Tylko w ciągu pierwszych 100 dni rządów Donalda Trumpa jego administracja wydała 29 rozporządzeń deregulacyjnych, co pociągnęło ponad 100 deregulacyjnych dyrektyw rządowych agencji. (CC By SA Gage Skidmore)
Najbardziej zmiany odczuwa sektor finansowy, uwolniony od stresu przestrzegania regulacji. Biznesowi też jest łatwiej, tylko górnicy wciąż czekają, ale może niedługo.
Trzy ścieżki deregulacji
Na początek wyliczanka. W 1970 roku ambitny urzędnik mógł przeczytać wszystkie rządowe rozporządzenia w niespełna rok pod warunkiem czytania 250 słów na minutę, 40 godzin na tydzień, 50 tygodni w roku. W 2016 roku zajęcie to trwałoby 3 lata, 177 dni i 10 godzin. Kodeks Przepisów USA w 1970 roku zawierał 35,4 mln słów, w 2016 — 104,6 mln, czyli o 195 procent więcej.
Płodna w wydawaniu rozporządzeń była zwłaszcza administracja Baracka Obamy, głównie dlatego, że Obama nie znajdował poparcia dla swoich polityk w Kongresie i musiał szukać innej drogi wprowadzania prawa. Stąd rekordowe ponad 3 tys. rozporządzeń rocznie (250 miesięcznie, czyli 8-9 dziennie. Wiele z nich głęboko przekształcało lub miało przekształcić całe sektory.
Pierwszym zarządzeniem Trumpa po objęciu prezydentury było zalecenie, aby rządowe agencje nie wprowadzały żadnych nowych przepisów dla przedsiębiorstw, bez względu na spodziewane korzyści. Jego administracja zaczęła stosować trzy taktyki — opóźniania wejścia w życie przepisów, łagodniejszej egzekucji obowiązujących lub formalnego ich anulowania. Najczęściej stosowane jest opóźnianie. Łagodniejsza egzekucja lub w ogóle jej brak jest wprowadzany poprzez cięcia budżetowe dla instytucji.
Według amerykańskiej Izby Handlowej tylko w ciągu pierwszych 100 dni rządów Trumpa jego administracja (lub sam prezydent) wydała 29 rozporządzeń deregulacyjnych, co pociągnęło ponad 100 deregulacyjnych dyrektyw rządowych agencji, które albo zlikwidowały istniejące przepisy, albo rozpoczęły proces ich likwidacji. Kongres anulował ponadto 14 rozporządzeń ogłoszonych przez administrację Obamy w ostatnich 2 miesiącach jego urzędowania, a następnie wygenerował blisko 50 „deregulacyjnych” projektów legislacyjnych (poprawek do ustaw i samych ustaw).
Bankowość z przyjaznym nadzorem
Instytucje finansowe bardzo się postarały, by się pozbyć ograniczających im swobodę działania przepisów. Prowadziły aktywny lobbing za wycofaniem regulacji ustawy Dodda-Franka, wydając na ten cel 2,3 mln dol. dziennie od stycznia 2015 do września 2016 roku. Nowe dyrektywy szybko zmieniły klimat między Wall Street a nadzorującymi sektor instytucjami z konfrontacji na przyjazny i lekki.
Każda z trzech instytucji nadzoru finansowego — Komisja Papierów Wartościowych (SEC), FINRA, czyli Urząd Regulacji Sektora Finansowego i Komisja Transakcji Towarowych Futures (Commodity Futures Trading Commission, CFTC), dostała nowego szefa działu egzekucji przepisów, a SEC i CFTC mają także nowych szefów generalnych. To, a także fakt, że wiele przepisów zostało wstrzymanych i nie wchodzi w życie, spowodowało zmianę klimatu. Wymierną w dolarach. Instytucje nadzorcze nakładają mniej kar za łamanie przepisów i są one mniejsze.
Dziennik WSJ policzył, że FINRA w I połowie 2017 roku nałożyła o dwie trzecie mniej kar niż w analogicznym okresie 2016 r. – było to 489 mln w 2017 r. w porównaniu z 1,4 mld dol. rok wcześniej. SEC nałożyła 318 mln dolarów kar, czyli o połowę mniej niż w I połowie 2016 r. (750 mln). Najwyższa kara była zaś blisko dziesięciokrotnie mniejsza niż największa kara w analogicznym okresie 2016 roku (8,25 mln dol. dla firmy Orthofix International produkującej sprzęt medyczny, w porównaniu do 80 mln dla biotechnologicznej Monsanto). Commodity Futures Trading nakłada zasadniczo niewielkie kary, obecnie są one po prostu symboliczne.
Konsumenci już mniej ważni
Ograniczona została także znacznie aktywność Biura Finansowej Ochrony Konsumenta (CFPB) stworzonego przez Obamę w 2011 roku jako niezależnej od Kongresu agencji fundowanej ze środków Federalnej Rezerwy. Biuro najbardziej wsławiło się wykryciem skandalu banku Wells Fargo, który obciążał swoich klientów opłatami za ponad 2 miliony fikcyjnych kont bankowych i kart kredytowych.
Przez pięć lat istnienia CFPB rozpatrzyło ponad 1 milion skarg, zwróciło 29 milionom Amerykanów blisko 12 miliardów dolarów pobranych przez instytucje finansowe przez wyłudzenia, oszustwa, dyskryminację czy ukryte koszty. Walka o utrzymanie Biura jeszcze trwa, ale jego nowy szef już ograniczył działalność.
Administracja Trumpa chce także opóźnić o półtora roku wejście w życie zasady odpowiedzialności doradców inwestycyjnych (fiduciary rule), która ma chronić rzeszę Amerykanów inwestujących w swoje przyszłe emerytury. Inwestują najczęściej za poradą doradców, więc pojawia się obawa, że reprezentują oni nie interesy przyszłych emerytów, a banków i funduszy płacących doradcom procent udziału za każdego „zwerbowanego” inwestora. Instytut Polityki Gospodarczej obliczył, że może to kosztować amerykańskich emerytów w ciągu najbliższych 30 lat prawie 11 mld dol. strat.
Powrót do trucia
Ochrona środowiska to drugi po regulacjach bankowości sektor, który znalazł się w tym roku pod specjalnym ostrzałem. Trwa konsekwentny demontaż prawie wszystkich kluczowych punktów programu ochrony środowiska i przestawienia USA na czystą energię, wprowadzonego przez Obamę. Dużym krokiem, bo na międzynarodową skalę, było wycofanie Ameryki z Porozumienia Paryskiego o Klimacie, nakładającego ograniczenia emisji gazów cieplarnianych.
Jak piszą analitycy Economist Intelligence Unit do tego stopnia USA zmieniły front w sprawie problemów klimatu, że Argentyna, która właśnie objęła przewodnictwo w G20 przygotowując agendę prac na 2018 rok zarzuciła termin „globalne ocieplenie” – postrzegane jako prowokacyjne wobec delegacji USA – zastępując je pojęciem „stabilnej dynamiki klimatu” (ang. climate sustainability).
W październiku administracja Trumpa ogłosiła, iż wycofuje Plan Czystej Energii, czyli ograniczenia wprowadzone przez Obamę na emisję dwutlenku węgla przez amerykańskie elektrownie. Wcześniej wycofano się z programu czystych rzek. Kroki te wydają są obliczone m.in. na przyrzeczone ożywienie górnictwa węgla kamiennego. Jak dotąd jednak miejsc pracy w tym sektorze nie przybyło. W maju zaczęły napływać do regionu Appalachów pieniądze i wydobycie w tym regionie wzrosło o 9 procent. Złożyły się na to trzy powody:
- zmniejszone wydobycie węgla w Chinach,
- antyregulacyjna polityka
- hossa na giełdzie, która podwoiła wartość notowanych firm węglowych.
Nie mniej rząd chce subsydiować kopalnie węgla kamiennego z pieniędzy podatników.
Wąskie gardło poszerzone
Chociaż wiele firm nadal ograniczają środowiskowe przepisy stanowe (wiele stanów prowadzi politykę przestawiania swojej energii na źródła odnawialne i zadeklarowało nie tylko przestrzeganie postanowień paryskich, ale nawet ambitniejsze cele), to na deregulacjach korzystają producenci chemiczni i zakłady produkujące energię z tradycyjnych surowców – nie muszą dbać o koszty ochrony środowiska.
Nie muszą się też już martwić dealerzy broni czy operatorzy „pożyczek do wypłaty”, często balansujący na granicy prawa, bo administracja zakończyła operację Wąskie Gardło (Choke Point). Konsumencki watchdog Allied Progress określił to jako „masowy prezent dla drapieżnych płatnych kredytodawców i innych podejrzanych oszustów finansowych”.
Zdaniem niektórych obserwatorów deregulacja bankowości może mieć i pozytywne aspekty. W każdym razie rozluźnienie rygorów utrzymuje optymizm przedsiębiorców, inwestorów i konsumentów na wysokim pułapie. Hossa na giełdzie trwa nadal, a największe wyprzedaże w roku online — Black Friday i Cyber Monday po Święcie Dziękczynienia — osiągnęły rekordową wysokość. Sprzedaż w Święto Dziękczynienia i Black Friday osiągnęła wartość prawie 8 miliardów dolarów, o blisko 18 procent więcej niż rok temu. Sprzedaż w Cyber Monday — 6,6 miliarda dolarów (dane firmy Adobe Analytics, która mierzy sprzedaż 100 największych amerykańskich detalistów).