Autor: Marek Pielach

Dziennikarz Obserwatora Finansowego, specjalizuje się w makroekonomii i finansach publicznych

Niemcy pomogą strefie euro gdy zaczną więcej kupować

Niemcy potrzebują więcej wzrostu i wyższej inflacji, aby uniknąć ześlizgiwania się strefy euro na terytorium deflacyjne. Dopiero gdy władze w Berlinie przeprowadzą reformy podażowe możemy dokończyć unię bankową i myśleć o przynajmniej minimalnym elemencie unii fiskalnej – uważa Guntram Wolff, dyrektor think-tanku Bruegel.

Niemcy pomogą strefie euro gdy zaczną więcej kupować

Guntram Wolff (Fot. Eryk Kazanowski/NBP)

Obserwator Finansowy: Martin Wolf, mając na myśli Niemcy napisał, że duży kraj z wielką nadwyżką na rachunku obrotów bieżących nie tylko eksportuje produkty. On eksportuje także bankructwa i bezrobocie, szczególnie jeśli w przepływie kapitału jego partnerów dominuje zadłużenie krótkoterminowe. Czy zgadza się pan z tak ostrą oceną?

Guntram Wolff: Nie podzielam tej oceny. Popatrzmy gdzie naprawdę trafia nadwyżka Niemiec. W tej chwili już nie do krajów południa strefy euro, ale na rynek globalny, w coraz większym stopniu do Azji. Mimo to jestem przekonany, że Niemcy potrzebują  głębokich reform, zwiększających wzrost. Ten zwiększony wzrost powinien wynikać z reform podażowych i zwiększenia udziału sektora usług w całej gospodarce.

Jakie reformy ma pan na myśli?

Rekomendowałbym niemieckiemu rządowi aby zliberalizował gospodarkę, szczególnie w tych sektorach, które dziś są mocno regulowane. Biznes musi radzić sobie z wieloma zezwoleniami, wiele zawodów jest zamkniętych. Reforma po stronie podażowej powinna wyzwolić reakcję po stronie popytowej i przyczynić się do większego wzrostu. Co najważniejsze większy niemiecki popyt na towary z zewnątrz powinien pomóc w przezwyciężeniu recesji w całej strefie euro.

Czy najbardziej obecnie prawdopodobna kolacja CDU z SPD może te reformy zrealizować?

Niewątpliwie jeśli by sobie tego życzyła, ale na razie wciąż nie znamy jej planów. Teraz jesteśmy świadkami negocjacji koalicyjnych i wciąż mamy więcej pytań niż odpowiedzi. Nie wiadomo jaka będzie polityka wobec sektora energetycznego, kto stanie na czele ministerstwa gospodarki, jak będzie ono powiązane z ministerstwem środowiska, czy potrzebujemy ministerstwa energii. Decyzje w każdej z tych spraw będą wpływać na kształt przyszłej polityki gospodarczej Niemiec.

Najwięcej mówi się o zwiększeniu płacy minimalnej, którego chce SPD.  Uważam, że lepszym rozwiązaniem byłoby skoncentrowanie się na reformach podażowych i liberalizacji rynku, bo to mogłoby przynieść także wzrost płac.

Czy te reformy podażowe w Niemczech wystarczą aby trwale przezwyciężyć kryzys w strefie euro?

Nie, nie są wystarczą, ale są ważnym elementem tego procesu. Ciężko sobie wyobrazić trwałe wyjście z kryzysu bez zmian w największej gospodarce w Europie. Niemcy potrzebują więcej wzrostu i wyższej inflacji, aby uniknąć ześlizgiwania się strefy euro jako całości na terytorium deflacyjne. Z deflacją na południu Europy stabilność zadłużenia może stać się iluzoryczna, a niestabilny dług np. włoski będzie praktycznie niemożliwy do zarządzania.

Zatem potrzebujemy aby inflacja w Niemczech była wyraźnie wyższa niż 2 proc. po to aby inflacja w całej strefie euro mogła osiągnąć 2 proc. To jest absolutnie kluczowe. Wtedy możemy dokończyć unię bankową i możemy myśleć o przynajmniej minimalnym elemencie unii fiskalnej.

George Soros uważa, że główną wadą projektu euro jest brak uwspólnotowienia długów, a co za tym idzie jedynym długoterminowym rozwiązaniem mogą być euroobligacje. Podziela pan tę opinię?

Zgadzam się, że kryzys w strefie euro nie byłby tak duży, gdybyśmy od początku mieli euroobligacje, ale teraz ich wprowadzenie jest prawie niemożliwe. Nie można mieć wiarygodnych euroobligacji bez unii fiskalnej, z wszystkimi jej politycznymi konsekwencjami takimi jak centralna władza fiskalna i być może nawet europejski skarb państwa. To oczywiście wymaga najpierw prawdziwej unii politycznej i zmiany traktatów.

Gdybyśmy wprowadzili euroobligacje bez tych elementów, one by nie zadziałały. Po pierwsze rynki by im nie ufały, po drugie osłabiłyby motywację do reform strukturalnych w wielu krajach. Nie sądzę więc, że euroobligacje są tym czego nam najbardziej potrzeba. Właściwa kolejność jest taka: reformy podażowe w Niemczech, potem dokończenie unii bankowej, a następnie pewien kontrolowany element transferów z rdzenia strefy euro do jej peryferii.

Niemcy mają jednak wiele wątpliwości związanych z unią bankową. Czy poprą jej wiarygodny kształt – ze wspólnym mechanizmem likwidacji banków?

Single Resolution Mechanism jest wykonalny i Rada Europejska właśnie potwierdziła, że chce, aby nabrał gotowości operacyjnej. To jednak wymaga jeszcze wiele pracy, nie tylko w Niemczech, bo to skomplikowane zagadnienie.

Kluczowa jest dla mnie gotowość krajowych systemów politycznych do zrezygnowania z kontroli nad bankami, gotowość do przesunięcia tej kontroli z poziomów narodowych na poziom strefy euro. To oznacza rewolucję dla polityków – koniec z kreowaniem narodowych championów, koniec z bankową polityką przemysłową i bliskimi związkami między krajowymi bankami a krajową polityką.

Rozmawiał Marek Pielach

Guntram Wolff jest dyrektorem brukselskiego think-tanku Bruegel, a także członkiem rady analiz ekonomicznych działającej przy premierze Francji. Przedtem pracował w Komisji Europejskiej, był ekonomistą niemieckiego banku centralnego, a także doradcą w Międzynarodowym Funduszu Walutowym.

OF

Guntram Wolff (Fot. Eryk Kazanowski/NBP)

Otwarta licencja


Tagi