Autor: Milena Kabza

Dr nauk ekonomicznych, pracuje w NBP

Rynki finansowe oderwane od rzeczywistości

Podczas trwającej pandemii i związanych z nią skutków gospodarczych entuzjastyczna reakcja rynków finansowych może dziwić. Mimo, że dynamikę giełd można częściowo wyjaśnić, to jednak okazuje się, że powiązania między cenami akcji a warunkami gospodarczymi są w najlepszym przypadku luźne.
Rynki finansowe oderwane od rzeczywistości

(©Envato)

Historia finansów jest pełna burzliwych momentów: od krachów na Wall Street w 1929 i 1987 r. (w „czarny poniedziałek” ceny akcji spadły o ok. 20 proc.), po azjatycki kryzys finansowy w 1997 r., bankructwo Rosji w 1998 r., bańkę internetową w 1999 roku, czy też upadek Lehman Brothers w 2008 roku. Każde z tych wydarzeń było kulminacją pewnych tendencji na rynkach giełdowych.

Od początku pandemii zachowanie inwestorów na rynkach akcji można uznać za niezwykłe. Rynki akcji w gospodarkach rozwiniętych doświadczyły gwałtownej, ale krótkotrwałej bessy do 23 marca tego roku, po czym nastąpiło ożywienie, które znacząco wyeliminowało odnotowane straty w ciągu kolejnych kilkunastu tygodni. W szczególności między 19 lutego a 23 marca amerykański indeks S&P500 stracił jedną trzecią wartości, ale później rozpoczęła się seria wzrostów, która doprowadziła do odzyskania strat. Katalizatorem dla wzrostów była informacja, że Rezerwa Federalna będzie kupować obligacje korporacyjne – także o niższym ratingu, pomagając zwłaszcza dużym firmom w finansowaniu ich zadłużenia.

Na giełdzie amerykańskiej trwają wzrosty, a indeks S&P 500 bije historyczne rekordy.

W ostatnim czasie na giełdzie amerykańskiej trwają wzrosty, a indeks S&P 500 bije historyczne rekordy. Akcje pięciu firm technologicznych – Alphabet, Amazon, Apple, Facebook i Microsoft – napędzają wzrost S&P 500 (stanowią obecnie około jedną piątą tego indeksu). Atrakcyjne w ostatnich miesiącach stały się również sektory łączności i farmaceutyczny.

Giełda to nie gospodarka

Ze względu na to, że obecny kryzys gospodarczy jest najgorszy od czasu Wielkiego Kryzysu, a jego konsekwencje mogą dotyczyć najbliższych około 40 lat, reakcja rynków akcji może zastanawiać. Wydaje się, że od początku obecnego kryzysu ceny akcji oderwały się od rzeczywistości kryzysu pandemicznego.

Jak zauważył noblista Paul Krugman w kwietniu tego roku: „ilekroć są rozważane ekonomiczne konsekwencje cen akcji, tylekroć należy pamiętać o trzech zasadach. Po pierwsze, giełda to nie gospodarka. Po drugie, giełda to nie gospodarka. Po trzecie, giełda to nie gospodarka. Oznacza to, że związek między notowaniami giełdowymi – w dużej mierze napędzanymi chciwością i strachem – a rzeczywistym wzrostem gospodarczym zawsze znajdował się gdzieś pomiędzy luźnym a nieistniejącym”.

Koronawirus wyłania zwycięzców i przegranych

Dotychczas zostało opublikowanych wiele badań ekonomicznych dotyczących zachowań indeksów giełdowych w warunkach pandemii. Na pierwszy rzut oka dynamika zmian na giełdach może wydawać się przypadkowa lub nieracjonalna.

Jednak niektóre wyniki badań wskazują, że giełdy skutecznie dyskontowały informacje na temat najbardziej narażonych przedsiębiorstw, tj. takich, które były m.in. bardziej niestabilne finansowo (miały mniej gotówki, były bardziej zadłużone i odnotowywały mniejsze zyski), były podatne na zakłócenia w międzynarodowych łańcuchach wartości lub mniej odporne na skutki dystansowania społecznego.

Ponadto, reakcje giełdowe uwzględniały również publiczne informacje o pandemii, wprowadzanych blokadach i dystansowaniu społecznym oraz reakcjach politycznych w różnych krajach. W tym kontekście wyniki badań wskazują na trzy główne uzasadnienia reakcji rynkowych.

Po pierwsze, po początkowym zignorowaniu występowania pandemii (do 21 lutego 2020 r.), giełdy silnie i negatywnie zareagowały na wzrost liczby zarażonych osób, ale nie na dane o śmiertelności (do 20 marca 2020 r.) – towarzyszyła temu zwiększona zmienność związana ze wzrostem obaw o rozwój pandemii. Jednak po interwencjach banków centralnych (marzec/kwiecień) inwestorzy stali się o wiele mniej zaniepokojeni wiadomościami o kryzysie zdrowotnym, a ceny akcji na całym świecie odbiły.

Po drugie, rynki akcji nie zareagowały większymi spadkami w przypadku krajów bardziej podatnych na pandemię – na przykład takich, które charakteryzowały się strukturalną niestabilnością gospodarczą (np. wysokim poziomem zadłużenia).

Po trzecie, inwestorzy byli wrażliwi na liczbę nowych przypadków COVID-19 w sąsiednich krajach (głównie rozwiniętych).

Szczególną rolę odegrały także działania w ramach polityki gospodarczej, tj. pakiety działań fiskalnych obejmujące m.in. kredyty i gwarancje rządowe, obniżanie stóp procentowych i luzowanie polityki pieniężnej, czy też środki związane z wprowadzaniem dystansu społecznego. Działania te złagodziły spadki cen akcji.

Polityka makroekonomiczna, wspierająca przedsiębiorstwa i gospodarstwa domowe, wpłynęła na uspokojenie nastrojów na giełdach.

Okazuje się zatem, że dynamika giełd w czasie pandemii COVID-19 nie jest całkowicie przypadkowa, ponieważ na reakcje inwestorów wpłynęła polityka zdrowotna wdrażana w czasie kryzysu w celu ograniczenia przenoszenia wirusa oraz polityka makroekonomiczna mająca na celu wspieranie przedsiębiorstw i gospodarstw domowych.

Jednak te czynniki wyjaśniają tylko część wahań na giełdzie, dlatego trudno zaprzeczyć, że związek między cenami akcji a warunkami gospodarczymi jest – jak twierdzi Paul Krugman – w najlepszym przypadku luźny.

Kolejne akty dramatu giełdowego

Obserwując rynki akcji można mieć pewność, że trwający obecnie dramat giełdowy będzie miał jeszcze kilka aktów, na które będzie wpływać kilka głównych czynników.

Po pierwsze, jest nim ryzyko wstrząsu wtórnego w postaci kolejnej fali zakażeń, z następującymi po nim działaniami powstrzymującymi. Miałoby to znaczący, negatywny wpływ na funkcjonowanie przedsiębiorstw oraz wzrost gospodarczy. Z kolei doniesienia w sprawie przełomów medycznych dotyczących opracowania szczepionek i terapii przeciw najnowszemu koronawirusowi mogą zwiększyć poziom zaufania rynkowego oraz aktywność gospodarczą.

Po drugie, pogorszenie się podstaw ekonomicznych już doprowadziło do obniżenia ratingów wielu przedsiębiorstw i istnieje ryzyko, że wpłynie to na ich wypłacalność. Już teraz występują upadłości spowodowane wpływem kryzysu, ponieważ firmy wyczerpują swoje bufory płynnościowe.

W takich uwarunkowaniach ekonomicznych dochodzi jeszcze możliwość skuteczniejszego ujawniania nieprawidłowości księgowych. Dobrym przykładem jest tutaj niemiecki Wirecard, czy też chiński Luckin Coffee. Z historii wiadomo, że ujawnianie tego typu informacji, problemy lub upadek znaczącego podmiotu gospodarczego może podważyć zaufanie rynków – podobnie, jak było w przypadku Lehman Brothers w 2008 roku.

Ponadto istnieje możliwość zmiany trendów dotyczących opodatkowania przedsiębiorstw i branż, które obecnie korzystają ze wsparcia publicznego. Można sobie wyobrazić nadzwyczajne podatki od podmiotów gospodarczych lub – jak w przypadku Stanów Zjednoczonych – odwrócenie spadku ustawowej federalnej stawki podatku od osób prawnych, która spadła do 21 proc. w 2017 r. (wcześniej długoterminowa średnia znacznie przewyższała 30 proc.).

Nie należy także zapomnieć o napięciach geopolitycznych, czy też pogłębiających się niepokojach społecznych będących odpowiedzią na rosnące globalne nierówności, które także mogą doprowadzić do zmian nastrojów wśród inwestorów.

Wreszcie – mimo, że na razie inwestorzy na rynku kapitałowym oceniają, że główne banki centralne ich wspierają – oczekiwania co do zakresu wsparcia banków centralnych mogą okazać się zbyt optymistyczne, skłaniając inwestorów do ponownej oceny ich apetytu na zyski i wyceny ryzyka z tym związanego.

 

Opinie autorki nie odzwierciedlają oficjalnego stanowiska NBP.

(©Envato)

Tagi


Artykuły powiązane