Autor: Paweł Dobrowolski

ekonomista i ekspertem Instytutu Sobieskiego

Na uczelnie wydajemy wystarczająco dużo pieniędzy

Ile w Polsce wydajemy na uczelnie wyższe? W sam raz! Jest to sprzeczne z powszechnym odczuciem. Jednak dane n/t finansowania uczelni wyższych w Polsce nie mogą być bardziej jednoznaczne: na uczelnie wydajemy ani mało, ani dużo,  po prostu przeciętnie.

W stosunku do naszej zamożności i liczby studiujących finansowanie uczelni jest… przeciętne.  Poniżej ilustruje to suma publicznych i prywatnych nakładów na uczelnie wyższe w proporcji do PKB na głowę jednego studiującego:

pd1

Daną którą najczęściej szermuje profesura to albo nakłady publiczne na uczelnie jako procent PKB albo wręcz absolutne liczby wyrażone w euro czy dolarach. Jedna i druga nie uwzględnia różnic pomiędzy poszczególnymi państwami. W miarę poprawne porównanie nakładów pomiędzy różnymi krajami powinno uwzględniać różnice w ilości osób w wieku studenckim i zamożności poszczególnych państw.  Miernikiem najlepiej spełniającym oba te kryteria są nakłady na jednego student jako procent PKB na głowę, które widzisz powyżej.

Podobnie jest gdy zerkniesz na procent środków publicznych wydawany na uczelnie wyższe. Obrazuje on wydatki w stosunku do możliwości finansowych państwa. I cóż? Finansowanie uczelni w Polsce jest… przeciętne:

pd2

Źródło: OECD Education Indicators

Skąd więc powszechne mniemanie o tym, że wydajemy za mało?  Znam trzy wytłumaczenia. Po pierwsze uczelnie wyższe w Polsce czeka rzeź. Dyskusja o finansowaniu uczelni w Polsce jest wyciem, które ma rzeź oddalić. Spada liczba osób młodych. A udział osób studiujących już nie będzie tak rósł jak kiedyś:

pd3

Źródło: Główny Urząd Statystyczny

Nawet jeśli państwowym uczelniom uda się uniknąć rzezi, bo utrzymają wyłączność na państwowe dotacje to jest nie do pomyślenia, by przy spadku studentów, który nas czeka oraz nadchodzącym kryzysie finansów publicznych udało się utrzymać obecny poziom dotowania szkół wyższych.

Po drugie ogrom kasy jest po prostu marnowany. O przydziale pieniędzy publicznych decyduje polityczna siła publicznych ośrodków akademickich. Uczelnie państwowe są dysponentem przywileju studiowania za darmo finansowanego przez podatnika. Przywileju rozdawanego przez państwo za pośrednictwem uczelni. Dlatego właśnie w Polsce student jest petentem, a nie klientem.  Nie ma w Polsce prawdziwej konkurencji o najlepszego studenta.  A bez niej uczelnie nie będą inwestować w jakość i prestiż. Nie podoba się studentowi, że wykładowca notorycznie się spóźnia, regularnie nie pojawia się na wykładach, lub zwyczajnie przynudza? A to niech idzie sobie gdzie indziej. Minister i tak da uczelni pieniądze na dalsze funkcjonowanie. A chętni na darmowe studia jak na każdy darmowy towar zawsze się znajdą.

Kasa prywatna też jest wydawana nieefektywnie.  W Polsce dwie ustawy i kilkaset rozporządzeń określają co, kto i jak może uczyć. Nie ma naturalnego dostosowania do potrzeb studenta-klienta.  Jest  za to w ramach tych ograniczeń konkurencja o wydanie dyplomu najniższym kosztem.

Po trzecie, gdy większość kasy jest pozyskiwana na mocy politycznej decyzji naturalnym jest, że profesorowie, doktorowie i cały przemysł uczelniany tworzy presje krzycząc o braku środków.

pd1
pd1
pd2
pd2
pd3
pd3

Tagi