Banki nauczyły się taniej pożyczać

Konta oszczędnościowe, produkt zapewniający tak jak lokata wysokie oprocentowanie oraz dający tak jak zwykły rachunek łatwy dostęp do środków, były dotychczas hitem bankowej oferty i przyciągały duże pieniądze Polaków. Konta te przestają już jednak być ulubionym dzieckiem banków. Banki zorientowały się bowiem, że mogą taniej pozyskiwać pieniądze od swoich klientów.
Banki nauczyły się taniej pożyczać

(CC BY-NC-SA polskie ekthornton)

W połowie 2008 roku na kontach oszczędnościowych było ok. 50 mld zł. Po roku kwota ta zwiększyła się do 65 mld zł, ale prawdziwy przełom dokonał się w ubiegłym roku, kiedy suma oszczędności ulokowanych w ten sposób zwiększyła się do ok. 105 mld zł.

Kolejne banki wprowadzały konta oszczędnościowe do swojej oferty. Bardzo popularne stały się konta z dzienną kapitalizacją odsetek, które pozwalały na uniknięcie 19-proc. podatku Belki. Dziś wartość tych oszczędności, to już około 113 mld zł.

Sukces kont wziął się po części stąd, że jednocześnie oprocentowanie zwykłych ROR-ów ustaliło się niemal we wszystkich bankach na poziomie bliskim zeru. Nic więc dziwnego, że Polacy tak chętnie wpłacali pieniądze na konta oszczędnościowe. Tym bardziej, że banki poluzowały nieco zasady wypłacania środków z takich rachunków. W pierwszych latach istnienia tego produktu obowiązywała zasada – jedna darmowa wypłata w miesiącu. W ubiegłym roku przybyło ofert, w których dostęp do środków był dużo łatwiejszy i pieniądze można było wypłacać bez prowizji kilka razy w miesiącu, a nawet bez ograniczeń.

Wszystko to spowodowało, że wartość środków zgromadzonych na kontach oszczędnościowych przekroczyła w 2010 r. 100 mld zł. Ten segment bankowego rynku nasycił się i nie rośnie już tak szybko jak w poprzednich latach. Od połowy ubiegłego roku ten rodzaj depozytów przyciągnął zaledwie kilka miliardów złotych.  Tegoroczny szacunek mówi o kwocie 113 mld zł. Konta oszczędnościowe stały się już dojrzałym produktem, który jest standardową pozycją w każdej bankowej ofercie. Rynek zaczął więc rosnąć w dużo spokojniejszym tempie.

Z drugiej strony trzeba przyznać, że banki nie dbają już tak bardzo o konta oszczędnościowe. Ucichły kampanie reklamujące ten produkt, a siła marketingowego rażenia przeniosła się gdzie indziej. Nie zachęca już tak bardzo oprocentowanie rachunków oszczędnościowych. Pomimo kilku podwyżek stóp procentowych przez Radę Polityki Pieniężnej oprocentowanie większości kont oszczędnościowych w zasadzie stoi w miejscu. Rok temu najlepsze promocyjne stawki, dostępne po spełnieniu określonych warunków, dochodziły do 6 – 7 proc. brutto. Teraz najlepsze oferty nadal nie przekraczają tych poziomów.

Banki chętniej podnoszą dziś oprocentowanie depozytów terminowych. Można się domyślać, że nieco rozczarowały się kontami oszczędnościowymi, bo spora część klientów nie grzeszyła lojalnością i szybko przenosiła pieniądze tam gdzie oprocentowanie było aktualnie najwyższe. Przyciągnięcie środków na konta oszczędnościowe było więc kosztowne, bo trzeba było się wyróżnić oprocentowaniem na tle konkurencji, a jednocześnie nie dawało to szansy na utrzymanie zgromadzonych pieniędzy wystarczająco długo, by cała operacja była dla banku opłacalna. Stąd przeniesienie nacisku na lokaty.

Kontom oszczędnościowym nie służy również zapowiadana likwidacja luki w przepisach podatkowych. Od 2012 roku produkty z dzienną kapitalizacją nie będą już dawały zwolnienia z podatku od zysków kapitałowych, co zmniejszy atrakcyjność wielu kont oszczędnościowych. Nie służy im również coraz silniejsze powiązanie z rachunkami osobistymi. Według Open Finance średnio połowa kont oszczędnościowych może być założona wyłącznie razem z ROR-em. To zdecydowanie zmniejsza ich atrakcyjność i możliwość przenoszenia pieniędzy z jednej instytucji do drugiej. Banki wyeliminowały więc klientów, którzy chcieli jedynie wyjadać wisienki z tortu, a starają się zatrzymać tych, którzy zostaną ze swoimi oszczędnościami na dłużej.

Niepokojące jest w tym jednak to, że Polacy marnują swoje oszczędności. Według danych Narodowego Banku Polskiego, w ciągu 12 miesięcy licząc od kwietnia ubiegłego roku, suma środków zgromadzonych na depozytach bieżących przez osoby prywatne wzrosła o 34 mld zł do 208,6 mld zł. Depozyty bieżące to zwykłe rachunki osobiste i konta oszczędnościowe. Skoro na tych ostatnich stan posiadania zwiększył się o kilka miliardów złotych, to znaczy, że na ROR-ach przybyło zdecydowanie więcej środków. A w przeważającej większości przypadków leżące tam środki są nieoprocentowane.

Banki rezygnując z promocji kont oszczędnościowych zyskały więc dostęp do dużo tańszego pieniądza. Oczywiście pieniądz ten w każdej chwili może być wypłacony z rachunku, ale jak pokazuje doświadczenie z kontami oszczędnościowymi może być podobnie. Leżące na ROR-ach środki to kwota rzędu 90 mld zł. Trzeba jednak wziąć poprawkę na to, że NBP szacuje środki umieszczone na depozytach na koniec każdego miesiąca, czyli w momencie, kiedy na rachunki spływają wynagrodzenia, które w dużej mierze są potem wykorzystywane na pokrycie bieżących wydatków ponoszonych przez klientów banków.

Jeśli jednak nawet skorygujemy kwotę leżącą na ROR-ach o przekazywane wynagrodzenia, to i tak zostaje 40-50 mld zł, które zdeponowane na rachunkach nie pracują. Z punktu widzenia klientów to nieracjonalne zachowanie, bo oznacza utratę możliwości zarobienia odsetek i uchronienia kapitału przed inflacją. Leżące na nieoprocentowanym koncie pieniądze tracą przecież na wartości. Dla banków to jednak źródło tanich środków. Nic więc dziwnego, że tak bardzo starają się skłonić klientów do założenia ROR-u, cały czas uatrakcyjniając ofertę i intensywnie reklamując rachunki bankowe.

(CC BY-NC-SA polskie ekthornton)

Otwarta licencja


Tagi