Banki muszą być bezpieczne, ale także atrakcyjne

Banki aby wyjść z kryzysu muszą – takie są zalecenia Banku Rozliczeń Międzynarodowych i MFW – zwiększyć kapitały, zadbać o lepszą płynność. Droga ku temu może wieść także poprzez wyzbywanie się aktywów, a nawet całych struktur bankowych. Kto będzie je kupował patrzy na banki nie oczami regulatora, a inwestora. To często całkiem inne spojrzenie.
Banki muszą być bezpieczne, ale także atrakcyjne

W strukturze dochodów osiąganych przez duże banki Chiny mają 20-proc. udział. (CC By-NC dcmaster)

Kilka razy ostatnio przyglądałem się kondycji banków z punktu widzenia ich bezpieczeństwa dla klientów, jak w tekście MFW obawia się o erozję wartości banków, czy Bank Kanady wyznacza kierunek, bo jest konserwatywny .

Banki w strefie euro, ale i nie tylko – trzeba rekapitalizować. Komisja Europejska przygotowała stosowną propozycje dyrektywy Capital Adequacy Requirement (CRD IV), która już jest rozpatrywana przez władze UE. Pytanie skąd brać potrzebne środki  na dokapitalizowanie banków? Zająłem się tym w publikacji: Banki trzeba dekapitalizować, ale skąd wziąć kapitał.

W przytoczonych artykułach zwróciłem uwagę na potrzebę dokapitalizowania banków i na niebezpieczeństwo powstania ryzyka systemowego przy jego braku. Wynika ono m.in. stąd, że wiele, zwłaszcza dużych banków jest właścicielami gór rządowych papierów dłużnych. Kryzys zadłużenia automatycznie, z powodu niedostatku kapitału, może „przełożyć” się na kryzys systemu bankowego.

Ogół bieżących analiz sytuacji ekonomicznych, prognoz na przyszłość, koncentruje się głównie właśnie na tych problemach i możliwości przeciwdziałania pogorszeniu płynności banków strefy euro oraz przeszłego, ale nadal aktualnego w skutkach problemu załamania rynku nieruchomości w USA i efektu toksycznych aktywów z nim związanych. Sam o tym też pisałem.

Absolutnie identyfikuję się z zalecającym coraz większą ostrożność podejściem Banku Rozliczeń Międzynarodowych (BIS) oraz MFW. Warto jednak spojrzeć na problem także od strony inwestorów. Dotyczyć to powinno zwłaszcza największych banków, bo one mogą też być źródłem największych kłopotów dla systemu finansowego.

W spójnej terminologii MFW i BIS mamy obecnie 28 banków o skali globalnej, które odpowiadają takim kryteriom jak: wielkość, skala działania (aktywa), prawnie usankcjonowana działalność w skali globalnej, zastępowalność, kompleksowość usług, skala powiązań z całym systemem finansowym. Bankom tym stawia się obecnie wymagania uzyskania dodatkowego kapitału pierwszej kategorii, czyli tzw. Tier 1 (chodzi o kapitał akcyjny, jawne rezerwy, zatrzymany zysk), określone w rekomendacjach Bazylea II i III.

Dla inwestora liczy się opłacalność

Wymagania jakie stawia inwestor wykraczają jednak poza wymogi stawiane przez regulatorów rynku bankowego. Banki – w oczach inwestorów – mają być nie tylko bezpieczne, ale także opłacalne. Jakie wymagania stawia dziś inwestor rynku kapitałowego decydując się na zakup akcji banków, nie tylko globalnych? Czy znajdujące się w potrzebie duże banki mają szansę pozyskania kapitału i  uzupełnienia wymaganej adekwatności poprzez giełdę?

Przyjrzałem się wynikom ponad 200 największych w świecie banków pod względem kapitalizacji rynkowej. W analizie wziąłem pod uwagę banki o wartości rynkowej od paru do ponad 200 mld USD. Są to banki dające pełną podstawę do oceny standingu, modelu dużego banku, bez względu na kraj pochodzenia, rejon działania. Banki te funkcjonują w ponad 70 krajach, zarówno w USA, Unii Europejskiej, jak również w Chinach, Rosji. W gronie tym są m.in. Industrial and Commercial Bank of China (219 mld USD kapitalizacji rynkowej), banki z Australii (Westpac Banking, 67 mld USD kapitalizacji rynkowej), Indii (State Bank of India, z 40 mld USD wartości giełdowej), a także Bank PKO BP (18 mld USD kapitalizacji rynkowej). Wartość kapitalizacji banków w analizie: na koniec 2010 r.

Dla inwestora giełdowego ważna jest przede wszystkim rentowność inwestycji (w tym wypadku w akcje banku). Z jego punktu widzenia od adekwatności kapitałowej, jakości aktywów, czy płynności banków ważniejsze są osiągane wskaźniki efektywności. One bowiem są podstawą do decyzji o inwestycji w kapitał banku.

Kraje rozwinięte przegrywają z rozwijającymi się

Przyglądając się efektywności można powiedzieć, że banki krajów rozwiniętych o dużej kapitalizacji tracą na swej wartości rynkowej w stosunku do banków krajów wschodzących. Należy tu jednak być ostrożnym w stanowczych wnioskach co do wartości banków z niektórych rynków wschodzących z uwagi na ich małą przejrzystość i jakość danych branych pod uwagę przy ocenie rynkowej.

W pierwszym półroczu 2011 r. ogół analizowanych banków osiągnął dochody na poziomie dwa razy wyższym niż w analogicznym okresie 2009 r. Złożyły się na to głównie wyniki banków z rynków wschodzących. Banki krajów rozwiniętych osiągnęły w tym czasie dochody porównywalne do okresu przed kryzysem w 2008, czyli przed upadkiem Lehman Brothers. Łączne przychody dużych banków osiągnięte w pierwszej połowie 2011 r. wyniosły 3,8 biliona dolarów USA. Zysk netto tych dużych banków – dane z końca 2010 r. – wyniósł 712 mld USD i był o 312 mld USD większy niż na koniec 2009 r.

Znamiennym jest, że źródłem 90 proc. zysku banków było rozwiązanie poczynionych wcześniej rezerw na złe kredyty. Można tu mieć wątpliwość czy aż tak bardzo poprawiła się jakość portfela kredytowego, że można było rozwiązać rezerwy o wartości ponad 300 mld USD. O tyle bowiem zmniejszyła się wartość rezerw na złe kredyty dużych banków w 2010 r. w stosunku do 2009 r. Moim zdaniem nie. Rezerwy te w przypadku banków z rynków rozwiniętych należało – w mojej opinii – raczej konwertować na potrzeby absorbcji przyszłych strat z tytułu inwestycji portfelowych w dług krajów strefy euro. Tak by było na pewno ostrożniej.

Ton nadają Chiny, Indie i Brazylia

Warto przyjrzeć się geograficznej strukturze dochodów osiąganych przez duże banki. W strukturze tej Chiny mają 20-procentowy udział. Podobny jest udział (20 proc.) innych wschodzących rynków. Udział Europy zachodniej jest wciąż jeszcze największy – 26 proc., a USA – 15 proc. Resztę stanowi Japonia (5 proc.) oraz inne rozwinięte rynki (14 proc.).

Sytuacja jednak zmienia się na niekorzyść dużych banków z rynków rozwiniętych. Dochody dużych banków amerykańskich zmalały w 2010 r. w porównaniu z rokiem 2007 o 11,8 proc. Dochody banków USA jeszcze przez długi okres czasu będą obciążone skutkami kreowania rynku przy pomocy instrumentów powiązanymi z kredytami hipotecznymi. Należy też pamiętać, że duże banki w Stanach otrzymały  znaczącą pomoc rządową na ratowanie swojej płynności, ale była to pomoc zwrotna, która nie została jeszcze w pełni zwrócona. Obciążenia te z pewnością nie umkną uwadze żadnego potencjalnego inwestora w amerykańskie banki.

Banki kluczowych rynków emerging markets zanotowały w tym samy czasie znaczny wzrost dochodów i poprawę wskaźników efektywności. Według banku centralnego Chin, 10 największych pod względem kapitalizacji banków tego kraju zanotowało wzrost dochodów o 13,7 proc. Jeszcze lepiej wygląda sytuacja w Indiach, gdzie bank centralny informuje o wzroście dochodowości banków o 19,8 proc. Trzeba się jednak zastrzec, że banki w Indiach mają problem z rzetelnym podawaniem rezerw na złe kredyty, które pomniejszają wynik. Jakość portfela kredytowego banków indyjskich według standardów krajowych jest generalnie lepsza niż w statystyce zgodnej z normami międzynarodowymi.

Dobrymi wynikami może pochwalić się sektor bankowy Brazylii. Brazylia ma trzeci – po Chinach i USA – rynek bankowy pod względem kapitalizacji bankowej. Przyjrzałem się wynikom takich banków jest Itau Bank – 108 mld USD rynkowej kapitalizacji, 10 miejsce pod tym względem w świecie; Banco Bradesco – 75 mld USD kapitalizacji rynkowej; Banco do Brasil, 54 mld USD kapitalizacji. W 2010 r. w porównaniu z 2007 r. rynek ten zanotował wzrost dochodów banków o 17,6 proc. Rynek Brazylii jest dla mnie benchmarkiem, gdyż w ślad za dynamicznym rozwojem gospodarki podąża tam rozwój sektora bankowego. Tamtejszy sektor bankowy z uwagi na znaczą obecność w nim kapitału zagranicznego, w tym amerykańskiego i hiszpańskiego ma dodatkowe atuty: przejrzystość i wiarygodność.

Większe ryzyko kosztuje

Odzwierciedleniem osiąganych wyników jest malejące zaufanie inwestorów do akcji dużych banków na rynkach rozwiniętych. Nic nie wskazuje że się ono zmieni w najbliższym czasie. O zmianach zaufania świadczy poziom przepływów kapitałowych, wielkość udzielanych kredytów transgranicznych. Parametr ten ma ścisły związek z postrzeganiem perspektywy rozwoju sytuacji dużych banków, ich jakości, wartości dla inwestorów. W 2010 r. i w 2011 r. wielkości te dramatycznie zmalały w porównaniu z okresem sprzed 2008 r.

Ryzyko braku wypłacalności, utraty płynności dużych banków mierzone instrumentem pochodnym CDS (credit default swap) wzrosło w 2010 r. o 36 punktów bazowych w stosunku do 2009 r. i o 131 punktów bazowych w relacji do średniej z lat  2001-2007. Zważywszy na łączną wartość kontraktów CDS (nominalnie ponad 35 bilionów USD) w obrocie i średni spread 150 bp w okresach 3 letnich – jest to bardzo znaczny wzrost ryzyka banków. W efekcie tego, koszt finansowania dużych banków, wyrażony w spreadzie między aktualnym średnim kosztem pozyskiwania kapitału, a kosztem w przeszłości wzrósł na koniec 2010 r. o 80 proc. w porównaniu do lat 2001-2007.

Nie pozostało to bez konsekwencji w notowaniach dużych banków na giełdach i w ich wycenach rynkowych. Cena akcji dużego banku w stosunku do wartości księgowej (P/BV), spadła w przypadku krajów wschodzących z 2,5 w 2000 r. do 2,1 w 2010 r..

W tym samym czasie cena akcji banków krajów rozwiniętych w relacji do ich wartości księgowej spadła z 2 do 1.

Komu ile brakuje do standardu

Agencja ratingowa S&P podaje, że duże banki amerykańskie chcąc osiągnąć wskaźnik ROE (rentowność aktywów) na poziomie 12 proc. w 2015 (taki wskaźnik uznaje się za rekomendowany) będą musiały wypracować 312 mld USD dochodów netto, w porównaniu z 121 mld USD w 2010 r. Wymagało by to osiągania 20-proc. wzrostu dochodu netto rocznie. Europejskie banki o dużej kapitalizacji aby osiągnąć ten sam cel (ROE 12 proc.) potrzebowałyby podwoić do 2015 r. dochód osiągnięty w 2010 r. Dla porównania – w 2010 r. amerykańskie banki miały ROE na poziomie 7 proc., a europejskie – 7,9 proc.

Osiągnięcie takiej poprawy wskaźników by duże banki amerykańskie i europejskie stały się bardziej atrakcyjne w oczach inwestorów giełdowych możliwe jest oczywiście dwiema drogami. Pierwsza to ogólny wzrost efektywności i skuteczności działania. W domyśle – cięcia kosztów. Druga droga, one zresztą nie wykluczają się – to ograniczenie działania, wielkości sumy bilansowej, a w konsekwencji wyższa rentowność. To z kolei oznaczać będzie zmniejszanie akcji kredytowej, a także wyzbywanie się aktywów, o ile rzecz jasna znajdą się ich nabywcy. Wracamy do punktu widzenia inwestora.

Duże banki krajów rozwiniętych, w tym zwłaszcza europejskich, zgodnie z wymogami BIS i CRD IV, postawione zostaną wobec konieczności uzupełnienia swoich kapitałów własnych. Turbulencje jakie istnieją na rynku finansowym od czasu upadku banku Lehman Brothers przekładają się jednak w sposób bezpośredni na spadek atrakcyjności dużych banków dla inwestorów giełdowych. W konsekwencji banki te będą miały trudności w pozyskaniu nowych środków poprzez rynek kapitałowy.

W o wiele lepszej sytuacji są duże banki krajów wschodzących. Rynki te mają mniejsze problemy z długiem publicznym w relacji do produktu krajowego, a ich banki notują wyższe w porównaniu z bankami rynków rozwiniętych wskaźniki ceny do wartości księgowej.

Pytanie, które banki – krajów rozwiniętych, czy rozwijających się – będą bardziej atrakcyjne dla potencjalnych inwestorów – można uznać za retoryczne. To też odpowiedź na pytanie, czy można spodziewać się dużego napływu kapitału ratunkowego do banków krajów rozwiniętych ze strony inwestorów z krajów rozwijających się. Nie można.

Autor jest specjalistą w zakresie bankowości, finansów, makroekonomii. Pracował w Banku Handlowym i w Grupie KBC Polska.

W strukturze dochodów osiąganych przez duże banki Chiny mają 20-proc. udział. (CC By-NC dcmaster)

Otwarta licencja


Tagi


Artykuły powiązane