcy i kapitaliści podejmują ryzyko: „Łączą ze sobą czynniki produkcji, ziemię, pracę i kapitał celem wytworzenia produktów konkurujących na rynku, produktów które przyniosą zysk albo stratę”. Wynajęci robotnicy nie podejmują takiego ryzyka. „Rynek wynagradza ryzyko znaczną częścią wartości produktu w postaci zysków i dochodu z oprocentowania”. Można klarownie i treściwie? Można.

A potem Veblen, dziwak nad dziwakami, Weber – z wizją tragiczną współczesnego kapitalizmu, gdyż obawiał się, że biurokraci i klasa próżniacza zdominują klasę przedsiębiorców niszcząc żywotność kapitalizmu, Schumpeter – spec od kreatywnej destrukcji, który pokolenie później wyrażał weberowskie obawy…

Książka ma 17 rozdziałów, każdy poświęcony przede wszystkim jednej postaci (ew. szkole ekonomicznej), ale w każdym rozdziale tych postaci pojawia się więcej, czasem nawet kilkanaście. Z ogromną swadą autor pokazuje dlaczego są ważne, co jego bohaterowie wnieśli do rozumienia świata, gospodarki i ekonomii, dlaczego zostali niesłusznie zapomniani. Ale też jakimi byli ludźmi, jakie mieli przywary i słabości, jakie charaktery (czasem dość paskudne).

Ponad 600 stron pysznego czytadła. I nawet jeśli prawdą jest, że autor czasem się myli, zmienia daty lub abstrahuje od chronologii, to jest to rzecz bardzo wciągająca, w sam raz na dwa letnie ciepłe wieczory.

A swoją drogą bogactwo intelektualne myślicieli XVIII, XIX, no powiedzmy, jeszcze dwóch trzecich XX wieku, jest niezwykłe. I jest coś równie zasmucającego, że ostatnie 40 lat nie przyniosło, jak się wydaje, żadnej wybitnej szkoły ekonomicznej, żadnej przełomowej teorii, żadnej istotnej empirii, poza być może Kahnemanem. Ba, nazwisko Kahnemana nie pada w książce i mam niejasne podejrzenie, że nie jest to przypadek. Skousen w gruncie rzeczy ostatnie lata dość zręcznie zbywa kilku nazwiskami i faktami nie wdając się ani w szczegóły, ani w anegdoty. Krugman, Stiglitz, a może oberekonomiści MFW typu Blancharda czy Johnsona jako wielcy myśliciele? Wolne żarty.

OF

(autor: Mark Skousen. Wydawnictwo Fijorr)

Otwarta licencja


Tagi